wtorek, 8 września 2009

B-Thong - From Strenght To Strenght (1997)


B-Thong - From Strenght To Strenght

Rok wydania: 1997
Gatunek: groove/stoner/doom/psychodelic/heavy metal/hardcore
Kraj: Szwecja

Tracklista:
01. Under Behind
02. Cut Or Run
03. Falling Down
04. Lucified
05. The Ogre
06. Witch Waltz/Warphobia
07. Larghetto
08. Suntrip
09. In My Eyes
10. Cosmic Elvis
11. Welcome To Leave

Album nagrany w składzie:
Ralph Lennart (Gyllenhammar) - wokal
Stefan Thuresson - gitara
Lars Häglund - gitara basowa
Morgan Pettersson - perkusja

Niestety jest to ostatni album B-Thong, chociaż jest też tego plus - można wreszcie posłuchać Gyllenhammara w innym repertuarze niż Mustasch. Chociaż włączając ten album za pierwszym razem od razu pomyślałem o Mustasch - przecież numer "Under Behind" brzmi jakby go żywcem wyjęto z albumu "Above All" lub "Ratsafari". Poza tym Ralf nie tylko odpowiada za wokal, zasiada także za fortepianem - pokazu jego umiejętności możemy posłuchać w niektórych momentach. Zresztą podobnie jest z "Cut Or Run". Za to "Falling Down" nieco rozwiewa wątpliwości - tak, jest to stoner, ale już bardziej psychodeliczny. Szczytem psychodeli na tym albumie wydaje mi się być "The Ogre" - utwór wolny, dziwny, z dziwną pracą gitary. Podobnie jest zresztą z "Witch Waltz-Warphobia", który jest mieszanką gatunkową...ale co to dokładnie za gatunki to nie powiem, bo nie wiem ;-) Dalszy atak psychodeli następuje w króciutkim "Larghetto". Tak naprawdę po "Lucified" mamy zupełnie inny album. Chociaż występują przebłyski dzięki np. "Suntrip". Ale tak to psychodeliczny doom ze stonerem i jakimiś innymi dziwnymi gatunkami. Są też zrywy, ale tylko chwilowe i stanowią raczej ozdobnik niż temat główny. A końcówka płyty jest już tak psychodeliczna i ciężkostrawna, że chciałoby się ją wyłączyć - ale jednak tego słucham...i nawet nie myślę o tym, żeby wcisnąć "skip" albo "stop". Dziwne.

W każdym razie "From Strenght To Strenght" póki co podoba mi się najbardziej z całej dyskografii zespołu. Co prawda dużo tutaj psychodelicznego grania, ale wyrównuje się ono z szybkimi numerami. Album ciekawy i powiedziałbym, że trochę niepokojący, bo nie wiadomo, w którą stronę poszedł by ten band, gdyby się nie rozpadł w 1998 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz