niedziela, 4 lutego 2024

Przegląd premier płytowych - styczeń 2024

Gdybym miał wróżyć jaki będzie 2024 rok w muzyce na podstawie styczniowych premier to powiedziałbym, że będzie świetnie i bardzo różnorodnie. Mimo tego, że pierwsze dwa tygodnie nie zwiastowały aż takiego optymizmu. Zresztą sami zobaczycie, że większość z 25 polecanych w tym przeglądzie albumów swoje premiery miało raczej w drugiej połowie miesiąca, a zdecydowana większość 26 stycznia. I jest to powód do radości, bo dzięki temu odpuszczając nieco początek stycznia można było się skupić na podsumowaniu minionego roku. Dzięki tej skromnej ofercie premier przez pierwsze dwa tygodnie nie miałem uczucia, że coś ciekawego mnie omija. Ale nawet na początku miesiąca trafiło się kilka smakowitych kąsków. W pierwszym w 2024 roku przeglądzie premier każdy znajdzie coś dla siebie, jest tu zarówno ekstrema, jak i lżejsza ekstrema nie stroniąca od melodii, ale też całkiem sporo grania zdecydowanie bardziej melodyjnego. Trafiło się też kilka pozycji lżejszych, którym daleko do metalowego grania. Oby ten styczeń był dobrym zwiastunem całego roku w temacie premier płytowych, bo narzekać na brak interesujących pozycji raczej nie można było.

Jak zwykle swoich faworytów oznaczyłem ⭐.


Blood Red Throne - Nonagon
(death metal)
Data premiery: 26.01.2024
Spotify / Bandcamp

Jakoś skutecznie udawało mi się omijać wszelkie zapowiedzi dotyczące płyty "Nonagon", chociaż Blood Red Throne to jedna z moich ulubionych death metalowych formacji. I gdy tylko zobaczyłem listę zapowiedzi na ostatni weekend stycznia to po zobaczeniu nazwy Blood Red Throne na mojej twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech. Dlaczego? Bo to norweskie death metalowe monstrum nigdy nie dostarczyło wydawnictwa, które by mnie zawiodło. Grupę poznałem dość późno, bo dopiero przy okazji premiery ich płyty "Souls of Damnation" (2009), a był to już wtedy piąty pełny studyjny materiał Norwegów. Jeżeli znacie twórczość Blood Red Throne to pewnie nie oczekujecie po "Nonagon" żadnej rewolucji, co jest jak najbardziej słusznym podejściem. Muzycy wchodzący w skład tej formacji już wiele lat temu wyrobili sobie charakterystyczny styl, w którym czują się jak ryba w wodzie. Ten oldschoolowy death metal, jednak nie noszący znamion szwedzkiej szkoły to wręcz wizytówka Blood Red Throne i jest on w pełni reprezentowany również na jedenastym wydawnictwie tej grupy. I chociaż płyta gniecie jak trzeba, jest masywna, ciężka i szybka, a jednocześnie w jakiś sposób wolna, to mam wrażenie, że muzycy zamknęli tutaj odrobinę więcej gitarowych melodii niż na wcześniejszych wydawnictwach. Kolejny mocarny materiał od Blood Red Throne.

Bloodmoon - The Black Plague
(death metal)
Data premiery: 05.01.2024

"The Black Plague" to drugi album niderlandzkiej kapeli Bloodmoon. Jeżeli mieliście kiedyś do czynienia z death metalową sceną z Holandii to bez odpalenia nowej płyty Bloodmoon możecie mieć już w głowie pewne elementy, które na pewno na tym wydawnictwie znajdziecie. Tym bardziej, że to formacja grająca oldschoolowy death metal, co też nie powinno być specjalnie zaskakujące. To, co przede wszystkim przekonało mnie do tej płyty to specyficzne dudniące, a zarazem surowe i brudne brzmienie. Niewiele jest też tutaj melodii gitarowych, a jeżeli już są, to przeważnie gdzieś schowane z tyłu. Trzon stanowią mordercze, ale też niezwykle miodne death metalowe riffy. Kawałki są utrzymane w średnich tempach, ale to te wolniejsze robiły na mnie dużo większe wrażenie. Bloodmoon na "The Black Plague" nie odkrywają death metalu na nowo, raczej korzystają ze sprawdzonych patentów, które nadal dają radę i potrafią przykuwać uwagę.

Cancer Christ - God Is Violence
(crossover thrash metal/grindcore/powerviolence)
Data premiery: 05.01.2024

Gdy zobaczyłem nazwę tej kapeli i okładkę ich debiutanckiego wydawnictwa to od razu pomyślałem, że nie ma mowy, żeby to był dobry materiał. A jednak "God Is Violence" to zaskakująca dawka energii...i szaleństwa zamknięta w zaledwie 26 minutach. To płyta bardzo specyficzna, u której źródeł stoi przed wszystkim mieszanka agresywnych, szybkich i nie do końca traktujących się poważnie gatunków (zwłaszcza mam tutaj na myśli grindcore). Jest szybko, jest agresywnie, ale nie jest za to zbyt ciężko. Kawałki są krótkie, a kapela zdaje się mknąć na złamanie karku do kolejnej kompozycji, przy której też nie zamierza się zatrzymywać. Tekstowo rządzi prostota, ale taka uroda grindcore'a. Nie jest to płyta dla każdego, jak nie dla każdego jest grindcore - chociaż ten grany przez Cancer Christ jest podany w bardzo łatwo przyswajalnej formie.

⭐Dark Oath - Ages Of Man
(melodic death metal/symphonic metal)
Data premiery: 18.01.2024

Nie musiałem się długo zastanawiać nad tym, czy na pewno chcę umieścić w przeglądzie premier nowy materiał kapeli Dark Oath. Ta portugalska formacja w styczniu zaprezentowała swój drugi pełny studyjny materiał i od pierwszy dźwięków na nim zawartym wiedziałem, że "Ages Of Man" będzie jednym z tych albumów, do którego będę regularnie wracał (co też dzieje się od 18 stycznia). Stylistycznie kapela obraca się w rejonach melodic death metalu wzmocnionego solidnie symfonicznymi elementami. Momentami to te ozdobniki wysuwają się na plan pierwszy i stanowią o epickości tego wydawnictwa. Nieprzypadkowo słychać tutaj echa tradycyjnej muzyki helleńskiej, wszak materiał znajdujący się na nowej płycie Dark Oath jest inspirowany mitologią grecką, ale także kulturą Hellady, czyli Starożytnej Grecji. I to jest kolejny powód, dla którego nie tylko szybko wsiąkłem w klimat tego wydawnictwa, ale też regularnie do niego wracam. Zaryzykuję śmiałą tezą, że "Ages Of Man" może być pierwszym w tym roku pewniakiem do topki 2024 roku.

Hauntologist - Hollow
(atmospheric black metal)
Data premiery: 08.01.2024
Spotify / Bandcamp

Dziwna sprawa wyniknęła w związku z debiutancką płytą tego projektu, za którym stoi Darkside (Mgła, Kriegsmaschine) oraz The Fall (Over the Voids..., Owls Woods Graves). Album ukazał się 8 stycznia 2024, ale na streamingi trafi dopiero pod koniec lutego, wówczas też będzie go można nabyć w formie fizycznej. Natomiast jedyne opcje, żeby sprawdzić ten materiał w tym momencie to zakup wersji cyfrowej na bandcamp lub odpalenie go na youtube. Ale pomijając dystrybucję tej płyty, to "Hollow" jest wydawnictwem, które nieco rozgrzało metalowe serwisy (nie tylko te w Polsce). Pojawiły się zarzuty, że to po prostu kolejny album Mgły, bo w końcu jednym z muzyków tworzących ten materiał jest Darkside. Przy czym raczej nie było to wspominane jako plus tego wydawnictwa, a raczej w kontekście "pomyj" po Mgle, która według wielu "internetowych ekspertów" rozwadnia się coraz bardziej na swoich kolejnych wydawnictwach. Ja jestem innego zdania i bardzo daleko mi do stanowiska krytykantów. Hauntologist to nowy projekt, którego jednak od Mgły nie da się zupełnie odciąć - podobne brzmienie (za mastering odpowiadał M. z Mgły), momentami podobne black metalowe galopady, ale jednak nie jest to Mgła. Wszak za większość instrumentów, jak i za wokale odpowiada tutaj człowiek spoza Mgły, bo te elementy spoczywają na barkach The Fall. Na "Hollow" słychać nie tylko black metal, ale też elementy zupełnie spoza spektrum tego gatunku - jak chociażby neofolku, czy post-rocka. To płyta różnorodna, wymykająca się nieco black metalowym ramom, ale też bardzo spójna i satysfakcjonująca. Słychać, że The Fall przelał tutaj sporo ze swojego doświadczenia z innych formacji, w których występuje. Hauntologist to nie jest kolejna Mgła, chociaż brzmienie i produkcja mogą sugerować coś innego. Czekam aż "Hollow" pojawi się w wersji fizycznej.

⭐Heave Blood & Die - Burnout Codes
(post-punk/post-metal/post-hardcore/synth punk)
Data premiery: 26.01.2024
Spotify / Bandcamp

Heave Blood & Die to była jeszcze do niedawna kapela grająca stoner/doom metal. I jeżeli sięgniecie po ich dwie pierwsze płyty, to usłyszycie na nich właśnie wspomnianą muzykę. Natomiast na wydanym w 2021 roku "Post People" Norwegowie poszli w zupełnie inne i kompletnie nieoczekiwane klimaty - zamienili stoner metal na post-punk. I chociaż wcześniej o tej grupie nie słyszałem, to po kilkukrotnym przesłuchaniu "Burnout Codes" poczułem nieodpartą potrzebę sprawdzenia wcześniejszych wydawnictw tej formacji. I chociaż przyjemne są ich dwa pierwsze wydawnictwa, to wspomniany "Post People" i tegoroczna nowość pasują mi o wiele bardziej. O ile na płycie z 2021 roku królował niepodzielnie post-punk (z pewnymi dodatkami) tak na "Burnout Codes" grupa zaszalała zdecydowanie bardziej. Teraz muzycy lawirują pomiędzy post-punkiem i post-hardcorem, dorzucając do tego post-metal i synth punk. Ta wybuchowa mieszanka dała nietuzinkowy materiał, który mimo dość krótkiego czasu trwania (30 minut) wciąga niczym kraken pod wodę i nie pozwala się uwolnić ze swoich morderczych objęć. I chociaż mamy tutaj zaledwie 30 minut muzyki to jest bardzo różnorodnie i nie tylko pod względem stylistyki, ale też klimatu. Z początku Heave Blood & Die wręcz rozsadzają energią, a im dalej w album tym klimat staje się cięższy, bardziej melancholijny i przytłaczający. Wiem, że to dopiero początek roku, ale podejrzewam, że Heave Blood & Die mogą być jednym z moich największych odkryć 2024 roku.

Hiraes - Dormant
(melodic death metal)
Data premiery: 26.01.2024
Spotify / Bandcamp

Dobrze zaczął się 2024 rok dla melodic death metalu. Jednym z dowodów na te tezę jest drugi studyjny materiał niemieckiej formacji Hiraes. Bardzo dobrze wspominam ich debiutancki materiał, czyli "Solitary" z 2021 roku i chociaż nie za często do niego wracałem, to był to jeden z tych albumów, które dołożyły swoją cegiełkę do przekonywania mnie do melodic death metalu. Nowa płyta Hiraes to prawdziwa nawałnica pozytywnej energii zaklętej w nowocześnie brzmiącym melodic death metalu. Kapela nie stroni od dobrych melodii gitarowych, ale też dobrze melodyjność równoważy odpowiednią dawką ciężaru i agresji. Doskonale na wokalu radzi sobie Britta Görtz, którą można kojarzyć z death/thrash metalowej formacji Cripper. Hiraes to jeszcze świeża grupa na melodic death metalowej scenie, ale złożona z doświadczonych muzyków (grających do niedawna w Dawn Of Disease - sprawdźcie koniecznie "Worship The Grave" z 2016 i "Crypts Of The Unrotten" z 2012) i coś czuję, że jeszcze mocno namiesza na melodic death metalowej scenie.

Inquisition - Veneration Of Medieval Mysticism And Cosmological Violence
(black metal)
Data premiery: 26.01.2024
Spotify / Bandcamp

Tylko cztery lata dzielą "Veneration Of Medieval Mysticism And Cosmological Violence" od poprzedzającego go "Black Mass for a Mass Grave", a jednak sięgając po nowę płytę Inquisition odnosiłem wrażenie, że tego czasu minęło zdecydowanie więcej. Po odpaleniu nowej płyty Kolumbijczyków od razu wiedziałem, że mam do czynienia z twórczością Inquistion. Nie chodzi tu wyłącznie o te zaskakujące wstawki w tle, ale przede wszystkim o surowe, wręcz piwniczne brzmienie, które jest nieodłącznym elementem twórczości Inquisition. Na nowej płycie Dagon i Incubus nie odkrywają black metalu na nowo, wręcz jakby konkretnie uderzają tym materiałem do swoich już oddanych fanów. Jako, że już od dawna lubię twórczość tego duetu to nie mogę kręcić nosem, bo na "Veneration Of Medieval Mysticism And Cosmological Violence" dostałem to, za co pokochałem muzykę Inqusition. Jest ta charakterystyczna surowość, jest agresja, niepokojący klimat niesamowitości i okultystyczna otoczka. 45 minut surowizny okraszonej zaskakującymi, ale podbijającymi klimat wstawkami, Inquisition pełną gębą.

Kalt Vindur - Magna Mater
(black metal)
Data premiery: 26.01.2024
Spotify / Bandcamp

Kapela Kalt Vindur powstała w 2015 roku i w styczniu zaprezentowała swoje trzecie pełne wydawnictwo studyjne. I chociaż bardzo chciałem to jakoś ciężko mi się było przekonać do dotychczas wydanych przez tę formację albumów. Ciągle brakowało mi w ich graniu jakichś wyróżników, czegoś, co sprawiałoby, że w mojej głowie pojawiała by się myśl - a posłuchałbym sobie Kalt Vindur. Częściej pojawiało się "sprawdzę jeszcze raz Kalt Vindur, żeby później nie było, że coś mnie ominęło". I tak też było z "Magna Mater", ale zaskakująco szybko dałem się tym razem przekonać muzykom tej kapeli, że warto spędzić z ich najnowszą płytą nieco więcej czasu. I jedyne czego mogę żałować w przypadku tej płyty to to, że kapela nie zdecydowała się na większą ilość utworów w języku polskim - jest tylko jeden, "Żywioły" i kilka wstawek w innych kompozycjach. Świetnie wypada chóralny wstęp do "Bless Us", doskonale buduje atmosferę. Słychać na tej płycie, że Kalt Vindur mają na siebie pomysł i wiedzą jak ten pomysł zrealizować. Kapela doskonale wie, że rola ozdobników i dodatkowych elementów w black metalu może znacząco podbić klimat, czy też wyróżnić daną kompozycję na płycie. Zresztą słuchając "Magna Mater" odniosłem wrażenie, że Kalt Vindur wiedzą nie tylko jak budować klimat, ale też jak dawkować napięcie. Bardzo dobra płyta, która trzyma odbiorcę w ryzach od pierwszych dźwięków.

Knoll - As Spoken
(avantgarde death/black metal/grindcore/noise)
Data premiery: 26.01.2024

Amerykańska kapela Knoll w styczniu zaprezentowała swój trzeci pełny materiał studyjny. I w porównaniu do wcześniejszych płyt tej grupy jest to album zdecydowanie najłagodniejszy i zarazem najbardziej przystępny, co wcale nie znaczy, że lekki. Dwa poprzednie wydawnictwa Knoll są na wskroś przesiąknięte agresją, nie ma tam nawet momentu na wytchnienie. Natomiast na "As Spoken" jest miejsce zarówno dla ekstremalnych przesiąkniętych agresją kompozycji, ale też dla niepokojących, ale doskonale budujących klimat wstawek ambientowych. Stylistycznie kapela nadal porusza się po tych samych torach, co wcześniej, czyli mamy ekstremę w najlepszym wydaniu - jest black metal, dissonant death metal, deathgrind, a nawet sludge metal i mathcore. I pewnie, gdyby ten album składał się tylko z numerów, które utrzymane są we wspomnianych klimatach to przelatywałby przez słuchawki i głośniki dość szybko, oczywiście siejąc przy tym odpowiednie spustoszenie. Ale wyróżnikiem tej płyty są te właśnie dark ambientowe wstawki, które nie tylko podbijają złowrogi klimat tej płyty, ale też pozwalają jeszcze bardziej wybrzmieć tym ekstremalnym kompozycjom. Pięknie brzydka płyta, która zdecydowanie nie jest dla wszystkich.

Lucifer - Lucifer V
(hard rock/psychodelic rock/heavy metal/doom metal)
Data premiery: 26.01.2024
Spotify / Bandcamp

Nigdy specjalnie nie porywała mnie muzyka Lucifer, owszem uważałem, że to dobra kapela, ale nie przekonywała mnie na tyle, żebym miał wracać do ich płyt. Moje podejście trochę zmieniło się, gdy zobaczyłem ich na żywo podczas Mystic Festival w 2023 roku. W styczniu grupa zaprezentowała swój piąty pełny studyjny materiał zatytułowany po prostu "Lucifer V". Najnowszy materiał tej formacji to klasyczne już połączenie hard rocka i occult rocka rodem z lat 70. z elementami doom i heavy metalu. Sporo tutaj okultystycznych elementów ubranych w przebojowe i dość lekkie dźwięki, tylko momentami muzyka idzie w nieco bardziej złowieszczym, doom metalowym kierunku. Dominuje jednak klimat lat 70. obecny zarówno w formie kompozycji, jak i samym brzmieniu.

Malist - Of Scorched Earth
(atmospheric black metal)
Data premiery: 19.01.2024

Malist to jednoosobowy projekt, za którym stoi Ovfrost. W styczniu swoją premierę miał piąty pełny studyjny materiał tego black metalowego projektu. Ovfrost doskonale na "Of Scorched Earth" buduje atmosferę przecinając agresywne kompozycje spokojniejszymi elementami pozwalającymi bardziej wejść w klimat tego wydawnictwa. I chociaż można traktować tego typu elementy jako ozdobniki, to tutaj stanowią one integralny element samych kompozycji. Stylistycznie Malist są reprezentantem tej odnogi black metalu, która poza samą ekstremą stara się za sprawą budujących atmosferę elementów wciągnąć odbiorcę do swojego muzycznego świata. "Of Scorched Earth" to kolejny dowód na to, że myśląc o jednoosobowych projektach trzeba czym prędzej odegnać myśli o amatorskich nagraniach realizowanych w ciemnej piwnicy na kiepskiej jakości sprzęcie.

Master - Saints Dispelled
(death metal/thrash metal)
Data premiery: 19.01.2024

W tym roku mija 41 rok jak powołana do życia została kapela Master. Amerykańska formacja, która aktualnie stacjonuje w Czechach w styczniu zaprezentowała swój piętnasty pełny studyjny materiał. Można powiedzieć, że Paul Speckmann jest niezmordowany w swoich wysiłkach utrzymywania Master na scenie death metalowej i nie ustaje w wysyłkach, żeby dalej ciągnąć ten projekt. Zawartość "Saints Dispelled" dowodzi tego, że kapela Master powinna być jedną z najważniejszych ikon tego gatunku, doskonałym przykładem na to, że po ponad 40 latach grania nadal można prezentować wysoki poziom muzyczny i dostarczać potężny death metal nie kłaniający się wymaganiom współczesnych odbiorców. "Saints Dispelled" to płyta, od której aż czuć wyziewy klasycznego death metalu z elementami thrashu. Nie znajdziecie tutaj żadnych ciągot do nowoczesnego grania, Paul Speckmann pozostaje wierny swojej muzyce i najwyraźniej jest zadowolony z miejsca, w którym się znajduje. A efektem tego jest właśnie najnowszy materiał, który skierowany jest raczej do fanów staroszkolnego grania, charakterystycznego brzmienia. Zawartość "Saints Dispelled" to osiem mocnych kompozycji zarówno gniotących, jak i mknących niemiłosiernie do przodu z dużą jak na death metal (zwłaszcza ten oldschoolowy) prędkością. Fanów Master nie muszę do tej płyty namawiać, bo sami wiedzą, że to grupa nie mająca w zwyczaju serwować słabych albumów, natomiast pozostałych zachęcam do sprawdzenia tej, jak i wcześniejszych płyt tej legendarnej grupy.

Mega Colossus - Showdown
(heavy metal/power metal)
Data premiery: 26.01.2024
Spotify / Bandcamp

Z twórczością kapeli Mega Colossus miałem okazję zetknąć się kilka lat temu i doskonale pamiętam odrzucającą okładkę wydanego w 2021 roku "Riptime". Być może miałem też styczność z ich wcześniejszymi płytami, ale prawdę mówiąc kompletnie nie mogę sobie teraz tego przypomnieć. Nie zatrzymywałem się nigdy na dłużej przy muzyce Mega Colossus i teraz też nie zamierzałem tego zrobić. A jednak po pierwszym odpaleniu ich najnowszej płyty pojawiła się niedługo później ochota na sprawdzenie tego wydawnictwa jeszcze raz. "Showdown" to materiał bardzo przyjemny dla ucha, pełen doskonałych melodii gitarowych, wpadających w ucho refrenów, ale też jakiejś takiej zaskakującej lekkości. Przebojowości jest tutaj sporo, chociaż kapela pozostaje wierna heavy metalowi i może czasami zdarza im się uderzyć w bardziej power metalowe rejony, ale jednak wiodący jest tutaj heavy metal. Dużo w tym graniu nieoczywistej energii, która płynie z zawartych tutaj kawałków. Całość "Showdown" zamyka się w 38 minutach, co jest bardzo dobrym czasem, tym bardziej, że kapela gustuje raczej w serwowaniu utworów dość długich jak na heavy metal - nie znajdziecie tutaj zbyt wiele kompozycji trwających poniżej 6 minut.

⭐Normans - Normans
(noise rock/post-punk)
Data premiery: 12.01.2024

O pochodzącej z Los Angeles kapeli Normans nie mogę zbyt wiele napisać, bo po ich album sięgnąłem zaintrygowany opisem w co tygodniowym poście odnośnie premier na Nadajniku. Wystarczyło mi noise rock/post-punk i jeszcze surf, żebym sięgnął po debiutancki album Normans. A ten materiał uderzył mnie tym bardziej, że w drugi piątek stycznia nie było zbyt wiele ciekawych pozycji do sprawdzenia. Płyta "Normans" zaskoczyła od razu. Jest tutaj sporo wspomnianego wcześniej post-punka i charakterystycznego noise'owego brzmienia, które momentami kojarzy mi się z twórczością Buildings. Debiut Normans to płyta pełna niespodzianek, bo kapela nie stara się serwować utworów trzymających się mocno w ramach wspominanych wcześniej gatunków. A jednocześnie sprawiają wrażenie muzyków mających jakąś metodę w tym swoim szaleństwie. Znalazło się też tutaj trochę miejsce dla melancholii gotyckiego rocka, która doskonale uzupełnia się z post-punkiem. Bardzo udany debiut, który czuję, że będzie mi sporo towarzyszył w 2024 roku.

Saxon - Hell, Fire and Damnation
(heavy metal/hard rock)
Data premiery: 19.01.2024

Saxon to żywa legenda heavy metalu i nikt im tego nie odbierze, chociaż w ostatnim czasie wykonywali bardzo dziwne ruchy, które raczej nie przysporzyły im nowych fanów. Każdy, kto odbił się od płyt "Inspirations" (2021) oraz "More Inspirations" (2023) na pewno przyzna mi rację. Ale z drugiej strony to jest kapela, która już ma na koncie całą masę płyt z autorską muzyką, są już od dawna na szczycie, więc mogą sobie nagrywać też płyty wypełnione po brzegi coverami. Tym bardziej, że przecinają je dobrymi wydawnictwami autorskimi - jak chociażby "Carpe Diem" (2022), czy wydany właśnie w styczniu "Hell, Fire and Damnation". I przyznam od razu, że nie spodziewałem się wiele po dwudziestym siódmym (!) wydawnictwie studyjnym Saxon (licząc razem z płytami z coverami), W końcu kapela jest aktywna od lat 70. i regularnie wydaje nowe materiały. Mimo tego, że Saxon szanuję i zawsze sprawdzam ich nowe wydawnictwa, to gdybym miał wybrać ich album, do którego w miarę regularnie wracam to wybrałbym "Call To Arms" z 2011 roku. Dlaczego o tym wspominam? Bo "Hell, Fire and Damnation" niesie ze sobą wszelkie znamiona wydawnictwa, do którego będę wracał równie często, co do wspomnianej płyty z 2011 roku. I chociaż trzon Saxon ma już sporo lat na karku (w końcu kapela jest aktywna od około 50 lat) to udało im się dostarczyć jakościowy materiał, który nie nosi w sobie żadnych znamion zmęczenia, czy robienia muzyki na siłę (co jest niestety obecne u wielu dużo młodszych formacjach). Sporo tutaj luzu, nie brakuje też heavy metalowych hymnów, energicznych kawałków, które przywodzą na myśl złote czasy NWOBHM. A jeżeli nie wierzycie w moc Saxon, to odpalcie sobie kawałek "Fire and Steel" znajdujący się na "Hell, Fire and Damnation" i momentalnie wsiąkniecie w ten materiał. Long live Saxon!

Sgàile - Traverse The Bealach
(progressive metal)
Data premiery: 19.01.2024

Przy okazji płyty "Traverse The Bealach" pierwszy raz zetknąłem się z twórczością Sgàile. Jest to jednoosobowy projekt, za którym stoi Tony Dunn. Sięgając po drugi studyjny materiał Sgàile byłem przekonany, że dostanę post-metal pełen black metalowych wtrętów. Ale okazało się, że zawartość "Traverse The Bealach" to zupełnie inna bajka. Dominuje tutaj progresywny metal z elementami post-metalu. Jest tu sporo ciekawych melodii, Tony Dunn czaruje muzyką przenosząc słuchacza w górzyste rejony Szkocji, gdzie pomiędzy sięgającymi chmur wierzchołkami czają się urokliwe, choć zarazem tajemnicze jeziora. Styczeń był miesiącem pełnym muzyki intensywnej, ciężkiej i momentami wręcz przytłaczającej, więc album zaprezentowany przez Sgàile okazał się być momentem wytchnienia, tą krótką chwilą niezbędną do złapania oddechu. Tony Dunn zabiera słuchacza tym wydawnictwem w pełną niesamowitości wycieczkę po szkockich szczytach.

⭐Slift - Ilion
(heavy psych/space rock/progressive rock/stoner metal)
Data premiery: 19.01.2024

Nie znałem wcześniej kapeli Slift (być może kiedyś wpadłem z rozpędu na jakiś ich album, ale kompletnie tego nie pamiętam), ale wystarczyło, że zobaczyłem, że grają heavy psych i space rock, żeby pojawiła się chęć sprawdzenia ich nowej płyty. I nie patrzyłem na czas trwania albumu "Ilion", nie sprawdzałem, ile ma kawałków, po prostu odpaliłem. Francuzi zabrali mnie w niesamowitą muzyczną podróż, pełną różnych emocji, psychodelicznego klimatu i jakiegoś ciężkiego do wyjaśnienia niepokoju. W muzyce Slift słychać echa różnych formacji, w pewnym momencie słyszałem tu nawet Killing Joke, które przecież gra w zupełnie innym stylu. Ale to też dowodzi, ze Slift nie ograniczają się stylistycznie, nie oglądają się na ramy gatunkowe. Na "Ilion" sporo jest mieszania, przez to nie jest to też materiał prosty w odbiorze, ale warto się zagłębić w utwory podane przez Slift, warto wsiąknąć w ten nietuzinkowy klimat i dać się porwać w pełną niesamowitości podróż muzyczną. Dopiero po przesłuchaniu tego materiału zdałem sobie sprawę z tego, że spędziłem z nim niemal 80 minut...kompletnie tego czasu nie odczuwając, podobnie jak przy płytach King Buffalo, zresztą stylistycznie Slift też nie są aż tak daleko od King Buffalo.

Static-X - Project Regeneration, Vol. 2
(industrial metal/nu-metal/cyber metal)
Data premiery: 26.01.2024
Spotify

Chociaż nigdy specjalnie nie przepadałem za Static-X, to mocno wciągnąłem się w ich wydawnictwo "Project Regeneration, Vol. 1" i bardzo czekałem na jego drugą część. I chociaż jak wspomniałem nigdy nie byłem szczególnie blisko muzyki Static-X to zdawałem sobie sprawę z tego, że mieli swój rozpoznawalny styl, który też bez problemu od razu łapałem, gdy tylko słyszałem jakiś ich numer. I dziwnie poczułem się słuchając zawartości "Project Regeneration, Vol. 2", bo ten materiał brzmi jakby to była jakaś nowa płyta Roba Zombiego, a nie nowy Static-X. Płyta jest słabsza od swojego zaskakująco dobrego poprzednika, to zauważa się momentalnie, ale to nie znaczy, że "Project Regeneration, Vol. 2" jest płytą słabą. Ten industrialny nu-metal nadal sprawiał mi podczas odsłuchu sporo frajdy i dawał sporą dawkę energii. Chociaż słuchając tej płyty cały czas czekałem na kawałek w stylu "Dragula", czy innego "Living Dead Girl"...no dobra, nie będę się już czepiał. Nową płytę Static-X traktuję jako przyjemną odskocznię od wszystkich death i black metalowych wydawnictw, które ostatnio zajmują u mnie coraz więcej czasu w odtwarzaczu.

The Infernal Sea - Hellfenlic
(black metal)
Data premiery: 26.01.2024
Spotify / Bandcamp

W styczniu czwartą płytę studyjną zaprezentowała brytyjska formacja The Infernal Sea. Nie miałem wcześniej styczności z ich twórczością, więc do "Hellfenlic" podszedłem na chłodno licząc po prostu na porządny black metal. I już kawałek "Lord Abhorrent" otwierający tę płytę przekonał mnie, że warto poświęcić temu materiałowi nieco więcej czasu. Czuć w muzyce The Infernal Sea nie tylko ciągoty do melodic black metalu, ale też do black'n'rolla, co objawia się głównie w specyficznych riffach i sekcji rytmicznej. Kapela na "Hellfenlic" ewidentnie lubi balansować pomiędzy wspomnianym wcześniej black'n'rollem, melodic black metalem, ale też tą bardziej oldschoolową odmianą black metalu, brzmiącą surowo i atakującą blastami. Brzmi to trochę tak, jakby The Infernal Sea nie mogli się zdecydować, jak chcą grać, ale tak naprawdę ten brak zdecydowania sprawia, że tym ciekawiej słucha się ich nowej płyty, bo nigdy nie wiadomo, co czeka słuchacza "za najbliższym rogiem". Bardzo dobry i dość niejednorodny materiał.

⭐Twin Tribes - Pendulum
(darkwave/gothic rock/coldwave/post-punk)
Data premiery: 26.01.2024
Po odpaleniu nowej płyty Twin Tribes w mojej głowie od razu pojawiło się hasło - She Past Away. To moje pierwsze skojarzenie związane ze stylistyką w jakiej porusza się amerykański duet, który w styczniu zaprezentował album "Pendulum". I nie jest to zarzut, a wręcz nobilitacja, bo im więcej kapel w udany sposób łączących darkwave, gothic rocka i coldwave w post-punkowej otoczce tym lepiej. A Twin Tribes robią to po prostu w sposób mistrzowski. Kawałki są bardzo przebojowe, ale też toną wręcz w melancholijnym klimacie, co jak doskonale wiadomo nie tylko dobrze ze sobą kontrastuje, ale też w przypadku takiego grania bardzo dobrze współgra. "Pendulum" to płyta, która wciągnęła mnie momentalnie i bardzo długo nie chciała puścić. Jedna z najciekawszych pozycji spośród styczniowych premier, chociaż bardzo daleka od metalu.

Upon Stone - Dead Mother Moon
(melodic death metal)
Data premiery: 19.01.2024
Spotify / Bandcamp

Goteborski melodic death metal jest zdecydowanie najbardziej charakterystyczną odmianą melodic death metalu. Nikogo już chyba nie dziwi fakt, że kapela nawet nie musi pochodzić ze Szwecji, żeby grać w tym stylu. Oto na scenie objawiła się kolejna formacja, która brzmi bardziej szwedzko niż niejedna szwedzka grupa, chociaż pochodzi z USA. Upon Stone to świeża kapela z Los Angeles, która gra właśnie goteborski melodic death metal. I gdybyśmy zestawili ze sobą nowe wydawnictwa Hiraes i Upon Stone - pierwsza kapela też w styczniu wydała swój nowy materiał i też gra melodic death metal - to szybko można dostrzec nie tyle subtelne, co dość znaczące różnice dzielące te dwa wydawnictwa. Upon Stone uderzają w dużo bardziej agresywne rejony, ich brzmienie jest surowe i wręcz suche. Chociaż trafiają się spokojniejsze momenty to są to tylko krótkie przerywniki mające za zadanie nabudowanie klimatu, ale ta szwedzkość materiału Amerykanów wychodzi momentalnie, gdy do gry wchodzą gitary. Mocna pozycja, która doskonale pokazuje, że goteborski melodic death metal już dawno przekroczył granice Szwecji i nie brakuje nowych formacji, które próbują swoich sił w tej bardziej agresywnej i surowej odmianie melodic death metalu.

Vemod - The Deepening
(atmospheric black metal)
Data premiery: 19.01.2024
Spotify / Bandcamp

Norweska kapela Vemod nie rozpieszcza swoich fanów, po wydaniu debiutanckiego albumu "Venter på stormene" (2012) przez dłuższy czas nie wydawali nic nowego i dopiero w styczniu 2024 roku zaprezentowali swój drugim materiał. "The Deepening" od pierwszych dźwięków skojarzył mi się zdecydowanie bardziej ze sceną francuską niż z norweską. Głównie dlatego, że black metal grany przez Vemod jest pełen finezji i niemalże shoegaze'owych melodii. Nie usłyszycie tutaj surowizny, black metalowej agresji też jest raczej niewiele. I chociaż sięgając po nową płytę przedstawiciela norweskiej sceny black metalowej spodziewałem się czegoś zupełnie innego to bardzo szybko dałem się wciągnąć w klimat "The Deepening". Jeżeli lubicie granie w stylu Alcest, to ten materiał też powinien wam podejść. Kapela doskonale łączy melodyjny, mocno melancholijny klimat z black metalem.

Vitriol - Suffer & Become
(technical death metal)
Data premiery: 26.01.2024


Vitriol to death metalowa kapela, która w latach 2005-2013 działała jako Those Who Lies Beneath i wówczas grała deathcore (na koncie z jednym pełnym albumem, "An Awakening" z 2008 roku). Jako Vitriol zadebiutowali w 2019 roku płytą "To Bathe From the Throat of Cowardice", a w styczniu 2024 zaprezentowali swój drugi album studyjny. Na "Suffer & Become" usłyszeć można głównie techniczny death metal, szybki, ale nie pędzący aż tak bardzo na złamanie karku jak to ma miejsce w twórczości chociażby Archspire. Jest ciężko, ostro, momentami w brzmieniu czuć jeszcze pewnego rodzaju deathcore'owe odnośniki, ale jest tego niewiele. Vitriol nie mają litości w swojej muzyce, chociaż trafiają się tutaj spokojniejsze wstawki, głównie spełniające role wstępniaków do kawałków, to jednak zawartość "Suffer & Become" to death metalowa młócka z technicznymi zagrywkami. Ciężki materiał, ale bardzo łatwo jest się w niego wkręcić.

Yersin - The Scythe Is Remorseless
(crust punk/grindcore/sludge metal)
Data premiery: 10.01.2024
Spotify / Bandcamp

Zarówno okładka, jak i wstęp do tej płyty absolutnie nie zwiastowały tego, co czekało na mnie na "The Scythe Is Remorseless". Yersin to wciąż świeża kapela z Wielkiej Brytanii, która w swojej twórczości łączy crust punk z grindcorem i sludge metalem. "The Scythe Is Remorseless" to drugie pełne studyjne wydawnictwo tej grupy. Obcując z tym albumem zatęskniłem za Trap Them, którzy zakończyli działalność w 2017 roku. Niedługo później, bo w 2018 Yersin wydali swoją pierwszą epkę. I nie chcę tutaj w żaden sposób mieszać Trap Them i Yersin, bo to jednak dwie zupełnie inne grupy, chociaż stylistycznie sporo te dwie kapele ze sobą łączy. Na najnowszym wydawnictwie Brytyjczyków dominuje szaleństwo wspierane przez crustowe dudniące brzmienie, które przywodzi na myśl wszelkie d-beaty, czy też szwedzką scenę oldschoolowego death metalu. Kawałki są krótkie, ostre jak brzytwa i niezbyt urodziwe, za to mocy im nie brakuje. Brud, śmierć, rozkładające się zwłoki i trupi swąd - tego możecie spodziewać się po tej płycie. Całość jest dość krótka, poniżej 30 minut, co też zachęca do kolejnych obrotów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz