wtorek, 8 października 2024

Przegląd premier płytowych - wrzesień 2024

Wrzesień, jak to wrzesień - po niby sezonie ogórkowym (lipiec/sierpień) aż w nadmiarze obfitował w ciekawe wydawnictwa. Jako, że w pierwszej połowie miesiąca nie bardzo miałem jak słuchać nowości płytowych, to później czekała mnie wręcz dawka uderzeniowa ciekawych albumów. Naprawdę było w czym wybierać we wrześniu...ale też nie zabrakło kilku rozczarowań (jak chociażby Unto Others). Selekcja też była dość trudna, bo jak tu z takiego stosu świetnych wydawnictw wybrać tylko 25? Nie dało rady, więc wybrałem 30. I tak już pisząc o poszczególnych płytach miałem wrażenie, że spokojnie mógłbym dołożyć jeszcze kolejnych 5, albo nawet więcej. Wrzesień zdominowany został przez ostrzejsze granie spod znaku black i death metalu (choć też dobrze widać po przedstawionych poniżej wydawnictwach jak różne oblicza potrafią mieć te gatunki), ale mimo tego w zestawieniu znajdziecie też pozycje zdecydowanie lżejsze, bardziej melodyjne i przebojowe. Mocny miesiąc, z kilkoma kandydatami do topki roku (w różnych kategoriach).


Agrypnie - Erg
(melodic black metal/post-metal/atmospheric black metal)
Data premiery: 13.09.2024
Spotify / Bandcamp

Nie zliczę ile razy słuchałem płyty "16[485]" (2010), to zdecydowanie mój ulubiony album z dyskografii kapeli Agrypnie. Żadna z późniejszych płyt tej niemieckiej grupy nie dostarczyła mi takich emocji, chociaż muzycznie niczego im zarzucić nie mogę. Gdzieś się po prostu zgubiła ta ich wyjątkowość. Na "Erg" czekałem raczej bez większych emocji, bo jak już wspomniałem od kilku lat nie po drodze mi z Agrypnie. Ale jednak album zaskoczył, może nie po jednym, czy nawet po pięciu odsłuchach, ale jednak mnie do siebie przekonał. Na większość elementów składowych tej płyty odpowiada Torsten Hirsch, czyli założyciel grupy. Zawartość "Erg" stanowi przede wszystkim melodic black metal z progresywnymi elementami. Brzmieniowo nie jest to już ta sama kapela, która nagrała 14 lat temu "16[485]", ale nadal wyczuwam w tym graniu jakieś pierwiastki tego stylu. Może to kwestia tych post-metalowych elementów, które coraz mocniej dochodzą do głosu. Dobry album, chyba najbardziej przekonujący mnie od twórczości Agrypnie od czasów wspomnianej płyty z 2010 roku.

⭐Aluk Todolo - Lux
(experimental rock/noise rock/krautrock)
Data premiery: 06.09.2024

Twórczość Aluk Todolo znam niemal od podszewki, słuchałem ich jeszcze za czasów, gdy parali się eksploracją noise rockowych, czy wręcz drone'owych rejonów. I chociaż nie bardzo mi się wówczas podobało ich granie, to jednak w jakiś sposób mnie przyciągało. Sytuacja mocno się zmieniła, gdy grupa wydała album "Occult Rock" (2012), na którym już można usłyszeć więcej psychodelicznego rocka z elementami black metalu, krautrocka i noise rocka. I już tutaj czułem zdecydowanie większe zainteresowanie, ale jeszcze bardziej się w tym upewniłem za pośrednictwem albumu "Voix" (2016). Tam kapela jeszcze mocniej poszła w psychodeliczne klimaty, zmieniając kompletnie swój noise rockowy styl. I długo trzeba było czekać na nowy materiał, ale w końcu pojawił się album "Lux". I ta płyta to jest prawdziwa uczta. Jest psychodelicznie, niepokojąco, nieszablonowo, bardzo klimatycznie i czuć to black metalowe tło, chociaż nie ma tutaj black metalu praktycznie wcale. Utwory wwiercają się w czaszkę. Słuchając tej płyty czuję ogromny dyskomfort, ale zawartość "Lux" jest zarazem przyciągająca, jak i odrzucająca. Klimatycznie jest tutaj coś zarówno z Blut Aus Nord, jak i Oranssi Pazuzu. Może to właśnie te krautrockowe ciągoty muzyków Aluk Todolo dają znać o sobie. Ale o ile uwielbiam płytę "Voix", to "Lux" stawiam na tej samej półce. Fenomenalny materiał, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że to nie jest granie dla każdego.

⭐Amethyst - Throw Down The Gauntlet
(heavy metal/hard rock)
Data premiery: 27.09.2024
Spotify

Spoglądając po raz pierwszy na okładkę debiutanckiej płyty szwajcarskiej kapeli Amethyst nie spodziewałem się niczego dobrego. "Throw Down The Gauntlet" zaczyna się od końca, bo kawałek "Embers on the Loose" rozpoczyna kanonada perkusji, co częściej kończy kompozycje niż je zaczyna. Ale szybko podczas słuchania zawartości "Thrown Down The Gauntlet" zapomniałem o okładce, o tym dziwnym wstępie, czy w ogóle o wszystkim. Znacie Thin Lizzy? Znacie Wytch Hazel? Znacie Haunt? Jeżeli odpowiedzieliście trzy razy "tak" i jeszcze podczas czytania tych nazw pojawił się uśmiech na waszej twarzy, to nie czytajcie dalej, tylko łapcie się za debiut Amethyst. Tak, Szwajcarzy na swoim pierwszym albumie eksplorują rejony, które są dobrze znane i wręcz rozjeżdżone do granic możliwości przez wspomniane grupy. Ale dlaczego w takim razie słuchając "Throw Down The Gauntlet" nie mogę się pozbyć przeświadczenia, że ta płyta brzmi zaskakująco świeżo? Mimo tego, że przecież takie mieszanki heavy metalu i hard rocka podane w staroszkolnym stylu to nie jest żadna nowość. Co roku w ostatnich latach wygrzebywałem jakiś świetny heavy metalowy debiut, heavy metalowy, ale utrzymany w staroszkolnym stylu - czy Amethyst jest tegorocznym odkryciem?

Arkona - Stella Pandora
(black metal)
Data premiery: 27.09.2024
Spotify / Bandcamp

Uwielbiam Arkonę od czasu wydania przez nich płyty "Lunaris" (2016), czyli od dość niedawna - zwłaszcza biorąc pod uwagę staż kapeli, czyli 31 lat na scenie. Wyjątkowość tej grupy polegała dla mnie na tym, że u nich surowy, brutalny, ale jednocześnie melodyjny black metal świetnie łączył się z polskimi tekstami. Dlatego też trochę rozczarował mnie "Age Of Capricorn" (2019), gdzie wszystkie teksty utworów są w języku angielskim. Jakoś wówczas uleciał czar Arkony, która nagle stała się po prostu jedną z wielu black metalowych kapel. Na szczęście przy "Stella Pandora" muzycy zdecydowali się wrócić do sprawdzonej formuły. Na najnowszym albumie wszystkie utwory mają polskie teksty i od razu ponownie czuć ten wyjątkowy klimat. Zaraz po odpaleniu płyty momentalnie wiadomo, że mamy do czynienia z twórczością Arkony. I dla mnie była to świetna wiadomość, bo uwielbiam ten ich brutalny, ale zarazem melodyjny styl black metalu. Jest to ich znak rozpoznawczy, który właśnie dodatkowo podbijają teksty w języku polskim (który jak powszechnie wiadomo bardzo dobrze pasuje do black metalu). "Stella Pandora" to może nie jest tak wyjątkowy materiał jak "Lunaris", ale naprawdę niewiele mu do niego brakuje. Fani Arkony powinni być tą płytą zachwyceni, ale ci nieprzekonani nadal tacy pozostaną, bo na najnowszym wydawnictwie jest 100% Arkony w Arkonie.

Avernus - Grievances
(death doom metal/gothic metal)
Data premiery: 20.09.2024

Już gdzieś na długo przed wrześniem na moim radarze pojawiała się okładka "Grievances", ale o kapeli Avernus nie wiedziałem nic. Okazuje się, że to amerykańska grupa, która zaczęła swoją działalność w 1993 roku, nagrała sporą garść demówek i debiutancki album "...of The Fallen" w 1997 roku. A później nie zarejestrowała już żadnego pełnego materiału (za to nagrała koncertówkę, epkę i wydała kompilację). Po czym zakończyła działalność w 2009 roku, żeby powrócić trzy lata później...ale nadal nie po to, żeby wydać nowy materiał studyjny. Ten pojawił się dopiero 27 lat po debiutanckim albumie. "Grievances" to kwintesencja mieszanki death doom metalu z gotyckim klimatem. Muzycznie dużo jest tutaj walcowania, ale raczej za sprawą wokalu niż muzyki, której jednak dużo bliżej do gotyckiego grania. Struktura utworów jest tutaj dość niejednorodna, trafia się nawet ambientowy utwór dodatkowo podbijający klimat tego materiału. Idealna płyta na jesienne wieczory.

Bewitcher - Spell Shock
(speed metal/black metal/heavy metal)
Data premiery: 27.09.2024
Spotify / Bandcamp

Speed metal święci w ostatnich latach triumfy, a nowych kapel realizujących się w graniu tego gatunku jest coraz więcej. Jedną z tych formacji jest Bewitcher, kapela zarówno świeża, jak i doświadczona, wszak "Spell Shock" to już ich czwarty pełny studyjny materiał. I zaskoczeń na nim nie ma, bo to bardzo energiczny materiał, który jest wypełniony po brzegi szybkimi kompozycjami czerpiącymi cały garściami z zarówno z black metalu, z thrash metalu, jak i z heavy metalu. Jest tutaj sporo przyjemnych dla ucha melodii gitarowych, ale przede wszystkim wrażenie robi ogromna dawka energii płynąca z każdego z zawartych na tym albumie kawałków. Bewitcher nie próbują na "Spell Shock" nikogo zaskoczyć, czy kombinować przy znanej i lubianej stylistyce, dostarczyli materiał jakiego chyba wszyscy oczekiwali.

Blighted Eye - Agony's Bespoke
(progressive death metal/melodic black metal/melodic death metal)
Data premiery: 20.09.2024

We wrześniu pojawił się debiutancki album amerykańskiej kapeli Blighted Eye zatytułowany "Agony's Bespoke". I od razu przyznam, że już przy pierwszym odsłuchu tej płyty byłem przekonany, że znajdzie się dla niej miejsce w przeglądzie premier. Stylistycznie grupa skacze tutaj pomiędzy progresywnym death metal, melodic death metalem i melodic black metalem. Można by pomyśleć, że to dość obszerny miks gatunkowy i jest duża szansa, że może się on zakończyć przerostem formy na treścią. Jednak nie w tym przypadku. Blighted Eye bardzo dobrze radzą sobie z wykorzystywaniem elementów znanych z wymienionych gatunków i łączą je w sposób mistrzowski. Dużo jest tutaj miejsca na progresywne zagrywki, co też sprawia wrażenie, że na płycie jest dużo przestrzeni. Sporo jest tutaj ciekawych gitarowych melodii i solówek. Kompozycyjnie album jest też bardzo dobrze ułożony, bo mimo tego, że całość trwa aż 61 minut to kompletnie nie czuć tego czasu podczas odsłuchu. Nie wiem, jak dalej potoczą się losy tego projektu, ale debiut jest zaskakująco dobry i jest tutaj sporo motywów muzycznych, które na długo zostały mi w pamięci.

Castle - Evil Remains
(traditional doom metal/heavy metal)
Data premiery: 06.09.2024

Już zdarzało mi się w przeszłości natknąć na amerykańską kapelę Castle, ale nigdy nie zatrzymywałem się przy ich twórczości na dłużej. Zmiana nastąpiła przy ich wrześniowej nowości. Płyta "Evil Remains" przede wszystkim zwróciła moją uwagę za sprawą okładki sugerującej coś pomiędzy oldschoolowym death metalem, a horror punkiem. Jednak okazało się, że grupa nadal realizuje się grając mieszankę tradycyjnego doom metalu i heavy metalu. Ale muszę przyznać, że kompletnie inaczej pamiętałem twórczość tej formacji. Na "Evil Remains" kawałki są zaskakująco energiczne i szybkie, doomowy klimat owszem jest, ale skrzętnie schowany za heavy metalowym graniem. Nowy materiał Castle okazał się być bardzo żwawy i przyjemny dla ucha, brzmienie tej płyty jest nieco doomowe, trochę wręcz stonerowe, ale jednak heavy metal gra  tutaj pierwsze skrzypce. To płyta bardzo przyjemna dla ucha, bardzo rock'n'rollowa i zaskakująco energiczna.

Coffin Rot - Dreams Of The Disturbed
(death metal)
Data premiery: 20.09.2024

Młoda amerykańska scena death metalowa działa prężnie i coraz więcej obiecujących kapel zasila jej szeregi. Jedną z takich formacji jest właśnie Coffin Rot. Ta pochodząca z Portland grupa we wrześniu wydała swój drugi pełny materiał studyjny. I prawdę mówiąc nie potrzeba wielu słów, żeby opisać zawartość "Dreams Of The Disturbed". To po prostu wzorowy death metal w pełni wykorzystujący zalety tego gatunku. To jedna z tych płyt, które wciągają momentalnie, chociaż na pierwszy odsłuch nie mają w sobie niczego rewolucyjnego. Ale w tym tkwi całe piękno death metalu - sięgając po album z tego gatunku nie oczekuję niczego nowego, nie liczę na żadną awangardę, czy progresywne zacięcie. Chcę, żeby death metal był po prostu death metalem. I Coffin Rot właśnie to mi dali za sprawą swojego nowego wydawnictwa - prosty i chwytliwy (na swój sposób) death metal. Prosty, ale nie prostacki.

Deathless Void - The Voluptuous Fires of Sin
(black metal/death metal/dissonant black metal)
Data premiery: 20.09.2024

Deathless Void to świeży niderlandzki projekt, który we wrześniu zadebiutował płytą "The Voluptuous Fire of Sin". Już ascetyczna okładka, z której tchnie "czystym" piekłem daje mniej więcej pogląd na to, czego się po tym wydawnictwie można spodziewać. A w środku słuchacza czeka mieszanka black metalu, death metalu i dissonant black metalu. Klimat tego wydawnictwa jest obłędny, to prawdziwa nawałnica ekstremy zamknięta w niespełna 40 minutach muzyki. Deathless Void nie przebierają w środkach i serwują zło w najczystszej postaci, dokładając do ekstremalnego metalu dodatkowe smaczki, jak chociażby niepokojący przerywnik "Iside". To nie jest materiał lekki, łatwy i przyjemny, ale za to niesamowicie wciągający i satysfakcjonujący. W kawałkach zawartych na "The Voluptuous Fire of Sin" po prostu czuć jakiś demoniczny ciężar i grozę. Jest w tej płycie jakiś pierwiastek szaleństwa, który wzbudza niepokój, w podobnym stylu, jak robi to grupa Akhlys w swojej twórczości.

⭐Demon Head - Through Holes Shine the Stars
(gothic rock/post-punk/doom metal)
Data premiery: 20.09.2024

Kapela Demon Head nie jest nowym projektem, ale jednak zawsze kojarzyła mi się z graniem w okolicach doom metalu, heavy psych i szczyptą gothic rocka. Ale już jakiś czas temu trafiłem na ich płytę "Viscera" (2021), na której kapela dokonała ostrego skrętu w stronę przede wszystkim gothic rocka. Dobrze wspominam ten materiał, ale jednak sięgając po "Through Holes Shine The Stars" poczułem się mocno zaskoczony. Chyba głównie dlatego, że po pierwszych dźwiękach zawartych na tym albumie byłem przekonany, że słucham Unto Others. Z kolei im dalej brnąłem tę płytę to zaczęły się pojawiać skojarzenia z twórczością Ghost - zwłaszcza w kwestii partii wokalnych, ale też trochę w przypadku konstrukcji utworów. I chociaż "Viscera" odbierałem dobrze, to nowy materiał Demon Head podoba mi się zdecydowanie bardziej. Może dlatego, że gothic rock został tutaj wsparty przez post-punkowe elementy, ale też przez dodatki psychodelicznego rocka i jakąś namiastkę doom metalu. Za to w przeciwieństwie do starszych płyt nie słyszę tutaj już tak wyraźnych ciągot muzyków do twórczości Glenna Danziga (co mógłbym rozpatrywać za minus). "Through Holes Shine The Stars" to był dla mnie jeden z najjaśniejszych punktów spośród wrześniowych premier i dobrze zagospodarował słabszą dyspozycję Unto Others (dlatego też w przeglądzie nie znalazło się miejsce dla ich nowej płyty).

Dreamless Veil - Every Limb Of The Flood
(black metal/death metal)
Data premiery: 20.09.2024

Na pewno kojarzycie death metalową kapelę Artificial Brain, a jeżeli nie, to na pewno słyszeliście o Inter Arma. Dreamless Veil to nowy projekt Dana Gargiulo i Mike'a Paparo - obydwu muzyków możecie kojarzyć właśnie z Artificial Brain, a tego drugiego dodatkowo jako wokalistę Inter Arma (koniecznie sprawdźcie ich tegoroczny album). Na "Every Limb Of The Flood" usłyszeć można bardzo klimatyczną mieszankę black metalu i death metalu, z naciskiem na ten pierwszy. Jest trochę atmosfery, która jednoznacznie kojarzy się z dissonant death metalem. Ale nie brakuje też black metalowych melodii. Jednak Dreamless Veil to projekt przede wszystkim skupiony na prezentowaniu muzyki ekstremalnej w mrocznej otoczce. I jak najbardziej się to duetowi Gargiulo/Paparo udaje, bo materiał jest ciężki, wręcz przygniatający (w dużej mierze za sprawą mocno bijącej perkusji), klimat jest gęsty i kojarzyć się może z black metalowymi wydawnictwami z mroźnej północy. Tempo utworów jest zmienne, ale Dreamless Veil nie boją się przygnieść jakimś walcowatym zwolnieniem, ani też narzucić mordercze wręcz tempo, które za chwilę znowu zwalnia, żeby zagęścić atmosferę. Bardzo obiecujący projekt i wciągający niczym bagno pierwszy materiał.

Firtan - Ethos
(atmospheric black metal/melodic black metal/symphonic black metal)
Data premiery: 13.09.2024

O niemieckiej kapeli Firtan słyszałem już wcześniej, ale jakoś nie dałem się do tej pory porwać ich muzyce. Inaczej było z ich najnowszym dziełem skrywającym się za tytułem "Ethos". Przede wszystkim warto zaznaczyć, że chociaż Firtan grają szeroko pojęty black metal (w sensie, że mieszają ze sobą różne jego odmiany) to jest w ich graniu jeszcze sporo pierwiastków, które się spoza black metalu wywodzą. Pierwsze kilka numerów na "Ethos" to czysty black metal - prezentowany pod różną postacią, od atmospheric black metalu, poprzez jego melodyjną odmianę, aż po wycieczki w kierunku symfonicznego black metalu. Mniej więcej od utworu "Arkanum" muzyka Firtan zmienia się i ewoluuje coraz bardziej z każdym kolejnym numerem. To właśnie wraz z tym nieco doom metalowym kawałkiem zaczyna się cała magia tego wydawnictwa. A później jest jeszcze bardziej niejednorodnie, pojawiają się coraz częściej spokojniejsze partie instrumentalne, które doskonale kontrastują z agresywnym black metalem. Prawdziwą perełką tej płyty jest instrumentalny kawałek "Wenn sich mir einst alle Ringe schließen" kończący ten materiał. Może lepiej pasowałoby nazwać go okazałą wisienką na torcie. "Ethos" to album bardzo różnorodny, chociaż zdominowany przez black metal to sprawia wrażenie, jakby muzycy trzymali się tego gatunku, ale chcieli pójść w nieco inne rejony. I te wycieczki wychodzą na dobre temu wydawnictwu.

Flotsam And Jetsam - I Am The Weapon
(heavy metal/thrash metal/US power metal)
Data premiery: 13.09.2024

Mam wrażenie, że z każdą kolejną wydaną przez Flotsam And Jetsam płytą lubię ich coraz bardziej. To już weterani obecni na scenie od ponad 40 lat i regularnie nagrywający nowe materiały. Fani tej bardziej oldschoolowej thrashowej wersji Flotsam And Jetsam mają w ostatnich latach sporo powodów do narzekań, bo grupa w pewnym momencie skręciła dużo bardziej w kierunku US power metalu/heavy metalu i thrash metal został mocno zmarginalizowany (chociaż nadal jest obecny w twórczości kapeli). Zawartość "I Am The Weapon" przekonała mnie do siebie już przy pierwszym odsłuchu, więc kolejne obroty tego wydawnictwa to była po prostu czysta przyjemność. Flotsam And Jetsam nie zaskakują niczym na najnowszej płycie - to konsekwentne podążanie dalej drogą, którą sobie obrali kilka albumów temu. Czyli dominacja heavy metalu i US power metalu nad thrash metalem. Album wypakowany jest po brzegi przebojowymi numerami, których refreny błyskawicznie wpadają w ucho, a melodie gitarowe zostają na długo w głowie. Taka forma twórczości Flotsam And Jetsam jak najbardziej mi odpowiada. 

Glacial Tomb - Lightless Expanse
(death metal/sludge metal)
Data premiery: 20.09.2024

Amerykańska kapela Glacial Tomb we wrześniu wróciła ze swoim drugim pełnym wydawnictwem studyjnym. Na "Lightless Expanse" usłyszeć można w głównej mierze death metal, dość połamany, o zmiennych tempach, nie stroniący od niemal death doom metalowego przygniatania do ziemi. Nie brakuje tutaj też sludge'owych elementów, które dodatkowo podbijają brudne brzmienie tego wydawnictwa. Kawałki składające się na "Lightless Expanse" utrzymane są raczej w wolniejszych tempach, a nawet te okazjonalne szybsze zrywy sprawiają wrażenie wyjątkowo powolnych i walcowatych, można by wręcz powiedzieć, że te szybsze partie są pacyfikowane przez łamanie melodii, którego jest tutaj cała masa. Druga płyta Glacial Tomb to brzydki materiał o niezwykłej i dość niepospolitej urodzie.

God Is An Astronaut - Embers
(post-rock/post-metal)
Data premiery: 06.09.2024

Zawsze lubiłem od czasu do czasu posłuchać twórczości God Is An Astronaut, ale nie aż na tyle, żeby zasłuchiwać się w ich płytach, czy też mieć w ich dyskografii swoich faworytów. Doceniam ogromny wkład w post-rockową scenę, ale mając ochotę na takie granie sięgam raczej po inne kapele grające w tym stylu. Idąc dalej tym tropem łatwo wydedukować, że na "Embers" nie czekałem. Może nie tyle, że nie czekałem, co po prostu uznawałem ten album za jedną z wielu premier do sprawdzenia. Ale muszę przyznać, że nowy materiał God Is An Astronaut dość szybko mnie do siebie przekonał. Może też dlatego, że jest to wydawnictwo nieco cięższe, a co za tym idzie, trochę odstające od większości ich dyskografii. "Embers" to nadal post-rock, ale z dużym udziałem post-metalu. I to słychać doskonale w poszczególnych kompozycjach. Sporo miejsca zajmują tu senne klimaty, z którymi od zawsze kojarzyła mi się twórczość tej irlandzkiej grupy, ale nie brakuje też cięższych fragmentów, które muzycy w bardzo udany sposób poutykali w wolne przestrzenie. Najcięższa płyta God Is An Astronaut? Najprawdopodobniej tak.

Grava - The Great White Nothing
(sludge metal/hardcore)
Data premiery: 27.09.2024
Spotify / Bandcamp

Duńska kapela Grava we wrześniu zaprezentowała swój drugi pełny materiał studyjny. I już od pierwszych dźwięków zamkniętych na "The Great White Nothing" słychać, że lekko to tutaj nie będzie. Sludge metal o bardzo dudniącym i przygniatający brzmieniu wręcz kruszy mury, a później kapela dorzuca do tej mikstury jeszcze energię  i surowość hardcore'u. Ależ ten album gniecie, po prostu niesamowicie! Muzyka Duńczyków brzmi tutaj po prostu potężnie, jadą niczym walcem, który miażdży wszystko, co znajdzie się na ich drodze. "The Great White Nothing" nie jest płytą różnorodną, zaskakującą, czy wypełnioną smaczkami - nie, to jest sludge metal w najczystszej postaci. Brudny, wolny, dudniący i miażdżący. 

Groza - Nadir
(black metal/atmospheric black metal)
Data premiery: 20.09.2024

Niemiecka kapela Groza kojarzy mi się przede wszystkim z tym, że są jednym ze sztandarowych przedstawicieli black metalowej sceny, która jest mocno inspirowana twórczością Mgły. I faktycznie ich dwie poprzednie płyty doskonale się w ten trend wpisują. Natomiast najnowszy materiał Grozy trochę jednak mnie zaskoczył. Jasne, są tutaj elementy jednoznacznie kojarzące się z twórczością Mgły, ale jest tego zdecydowanie mniej niż na "Unified in Void" (2018) czy "The Redemptive End" (2021). Czuć na "Nadir", że kapela w końcu chce podążać własną drogą i chociaż nadal opiera się wszystkim, czym tylko może na stylistyce kojarzącej się z Mgłą to równocześnie stara się jak najbardziej od tej Mgły odkleić. Czy im się udaje? Mam wrażenie, że jednak tak i to słychać dopiero właśnie najnowszym albumie Niemców.

Mordkaul - Feeding The Machine
(melodic death metal)
Data premiery: 13.09.2024

Melodic death metal niejedno ma imię i kolejny na to dowód dostarczyła belgijska kapela Mordkaul. Grupa dość świeża, bo zaliczyła swój debiut w 2021 roku za sprawą albumu "Dress Code: Blood". I wrześniowa premiera, czyli "Feeding The Machine" jest ich drugim pełniakiem w dyskografii i już sugeruje jaką drogą kapela chce podążać. Ich melodic death metal pozbawiony jest czystych partii wokalnych, za to nie brakuje całej masy energii, melodii i ciężaru - oczywiście takiego charakterystycznego dla mdm. Nikogo nie powinien zaskoczyć fakt, że dominują tu kompozycje utrzymane w szybkim tempie, które czasami wręcz zapędzają się w groove metalowe rejony (a przynajmniej jeden, czy dwa kawałki zaglądają w gościnne progi tego gatunku). Bardzo przyjemny, melodyjny, ale też energiczny i dość brutalny materiał przedstawiający tę bardziej intensywną formę melodic death metalu.

Motorpsycho - Neigh!!
(psychedelic rock/progressive rock)
Data premiery: 13.09.2024

Jakoś kompletnie wypadło mi z głowy, że Norwedzy mieli wydać w 2024 roku swój kolejny materiał studyjny. W sumie jest to już 28 pełna płyta, która zasiliła ich dyskografię. I o ile uwielbiam Motorpsycho, to ten album mnie straszliwie zawiódł...no nie, oczywiście, że nie. Już podczas pierwszego odsłuchu "Neigh!!" błyskawicznie dałem się porwać tej charakterystycznej melodyce, delikatności i nutce psychodelicznego klimatu. Słuchając najnowszej płyty Norwegów od razu pojawiły się w mojej głowie skojarzenia z "Phanerothyme" z 2001 roku (a to zdecydowanie mój ulubiony album z całego bogatego dorobku Motorpsycho). Sporo tutaj też rock'n'rollowego luzu, a ten w połączeniu z psychodelicznym klimatem daje bardzo dobry efekt. Jeżeli nie wpadliście do tej pory na Motorpsycho to wydaje mi się, że nie jest to materiał, od którego powinniście zacząć - lepiej odpalić nieco bardziej przystępne "The Tower" (2017), czy "The All Is One" (2020), a dopiero później wystartować z "Neigh!!" - ale to tyko po to, żeby uniknąć szoku poznawczego. Dla mnie to świetna płyta, do której od czasu premiery wracam regularnie.

⭐Obsidian Mantra - As We All Will
(death metal/groove metal/progressive death metal)
Data premiery: 27.09.2024

Nie będę ściemniał, nie znałem wcześniej Obsidian Mantra, co jest trochę dziwne, bo we wrześniu ta wielkopolska grupa wydała swój trzeci pełny studyjny materiał. Po tym jak usłyszałem singiel zapowiadający "As We All Will", czyli kawałek "Cult Of Depression" w niemal błyskawicznym tempie przemieliłem wielokrotnie dostępne wydawnictwa Obsidian Mantra na Spotify i niecierpliwie czekałem na 27 września i premierę nowej płyty. Traf chciał, że dostęp do cyfrowej wersji albumu dostałem dzień wcześniej, więc mogłem się jego zawartością delektować bez poczucia pędu (bo przecież piątkowe premiery dopiero następnego dnia, a 27 września miało być dość tłoczno). Singla promującego nową płytę Obsidian Mantra słuchałem wiele razy (a to i tak delikatnie powiedziane), więc moje oczekiwania odnośnie "As We All Will" ciągle tylko rosły. A jednak płytę odpalałem z drżeniem rąk i lekką niepewnością w sercu. I trochę niepotrzebnie się stresowałem, bo pełny materiał okazał się być doskonały w swojej kategorii - czyli death metalu z groove metalowymi naleciałościami. Już od pierwszych dźwięków zawartych na tej płycie czuć moc, kapela w pędzie i ciężarze granej muzyki od czasu do czasu zapędza w nieco bardziej progresywne rejony, ale nie dajcie się zwieść to death metal jest tutaj głównym daniem...no i groove metalowe elementy, które dobrze się w twórczość Obsidian Mantra wpasowują. I jedyne co mogę zarzucić "As We All Will" to dość krótki czas trwania, zaledwie 31 minut, które mija w mgnieniu oka. Tym bardziej, że kawałki są utrzymane w szybkim tempie, a muzycy nie szczędzą ciężaru. Powtórzę jeszcze raz to, co napisałem na fanpage'u DF - jeżeli lubicie Dormant Ordeal to koniecznie sprawdzajcie Obsidian Mantra. A jeżeli nie znacie żadnej z tych dwóch kapel, to tym bardziej i czym prędzej odpalajcie ich muzykę.

Odium Humani Generis - Międzyczas
(black metal/atmospheric black metal)
Data premiery: 27.09.2024
Spotify / Bandcamp

Łódzka kapela Odium Humani Generis we wrześniu wróciła z nowym albumem. Na następcę debiutanckiego "Przeddzień" (2020) trzeba było czekać cztery lata i wnioskując po zawartości "Międzyczas" nie był to czas stracony. Jeżeli chodzi o samą konstrukcję albumu to nie dostaliśmy powtórki z debiutu - tym razem utwory nie są poprzecinane kompozycjami instrumentalnymi. Dzięki czemu tracklista ogranicza się do siedmiu kawałków, a czas trwania do 42 minut. Po spojrzeniu na "Międzyczas" od razu w oczy rzuca się minimalistyczna okładka (autorstwa Emilii Śpiewak), która z jednej strony pasuje do zawartości tego wydawnictwa, a z drugiej intryguje właśnie tym dość wymownym, ale jednak minimalizmem. Nikt, kto słyszał poprzednią płytę Odium Humani Generis, czy też bywał na ich koncertach raczej zaskoczony zawartością nowego albumu być nie powinien. Głównie dlatego, że kapela dalej eksploruje black metalowe przestworza i okolice. I o ile black metal jest tutaj na dobrym poziomie, to na uwagę zasługują te "okolice", bo muzycy nie boją się wyjść poza ramy gatunku. Jest tu trochę psychodelicznego klimatu, są bardzo dobre melodie gitarowe i niesamowity klimat. Słuchając "Międzyczas" odnoszę wrażenie, że jak na black metalowe standardy jest to materiał dość delikatny, bardziej skupiony na budowaniu atmosfery niż na szerzeniu ekstremy i próbie spacyfikowania odbiorcy za sprawą agresywnego grania. Wyczuwam też w muzyce Odium Humani Generis jakąś chęć podążenia w stronę gotyckiego grania, może to też kwestia tego, że muzykom bardziej zależy na budowaniu atmosfery, rozsiewaniu specyficznej tajemniczej aury, która osnuwa to wydawnictwo. Bardzo przyjemny materiał, lekki i trochę mało intensywny jak na black metal, ale akurat w tym przypadku mnie to pasuje.

⭐Ripped To Shreds - Sanshi
(death metal)
Data premiery: 27.09.2024
Spotify / Bandcamp

Do tej pory nie miałem w ogóle styczności z twórczością amerykańskiej grupy Ripped To Shreds, a tymczasem death metalowcy we wrześniu zaprezentowali już swój czwarty studyjny materiał. "Sanshi" to mknący do przodu na złamanie karku i energiczny death metal czerpiący całymi garściami z dokonań takich grupy jak Bolt Thrower, Entombed, czy Dismember. I są takie momenty, w których doskonale to słychać. Na przykład w kawałku "Horrendous Corpse Resurrection" słyszalne są wyraźne echa twórczości Bolt Thrower. Ale o ile Ripped To Shred przemycają swoje inspiracje w poszczególnych kawałkach, to jednak grają zdecydowanie ostrzej i ciężej niż death metalowe legendy, które ewidentnie przyświecały im przy tworzeniu "Sanshi". Ten materiał to dosłownie szalona jazda bez trzymanki, uważajcie, żeby nie wypaść na zakręcie, bo muzycy mknąc do przodu nie oglądają się za siebie. Zdecydowanie jeden z najciekawszych death metalowych albumów, jakie słyszałem w tym roku.

The Black Dahlia Murder - Servitude
(melodic death metal)
Data premiery: 27.09.2024
Spotify / Bandcamp

Minęły zaledwie dwa lata od śmierci Trevora Strnada, oryginalnego i wieloletniego wokalisty The Black Dahlia Murder. I mogłoby się wydawać, że kapela po takim ciosie się nie podniesie, a fani będą musieli się szykować na to, że "Verminous" (2020) będzie ostatnim albumem formacji. Tymczasem kapela zamiast szukać na zewnątrz nowego wokalisty dała szansę ostatniemu muzykowi z oryginalnego składu - Brianowi Eschbachowi, który przekazał gitarę Ryanowi Knightowi, a sam sięgnął po mikrofon. I w końcu 27 września dostaliśmy "Servitude", który jest dziesiątym pełnym wydawnictwem w dyskografii kapeli. Brzmienie formacji zupełnie się nie zmieniło, to ta sama The Black Dahlia Murder, co wcześniej. Oczywiście nie można zapomnieć o zmianie wokalisty, ale cieszy fakt, że muzycy kontynuują dzieło, którego ważną częścią był Trevor i robią to w tak dobrym stylu. Jakościowo zawartość "Servitude" niczego nie można zarzucić, to świetny melodic death metal w tej bardziej surowej, amerykańskiej odmianie.

Together To The Stars - The Fragile Silence
(blackgaze/screamo)
Data premiery: 06.09.2024

Together To The Stars to szwedzka kapela, która we wrześniu zaprezentowała swój trzeci materiał studyjny. "The Fragile Silence" to prawdziwy wulkan emocji - z jednej strony dostajemy piękne przestrzenne pejzaże dzięki blackgaze'owym melodiom, a z drugiej pełne pasji i emocji wokale typowe dla muzyki screamo. Te dwa wydawać by się mogło odległe światy łączą się na "The Fragile Silence" w jedno spójne uniwersum. I aż dziw, że Together To The Stars udało się upchać tyle wspaniałych gitarowych melodii i emocji w zaledwie 42-minutach.

Trelldom - .​.​.​By The Shadows​.​.​.
(avant-garde metal/psychedelic rock/black metal)
Data premiery: 13.09.2024

Bardzo lubię projekty typu Trelldom, czyli takie, które nie trzymają się kurczowo jednego gatunku i nie boją się zaskakiwać odbiorcy. Chociaż muszę przyznać, że poprzednich wydawnictw Norwegów kompletnie nie pamiętam - wiem natomiast tyle, że Trelldom byli do tej pory raczej wierni black metalowej stylistyce. "...By The Shadows..." to płyta, na którą fani musieli czekać aż 17 lat (poprzedni album Trelldom pojawił się w 2007 roku). I jeżeli ci sami fani oczekiwali, że Norwegowie zaprezentują czysty black metal to mogą być nieco zawiedzeni zawartością nowego albumu. "...By The Shadows..." to przede wszystkim mieszanka awangardy metalowej i psychodelicznego rocka, a wszystko to dopiero jest spinane przez black metalową stylistykę. Ta robi tutaj bardziej za tło, element dodatkowy nie starający się wybić na front. Gaahl wraz z Sirem i Kennethem Kapstadem nagrali płytę nieszablonową, wciągająca i nie dającą się łatwo zaszufladkować. To materiał mroczny, klimatyczny, pokręcony, ciężki, a jednocześnie zaskakująco lekki i przyjemny dla ucha.

Untervoid - Parasite
(black metal/death metal)
Data premiery: 20.09.2024
Spotify / Bandcamp

I mamy kolejny bardzo dobry debiutancki album na polskiej scenie metalowej. Tym razem jest to Untervoid, kapel tworzona przez muzyków doświadczonych, którzy w już niejednej formacji wylewali siódme poty. "Parasite" to udana mieszanka black i death metalu, jednak z dużym wskazaniem na ten pierwszy gatunek. Czasami muzycy uderzają w nuty podobne do tego, co aktualnie gra Behemoth, a czasami porywają black'n'rollowym luzem, niekiedy znowu uderzają w bardziej awangardową nutę zaprzęgając do pracy saksofon, czy po prostu na chwilę odchodząc od typowego black/death metalu. Słuchając "Parasite" naprawdę nie da się nudzić, bo muzycy mają całą masę pomysłów i pewnie nie wszystkie, ale większość z nich przelali na zawartość tego wydawnictwa. Bardzo dobry debiutancki materiał, który czaruje awangardowym i niejednorodnym podejściem do grania black/death metalu i oczywiście zaskakuje, bo jak wspomniałem muzycy mają mnóstwo pomysłów na kompozycje i nie wahają się ich używać.

Wolfheart - Draconian Darkness
(melodic death metal)
Data premiery: 06.09.2024

Fińska kapela Wolfheart to jeden z największych pewniaków w gatunku melodic death metal. Chociaż grupa debiutowała dopiero w 2013 roku płytą "Winterborn" to ma już na swoim koncie aż 7 pełnych wydawnictw studyjnych. I nie znajdziecie w ich dorobku słabego, czy chociażby średniego jakościowo albumu. Jaki w takim razie mógł być ich siódmy pełny materiał? "Draconian Darkness" to wręcz modelowy przykład wydawnictwa Wolfheart. Album, który doskonale wpisuje się w dyskografię tej fińskiej kapeli. Trzon stanowi jak zwykle melodic death metal, ale grupa nie stroni od symfonicznych elementów, czy delikatnych wycieczek w folkowe rejony. Zawartość "Draconian Darkness" przypomniała mi, że zdecydowanie za mało czasu poświęcam twórczości Wolfheart, a w swojej kategorii jest to grupa dostarczająca zawsze bardzo dobre wydawnictwa - czego dowodem jest również "Draconian Darkness".

XIII. Století - Noc vlků
(gothic rock)
Data premiery: 27.09.2024
Spotify

Prawdę mówiąc bardzo się zdziwiłem, gdy zobaczyłem na liście Nadajnika informację, że 27 września pojawił się nowy album XIII. Století, legendy gotyckiego rocka z Czech. Dawno nie słyszałem o tej grupie i spodziewałem się prędzej, że już od jakiegoś czasu po prostu skupia się wyłącznie na graniu koncertów, ale nie nagrywa niczego nowego. A tymczasem kapela zaskoczyła "Noc vlků". Płyta nie zdobywa zbyt entuzjastycznych recenzji, co trochę mnie dziwi, bo jednak jest to typowe dla XIII. Století wydawnictwo. Na płycie usłyszeć można dziesięć premierowych utworów, oczywiście wszystkie w języku czeskim, co zawsze dodatkowo podbijało dla mnie klimat wydawnictw tej grupy. Stylistycznie nie ma zaskoczenia, bo dominuje gotycki rock z wszelkimi tego konsekwencjami. Atmosfera jest gęsta, nieco grobowa, kompozycje są utrzymane w wolnych tempach i często zdominowane są przez wysunięte do przodu klawisze. Ale to nic nowego w twórczości XIII. Století. Nie jest to wydawnictwo zjawiskowe, czy przełomowe dla kapeli, ale zdecydowanie godne sprawdzenia.

⭐Zetra - Zetra
(gothic rock/darkwave/synthpop/shoegaze)
Data premiery: 13.09.2024
Spotify / Bandcamp

Kapela Zetra swoim debiutanckim albumem rozbiła u mnie bank. Nie znałem wcześniej dwóch epek wydanych przez duet Adama Saundersona i Jordana Page'a, więc płyta "Zetra" to był mój pierwszy kontakt z ich twórczością. Dopiero po kilkukrotnym przesłuchaniu albumu rzuciłem okiem na klipy promujące to wydawnictwo, więc one też nie miały wpływu na mój odbiór tego materiału (do klipów zresztą jeszcze wrócę). A cóż takiego znajduje się na płycie? Szybko wpadające w ucho połączenie gotyckiego rocka, darkwave, post-punka i shoegaze. Wszystko wsparte bardzo delikatnym i dodającym sporo melodyjności wokalem. Każdy zawarty na płycie numer jest na swój sposób wyjątkowy i niepowtarzalny, ale zarazem każdy błyskawicznie wpada w ucho. "Zetra" słucha się nie jak debiutanckiego albumu, ale kompilacji "the best of" już doświadczonej kapeli. Dodatkowym smaczkiem są niezwykle klimatyczne i tchnące mrokiem klipy będące świetnym dodatkiem i zarówno elementem kontrastującym z muzyką prezentowaną przez duet Sanderson/Page. Kapela zaprosiła do współpracy ciekawych gości, którzy swoim udziałem jeszcze nieco podnieśli poziom utworów zawartych na debiucie Zetra - a wśród nich znaleźli się Serena Cherry (Svalbard), Sólveig Matthildur (Kælan Mikla) oraz Gabriel Franco (Unto Others). Świetny materiał, według mnie jeden z najlepszych debiutów w 2024 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz