środa, 6 listopada 2024

Przegląd premier - październik 2024

Co to był za miesiąc! A zwłaszcza jego druga połowa, w której tydzień w tydzień było po 60 albumów do sprawdzenia. Początkowo jak zwykle było dość skromnie ilościowo, ale za to jakościowo to był dosłownie kosmos, głównie za sprawą dwóch albumów, które swoją potęgą przysłoniły inne - mam oczywiście na myśli Blood Incantation i Oranssi Pazuzu. Później było zatrzęsienie wydawnictw, więc i przy takiej ilości płyt selekcja była szczególnie trudna. Oczywiście trzon był wybrany jakiś czas temu, ale do niego trzeba było dobrać jeszcze kilka pozycji. Skończyło się na tym, że w październikowym przeglądzie znajdziecie 30 albumów w sekcji głównej oraz 2 bonusowe. Pewnym zaskoczeniem w poniższym zestawieniu może być duża i dość silna grupa reprezentująca nurt awangardowego metalu, ale też spora frakcja płyt, które idealnie wpisują się w klimat smutnych jesiennych wieczorów - można powiedzieć, że nie można było sobie wyobrazić lepszego momentu na ich ukazanie się.



Adamantra - Act III: Pareidolia Of Depravity
(progressive power metal)
Data premiery: 25.10.2024
Spotify / Bandcamp

Nie wiedząc czemu nazwa "Adamantra" nierozerwalnie kojarzyła mi się do niedawna z symfonicznym metalem, ewentualnie gotyckim metalem z dużą ilością klawiszy i z żeńskim wokalem. Dlatego też odpalając trzeci studyjny materiał tej szwedzkiej grupy zdziwiłem się, że na płycie zastałem zupełnie inną stylistykę. No cóż, nazwa najwyraźniej źle mi się kojarzyła. Adamantra grają power metal z dużą ilością progresywnych wybiegów. Są momenty, w których na "Act III: Pareidolia Of Depravity" słyszę Angrę, a czasami Symphony X. Są tutaj takie momenty, w których wokalista nieco się gubi, ale za chwilę wraca na prawidłowe tory. Można powiedzieć, że to taki malutki kamyczek w tym niezwykle ciekawym ogródku. Jest melodyjnie, raczej lekko, nie brakuje partii klawiszowych, ale też sporo tutaj czarowania w warstwie instrumentalnej - to głównie ta warstwa instrumentalna przyciągała mnie do tej płyty niczym magnes o dużej mocy i też ona sprawia, że regularnie do niej wracam.

Allt - From the New World
(progressive metalcore)
Data premiery: 04.10.2024
Spotify / Bandcamp

"From The New World" to debiutancki album szwedzkiej kapeli Allt, która stylistycznie porusza się pomiędzy progressive metalcorem, a djentem. W ostatnim czasie ciężko mi się słucha core'owych wydawnictw, głównie dlatego, że większość albumów jest odtwórczych i odpalając jakaś nowość mam wrażenie, że już to wcześniej słyszałem, ale w zdecydowanie lepszym wykonaniu. I po pierwszym odsłuchu "From The New World" też odniosłem wrażenie, że już to wcześniej słyszałem, może w innej konfiguracji, może nieco innej kolejności, czy z inaczej rozłożonymi akcentami. Ale nie do końca jestem w stanie powiedzieć, czy faktycznie słyszałem podobne granie w dużo lepszym wydaniu. Allt grają bardzo energicznie, doskonale mieszając ostre partie z melodyjnymi, nie wpadając przy tym w pułapkę karykaturalnego podejścia do tematu. Nie brakuje tutaj też elektroniki, która dokłada swoją cegiełkę do specyficznej melodyki utworów. Allt nie odkrywają prochu na nowo, bo też ciężko zaprowadzić rewolucję w metalcorze, ale nagrali album, do którego chce mi się wracać, który jednak ma coś do zaoferowania, a do tego aż kipi od energii zamkniętej w zawartych na nim utworach.

Better Lovers - Highly Irresponsible
(metalcore/mathcore/southern metal/post-hardcore)
Data premiery: 25.10.2024
Spotify

Better Lovers to wciąż świeży projekty trzech muzyków znanych z kapeli Every Time I Die - Jordana Buckley'a (gitara), Steve'a Micciche (gitara basowa), Claytona Holyoaka (perkusja) oraz Mike Putney'a (znanego z Fit For An Autopsy) i Grega Puciato (były wokalista The Dillinger Escape Plan). Jakby nie spojrzeć można Better Lovers nazwać supergrupą. "Highly Irresponsible" to pierwszy pełny materiał tej supergrupy i słychać tutaj od razu, że większość składu stanowią muzycy Every Time I Die. Dominuje tutaj mieszanka core'owego grania z nutką southernowego zacięcia. Ale swoje dokłada też Greg Puciato, bo ten southernowy klimat ściera się tutaj z mathcorem. I tak, to bardzo szybka i wysokoenergetyczna płyta. Może nie aż tak, żeby mózg słuchacza eksplodował jak tego nierozważnego młodzieńca na okładce, ale fani Every Time I Die, jak i wielbiciele talentu wokalnego Grega znajdą tutaj dla siebie dużo dobrego.

Black Curse - Burning In Celestial Poison
(black metal/death metal)
Data premiery: 25.10.2024
Spotify / Bandcamp

Dość długo przekonywałem się do debiutanckiego albumu "Endless Wound" (2020), głównie dlatego, że to był to materiał przesiąknięty chaosem, surowością i brutalnością. Przekonałem się do niego dopiero jakoś niedługo przed tym, jak Black Curse mieli zagrać w warszawskim klubie Hydrozagadka (czyli całkiem niedawno). I nie spodziewałem się, że w tym roku dostanę drugi materiał studyjny nagrany przez tę amerykańską formację. Ale pod koniec października do sieci i sklepów zawitał "Burning In Celestial Poison". Materiał będący godnym następcą swojego świetnego poprzednika. I ponownie dostaliśmy bardzo surową i agresywną mieszankę death i black metalu. Nie traficie tutaj na żadne melodie gitarowe, nie ma też specjalnie budowania klimatu (no dobra, czasami są zwolnienia, które trochę go budują), ale jest za to szalona death/black metalowa nawalanka, która tym razem jest dłuższa o 7 minut od debiutanckiego materiału. To nie jest płyta dla wszystkich, ale dla fanów ekstremalnego grania to prawdziwa perełka w niczym nie ustępująca "Endless Wound".

⭐Blood Incantation - Absolute Elsewhere
(death metal/progressive metal/space rock)
Data premiery: 04.10.2024

Przez większość czasu październik mijał w cieniu dwóch wielkich płyt, które kompletnie przesłaniały inne nowości. Jednym z nich było nowa propozycja od Oranssi Pazuzu, a druga to właśnie trzeci studyjny materiał Blood Incantation. Nie byłem nigdy fanem twórczości kapeli z Denver, głównie dlatego, że do mnie trafia przede wszystkim prosty death metal - Bolt Thrower, Jugle Rot, Torture Killer, Cannibal Corpse, itd. A Blood Incantation grają niejednorodnie, mieszają z death metalem różne inne gatunki. I może po prostu niesłusznie nie dawałem zbyt wielu szans ich dotychczasowym wydawnictwom, a może jednak trochę zmienił mi się gust muzyczny? Bo zawartość "Absolute Elsewhere" wciągnąłem momentalnie...kilka razy pod rząd, bo ciężko mi było się oderwać o death metalowego materiału oferującego muzyczną podróż do zupełnie innego świata. Blood Incantation doskonale wiedzą, co chcą grać i jakich środków użyć, żeby osiągnąć zamierzony cel. Bardzo umiejętnie lawirują pomiędzy agresywnym death metalem, a space rockiem, ambientem, czy psychodelicznym rockiem. Dużo tutaj miejsca zajmuje progresywne granie, które trochę wymyka się łatwemu zaszufladkowaniu.

Carnosus - Wormtales
(melodic death metal/technical death metal)
Data premiery: 18.10.2024

Nie trzeba było długo czekać na trzeci studyjny materiał szwedzkiej grupy Carnosus - wszak ich poprzedni album zatytułowany "Visions of Infinihility" pojawił się w lutym 2023 roku (zresztą możecie o nim poczytać w przeglądzie premier z tamtego okresu). "Wormtales" to album stylistycznie podobny, bo znowu mamy tutaj mieszankę melodic death metalu i technicznego death metalu, ale odnoszę wrażenie, że nieco zmieniło się brzmienie. Jest jakby bardziej nowoczesne i trochę bliższe Archspire niż The Black Dahlia Murder. Chociaż tempo utworów jest tutaj zdecydowanie wolniejsze niż na wydawnictwach Archspire, ale techniczna strona jest za to bardzo podobna. A prawdziwą ozdobą tego albumu są gitarowe melodie, których jest sporo i w bardzo sprawny sposób równoważą cięższe i bardziej techniczne zagrywki. Czy jest to lepszy materiał niż "Visions of Infinihility"? Raczej nie, powiedziałbym, że jest nawet odrobinę słabszy, ale tak minimalnie, bo Carnosus na "Wormtales" udowadniają, że doskonale czują się mieszają melodyjny death metal z techniczną odmianą death metalu.

Chat Pile - Cool World
(noise rock/sludge metal/post-hardcore)
Data premiery: 11.10.2024
Spotify / Bandcamp

Chat Pile bardzo udanie debiutowali w 2022 roku za sprawą albumu "God's Country" serwując wybuchową mieszankę noise rocka, sludge metalu, post-hardcore i industrialu. Po dwóch latach ta amerykańska grupa wróciła z nowym materiałem studyjnym zatytułowanym "Cool World". I stylistycznie nie mamy tutaj wielkie rewolucji względem pierwszej płyty, można by powiedzieć, że zakres gatunków, które są mieszane w twórczości Chat Pile nieco się rozrósł. Ale ich udział jest raczej symboliczny. Jeżeli kiedyś zastanawialiście się, co by mogło wyjść z połączenia Godflesh i Today Is The Day z domieszka grunge'u to właśnie zawartość "Cool World" podsuwa wam odpowiedź. Podobnie jak w przypadku pierwszej płyty Chat Pile tak i tutaj zdecydowanie nie jest to granie dla wszystkich. Jest tutaj jakaś tak nutka chaosu, sporo awangardowego podejścia do łączenia ze sobą gatunków i noise'u, tego jest prawdziwe zatrzęsienie.

Cursed Cemetery - Magma Transmigration
(atmospheric sludge metal/doom metal)
Data premiery: 18.10.2024

Nie lubię długich płyt, a jeszcze bardziej nie lubię długich płyt z zaledwie kilkoma długimi kawałkami. Czasami jednak sięgam po takie wydawnictwa, żeby się upewnić, że nic się u mnie w tej kwestii nie zmieniło...ale zdarza się, że trafiam na takie płyty jak "Magma Transmigration" i już wtedy nic nie wiem. Zupełnie przypadkiem odpaliłem najnowszy album Cursed Cemetery i prawdę mówiąc nie wiem, co mnie tak ujęło w tym materiale. "Magma Transmigration" to piąty pełny studyjny materiał tej rumuńskiej grupy. Na całość składają się zaledwie cztery utwory dające łącznie 54 minuty muzyki. I to nie jest granie, które lubię - jest wolno, ciężko, kompozycje są długaśne i niewiele się w ich obrębie dzieje. A jednak po odpaleniu tej płyty...nie mogę się od niej oderwać. Jakby muzycy Cursed Cemetery wprowadzali mnie w jakiś trans. I nie wypuszczają mnie z tego hipnotycznego stanu aż do samego końca. Atmospheric sludge zmieszany z doom metalem to nie jest stylistyka, na którą rzucam się w ciemno, raczej podchodzę nieufnie i staram się nie dać wciągnąć w klimat, a tutaj kompletnie wpadłem. Jak nic hipnoza!

Deathrite - Flames Licking Fever
(death metal/death'n'roll/crust punk)
Data premiery: 18.10.2024
Spotify / Bandcamp

Nie znałem wcześniej Deathrite, ale po odpaleniu ich płyty "Flames Licking Fever" kompletnie przepadłem w ich muzyce. To niemiecka grupa, która debiutowała w 2011 roku płytą "Deathrite", a w październiku 2024 zaprezentowała swój piąty studyjny materiał. I po odpaleniu "Flames Licking Fever" od razu słychać z czym będzie się miało do czynienia - Deathrite świetnie mieszają ze sobą death'n'rolla z crust punkiem, czego efektem jest granie trochę w stylu Black Breath, trochę Entombed, a trochę też Nails. A tak w swojej twórczości łączą style trzech wspomnianych kapel. Ich muzyka brzmi jak brudny rock'n'roll grany gdzieś pośrodku starej zapomnianej przez świat krypty. Dudniące brzmienie dokłada solidną cegiełkę do tego pokrytego kurzem grania. Niby ciężkiego, niby surowego, ale jednocześnie na swój sposób melodyjnego, transowego i błyskawicznie wpadającego w ucho.

⭐Devin Townsend - Powernerd
(progressive metal/alternative metal)
Data premiery: 25.10.2024
Spotify / Bandcamp

Uwielbiam Devina - praktycznie za wszystko, nie tylko za jego twórczość. Ale takie płyty jak "Powernerd" tylko mnie w tym uwielbieniu upewniają. Single zapowiadające ten materiał mnie nie zachwycały, ale w sumie z poprzednika też zainteresował mnie tylko "Moonpeople". Ale wracając do nowości - jakoś przeczuwałem, że tym razem może nie być tak dobrze, jak wcześniej. Ale z drugiej strony Devin to Devin, czy on kiedyś zawiódł? Nie przypominam sobie. I z "Powernerd" nie jest inaczej. To kolejny bombastyczny materiał, na którym Townsend prezentuje pełen wachlarz swoich muzycznych inspiracji. Jest energicznie, szybko, ale też nie brakuje balladowych klimatów, spokojniejszego grania, utworów kojarzących się z musicalową stylistyką - metalową, ale jednak musicalową. Devin już przyzwyczaił swoich fanów do tego, że jego wydawnictwa są niejednorodne i znaleźć się może na nich dosłownie wszystko - w tym kawałek traktujący o tym, jak bardzo Devin kocha swoją kawę (co też nie jest niczym nowym w twórczości tego muzyka). Najnowsza płyta sprawia wrażenie nieco cięższej niż "Empath" (2019), czy "Lightwork" (2022). "Powernerd" to kolejny dobitny dowód na to, że Townsend jest doskonałym muzykiem, kompozytorem, ale też producentem.

Doedsmaghird - Omniverse Consciousness
(avantgarde metal/black metal/industrial metal)
Data premiery: 11.10.2024

Doedsmaghird to świeży projekt Vicotnika (DHG) oraz Camille (Void), dwóch muzyków specjalizujących się w graniu awangardowego metalu. Nie może w związku z tym dziwić fakt, że na płycie "Omniverse Consiousness" usłyszeć możemy przede wszystkim avantgarde metal, często występujący zarówno w towarzystwie black metalu, jak i industrial metalu. Stylistycznie to nie są odległe rejony od DHG, w którym Vicotnik występuje na co dzień, natomiast Camille wspiera kapelę podczas koncertów. Tym bardziej nie dziwi fakt, że na Doedsmaghird usłyszeć można podobne brzmienia. Ciężko jednak nie odnieść wrażenia, że industrialne elementy odgrywają na "Omniverse Cousciosness" dużo większą rolę niż na jakiejkolwiek płycie DHG (nawet biorąc pod uwagę "Supervillain Outcast" z 2007 roku). Doedsmaghird to awangardowy metal pełną gębą, ale zaskakująco przyjemny dla ucha i o dość niskim progu wejścia. Można by wręcz powiedzieć, że to takie awangardowe granie nie będące udziwnione na siłę.

Fate - Reconnect 'N' Ignite
(hard rock/heavy metal)
Data premiery: 18.10.2024
Spotify

Fate to absolutny klasyk AOR i melodyjnego hard rocka. Duńska grupa zadebiutowała w 1985 roku płytą "Fate", po wydaniu kilku albumów zawiesiła działalność w 1993 roku i wróciła z nową płytą w 2006 roku. Od tamte pory kapela z mniejszą, bądź większą regularnością serwuje nowe wydawnictwa płytowe. "Reconnect 'N' Ignite" to ich numer dziewięć w dyskografii, a zarazem piąty materiał po reaktywacji w 2004 roku. Stylistycznie mamy tutaj nieco mocniejsze podejście niż to, do którego Duńczycy nas przyzwyczaili. Obok wiodącego melodyjnego i przebojowego hard rocka trafić można na nieco cięższe brzmienia. Na najnowsze płycie Fate już zupełnie nie słychać, że kiedyś była to formacja specjalizująca się w graniu AOR (no może partie klawiszowe trochę zdradzają ich przeszłość). Gdybym nie znał ich wcześniej to zaryzykowałbym stwierdzenie, że to heavy metalowa kapela, która próbuje swoich sił w graniu hard rocka. Na "Reconnect 'N' Ignite" muzycy dobrze mieszają bardziej melodyjne i skoczne podejście do grania (łączące się z hard rockiem) z cięższymi heavy metalowymi riffami i zdecydowanie bardziej niż wcześniej heavy metalowym wokalem. Bardzo dobra płyta, lekka, przyjemna, ale mająca w sobie ten heavy metalowy pazur, chociaż to nadal przede wszystkim hard rock.

Fit For An Autopsy - The Nothing That Is
(deathcore/groove metal/djent)
Data premiery: 25.10.2024

Chociaż kojarzyłem Fit For An Autopsy wcześniej, to w pełni do ich grania przekonałem się dopiero za sprawą płyty "The Great Collapse" (2017). To też był pierwszy materiał, na którym tak wyraźnie było słuchać w twórczości Amerykanów elementy mocno kojarzące się z francuską Gojirą. Od tamtej pory kapela dobrze sobie radziła aplikując groove metal i djent do swojego deathcore'a. I chociaż według mnie "The Great Collapse" już później byli w stanie przebić to serwowali naprawdę dobre wydawnictwa. Siódma płyta Fit For An Autopsy pojawiła się pod koniec października i dość szybko wpadła mi w ucho. Na "The Nothing That Is" grupa niespecjalnie szaleje ze swoją stylistyką, owszem są tutaj obecne progresywne elementy, nie brakuje też sporadycznie pojawiający się czystych wokali, ale cały szkielet grania pozostał ten sam. Nie słychać już tam mocno elementów kojarzących się jednoznacznie z Gojirą, ale nadal trzonem jest deathcore wspierający się na groove metalowych elementach. Fit For An Autopsy znowu dostarczyli przepakowany energią materiał, na którym kapela dość nieśmiało, ale jednak trochę próbuje rozwijać się w mniej lub bardziej zaskakujących kierunkach.

Five The Hierophant - Apeiron
(avantgarde metal/post-metal/dark jazz)
Data premiery: 18.10.2024

Całkiem niedawno miałem okazję widzieć występ Five The Hierophant na żywo i szybko dałem się wciągnąć w ich granie. Jednak po pewnym czasie poczułem pewne znużenie - nie wiem, czy wynikające z tego, że kawałki grane przez muzyków nie bardzo się od siebie różniły, czy też dlatego, że byłem po prostu zmęczony. Jednak po "Apeiron" sięgałem z pewną obawą, że materiał mnie znudzi, chociaż na papierze wszystko się zgadza i powinienem błyskawicznie wsiąknąć w zawartość tej płyty. Na szczęście moje obawy okazały się być bezpodstawne, bo zawartość "Apeiron" przekonała mnie do siebie momentalnie. Słuchając tej płyty przypomniałem sobie zarówno o albumie "BlackJazz" grupy Shining, ale też o "Million Miles" polskiej kapeli Merkabah (szkoda, że już nie grają). Five The Hierophant zaserwowali naprawdę dobry i klimatyczny materiał utrzymany w stylistyce awangardowego metalu/post-metalu z dużym udziałem saksofonu. Atmosfera budowana przez muzyków Five The Hierophant na tym wydawnictwie jest po prostu niesamowita, taki skąpany w mroku orient (takie skojarzenie głównie za sprawą saksofonu).

Grand Magus - Sunraven
(heavy metal/traditional doom metal)
Data premiery: 18.10.2024
Spotify / Bandcamp

Nie da się pomylić Grand Magus z jakąkolwiek inną formacją grającą heavy/doom metal. Specyficzne brzmienie gitar to jednak, a wokal JB Christofferssona to drugie (absolutna topka moich ulubionych wokalistów). I te dwa punkty zawsze mnie ciągnęły do Grand Magus - dawno już minęły czasy, gdy łkałem w poduszkę, że JB opuścił szeregi Spiritual Beggars. Teraz nie wyobrażam sobie, żeby mógł odejść z Grand Magus. W październiku Szwedzi wydali już swój dziesiąty pełny materiał studyjny. "Sunraven" to kolejna dawka obłędnie podanej mieszanki heavy metalu i tradycyjnego doom metalu - zaskoczeń brak, ale za to od pierwszego kawałka aż do ostatniego gęba się cieszy. To jest właśnie moc i potęga Grand Magus, mogą nagrać materiał, który brzmi podobnie do poprzednich, a i tak sprawiają tym nowym albumem ogromną radość. Brzmienie "Sunraven" a jest potężne, a wokal Christoffersona brzmi wybornie, tak samo doskonale jak lata temu na płycie "Demons" (Spiritual Beggars)...a może nawet lepiej. Już wiem, że do "Sunraven" będę wracał zdecydowanie częściej niż do "Wolf God" (2019), który był dobry, ale jednak tutaj jest o wiele lepiej.

Hell Is Other People - Moirae
(blackgaze/atmospheric black metal)
Data premiery: 11.10.2024

Czy jest lepsza muzyka na deszczowe i chłodne jesienne wieczory niż blackgaze? Pewnie tak, ale kanadyjska kapela Hell Is Other People za sprawą swojej nowej płyty stara się przekonać, że nie ma lepszego grania na tę porę roku. "Moirae" to drugi pełny materiał studyjny Hell Is Other People, stylistycznie to mariaż blackgaze z atmospheric black metalem. Kawałki zawarte na tym wydawnictwie obleczone są senną atmosferę, to niespieszne granie, którego celem jest bardziej budowanie klimatu, wprowadzenie odbiorcy w szarobury krajobraz smutku i rozpaczy. I muszę przyznać, że słuchając "Moirae" ciężko mi w taką melancholię nie popaść, bo muzyka grana przez Hell Is Other People nie tylko zachęca do wpadnięcia w taki stan, ale wręcz przekonuje, że to najlepsze, co można zrobić w jesienny wieczór. Bardzo polecam słuchać tej płyty zwłaszcza pod koniec dnia, kiedy już za oknem dominuje szarówka, a wyjący wiatr rozrzuca opadłe liście po mokrej ziemi.

Iotunn - Kinship
(progressive metal/melodic death metal)
Data premiery: 25.10.2024
Spotify / Bandcamp

Mimo usilnych starań nie udało mi się przekonać do debiutanckiej płyty duńskiej grupy Iotunn. Chociaż wielokrotnie podchodziłem do "Access All Worlds" (2021) to przegrywałem każdą potyczkę. I chociaż zewsząd płynęły słowa uznania dla tego materiału, tak ja nie potrafiłem dostrzec wyjątkowości tej płyty. Dlatego też bez większych nadziei i emocji podchodziłem do "Kinship". I może dobrze, że właśnie tak było, bo dzięki temu dość szybko dałem się przekonać zawartości drugiej płyty Iotunn. Bardzo duży udział na tym wydawnictwie ma progressive metal, który dominuje od samego początku, dopiero z czasem zaczyna trochę ustępować miejsca melodic death metalowi. Jednak z kapel grających mieszankę progressive metalu i mdm Iotunn wypada zdecydowanie najlżej i zarazem najbardziej przystępnie. Dużo tutaj dobrych melodii, a czyste wokale Jóna Aldará robią niesamowite wrażenie. I kiedy już progessive metal ustępuje miejsca melodic death metalowi to wówczas ukazuje się pełna moc zamknięta w "Kinship". To nie tylko kwestia kontrastów, ale też doskonałego wyważenia lżejszych, bardziej melodyjnych partii z tymi cięższymi, gdzie do głosu dochodzi growl i szybkie bicie perkusji. Świetny materiał, który może po jeszcze kilku odsłuchach zachęci do sięgnięcia ponownie po "Access All Worlds" i może tym razem ze starcia wyjdę z tarczą.

Methadone Skies - Spectres at Dawn
(psychedelic rock/stoner rock/post-rock/post-metal)
Data premiery: 25.10.2024
Spotify / Bandcamp

"Spectres At Dawn" to był ostatni album, który dołączył do tego przeglądu - głównie dlatego, że wcześniej nie znałem Methadone Skies, więc zapoznanie się z ich nową płytę zostawiłem na później. I chociaż muzycznie grupy nie kojarzyłem, to patrząc na ich dyskografię na pewno natknąłem się na ich album "Retrofuture Caveman" (2021), bo doskonale pamiętam tę charakterystyczną i jednak urokliwą okładkę. Natomiast muzycznie nie pamiętam nic. Methadone Skies to rumuńska formacja, która zadebiutowała w 2012 roku płytą "Enter The Void" i w 2024 roku zaprezentowała swój szósty pełny studyjny materiał. Zawartość "Spectres At Dawn" momentalnie mnie do siebie przekonała. Zawarte na tej płycie kompozycje są bardzo niejednorodne, kapela łączy i miesza ze sobą elementy znane z różnych gatunków rocka i metalu, ale z tego wywaru wychodzi coś nowego, świeżego i zaskakująco łatwo wpadającego w ucho. Methadone Skies to kapela nagrywająca płyty wyłącznie instrumentalne i zachęcony zawartością ich najnowszej płyty sięgnąłem po ich najpopularniejszą płytę, czyli "Different Layers of Fear" (2019). Ale okazało się, że nie ma tam tej świeżości, trochę zbyt mało się tam dzieje, a dominacja stoner rocka jest tam zbyt wyraźna. "Spectres At Dawn" to zupełnie inna bajka, to materiał bardziej energiczny, mniej spójny, ale też dzięki temu bardziej zaskakujący. Momentami kojarzący mi się z twórczością Karma To Burn (nie tylko dlatego, że też stoner i też bez wokalu), a czasami idący w zupełnie innym zaskakującym kierunku. Nowy materiał Methadone Skies to doskonała pozycja dla fanów dobrego grania, niekoniecznie łatwego i jednoznacznego do zaszufladkowania i skatalogowania.

⭐Mother Of Graves - The Periapt Of Absence
(death doom metal)
Data premiery: 18.10.2024
Spotify / Bandcamp

Mam ostatnio słabość do death doom metal, a jeżeli kapela jeszcze chociaż odrobinę zahacza o gotycki klimat to już w ogóle jestem kupiony. Mother Of Graves to jeszcze świeży projekt muzyczny z USA, kapela debiutowała w 2022 roku albumem "Where the Shadows Adorn", a w październiku 2024 zaserwowali swój drugi materiał zatytułowany "The Periapt Of Absence". I nie musiałem poświęcić zbyt wiele czasu ich najnowszej płycie, żeby się do niej przekonać. Jak już wspomniałem na początku mam ostatnio słabość do death doom metalu z gotyckimi elementami, a Mother Of Graves podali mi wyborne dane składające się właśnie z tych elementów. Dominuje tu posępny, ciężki klimat, który podbijany jest death metalowym i doom metalowym walcowanie. Ale grupa nie stroni też od dobrych gitarowych melodii, które trochę równoważą ten mrok, a może po prostu czynią go bardziej przyjaznym? Dla mnie "The Periapt Of Absence" to na ten moment absolutna czołówka moich ulubionych płyt z 2024 roku, doskonale wyważona dawka death metalu, doom metalu i gotyckiego klimatu - tak, jest to też najlepszy moment na wydanie tego typu grania, jesienne granie na smutne, szare jesienne dni, więc może też dlatego nowy materiał Mother Of Graves tak dobrze do mnie trafił.

Nasty Savage - Jeopardy Room
(heavy metal/speed metal/thrash metal)
Data premiery: 10.10.2024

Po odpaleniu nowej płyty Nasty Savage byłem pewien, że to grupa, która zaczynała swoją przygodę na metalowej scenie wiele, wiele lat temu. I nie myliłem się, ta amerykańska grupa łącząca w swojej twórczości heavy metal, thrash metal i speed metal debiutowała w 1985 roku, a później wielokrotnie zawieszała i odwieszała działalność (naprawdę wielokrotnie). Biorąc pod uwagę, że pierwszą płytę wydali niemal 40 lat temu można się zdziwić, że "Jeopardy Room" to dopiero piąty pełny materiał studyjny Nasty Savage. Najnowsze dzieło tej amerykańskiej grupy idealnie wpisuje się brzmieniowo, stylistycznie, jak i kompozycyjnie w późne lata 80te. Słuchając tej płyty nie mogłem pozbyć się wrażenia, że to granie bardzo niedzisiejsze, przestarzałe i momentami trochę podpadające pod żenadę (zwłaszcza biorąc pod uwagę jęki w "Blood Syndicate"). Ale właśnie te trzy elementy też sprawiają, że nowego materiału Nasty Savage bardzo dobrze się słucha, trochę to taka nostalgiczna podróż do czasów, gdy metal był naprawdę bezkompromisowy i łamał tematy tabu, a nie tylko udawał, że to robi.

Obnoxious Youth - Burning Savage
(heavy metal/speed metal)
Data premiery: 18.10.2024
Spotify / Bandcamp

Fińsko-szwedzki projekt Obnoxious Youth niezbyt często uszczęśliwia swoich fanów nowymi wydawnictwami. Po debiutanckim "The Eternal Void" (2011) trzeba było czekać aż sześć lat na jego następcę, a na "Burning Savage" kolejnych siedem lat. W efekcie czego ciągu trzynastu lat grupa wydała 3 płyty. Ale na najnowszy album warto było czekać, to wściekły, piekielnie szybki, choć nie pozbawiony finezji speed metal ze sporą dawką heavy metalu. Występujące tutaj riffy kojarzą mi się z zardzewiałą piłą tarczową mocującą się z jakimś wyjątkowo twardym kawałem drewna. Można by pomyśleć, że to nieszczególnie przyjemny dźwięk...a kto powiedział, że ma być przyjemnie? Ale Obnoxious Youth nie tylko prą do przodu bez opamiętania, zdarzają im się klimatyczne wstawki, czy po prostu wolniejsze heavy metalowe zagrywki. Ale przecież i tak wiadomo, że takich płyt jak "Burning Savage" słucha się właśnie dla tej surowizny, szybkich riffów i perkusji prującej niczym karabin maszynowy, a tego na najnowszej płycie Obnoxious Youth nie brakuje.

⭐Oranssi Pazuzu - Muuntautuja
(avantgarde metal/psychedelic rock/black metal/space rock)
Data premiery: 11.10.2024

Z twórczością Oranssi Pazuzu jestem od niemal samego początku, bo od płyty "Mukulainen Puhuu" z 2009 roku. To była niesamowita kosmiczna podróż i absolutnie wyjątkowe połączenie krautrocka i black metalu. Z jednej strony brutalne, prymitywne, a z drugiej przestrzenne i mistyczne. Przez lata twórczość Finów ewoluowała, zmieniała się, a muzycy kładli nacisk na różne akcenty. Raz był to bardziej black metal, raz bardziej psychodeliczny rock, kiedy indziej znowu bardziej space rock i avantgarde metal. Mnie zawsze bardziej ciągnęło do tych wydawnictw, na których duży udział miał psychodeliczny rock, krautrock i tym podobne klimaty, a black metal tylko dopełniał cały obraz. I tak właśnie mają się sprawy na "Muuntautuja", który jest już szóstym wydawnictwem tej nieszablonowo grającej grupy. Najnowsze dzieło Oranssi Pazuzu spotyka się z bardzo optymistycznymi ocenami, ale czasami pojawiają się też nie do końca trafione komentarze, że jest tutaj za mało black metalu. Z jednej strony rozumiem, bo faktycznie black metal tutaj dopełnia tylko materiał składający się z innych gatunków, ale tak przeważnie było w twórczości Finów. Jako taki wyjątek stanowił zdominowany przez black metal album "Valonielu" (2013), ale to też nie jest czysty black metal. Najnowszy materiał Oranssi Pazuzu to znowu magia mieszania ze sobą stylistyk, w których są absolutnymi mistrzami - mamy tutaj zarówno space rocka, avantgarde metal, ambient, psychodelicznego rocka, krautrocka, trochę industrialu, czy post-metalu...i black metal. Ale no właśnie, ten ostatni gatunek dopełnia miks tych wszystkich wcześniejszych elementów. I to właśnie dlatego granie prezentowane przez Oranssi Pazuzu jest takie wyjątkowe. Są w dyskografii tej kapeli płyty, do których wracam częściej niż do innych - i "Muuntautuja" zdecydowanie wpisuje się w ich grono.

Ottone Pesante - Scrolls Of War
(avantgarde metal)
Data premiery: 18.10.2024
Spotify / Bandcamp

Sporo w październiku było awangardowego grania, a kolejnym przedstawicielem tego nurtu, który zaprezentował nowy materiał w ostatnim czasie jest włoska grupa Ottone Pesante. "Scrolls Of War" to czwarty pełny studyjny materiał tej grupy. Zawartość tego albumu doskonale wpisuje się w szeroko reprezentowany nurt awangardowego metalu, który tej jesieni daje mocno znać o sobie. Od pierwszego kawałka zawartego na "Scrolls Of War" słuchać, że muzycy korzystają w dość niestandardowych jak na metal instrumentów - trąbka, puzon. W ogóle są to dwa z trzech instrumentów, które są wykorzystywane przez członków Ottone Pesante do tworzenia muzyki, tym ostatnim elementem jest perkusja. Słuchając "Scrolls Of War" naprawdę ciężko uwierzyć, że nie ma tutaj gitary elektrycznej...ale nie ma. Jeżeli nie wierzycie to w sieci jest trochę filmów, na których można zobaczyć jak kapela gra na żywo. Oczywiście wspierają się przy tym różnymi efektami, ale to tylko kosmetyka. Oczywiście jak to często bywa w przypadku awangardowej muzyki nie jest to płyta dla każdego, ale warto sprawdzić ten album i zapamiętać nazwę Ottone Pesante.

Planet Of Zeus - Afterlife
(stoner rock/hard rock/psychedelic rock)
Data premiery: 11.10.2024

Od momentu, gdy pierwszy raz usłyszałem płytę "Macho Libre" (2011) mam pewną słabość do twórczości greckiej grupy Planet Of Zeus. I chociaż z późniejszymi wydawnictwami tej pochodzącej z Aten kapeli bywało różnie, to zawsze znajdowałem w nich jakiś pierwiastek, który mnie do nich ciągnął. Planet Of Zeus zawsze byli dla mnie doskonałym przykładem na to, że można grać stoner i nie nudzić, nie zamulać i sypiać piachem w oczy, ale z uśmiechem na ustach. Swoją potęgę kapela potwierdza podczas koncertów, które wręcz eksplodują od ilości pozytywnej energii, a publiczność bardzo szybko daje się porwać do pląsów. W październiku grupa zaprezentowała swój szósty materiał studyjny i chociaż bardzo lubię "Loyal To The Pack" (2016), to świeżutki "Afterlife" jest aktualnie moim numerem dwa w dyskografii tej grupy (oczywiście zaraz za "Macho Libre"). I chociaż to kolejne wydawnictwo Greków, na którym ci muzycznie obracają się w rejonach stoner rocka mieszanego z hard rockiem, to w kilku kawałkach zawartych na tej płycie słyszę southern rockowe granie w stylu Maylene & The Sons Of Disaster (zwłaszcza w numerze "Step On, Skin Off", ale nie tylko w nim). "Afterlife" to wydawnictwo bardzo żwawe, wręcz zaskakująco energiczne, mocno odchodzące od kurczowego trzymania się stoner rocka, przesuwające się w southern rockowe klimaty zmieszane z hard rockiem.

⭐Pøltergeist - Nachtmusik
(post-punk/heavy metal/gothic rock)
Data premiery: 25.10.2024
Spotify / Bandcamp

Jakiś czas temu trafiłem na split "A Waxing Moon Over Babylon / Fall to Ruin", na którym pojawiły się dwa utwory. Jeden autorstwa dobrze mi znanej i lubianej kanadyjskiej kapeli Spell, a drugi nieznanego mi zespołu Pøltergeist, jak się okazuje również pochodzącego z Kanady. I traf chciał, że niedługo później dowiedziałem się, że pod koniec października formacja wydaje swój debiutancki album "Nachtmusik". Mieszanka post-punk z heavy metalem i gothic rockiem to nie jest nic nowego, ale i ten uwielbiany przeze mnie miks wspomnianych gatunków można zepsuć (czego dowodem było tegoroczne wydawnictwo Unto Others). "Nachtmusik" chociaż jest albumem eksplorującym znane i lubiane rejony muzyczne, to robi to w całkiem świeży sposób. Oczywiście dominuje tutaj mroczny gotycki klimat, wsparty przez melodyjny i energiczny, ale jednak posępny post-punk. A wszystko to jest dopalone jeszcze heavy metalem i elementami shoegaze. Przyjemne dla ucha, idealny soundtrack dla halloweenowej imprezy, ale też dobra dawka energii na chłodne jesienne wieczory. I chociaż na płycie klimat jest gęsty, to "Nachtmusik" to jeden z jaśniejszych dla mnie punktów w temacie październikowych premier.

Thaw - Fading Backwards
(experimental black metal/noise)
Data premiery: 25.10.2024
Spotify / Bandcamp

Thaw to kapela grająca bardzo specyficzną muzykę, albo się ją lubi, albo się jej unika. "Fading Backwards" to piąty studyjny materiał tej sosnowieckiej grupy. Stylistycznie na najnowszym wydawnictwie Thaw niespodzianek nie ma, bo kapela doskonale czuje się w posępnym klimacie, w którym black metal, noise i ambient łączą się ze sobą. To materiał doskonale komponujący się jesienną aurą, gdy dzień staje się krótszy, za oknem tylko szarość, smutek i tęsknota za ciepłymi dnia. Taka właśnie jest też zawartość "Fading Backwards". To nie jest płyta przyjemna dla ucha, jej przesłuchanie też nie da nam energetycznego kopa, wręcz przeciwnie, pewnie niejednego odbiorcę wpędzi w jakiś egzystencjalny dół. I jedno to klimat, ten jest ponury, a drugie to samo brzmienie. Zawartość "Fading Backwards" jest drażniąca, irytująca i...na swój sposób pociągająca. Mimo tego, że słuchając najnowszej płyty Thaw czuję, że wysysa ona ze mnie resztki energii to jednak ten sam odsłuch sprawia mi sporą satysfakcję. Nie każdemu granie Thaw pasuje, nie każdemu też przypadnie do gustu ich najnowszy materiał, ale dla mnie to płyta wyjątkowa - odrzucająca i przyciągająca zarazem.

The Barbarians of California - And Now I'm Just Gnashing My Teeth
(crossover thrash/alternative metal/melodic metalcore)
Data premiery: 04.10.2024

The Barbarians Of Califronia to nowy metalowy projekt Aarona Bruno znanego z alternative rockowej kapeli Awolnation. "And Now I'm Just Gnashing My Teeth" pierwszy materiał jego nowej grupy, dość krótki, bo zamykający się w 31 minutach, ale za to bardzo intensywny. Usłyszeć tu można doskonale brzmiącą mieszankę crossover thrashu, alternatywnego metalu, post-hardcore, stoner metalu i melodyjnego metalcore'a. Ale zdecydowanie dominuje tu pełen punkowej wściekłości, nieokiełznany i dziki crossover thrash. Jest tutaj zarówno miejsce dla szybszych, bardziej energicznych kompozycji, które szybko wpadają w ucho, ale też dla wolniejszych, sypiących piachem po oczach utworów, które suną niespiesznie do przodu. Bardzo ciekawy materiał, różnorodny i nie pozwalający szybko o sobie zapomnieć.

The Spirit - Songs Against Humanity
(melodic black metal/melodic death metal)
Data premiery: 25.10.2024

"Songs Against Humanity" to czwarta studyjna płyta niemieckiego duetu The Spirit, za którym kryją się Manuel Steitz i Matthias Trautes. Po odpaleniu tej płyty od razu czuć, że muzycy nie chcą marnować czasu odbiorcy. W związku z tym nie ma tutaj żadnego intro, klimatycznych klawiszy otwierających album, od razu jest perkusyjna galopada, która prowadzi do zasadniczej części utworu. I słychać też od razu, że The Spirit mają dobre wzorce i w swojej twórczości przemycają najlepsze praktyki melodic black metalowego grania wpadającego w melodic death metalowe rejestry. "Songs Agains Humanity" to materiał szybki, energiczny, pełen dobrych melodii gitarowych, ale też dość ciężki jak na te bardziej melodyjne rejony black i death metalu.

Vananidr - In Silence Descent
(melodic black metal/atmospheric black metal)
Data premiery: 25.10.2024
Spotify / Bandcamp

Szybko wpadłem sidła zastawione przez szwedzką grupę Vananidr. W październiku grupa zaprezentowała swój piąty studyjny materiał, w którym pierwsze skrzypce gra melodic black metal w najlepszym wydaniu. "In Silence Descent" ma w sobie jakąś magię, która błyskawicznie mnie przekonała do jego zawartości i wręcz nakazała umieścić najnowsze dzieło Vananidr w przeglądzie października. Obok melodic black metalowego grania mknącego do przodu na złamanie karku jest też miejsce na budowanie klimatu, trochę mroźnego, a trochę niepokojącego. "In Silence Descent" to bardzo dobry materiał, który momentalnie wpada w ucho, nie przygniata ciężarem, chociaż Vananidr nie grają lekko i doskonale sprawdza się do wielokrotnego słuchania pod rząd.

Wrathprayer - Enkoimeterion
(war metal/black metal/death metal)
Data premiery: 11.10.2024

War metal się lubi, albo nie...ewentualnie czasem można lubić, a czasem nie. I zdecydowanie wpisuję się w tę drugą grupę. Są kapele grające w tym stylu, które lubię (np. Teitanblood), ale nie powiedziałbym, że to gatunek, który często gości w moich słuchawkach. Ale czasami i w takim graniu trafi się album, który zwróci moją uwagę. Tak się też stało w przypadku najnowszej płyty chilijskiej grupy Wrathprayer. "Enkoimeterion" to czysty chaos, zarówno kompozycyjnie, jak i brzmieniowo. To drugiej jest dudniące, drażniące i sprawiające niemal fizyczny ból..ale jednak wielokrotnie przesłuchałem ten album i nadal do niego wracam. To płyta brzydka, tchnąca trupem, odpychająca na wiele różnych sposób, ale na tyle też sposobów przyciągająca i intrygująca. Jak już wspomniałem brzmienie jest dudniące, brudne i jakieś takie pierwotne, ale też w tym tkwi piękno tego wydawnictwa. Jak kilka innych wydawnictw w tym przeglądzie premier, tak i "Enkoimeterion" nie jest płytą dla każdego, ale warto dać jej szansę, sprawdzić, czy te na pozór odpychające dźwięki nie są dla nas fascynujące.

BONUS:

Chubby and the Gang - And Then There Was...
(punk rock/garage punk/oi!/street punk)
Data premiery: 04.10.2024

Biłem się długo z myślami, czy dawać dodać do przeglądu najnowszą płytę Chubby and the Gang, ale za każdym razem, kiedy odpalałem "And Then There Was..." upewniałem się tylko, że nie może je tutaj zabraknąć. To trzecie studyjne wydawnictwo londyńskiej punkowej grupy, która w swojej stylistyce łączy punk rocka, garage rocka i street punka. Eksplodująca wręcz kolorami i energią okładka zdobiąca "And Then There Was..." doskonale oddaje zawartość tego albumu. Energii jest tutaj cała masa, nie brakuje też swoistej street punkowej przebojowości. Przyjemna, bardzo pozytywnie nastrajająca płyta, która trochę odstaje klimatem od wielu smutnych, melancholijnych pozycji, które mogliście znaleźć w październikowym przeglądzie premier.

De Mannen Broeders - Sober maal
(dark folk/ambient/drone)
Data premiery: 11.10.2024
Spotify / Bandcamp

De Mannen Broeders to nowy projekt dwóch muzyków - Colina van Eeckhouta (wokalista Amenra) oraz Tonniego "Broedera" Dielemana (znanego niderlandzkiego muzyka folkowego). "Sober maal" to pierwszy materiał tych dwóch muzyków, a usłyszeć na nim można mieszankę dark folku, ambientów i sporo drone'ów. I chociaż nie przepadam za takim graniem, to po usłyszeniu dwóch singli zapowiadających ten album nie mogłem się go doczekać. Atmosfera zbudowana na tym albumie jest niesamowita, gęsta, wręcz namacalna i doskonale podbija smutny jesienny klimat. I obojętnie, czy kawałek jest utrzymany w stylistyce ambientu, czy też dark folku, niemal każdy utwór zawarty na tym wydawnictwie czaruje na swój sposób i wprowadza w trans. Niezwykła płyta, wciągająca niczym wir wodny i nie dająca się bardzo długo wyswobodzić ze swoich objęć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz