Trochę obawiałem się o lutowe premiery, a przynajmniej przy pierwszym piątku miesiąca. I nie chodzi o to, że nie było premier, wręcz przeciwnie, było ich całkiem sporo...ale z ich jakością już nie było tak dobrze. I trochę zaniepokojony spoglądałem na zapowiedzi na kolejne tygodnie lutego, które na szczęście nieco podniosły mnie na duchu. Ostatecznie ciekawych premier było tyle, że musiałem się znowu bawić w kilku stopniową selekcję, żeby nie wyskoczyć ze zbyt dużą ilością albumów i nie zakopać się z przygotowywaniem tego przeglądu. Ostatecznie znajdziecie poniżej 25 pozycji. Tym razem dominują gatunki ekstremalne, więc nie zdziwcie się, że większość wydawnictw spośród poniżej wymienionych premier orbituje wokół black lub death metalu. Ale dla fanów nieco lżejszego grania też nie brakuje ciekawych "polecajek". Każdy na pewno znajdzie dla siebie coś interesującego.
Air Raid - Fatal Encounter
(heavy metal)
Data premiery: 24.02.2023
Spotify
Azaghal - Alttarimme On Luista Tehty
Nie wiem, jak to się stało, ale zanim sięgnąłem po tegoroczną płytę Air Raid miałem wrażenie, że znam ten band i jest to heavy metalowa kapela oldboy'ów, którzy za wszelką cenę chcą się trzymać heavy metalowej sceny (w stylu Raven, czy Anvil). I z tego też powodu zwlekałem z odpaleniem albumu "Fatal Encounter". A jak już się zmusiłem do sprawdzenia wspomnianej płyty, to czekała mnie bardzo miła niespodzianka. Air Raid to szwedzka heavy metalowa kapela, która debiutowała w 2012 roku płytą "Night of the Axe". I naprawdę nie wiem, jak to się stało, że dopiero przy ich czwartej płycie rozpocząłem swoją znajomość z ich twórczością (tzn. wiem, bo ich nazwa źle mi się kojarzyła). Tym bardziej, że jest to kapela, którą można zaliczyć do grupy młodych formacji grających oldschoolowy heavy metal. Kompozycje zawarte na "Fatal Encounter" to kwintesencja heavy metalu z lat 80-tych, kiedy to metalowe riffy mieszały się z klimatem stadionowego hard rocka. A obok nieco dociążonych gitar pojawiały się prawdziwie nośne refreny, które błyskawicznie wpadały w ucho. Jeżeli lubicie takie kapele jak Enforcer, Striker, Night, czy Ambush to Air Raid na pewno dołączy do grona waszych ulubionych bandów.
(black metal)
Data premiery: 24.02.2023
Spotify
Bodyfarm - Ultimate Abomination
Carnosus - Visions Of Infinihility
Deviser - Evil Summons Evil
Dragon - Unde Malum
Enisum - Forgotten Mountains
Frozen Dawn - The Decline Of The Enlightened Gods
Azaghal to chyba najbardziej płodna kapela w tym przeglądzie premier. Ta fińska black metalowa grupa debiutowała w 1999 roku albumem "Mustamaa", a w lutym 2023 roku zaprezentowała swój dwunasty pełny studyjny materiał. "Alttarimme On Luista Tehty" to płyta utrzymana w tradycyjnej black metalowej stylistyce, grupa nie stara się tutaj dokładać elementów z innych gatunków, czy szukać nowych rozwiązań. Chociaż brzmienie gitar kojarzy mi się ze szwedzkim oldschoolowym death metalem i być może właśnie dlatego ten materiał zwrócił moją uwagę. Dwunasty album Azaghal to bardzo dobra black metalowa jazda nie stroniąca od klimatycznych wstawek, które są tak charakterystyczne dla fińskiej sceny metalowej.
(death metal)
Data premiery: 24.02.2023
Każdy, kto choć raz w swojej historii obcowania z muzyką metalową natrafił na wydawnictwo Bodyfarm, ten po ich nowych płytach nie spodziewa się rewolucji. Wręcz zaryzykowałbym stwierdzenie, że bez odpalenia płyty Bodyfarm mniej więcej wiem jaka będzie jej zawartość. I w większości przypadków mówiłbym o wtórności, kręceniu się w kółko i serwowaniu odgrzewanego kotleta, któryś raz z rzędu. Jednak w przypadku tak grających jak Bodyfarm kapel ciężko oczekiwać rewolucji, wręcz oczekuje się, że tej rewolucji nie będzie. I na "Ultimate Abomination" jej nie ma. Nadal jest to szybki, ale jednocześnie trochę oldschoolowy death metal ze sporą ilością przyjemnych dla ucha gitarowych melodii, które próbują się przebić przez growle, ciężkie riffy oraz szybko bijącą perkusję. Czy polecam piąty studyjny materiał Holendrów? Oczywiście, że tak i nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej.
(technical death metal/melodic death metal)
Data premiery: 10.02.2023
Carnosus to jedna z wielu świeżych formacji, które trafiły do tego przeglądu. Grupa powstała w 2011 roku, ale debiutancki album zatytułowany "Dogma of the Deceased" zaprezentowała dopiero w 2020. "Visions of Infinihility" to dopiero drugi pełny materiał tej szwedzkiej kapeli i zgodnie z opisem na MA spodziewałem się po niej death/thrash metalu. I tak się wsłuchiwałem w kawałki zawarte na tej płycie i coś mi tu nie pasowało. Toż to nie jest żaden death/thrash metal, tego drugiego gatunku nie ma tutaj nawet w śladowych ilościach. Jest za to cała masa technicznego death metalu zmieszanego z melodic death metalem. Drugi materiał Carnosus brzmi jakby Archspire i The Black Dahlia Murder połączyli siły i utworzyli super grupę grającą właśnie wypadkową ich dwóch stylów. Jedno jest pewne - melodii, szaleństwa, szybkiego i agresywnego death metalu tutaj nie brakuje. Świetna płyta, która momentalnie wciąga i nie da się od siebie oderwać.
(melodic black metal)
Data premiery: 10.02.2023
Deviser to dość już wiekowa black metalowa formacja z Grecji. Grupa powstała w 1989 roku, a debiutowała w 1996 roku płytą "Unspeakable Cults". Niestety nie miałem wcześniej styczności z ich twórczością i tłumaczę to sobie faktem, że ostatnią pełną płytą wydaną przez Deviser był "Seasons of Darkness" z 2011 roku. W związku z tym "Evil Summons Evil" można rozpatrywać jako pewnego rodzaju powrót na scenę (chociaż grupa nie była nigdy w stanie zawieszenia). Wspomniany album jest piątym pełniakiem w dyskografii Deviser i od pierwszych dźwięków przekonał mnie do siebie. Już od otwierającego tę płytę numeru "Death Is Life Eternal" słuchać, że muzycy Deviser doskonale wiedzą co chcą grać i jak to osiągnąć. Materiał z jednej strony brzmi dość surowo, a z drugiej nie brakuje na nim epickich momentów (momentami iście bombastycznych) i dobrych gitarowych melodii. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że to właśnie melodic black metal w starym dobrym stylu.
(thrash metal/death metal)
Data premiery: 24.02.2023
Nie tak dawno temu kapela Dragon wróciła po 22 latach z materiałem "Arcydzieło Zagłady" (2021) i był to bardzo dobry album. Trochę byłem zaskoczony, że tak szybko, bo dokładnie po dwóch latach kapela zaprezentuje swoją kolejną płytę. "Unde Malum" to już siódmy album w dorobku tej katowickiej formacji. Zawartość nowego wydawnictwa to surowa mieszanka death i thrash metalu, z dużym naciskiem na ten drugi gatunek. Kawałki są utrzymane w średnich tempach i wręcz kipią od agresji. O ile można mówić, że "Arcydzieło Zagłady" było bardzo dobrym wydawnictwem, które przywróciło Dragon na polską scenę metalową, tak mam wrażenie, że za sprawą "Unde Malum" grupa przebijał swój poprzedni materiał. Wszystkie elementy są tutaj "bardziej" względem poprzednika. Cała zawartość brzmi tak, jakby muzycy mieli go przemyślanego już dawno temu i po prostu chcieli chwilę odczekać po wydaniu "Arcydzieła Zagłady", żeby nie przytłaczać swoich fanów zbyt dużą ilością materiału na raz. Bardzo się cieszę, że Dragon wrócili na scenę i udowodnili za sprawą "Unde Malum", że ich powrót to nie jest jakiś chwilowy kaprys, tylko zamierzają zagrzać na niej miejsce nieco dłużej.
(atmospheric black metal/blackgaze)
Data premiery: 17.02.2023
To jest niesamowite, że słuchając muzyki metalowej od wielu lat nadal natrafiam na tyle ciekawych i do tej pory nieznanych mi kapel. Jedną z nich jest włoska formacja Enisum, która zaczynała w 2006 roku jako jednoosobowy projekt Marcello Apolinariego skrywającego się za pseudonimem "Silentium" (aktualnie "Lys"). Dopiero w 2014 roku do Lysa dołączył basista Leynir, wokalistka Epheliin oraz perkusista Dead Soul. "Forgotten Mountains" to już siódmy pełny studyjny materiał tej grupy. I już od pierwszych sekund kawałka "Where You Live Again" kapela czaruje spokojną, ale zarazem niepokojącą, a raczej zwiastującą coś niepokojącego muzyką. I takie motywy mieszania spokojnego grania z black metalem będą się przewijały przez cały ten materiał. Enisum doskonale balansują pomiędzy klimatycznym, spokojnym i wręcz kojącym graniem, a black metalową agresywną młócką. "Forgotten Mountains" to blackgaze pełną gębą.
(melodic black metal)
Data premiery: 10.02.2023
Spotify
Hellripper - Warlocks Grim & Withered Hags
Hexer - Abyssal
Gdy pomyślę o muzyce rockowej-metalowej z Hiszpanii to pierwsze, co przychodzi mi do głowy to pełna pozytywnej energii twórczość Mago De Oz, ewentualnie Tierra Santa. Ale przecież kapele pochodzące z Półwyspu Iberyjskiego wcale nie muszą grać melodic folk metalu/rocka, prawda? Doskonałym dowodem na to jest formacja Frozen Dawn. To grająca melodyjny black metal grupa pochodząca z Madrytu i mająca już na swoim koncie cztery pełne wydawnictwa płytowe (włącznie z tegorocznym). W lutym Frozen Dawn zaserwowali materiał zatytułowany "The Decline Of The Enlightened Gods" i jest to doskonały przykład na to, jak powinno się grać melodic black metal bez popadania w pułapkę przaśności. Hiszpanie serwują solidną dawkę black metalowego grania okraszonego dobrymi melodiami gitarowymi i starają się jak mogą, żeby nie przegiąć ani w stronę zbyt ciężkiego grania, ale też nie skupiać się wyłącznie na melodiach, bo to mogłoby ich zaprowadzić w bardzo niebezpieczne rejony. Na "The Decline Of The Enlightened Gods" znajdziecie dziewięć autorskich kompozycji, a na sam koniec cover "Blinded by Light, Enlightened by Darkness" formacji Necrophobic.
(speed metal/black metal)
Data premiery: 17.02.2023
Za szyldem Hellripper kryje się jeden człowiek, James McBain. Projekt wystartował w 2014 roku, a debiutancki materiał "Coagulating Darkness" zaprezentował w 2017 roku. I jeżeli lubicie piekielnie szybki thrash metal połączony z black metalową stylistyką, to nie ma szans, żeby twórczość Hellripper wam się nie spodobała. Z jednej strony jest to trochę Midnight, ale jednak też trochę Toxic Holocaust. Jedno jest pewne - James McBain nie lubi wolnego, gniotącego i ciągnącego się w nieskończoność grania. Jego muzyka mknie do przodu i kosi wszystko, co znajdzie się na jej drodze. "Warlocks Grim & Withered Hags" to trzecie studyjne wydawnictwo tego projektu i po jego wielokrotnym przesłuchaniu mogę tylko napisać, że formuła, którą przyjął James McBain jest bardzo daleka od wyczerpania się. Najnowsza płyta to po prostu speed metalowa jazda bez trzymanki pełna black metalowych i thrash metalowych odnośników w najlepszym stylu.
(atmospheric sludge metal/death metal/black metal)
Data premiery: 17.02.2023
Spotify
Hypno5e - Sheol
In Flames - Foregone
Insomnium - Anno 1696
Klone - Meanwhile
Man Must Die - The Pain Behind It All
Megaton Sword - Might & Power
Hexer ze swoim albumem "Abyssal" wskoczyli do tego przeglądu dosłownie w ostatniej chwili. To dość świeża formacja, która powstała w 2014 roku, a debiutowała płytą "Cosmic Doom Ritual" w 2017 roku. Zaprezentowany w lutym album "Abyssal" to trzecie wydawnictwo tej grupy. Sięgając po ten album miałem z tyłu głowy informację, że to doom metal zmieszany z innymi gatunkami. I okazało się, że to nie do końca prawda. Materiał zaczyna się od prawdziwej burzy, kapela nie bawi się w delikatne wprowadzanie słuchacza w świat swojej muzyki. Od razu uderza z grubej rury i nie spuszcza z tonu aż do samego końca. Nie znam wcześniejszych płyt Hexer, ale chyba powinienem je szybko nadrobić, bo patrząc po szufladkach ich pozostałych wydawnictw to wygląda na to, że Marvin Giehr i Melvin Cieslar to nie są muzycy, którzy się ograniczają stylistycznie. Jednak wracając do "Abyssal" to materiał bardzo zaskakujący i przykuwający uwagę. Bardzo dynamiczny jak na sludge metal, ale nie tracący nic z klimatu tego gatunku, a jednocześnie czerpiący z death metalu i black metalu. Bardzo dobry album, który potrafi zaskoczyć i wciągnąć niczym wir wodny. BTW absolutnie uwielbiam kawałek "Bathyskaph".
(progressive metal/avantgarde metal//post-metal/djent)
Data premiery: 24.02.2023
Nigdy nie było mi po drodze z twórczością kapeli Hypno5e. Robiłem kilka podejść do ich muzyki, ale za każdym razem odbijałem się niczym od solidnej ściany. W tym roku ta francuska grupa zaprezentowała swój siódmy pełny materiał studyjny. I po bardzo klimatycznym wstępie do "Sheol" dostałem muzykę, której jednak się nie spodziewałem. Być może moje przeszłe doświadczenia z twórczością tej grupy były zbyt pobieżne, lub po prostu poświęciłem im zbyt mało czasu. Zawartości najnowszej płyty Hynpo5e nie da się opisać jedną szufladką, a gdybym już musiał to byłby to avantgarde metal. Chociaż progressive metal pasuje może trochę lepiej. Problem w tym, że kapela garściami czerpie z różnych gatunków, które nie zawsze spotyka się w jednym miejscu. Mamy tutaj post-metal, post rock, shoegaze, djent, metalcore, sludge metal...ale jest tego znacznie więcej, tylko ich reprezentacja jest serwowana w przeróżnych proporcjach. "Sheol" to nie jest materiał prosty do słuchania, to muzyka wymagająca skupienia i zagłębienia się w nią. Może też dlatego nie byłem w stanie docenić wcześniejszych płyt Hypno5e - nie poświęcałem im wystarczająco dużo uwagi. Najnowszy materiał Francuzów to album zjawiskowy, który ma bardzo dużo do zaoferowania i zachęca do eksploracji zaklętych na nim dźwięków. Tylko od słuchacza zależy ile wyniesie z tej muzycznej podróży.
(alternative metal/melodic death metal)
Data premiery: 10.02.2023
Nigdy nie przepadałem za In Flames - i obojętnie, czy mówimy tutaj o ich melodic death metalowym okresie, czy też ostatnich latach, gdy próbowali szukać sobie miejsca na alternative metalowej scenie (w każdym razie tej skłaniającej się w stronę nowoczesnego grania). I "Foregone" nie był moim pierwszym wyborem do sprawdzenia w dniu jego premiery, czyli 10 lutego. No nie spieszyłem się z odpaleniem tej płyty. A gdy dodałem ją do kolejki byłem trochę zmieszany, bo jednak ostatnie wydawnictwa In Flames odrzucały mnie momentalnie i każdy kolejny kawałek sprawiał, że coraz bardziej kręciłem głową z dezaprobatą (cud, że do tej pory mi się nie urwała). A tymczasem "Foregone" przesłuchałem bez poczucia żenady, aż odpaliłem go ponownie, żeby się upewnić, że nie jest tak źle jak na poprzednich płytach tej grupy wydanych w XXI wieku. Nawet nie tyle, że jest lepiej niż na kilku ostatnich wydawnictwach In Flames, jest wręcz bardzo dobrze. Oczywiście wielbiciele czysto mdm-owego okresu twórczości Szwedów nadal pewnie będą kręcić nosem, ale pozostałych zachęcam do sprawdzenia, bo "Foregone" to naprawdę dobry materiał w klimatach alternative metal/mdm. Zdecydowanie nie tego się spodziewałem po nowej płycie In Flames.
(melodic death metal/progressive metal)
Data premiery: 24.02.2023
Insomnium to jedna z najpewniejszych marek jeżeli chodzi o melodic death metalową scenę. Chociaż ich granie zawsze kojarzyło mi się w pewnym stopniu z gothic metalem. I prawdę mówiąc nie wiem dlaczego, bo przecież ta grupa nigdy z gothic metalem nie romansowała. Za to nigdy na ich płytach nie brakowało ciągot w kierunku progressive metalu i melancholii. I mimo tego, że bardzo lubię tę kapelę to jakimś cudem nie znam kompletnie ich dwóch poprzednich płyt. Moja znajomość z twórczością Finów skończyła się wraz z albumem "Shadows of the Dying Sun" (2014), a i tak jeżeli mam wracać do jakichś płyt z ich dyskografii to przeważnie są to "Across the Dark" (2009) oraz "One for Sorrow" (2011). I mimo tego, że nie słyszałem żadnej słabej, czy chociażby średniej płyty Insomnium to na nowy materiał nie czekałem jakoś specjalnie. Dlatego też podszedłem do "Anno 1696" bardzo chłodno, bez żadnych oczekiwań. I słuchając dziewiątej płyty w dorobku Finów zacząłem się zastanawiać, jak to jest, że tak rzadko wracam do ich twórczości? Przecież to jest kolejny doskonały przykład melodic death metalowego grania, który przeczy mojej niedawnej teorii "już nic ciekawego nie pojawia się w gatunku mdm" (którą sporo płyt w ostatnim czasie obaliło). Insomnium to bardzo doświadczona formacja, która nie bawi się w półśrodki i doskonale wie, jak chce grać. "Anno 1696" to świetny materiał, który dostarcza nie tylko doskonałych melodii, ale też mnóstwo melancholijnego klimatu skrywającego się za melodic death metalowym graniem. Ten alum jest też dla mnie sygnałem, że chyba jednak powinienem nadrobić przegapione płyty Insomnium.
(progressive rock/alternative metal/progressive metal)
Data premiery: 10.02.2023
Twórczość Klone zaczęła mnie interesować praktycznie od samych początków istnienia tej francuskiej grupy. Na swoich pierwszych wydawnictwach stylistycznie grupa krążyła gdzieś wokół klimatów Gojiry, a mniej więcej od płyty "The Dreamer's Hideaway" (2012) zaczęła szukać swojej własnej, bardziej progressive metalowo-rockowej ścieżki. I tak od tamtej pory formacja szlifuje swój kunszt i prezentuje coraz to ciekawsze płyty. Absolutnie zakochany byłem w ich albumie "Here Comes the Sun" (2015), teraz już nie wracam do niego aż tak często. Kapela doskonale operuje emocjami w swojej muzyce, co nie tylko jest zasługą instrumentalistów, ale też (a może przede wszystkim) wokalisty Yanna Lignera, który czaruje swoim głosem. "Meanwhile" to już siódmy studyjny materiał tej francuskiej formacji i jest on po prostu tak niesamowity, wysoki poziom skierowanych w progressive metalowym kierunku płyt Klone został utrzymany.
(technical death metal/melodic death metal)
Data premiery: 17.02.2023
Pamiętam jak wiele lat temu w moich słuchawkach zabrzmiał album "No Tolerance for Imperfection" (2009). Ależ to była niesamowita death metalowa jazda bez trzymanki, wówczas nie byłem sobie w stanie wyobrazić bardziej brutalnej i bezkompromisowej death metalowej płyty. No dobra, wówczas katowałem jeszcze album "Damned To Blindness" włoskiej grupy The Modern Age Slavery. I obydwie te płyty dostarczały mi niesamowitych emocji i odpowiedniej dawki agresji. "The Pain Behind It All" to swoisty powrót szkockiej grupy Man Must Die na scenę, bowiem po wydaniu "Peace Was Never an Option" (2013), grupa zniknęła i wróciła w 2019 roku z epką "Gagging Order". Ale jak wiadomo epka to nie longplay. I przyznam, że trochę obawiałem się zawartości nowej płyty Man Must Die, bo jednak minęło sporo czasu. Jak się jednak okazało moje obawy były niepotrzebne, bo "The Pain Behind It All" to świetny materiał. Mam wrażenie, że stylistycznie kapela gra nieco lżej, mniej już tutaj tego super-agresywnego technicznego metalu, za to znalazło się miejsce dla nieco spokojniejszych elementów, które sprawiają, że muzyka tej szkockiej grupy to już nie tylko agresywna młócka. To też nieco podnosi atrakcyjność najnowszego dzieła Man Must Die. Sporo miejsca zajmuje też melodic death metal, który wcześniej obecny był raczej w śladowych ilościach. I chociaż nowy album bardzo mi się podoba, to jednak moja miłość do "No Tolerance for Imperfection" i ogromny sentyment do tej płyty sprawiają, że to nadal ona stoi na szczycie podium jeśli chodzi o dyskografię tej kapeli.
(heavy metal)
Data premiery: 24.02.2023
Szwajcarski zespół Megaton Sword to dość świeża grupa, bo powstała w 2018 roku, a jednak ich wydawnictwa sprawiają wrażenie, jakby były nagrane przez starych wyjadaczy heavy metalowej sceny. W tym roku formacja zaprezentowała następcę debiutanckiego "Blood Hails Steel - Steel Hails Fire" (2020). I przyznam, że trochę mnie drażniło to, że kapela tak długo nagrywała "Might & Power", tym bardziej, że od grudnia 2022 co miesiąc prezentowała po jednym singlu miesięcznie. Ale w końcu nadszedł ten dzień i wreszcie można było sprawdzić, czy Megaton Sword zdali test drugiej płyty. Już po pierwszym odsłuchu byłem zachwycony. Kapela odrobiła pracę domową i poprawiła delikatne niedociągnięcia, które można było zarzucić ich debiutanckiej płycie. Nadal jest to heavy metal skręcający w stronę epic heavy metalu, czyli jednak rejon, w który nie zapędzam się zbyt często, ale takie wydawnictwa jak "Might & Power" są mnie w stanie przekonać do tego gatunku. Zawartość albumu jest klimatyczna, ale jednocześnie nie pozbawiona odpowiedniej dynamiki, dzięki czemu nie można się nudzić podczas odsłuchu. Jeżeli zasłuchiwaliście się w ostatnim albumie Sumerlands to na pewno Megaton Sword również momentalnie wpadnie wam w ucho.
(death metal)
Data premiery: 03.02.2023
Boję się każdego kolejnego wydawnictwa Memoriam. Może dlatego, że to kapela, nad którą wiszą dwa duchy - Bolt Thrower oraz Benediction. A może dlatego, że to grupa, co do której każdy ma duże oczekiwania (właśnie tego pierwszego powodu), a formacja nie zawsze w swojej dyskografii dostarczała materiały godne spuścizny, która się ciągnie za muzykami tworzącymi Memoriam (mam tutaj na myśli głównie nijaki "The Silent Vigil" z 2018 roku). Na szczęście w dorobku pełnych wydawnictw tej brytyjskiej kapeli więcej jest tych dobrych płyt, niż takich, do których nie chce się wracać. "Rise To Power" jest już piątym albumem Memoriam (aż ciężko mi uwierzyć, że to już ich piąta płyta) i jest to jedno z najbardziej udanych wydawnictw Brytyjczyków. Gdzieś w zawartych tutaj kawałkach unosi się duch Bolt Thrower, zwłaszcza z tych późniejszych wydawnictw, i mam wrażenie, że kapela wcale się tego ducha pozbywać nie chce. I bardzo dobrze, bo fani Bolt Thrower (do których się zaliczam) zawsze chętnie przyjmą wydawnictwa utrzymane w podobnym do BT klimacie.
(sludge metal/noise rock/psychodelic rock/experimental)
Data premiery: 24.02.2023
Nie znałem wcześniej twórczości irlandzkiej kapeli No Spill Blood, może dlatego, że to dość świeży projekt. Formacja przed wydaniem "Eye Of Night" miała na swoim koncie tylko debiutancki "Heavy Electricity" (2015) oraz epkę "Street Meat" (2012). I żadnej z tych płyt niestety nie słyszałem, ale oczywiście dodane są do kolejki. Natomiast gdy tylko odpaliłem najnowszy album No Spill Blood odniosłem wrażenie, że ja już to kiedyś gdzieś słyszałem. I nie jest to mylne wrażenie, bo obcując z tą płytą słyszę industrialne płyty Killing Joke zmieszane z Godflesh (a nawet trochę australijskiego Alchemist), a wszystko to podane z dużą dawką psychodelicznego klimatu, sludge'u, noise i krautrocka. To jeden z tych albumów, których odsłuch nie kończy się na jednym obrocie. Absolutnie niesamowita płyta i gdybym miał wybrać tę jedną jedyną spośród lutowych premier, to właśnie byłby to No Spill Blood "Eye Of Night".
Ontborg to dość świeża kapela, która debiutowała w 2019 roku płytą "Within the Depths of Oblivion". W lutym 2023 zaprezentowali swój drugi pełny studyjny materiał, i praktycznie od pierwszych dźwięków zawartych na "Following The Steps Of Damnation" byłem pewien, że mam do czynienia z formacją ze Szwecji. Głównie z powodu bardzo charakterystycznego brzmienia, które błyskawicznie skojarzyło mi się z Entombed. Tymczasem okazało się, że Ontborg jest kapelą z Włoch. Co było dla mnie sporą niespodzianką, bo jednak włoską scenę metalową łączę z nieco innym graniem. A tymczasem Ontborg zaserwowali melodic death metal utrzymany w klimacie oldschoolowego death metalu rodem ze Szwecji. Brzmienie gitar jest tak charakterystyczne dla oldschoolowego death metalu, że aż ciężko by mi było wyobrazić sobie je w innym gatunku...a jednak usłyszałem to na "Following The Steps Of Damnation". I zaskakująco dobrze to brzmienie wpisuje się w melodic death metal. Bardzo ciekawy i nieszablonowy materiał.
(brutal death metal/slam death metal)
Data premiery: 03.02.2023
Przyznam, że nie rozumiałem i nadal nie rozumiem fenomenu debiutanckiej płyty Sanguisugabogg. Był to po prostu brutal/slam death metal jakich wiele i nie byłem w stanie wysłuchać w "Tortured Whole" (2021) niczego, co by było w jakiś sposób wybijające się ponad inne tego typu wydawnictwa. Dlatego pewnie też do odsłuchu "Homicidal Ecstasy" podchodziłem z dość dużą rezerwą. Jednak w pierwszy piątek lutego nie było zbyt wiele ciekawych premier do sprawdzenia, więc akurat trafiło na Sanguisugabogg. I mimo tego, że nie jest to materiał jakoś szczególnie różniący się stylistycznie od debiutu tej grupy, to "Homicidal Ecstasy" wpadł mi w ucho dość szybko. Nadal jest to brutal/slam death metal, ale opakowany w jakiś bardziej interesujący sposób. Jeżeli skreśliliście ten zespół przy okazji ich debiutu, to drugi materiał Sanguisugabogg jest jak najbardziej dobrym momentem, żeby dać im drugą szansę.
(hardcore)
Data premiery: 17.02.2023
Schizma to zdecydowanie jedna z największych (o ile nie największa) polskich legend muzyki hardcore. Ostatnim pełnym studyjnym wydawnictwem tej grupy był anglojęzyczny "Whatever It Takes Whatever It Wrecks" (2010). Ale w późniejszych latach grupa zaserwowała również dwie epki: "Dla was" (2013) oraz "O nas" (2017). Ale nawet jeżeli weźmiemy je pod uwagę, to cisza ze strony bydgoskiej grupy była raczej długa. "Upadek" trochę mnie zaskoczył, bo spodziewałem się raczej materiału kapeli, która wróciła na scenę z pełnym wydawnictwem tylko po to, żeby odciąć trochę kuponów od swojej dawnej popularności. Tymczasem dostałem naprawdę dobry hardcore'owy materiał, pełen dosadnych tekstów i wypełniony po brzegi wściekłością. Schizma wróciła na pełnej...no wiecie czym. I oby kapela pozostała przy tekstach w języku polskim, bo mimo tego, że minęło już 13 lat od premiery "Whatever It Takes Whatever It Wrecks" to nadal mam problemy z przekonaniem się do tej płyty. Natomiast "Upadek" momentalnie złapał mnie za mordę i wgniótł w ziemię.
(doom metal/gothic metal/progressive metal)
Data premiery: 17.02.2023
"Word Of Sin" to debiutancki materiał fińskiej kapeli grającej doom metal z domieszką innych gatunków. I pierwsze, co mnie przyciągnęło do tego wydawnictwa to świetna okładka, która intryguje i przykuwa wzrok za sprawą ładnej grafiki. Gdy pierwszy raz słuchałem "Word Of Sin" pomyślałem sobie: o, tak właśnie powinien brzmieć Ghost. Jasne, wiem, że Ghost to projekt Tobiasa Forge'a i niech on sobie robi z tą kapelą, co chce, ale chodzi mi raczej o to, że takiego grania spodziewałbym się po Ghost. The Abbey grają przede wszystkim doom metal, ale podany w bardzo łatwo przyswajalnej formie, która zadowolić powinna nie tylko wielbicieli tego gatunku, ale również jego umiarkowanych entuzjastów. Do swojej muzyki grupa dorzuca garść progresywnych rozwiązań, ale też dokłada gotycki klimat, który już nieco bije z okładki debiutanckiej płyty tej fińskiej formacji. I mimo swojego doom metalowego filaru kompozycje tutaj zawarte zaskakują dynamiką. The Abbey dbają o to, żeby słuchacz w żadnym w momencie nie pozwolił swoim powiekom opaść. Bardzo dobry debiutancki materiał, który mam nadzieję doczeka się równie udanej kontynuacji.
(atmospheric sludge metal/post-metal/instrumental)
Data premiery: 10.02.2023
Jako, że lubuję się w muzyce odnoszącej się do Starożytnego Rzymu to wystarczyło, że zobaczyłem okładkę nowej płyty Thumos, żeby chcieć po nią sięgnąć. Skład kapeli jest owiany tajemnicą, ale wiadomo, że powstała ona w 2018 roku i swój debiutancki album "The Republic" wydała w 2022 roku. Łatwo się w takim razie domyślić, że "Symposium" jest drugim pełnym wydawnictwem Thumos. Jest to projekt wyłącznie instrumentalny, więc za sprawą atmospheric sludge'u i post-metal kapela stara się się oddać klimat Starożytnego Rzymu. Momentami wkradają się tutaj zarówno lżejsze, jak i nieco cięższe klimaty muzyczne, ale całość wypada bardzo spójnie. Do tego produkcja nie jest krystalicznie czysta, co też dodaje smaczku tej płycie. W dźwiękach zamkniętych na "Symposium" jest jakaś swoista magia, która za sprawą muzyki przenosi słuchacza w daleką przeszłość, gdy Imperium Rzymskie było w swoim rozkwicie.
(melodic black metal)
Data premiery: 03.02.2023
Trespasser to szwedzka black metalowa formacja, która powstała w 2017 roku, a debiutowała w 2018 płytą "Чому не вийшло?". W lutym ta dwuosobowa kapela zaprezentowała swój drugi studyjny materiał. "Αποκάλυψις" (czyli "Apocalypse") to wydawnictwo stylistycznie utrzymane w ryzach melodic black metalu. Mocno wybijają się tutaj epickie elementy, które podbijają znacząco klimat tego wydawnictwa. Nie brakuje tutaj również mieszania się melodyjnych elementów z ciężkimi black metalowymi riffami. Natomiast brzmienie perkusji po prostu kruszy mury. Jest w tej muzyce coś z Marduka, trochę z Watain, a nawet z Behemotha, czy Craft. Trespasser serwują black metal niezwykle przyjemny dla ucha, który nawet mniej zaznajomionemu z tym gatunkiem słuchaczowi powinien przypaść do gustu. Mimo ciężaru gatunkowego jest to materiał zaskakująco łatwo przyswajalny.
(black metal/black'n'roll)
Data premiery: 17.02.2023
Spotify
O kapeli Tulus wspomniałem w zeszłym roku przy okazji premiery nowego wydawnictwa Khold. W składzie formacji, która wydała "Fandens Kall" znajdziemy trzech znajomych ze wspomnianej grupy Khold - Gard, Sarke i Crowbel. Nic dziwnego, że odpalając Tulus poczułem się jak w domu. Stylistycznie ten projekt niewiele różni się od wspomnianego już tutaj dwa razy Khold (no już trzy razy). Grupy łączy też osoba odpowiedzialna za teksty utworów,y, czyli Hilde Nymoen (żonę Garda). "Fandens Kall" to bardzo dobry black metalowy materiał, który momentami uderza w black'n'rollowe klimaty, a czasami sprawia wrażenie miotającego się gdzieś w pagan black metalowych ostępach. Fanów Khold pewnie namiawiać nie muszę, a pozostałych jak najbardziej zachęcam do sprawdzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz