Pokazywanie postów oznaczonych etykietą melodic power metal. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą melodic power metal. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 28 grudnia 2021

Droga do podsumowania 2021 (odc. 131-135)

Poniżej znajdziecie kolejną piątkę wydawnictw z 2021 roku, które warto sprawdzić przed podjęciem się tworzenia swojej topki za mijający rok. Przy każdym albumie znajdziecie krótką notkę, klip oraz link do pełnego wydawnictwa na Spotify.


wtorek, 21 grudnia 2021

Droga do podsumowania 2021 (odc. 101-105)

Zapraszam na kolejną część "Drogi do podsumowania", gdzie znajdziecie kolejne pięć albumów, o których warto wspomnieć przy okazji zabieranie się do konstruowania swojej topki za 2021. Jak zawsze znajdziecie poniżej pięć albumów z krótkimi notkami, jeden klip przy każdej oraz link do Spotify, żeby można było szybko odpalić dany materiał.


czwartek, 9 grudnia 2021

Droga do podsumowania 2021 (odc. 86-90)

Zapraszam na 18 odcinek "Drogi do podsumowania 2021", gdzie jak zwykle znajdziecie pięć kolejnych albumów, które zostały wydane w mijającym roku, a których nie powinno się pomijać biorąc się za tworzenie własnej topki za 2021. Oprócz krótkich notek odnośnie każdego z wydawnictw znajdziecie również klip oraz link do Spotify.


czwartek, 1 września 2016

Metatrone - Eucharismetal (2016)

Metatrone - Eucharismetal

Data wydania: 11.03.2016
Gatunek: progressive/melodic power metal/christian metal
Kraj: Włochy

Tracklista:
01. Alef Dalet Mem
02. Molokai
03. Beware the Sailor
04. Wheat and Weeds
05. Latest News from Light
06. In Spirit and Truth
07. Mozart's Nightmare
08. Keep Running
09. Salva l'anima
10. Una parte di me
11. Regina Coeli
12. Alef Dalet Mem (Italian version)
13. Lascia che sia

Skład:
Jo Lombardo - wokal
Stefano "Ghigas" Calvagno - gitara, chórki
Dino Fiorenza - gitara basowa
Salvo "T-Metal" Grasso - perkusja
ojciec Davide Bruno - klawisze, growle

Recenzja powstała dzięki Rockshots Records.

Nie wiem, czy ktoś kiedyś przeprowadzał takie badania, ale podejrzewam, że zdecydowana większość osób słuchających metalu nie wyobraża sobie łączenia heavy metalu z chrześcijańskim przesłaniem. Oczywiście podchodząc do tematu stereotypowo można powiedzieć, że ciężka gitarowa muzyka jest nierozerwalnie związana z szatanem, piekłem i wszelkim złem. Wszak tak już się utarło, mimo tego, że gdyby się lepiej rozejrzeć można trafić na pokaźną rzeszę kapel grających chrześcijański metal. Wyciągając te najbardziej wyświechtane przykłady mógłbym rzucić takimi nazwami jak Narnia, Stryper, Living Sacrifice, Believer, czy Golden Resurrection. Przy czym są to formacje grające różne odmiany metalu, ale przekazujące chrześcijańskie treści. Zupełnie innym tematem jest chrześcijański metalcore, czy hardcore, gdzie ta reprezentacja jest jeszcze szersza. Jednak wracając do metalu, kilka lat temu nawet w polskiej telewizji pokazywany był brodaty mnich z Włoch (franciszkanin Frate Cesare), który udzielał się wokalnie w heavy metalowej kapeli Fratello Metallo. Wydany w 2008 roku album "Misteri" był raczej ciekawostką dla ludzi, którzy do tej pory nie mieli styczności z chrześcijańskim metalem, bo muzycznie niewiele miał do zaoferowania. Zupełnie inaczej jest z włoską grupą Metatrone, która w marcu 2016 wydała swój czwarty studyjny album.

wtorek, 25 lutego 2014

Freedom Call - Beyond (2014)

Freedom Call - Beyond

Data wydania: 21.02.2014
Gatunek: melodic metal/melodic power metal
Kraj: Niemcy

Tracklista:
01. Union of the Strong
02. Knights of Taragon
03. Heart of a Warrior
04. Come on Home
05. Beyond
06. Among the Shadows
07. Edge of the Ocean
08. Journey into Wonderland
09. Rhythm of Light
10. Dance Off the Devil
11. Paladin
12. Follow Your Heart
13. Colours of Freedom
14. Beyond Eternity

Freedom Call to chyba najbardziej znany przedstawiciel cukierkowego metalu. Ta grupa niczym relikt przeszłości co kilka lat powraca z nowym materiałem, na którym próbują kombinować i odcinać się od swojego dziedzictwa. Taka sytuacja ma miejsce od 9 lat, kiedy to po świetnym "Eternity" formacja wydała pierwszy przekombinowany album, którym był wydany w 2005 roku "The Circle Of Life". Kolejne wydawnictwa tej kapeli to jedna pomyłka za drugą z nielicznymi przebłyskami. Ich wydawnictwo z 2012 roku kompletnie pogrzebało nadzieję na to, że formacja jeszcze wróci do lat swojej świetności - czyli okresu 1999-2002.

wtorek, 1 października 2013

GloryHammer - Tales From The Kingdom Of Fife (2013)

GloryHammer - Tales From The Kingdom Of Fife

Data wydania: 29.03.2013
Gatunek: melodic power metal
Kraj: UK

Tracklista:
01. Anstruther's Dark Prophecy
02. The Unicorn Invasion of Dundee
03. Angus McFife
04. Quest for the Hammer of Glory
05. Magic Dragon
06. Silent Tears of Frozen Princess
07. Amulet of Justice
08. Hail to Crail
09. Beneath Cowdenbeath
10. The Epic Rage of Furious Thunder
11. Wizards! (bonus track)

Kiedy mogłoby się wydawać, że melodyjny power metal z tekstami o jednorożcach, smokach, walce z goblinami i trollami to już pieśń przeszłości pojawia się GloryHammer. Na pierwszy rzut oka to standardowy przedstawiciel wspomnianego gatunku, którego zapewne namiętnie będą słuchać pryszczate małolaty zaczytujące się w sztampowej literaturze fantasy. Sama nazwa formacji i okładka tak bardzo może kojarzyć się z jednym z rycerskich heavy metalowych zespołów ze Szwecji, że już chyba bardziej się nie dało. A jednak kiedy spojrzy się na skład tego zespołu to da się zauważyć, że nie mamy tu do czynienia z nowicjuszami, a muzycznie nie słychać kopii szwedzkiej kapeli, o której pisałem.

piątek, 21 czerwca 2013

Children Of Bodom - Halo Of Blood (2013)

Children Of Bodom - Halo Of Blood

Data wydania: 07.06.2013
Gatunek: melodic power metal/mdm
Kraj: Finlandia

Tracklista:
01. Waste of Skin
02. Halo of Blood
03. Scream for Silence
04. Transference
05. Bodom Blue Moon (The Second Coming)
06. The Days Are Numbered
07. Dead Man’s Hand on You
08. Damage Beyond Repair
09. All Twisted
10. One Bottle and a Knee Deep

Children Of Bodom to jedna z najbardziej znanych kapel fińskiej sceny metalowej - oczywiście nie oznacza to, że jest najlepsza. Alexi i spółka ostatnio dowodzili, że formuła muzyczna, w której się poruszają zaczęła się wyczerpywać. "Blooddrunk", jak i "Relentless Reckless Forever" sprawiały wrażenie albumów nagranych jakby pod przymusem i co za tym idzie, kompletnie bez pomysłu. Owszem można było na nich znaleźć ze dwa, albo trzy dobre numery, ale to wszystko. Do "Blooddrunk" nawet wielokrotnie próbowałem się przekonać, ale każda podejmowana próba kończyła się podobnie - czyli rezygnacją z dalszej zabawy z tym albumem. Przy "Relentless Reckless Forever" już nie miałem tyle cierpliwości - zdaje się, że po dwóch odsłuchach odsunąłem ją na bok i już więcej do niej nie wróciłem. Kiedy już zastanawiałem się nad tym, czy Children Of Bodom nie powinni się rozpaść dopadła mnie informacja, że kapela szykuje nowy album. Jak zwykle na okładce miał pojawić się kosiarz, a tytuł wydawnictwa miał brzmieć "Halo Of Blood".

czwartek, 25 października 2012

Freedom Call - Eternity (2002)


Freedom Call - Eternity

Rok wydania: 2002
Gatunek: melodic metal/melodic power metal
Kraj: Niemcy

Tracklista:
01. Metal Invasion 06:48
02. Flying High 04:09
03. Ages of Power 04:41
04. The Spell 00:54
05. Bleeding Heart 04:58
06. Warriors 04:20
07. The Eyes of the World 03:55
08. Flame in the Night 04:57
09. Land of Light 03:54
10. Island of Dreams 04:16
11. Turn Back Time 05:04

Skład:
Chris Bay - wokal, gitara, klawisze
Cedric Dupont - gitara
Ilker Ersin - gitara basowa
Dan Zimmermann - perkusja

Goście specjalni:
Janie Dixon, Mitch Schmitt, Tobias Sammet, Oli Hartmann - chór

Freedom Call zapewne zna niemalże każdy szanujący się fan muzyki metalowej. Można znać tę kapelę z różnych powodów - jedni znają ją jako synonim do sformułowania "gay metal", inni do "cukierkowe p2p2", jeszcze inni za sprawą przebojowego i szybko wpadającego w ucho grania. Zespół w rok po wydaniu dobrego "Crystal Empire" wydał "opus magnum" swojej dyskografii - album, którego nie są w stanie przeskoczyć od 2002 roku. I zapewne nigdy ta sztuka im się nie uda (zwłaszcza patrząc na ich aktualną dyspozycję). A były to zamierzchłe czasy, kiedy to Tobias Sammet zebrał kumpli, połączył z nimi siły formując tymczasową w supergrupę o nazwie Avantasia. Panowie z Freedom Call nie mogli być gorsi - co prawda żadnych gości nie zapraszali (poza chórem), ale własnymi siłami musieli nagrać wydawnictwo, które będzie mogło się zmierzyć z melodyjnym potworem Sammeta i spółki. 

poniedziałek, 22 października 2012

Freedom Call - Land Of The Crimson Dawn (2012)

Freedom Call - Land Of The Crimson Dawn

Data wydania: 24.02.2012
Gatunek: melodic power metal
Kraj: Niemcy

Tracklista:
01.     Age of the Phoenix
02.     Rockstars
03.     Crimson Dawn
04.     66 Warriors
05.     Back Into the Land of Light
06.     Sun in the Dark
07.     Hero on Video
08.     Valley of Kingdom
09.     Killer Gear
10.     Rockin' Radio
11.     Terra Liberty
12.     Eternity
13.     Space Legends
14.     Power and Glory

Skład:
Chris Bay - wokal, gitara
Lars Rettkowitz - gitara
Samy Saemann - gitara basowa
Klaus Sperling - perkusja

Freedom Call to niemiecka formacja, która swoją działalność rozpoczęła w 1998 roku. Do tej pory dorobiła się 6 studyjnych albumów (recenzowany jest siódmy w kolejce). Ich pierwsze trzy albumy uważam za bardzo dobre w swojej kategorii, natomiast kolejne już zawierały niepotrzebne kombinowanie - tak przynajmniej było do "Legend Of The Shadowking", który jest po prostu przyzwoity. Posiada kilka niezłych numerów, ale też takie, których można by się bez problemu pozbyć. Tym razem kapela oszczędziła szumnych zapowiedzi jaki to epicki materiał właśnie komponuje. "Land Of The Crimson Dawn" miał swoją premierę 24 lutego 2012 roku.

sobota, 26 maja 2012

Sonata Arctica - Stones Grow Her Name (2012)

Sonata Arctica - Stones Grow Her Name

Data wydania: 18.05.2012
Gatunek: melodic power metal
Kraj: Finlandia

Tracklista:
01.     Only the Broken Hearts (Make You Beautiful)     03:23
02.     Shitload of Money     04:52
03.     Losing My Insanity     04:03
04.     Somewhere Close to You     04:13
05.     I Have a Right     04:48
06.     Alone in Heaven     04:31
07.     The Day     04:14
08.     Cinderblox     04:08
09.     Don't Be Mean     03:17
10.     Wildfire, Part: II - One With the Mountain     07:53
11.     Wildfire, Part: III - Wildfire Town, Population: 0     07:57

Sonata Arctica to jedna z najbardziej znanych kapel z nurtu melodyjnego metalu. Jest jednym z licznych przedstawicieli tego gatunku pochodzących z Finlandii. Zespół istnieje od 1999 roku i do tej pory może się pochwalić siedmioma albumami studyjnymi (włączając w to ich tegoroczne wydawnictwo), oraz niezliczoną ilością mniejszych wydawnictw. Według mnie kapela po świetnym początku wpadła dość szybko w jakiś kryzys twórczy, przez co na późniejszych albumach słychać zupełnie niepotrzebne próby kombinowania. Mając sentyment do tej kapeli zawsze staram się z nadzieją podchodzić do kolejnych nowych wydawnictw tej formacji.

poniedziałek, 21 marca 2011

Na skróty - odcinek 1

Najpierw warto wyjaśnić czym jest "Na skróty" (zresztą będzie to już dobrze widać w przypadku pierwszego odcinka) - to krótkie opinie (bo nie do końca recenzje) różnego rodzaju albumów, epek, czy nawet koncertówek, demówek i kompilacji. Część z albumów, które pojawią się w "Na skróty" mogą być również później recenzowane. Zapraszam do lektury pierwszej części "Na skróty".

Dzisiaj na warsztat trafiają albumy:
- Seventh Star "The Undisputed Truth" (2007)
- Children Of Bodom "Relentless Reckless Forever" (2011)
-  Within Temptation "The Unforgiving" (2011)


piątek, 25 lutego 2011

Andre Matos - Mentalize (2009)

Andre Matos - Mentalize
Andre Matos na myspace

Data wydania: 2009
Gatunek: melodic power metal
Kraj: Brazylia

Tracklista:
01.    Leading On    05:08
02.    I Will Return    05:10
03.    Someone Else    05:47
04.    Shift the Night Away    04:58
05.    Back to You    04:14
06.    Mentalize    04:05
07.    The Myriad    05:08
08.    When the Sun Cried Out    04:39
09.    Mirror of Me    04:15
10.    Violence    04:59
11.    A Lapse in Time    02:42
12.    Power Stream    04:13
13.    Don't Despair (Bonus Track) 05:08


Skład:
Andre Matos - wokal, fortepian
Andre Hernandes - gitara
Hugo Mariutti - gitara
Luís Mariutti - gitara basowa
Eloy Casagrande - perkusja
Fábio Ribeiro - klawisze

Andre Matos to zdecydowanie najbardziej znany Brazyliczyk w metalowym światku o melodyjnym zabarwieniu. Wokalista znany przede wszystkim ze swoich występów w kapeli Angra, Shaman, czy Avantasia w 2006 roku postanowił uwolnić się od przeszłości i założył własną kapelę, którą nazwał swoim imieniem i nazwiskiem. Do współpracy nie zaprosił żadnych wielkich tuzów metalowego światka, których przecież spotykał wielu w trakcie swojej kariery - natomiast w składzie znaleźli się jego starzy znajomi z Angry i gitarzysta z formacji Shaman. Solowy projekt Matosa wystartował w 2006 roku, a już rok później został wydany pierwszy album pod nowym szyldem o tytule "Time To Be Free". Pierwsze wydawnictwo na pewno przysporzyło mu nowych fanów i dawał nadzieję na świetlaną przyszłość tego projektu.

środa, 3 listopada 2010

Kamelot - Poetry For The Poisoned (2010)

http://img821.imageshack.us/img821/2055/c6f44e0982b3edcbc6dc99a.jpg

Kamelot - Poetry For The Poisoned

Kamelot na myspace

Rok wydania: 2010
Gatunek: melodic power metal
Kraj: USA

Tracklista:
01. The Great Pandemonium 04:24
02. If Tomorrow Came 03:58
03. Dear Editor 01:18
04. The Zodiac 04:00
05. Hunter's Season 05:34
06. House On A Hill 04:14
07. Necropolis 04:16
08. My Train Of Thoughts 04:08
09. Seal Of Woven Years 05:13
10. Poetry For The Poisoned - Incubus 02:57
11. Poetry For The Poisoned, Pt. 2 - So Long 03:24
12. Poetry For The Poisoned, Pt. 3 - All Is Over 01:03
13. Poetry For The Poisoned, Pt. 4 - Dissection 02:00
14. Once Upon A Time 03:45

Skład zespołu:
Roy Khan - wokal
Thomas Youngblood - gitara
Sean Tibbetts - gitara basowa
Casey Grillo - perkusja
Oliver Palotai - klawisze

Goście:
Björn "Speed" Strid - wokal
Jon Oliva - wokal
Gus G. - gitara
Simone Simons - wokal
Amanda Somerville - wokal
Chanty Wunder - wokal
Cloudy Yanh - wokal
Sascha Paeth - gitara
Miro - klawisze i orkiestracje

Album "Poetry For The Poisoned" był najdłużej przygotowywanym wydawnictwem Kamelot - wcześniej ten amerykański band działający pod przewodnictwem Youngblooda nagrywała nowe LP co dwa lata, tutaj pojawił się niewielki poślizg zapewne spowodowany wydaniem koncertówki "Ghost Opera - The Second Coming", której premiera przypadła na rok 2008 (była to reedycja albumu wydanego w 2007 roku, ale wzbogacona o dodatkowe cd z materiałem koncertowym). Jakie były oczekiwania odnośnie "Poetry For The Poisoned"? Ja nie miałem praktycznie żadnych, ale o tym w dalszej części recenzji.


Premiera "Poetry For The Poisoned" przypadła na 1 września - dzieciaki rozpoczynały rok szkolny, a wielbiciele melodyjnego power metalu wyruszali do sklepu po najnowszy album zasłużonej amerykańskiej formacji jaką jest Kamelot. Ja aż tak bardzo się nie spieszyłem z zapoznaniem się z nowym materiałem, bo do tej pory nie słuchałem poprzedniego - powód bardzo prosty - uważałem, że po "The Black Halo" ten band nie nagra już nic lepszego. Czy się myliłem? Zdecydowanie tak. Oczywiście do nagrania "Poetry For The Poisoned" Youngblood i jego paczka zaprosili kilku gości specjalnych, a wśród nich doskonale już znane z wcześniejszych albumów wokalistki Simone Simons i Amanda Somerville, oraz gitarzysta Sascha Paeth, który również zajął się produkcją albumu. Kolejnych gości można zobaczyć powyżej, a i będę się starał co ważniejsze wystąpienia pokrótce omówić, o ile są tego warte.

Amerykanie z Kamelot przygotowali 50-cio minutowy materiał - można to odnieść do ich najlepszych wydawnictw, bo zarówno "Karma", "The Fourth Legacy" i "Epica" trwały w okolicach 50-ciu minut, jedynym z tych świetnych albumów Kamelot trwającym dłużej jest "Black Halo" - prawie 60 minut. Czyli panowie zaserwowali kawał materiału, który nie jest ani za długi, ani za krótki. Od razu zacznę od tego, że pierwsze 5 utworów to miazga (nie wliczam tutaj "Dear Editor" jest to wstępem do kawałka "The Zodiac") - jeden lepszy od drugiego, a najlepiej wypada "House On A Hill", w którym Roy Khan śpiewa w duecie z Simone Simons. Jest to jeden z największych hitów balladowych, jakie w ogóle nagrał Kamelot, do tego refren wpada w ucho i nie ma szans, żeby go później nie nucić. Po prostu magia.

Od początku - album rozpoczyna hiciarski "The Great Pandemonium", w którym gościnnie udzielił się wokalista Björn Strid z Soilwork. Do tego numeru powstał też mroczny klip, który nie do końca oddaje klimat albumu. W każdym razie słychać, że kapela sięgnęła trochę do nowoczesnego grania - głównie chodzi o partie klawiszy i pracę gitar, ale też o przestrzenne wokale. "If I Came Tomorrow" to również hit nie mniejszy od swojego poprzednika, ale również wzbogacony o solidną dawkę nowoczesnego brzmienia. Jednakże najważniejszy jest tutaj bardzo nośny i przebojowy refren. "The Zodiac" jest również niemałym hitem, a tak naprawdę to był mój ulubiony utwór przez kilka pierwszych odsłuchów. Gościnnie udzielają się tutaj wokalista John Oliva i wokalistka Amanda Somerville - obydwoje radzą sobie świetnie przy współpracy z Royem Khanem. Oliva trochę przypomina mi Thorbjörna Englunda z Winterlong (zwłaszcza z albumu "Metal/Technology"). Nie ma tutaj jakiegoś szczególnie interesującego refrenu, ale ogólny klimat i te trzy wokale mieszające się ze sobą dają efekt piorunujący. "Hunter's Season" to hit na miarę starych przebojów Kamelot - oczywiście tak jak w przypadku wcześniejszych numerów jest tutaj odpowiednia dawka nowoczesnego brzmienia. Jednakże zarówno melodia, jak i refren są wyśmienite i ten kawałek po prostu musi się podoba każdemu, kto lubi Kamelot za ich dawne przeboje. W tym utworze gitarowo kapelę wspomagał Gus G. O magicznym "House On A Hill" już pisałem, ale jeszcze podkreślę, że jest to numer zdecydowanie lepszy niż niegdyś osławiony "The Haunting".

Można powiedzieć, że po tym utworze album mógłby się skończyć, bo wypakowany nowoczesnością "Necropolis" to raczej średniak z kilkoma przebłyskami, natomiast "My Train Of Thoughts" to już bardzo dobry kawałek z ciekawą melodią i wpadającym w ucho refrenem. Niestety już dalej nie ma za bardzo czym się zachwycać. Ewidentnie słychać, że w czteroczęściowej historii "Poetry For the Poisoned" ważniejsza jest sama treść niż pomysły na kawałki. Jeszcze jako tako dobrym zakończeniem tego wydawnictwa jest "Once Upon A Time". Utwór utrzymany w dobrym klimacie z nie najgorszą melodią i w miarę wpadającym w ucho refrenem, ale z batalii z którymkolwiek kawałkiem z początku tego albumu nie wychodzi zwycięsko.


"Poetry For The Poisoned" to jeden z najlepszych (o ile nie najlepszy) albumów z melodyjnym metalem, jaki usłyszałem w tym roku. Cała kapela jest ewidentnie w dobrej, a nwet bardzo dobrej formie. Wokal Khana w ogóle zmienił się od czasów najlepszych albumów. Po prostu wypada tutaj tak jak powinien. Same kompozycje są wzbogacone o nowoczesne brzmienie, w niektórych momentach dużą dawkę elektroniki, ale nadal są przebojowe w starym dobrym stylu. Problem stanowi jednak brak pomysłów, a może ich nadmiar, który objawił się w drugiej połowie albumu. Na początku mamy hit za hitem, a później napięcie opada. Oczywiście nie ma w tym żadnej wielkiej tragedii - 6 hitów na 14 kawałków, które znajdują się na tym wydawnictwie to i tak bardzo dużo, tym bardziej, że 3 z 14 utworów około dwuminutowe przerywniki, albo orkiestracje. Goście specjalni też nie zawiedli, ale największe brawa należą się Simone Simons, która ewidentnie przyczyniła się do tego, że "House On A Hill" brzmi tak jak brzmi. Wielbiciele Kamelot powinni być wniebowzięci słuchając tego albumu, bo mamy tutaj ten sam stary, dobry Kamelot, ale z dodatkiem nowoczesności.

Ocena: 8/10

czwartek, 7 stycznia 2010

Top 10 2009 - heavy/power/progressive metal

01. Rough Silk - New Beginning

02. Narnia - Course Of A Generation

03. SubSignal - Beautiful & Monstrous

04. Joe Stump - Virtuosic Vendetta

05. Nostradameus - Illusion's Parade
---------------------------------
06. No Remorse No Retreat - Warbringer
07. Fools Game - Reality Divine
08. Herman Frank - Loyal To None
09. Heel - Chaos And Greed
10. Transatlantic - The Whirlwind

piątek, 25 grudnia 2009

Rough Silk - A New Beginning (2009)

Rough Silk - A New Beginning

Data wydania: 20.03.2009
Gatunek: melodic power metal
Kraj: Niemcy

Tracklista:
01. Temple Of Evil
02. Home Is Where The Pain Is
03. Reborn To Wait
04. The Roll Of The Dice
05. When The Circus Is Coming To Town
06. Sierra Madre
07. A New Beginning
08. Warpaint
09. Black Leather
10. We've Got A File On You
11. Deadline
12. We All Need Something To Hold On To In This Life
13. A Song For Hilmer

Skład:
Ferdy Doernberg - wokal, klawisze, gitara
Mike Mandel - gitara
André Hort - gitara basowa
Alex Wenn - perkusja


Rough Silk to niemiecki zespół, którego liderem od samego początku był Ferdy Doernberg - przede wszystkim znany klawiszowiec, który udzielał się w kapelach typu Dezperadoz, Axel Rudi Pell, Shock Machine. Zespół powrócił po 6 latach milczenia. Sam tytuł album też wiele mówi o tym wydawnictwie. Warto również zaznaczyć, że ósmy LP Rough Silk został zadedykowany zmarłemu w 2006 roku gitarzyście Hilmerowi Staacke, który wspierał zespół na albumach "Roots Of Hate" i "Walls Of Never".


"A New Beginning" to drugi album, na którym Ferdy Doernberg udziela się wokalnie, z tymże tutaj nie ma już takiego wsparcia jak na "End of Infinity". Tam wspierał go Herbert Hartmann i Nils Wunderlich. Na bieżącym wydawnictwie muzyków tych zabrakło i jedyne wsparcie jakie Ferdy otrzymał w warstwie wokalnej to chórki. Dlatego ciekaw byłem jak sobie poradził w tak odpowiedzialnej roli. Sam album brzmi bardziej jak zlepek różnych pomysłów zgromadzonych przez lidera grupy w ciągu tych sześciu lat milczenia. Dla jednych może okazać się to plusem, bo dla każdego coś się znajdzie. Dla innych album może być niespójny i przez to asłuchalny. Dla mnie różnorodność kompozycji to duża siła tego wydawnictwa. Ferdy zresztą udowodnił, że jest całkiem niezłym wokalistą potrafiącym "modyfikować" swój wokal. Oczywiście nie jest to Jan Barnett, ale zespół też ewoluował. Przechodząc do samego materiału składającego się na ten album.

Rozpoczyna się nieco egzotycznie, przynajmniej takie dźwięki rozpoczynają utwór "Temple Of Evil", który można traktować raczej jako próbę wskrzeszenia ducha dawnego Rough Silk. I jak dla mnie zabieg udany - Ferdy może zaprezentować swoją ciekawą barwę, a sam kawałek mimo tego, że nie powala to jednak zapada w pamięć, zwłaszcza refren i dziwaczna partia klawiszowa.

Zdecydowanie ciężej wypada "Home Is Where The Pain Is" - pierwsze skojarzenie, jak wzbudził we mnie ten utwór to Dezperadoz "Here Comes The Pain". Co prawda kapela Alexa Krafta zaprezentowała cięższy riff, ale jak na Rough Silk, który przecież momentami ocierał się mocno o hard rock to i tak jest ciężko. Wokal Ferdy'ego mocno przypomina tzw. heavy metalowych skrzekaczy (każdy niech rozumie to jak chce - w każdym razie chodzi np. o Udo). Kompozycja do specjalnie chwytliwych nie należy, ale też nie ma na co narzekać.

"Reborn To Wait" to powtórka z dwóch wcześniejszych kawałków - a raczej wszystkie trzy są na podobnym poziomie. Oczywiście głównym motywem, który od razu zapadł mi w pamięć jest refren, jak i ciekawa zagrywka gitarowa w okolicach uspokojenia melodii. Z tym utworem jest jednak tak, że działa jak lokomotywa - z biegiem czasu się rozkręca. Próby growlowania jak najbardziej udane, w sumie Ferdy mógł zaprezentować i wyryczany utwór, było by to na pewno duże zaskoczenie.

W końcu przyszedł czas na jeden z najlepszych utworów na "A New Beginning", chodzi oczywiście o "The Roll Of The Dice". Utwór dziwny, wymieszany, pełen kontrastów, ale jednak wysuwający się na przód. Ferdy tutaj kojarzy mi się ze znanym śpiewakiem Billym Joelem (dla niedowiarków polecam sprawdzić np. utwór "Piano Man" - zresztą kiedyś coverowany przez Rough Silk). Tyle, że wokal Doernberga jest zdecydowanie bardziej szorstki. Co tu dużo gadać - zespół wymieszał tutaj wszystko co mógł - od hard rocka, poprzez metal z elementami orientalnymi, aż po groove i oczywiście heavy metal. Ferdy zmienia wokal jak rękawiczki - raz skrzeczy, raz growluje, raz piszczy. Nie wiem, jak ten człowiek to robi, ale wiem, że mi się podoba. A końcówka utworu to już zupełnie inna bajka. Fortepian, trąbka, spokojnie grająca gitara akustyczna i marszowe bębenki.

"When The Circus Is Coming To Town" to utwór, który raczej nie spotkał się z ciepłym przyjęciem. Ale czy słusznie? Jest przebojowy, szybki, pełen energii, a że tekst trochę bzdurny to zupełnie inna sprawa. Dla mnie to jednak jeden z tych utworów, których zawsze słucham z dużą przyjemnością. Zresztą ja tutaj nie uświadczyłem zbytniej wesołkowatości.

Czas na southernową nutę, a tą zapewnia utwór "Sierra Madre". Takie zabiegu chyba nikt się nie spodziewał, ale z drugiej strony przecież Ferdy współpracował przy nagrywaniu przez Dezperadoz (wówczas jeszcze Desperados) albumu "The Dawn Of Dying" - czyli trochę westernowego grania zostało mu w pamięci. Tutaj mamy praktycznie ścieżkę dźwiękową do westernu, przynajmniej do połowy utworu. Później następuje wybuch energii. Czego efektem jest bardzo przebojowy kawałek mknący do przodu niczym Jeep po arizońskim pustkowiu.

Utwór tytułowy to kolejny eksperyment. Tym razem dostajemy coś w stylu nu-metalu, przynajmniej w warstwie muzycznej. Po prostu słychać, że zespół chciał zaprezentować coś w miarę nowoczesnego. Nowy utwór programowy? No nie wiem, raczej próba skoku w bok, bo refren jest dokładnie taki do jakich przyzwyczaiła mnie ta kapela.

"Warpaint" to czysty heavy metal, bez żadnych domieszek, czy zabawy w unowocześnianie grania. Sama tradycja, nawet chórki są tradycyjne. W przypadku poprzednika "Warpaint" trochę kontrastuje.

Ciężki do określenia jest "Black Leather", bo są tutaj zarówno pierwiastki hard rocka (zwłaszcza refren) i cięższej odmiany heavy metalu, gitary do najlżejszych nie należą. Na uwagę zasługuje gitara wymiatająca w okolicach refrenu.

Mariaż z hardcorem? Czemu nie. Taki właśnie przykład mamy w kawałku "We've Got A File On You". Z pozoru melodic metalowa kompozycja, ale przy uważnej obserwacji można zauważyć elementy hardcore'a, a raczej hardcore'a z manierą melodyjnego metalu. Bardzo ciekawe połączenie, które nie każdemu zapewne przypasuje.

Po tym następuje chyba jeden z cięższych utworów na tym albumie - "Deadline". Ciężki, ale i melodyjny. Ferdy po raz kolejny prezentuje swój dość oryginalny wokal, który porusza się od skrzeku po typowy heavy metalowy śpiew. Sama praca gitary jakby doskonale znana z jakiegoś innego numeru.

Końcówka jest już spokojna - "We All Need Something To Hold On To In This Life" to nie tylko długi tytuł, ale również jedna z najlepszych ballad 2009 roku. Ferdy czaruje swoim zachrypłym wokalem, a pojawiające się chórki ten czar jeszcze wzmacniają. Mimo tego, że ballada to jednak pełna ciepłej energii.

Na koniec melancholijny kawałek poświęcony Hilmerowi Staacke, czyli po prostu "A Song For Hilmer". To na co ciężko tutaj nie zwrócić uwagi to oczywiście gra Ferdy'ego na fortepianie, jak i smutek każdej nuty. Smutek, ale jednak i nadzieja na pogodzenie się ze stratą przyjaciela. Nie sposób też pominąć świetnej partii gitarowej pod koniec kawałka. Piękne zakończenie tak niezwykłego albumu pełnego skrajności i kontrastów.


Rough Silk nigdy nie był zespołem, który można było ot tak określić jako np. melodic metal, czy heavy metal. Zawsze łączyli różne pierwiastki, trochę eksperymentowali, ale nigdy nie grali źle. Tutaj też nie zawiedli - oczywiście główna zasługa w tej mierze to praca Ferdy'ego Doernberga. Sam tytuł wiele mówi o tym materiale i myślę, że lepszego nie mogli sobie wymyślić. Bo jakby nie patrzeć jest to nowy początek. Myślę, że różnorodność kawałków znajdujących się na tym LP sprawi, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie.

Ocena: 9/10

sobota, 14 listopada 2009

Rough Silk - Roots Of Hate (1993)

Rough Silk - Roots Of Hate

Data wydania: 1993
Gatunek: melodic power metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Jan Barnett – wokal
Ralf Schwertner – gitara basowa
Hilmer Staake – gitara
Herbert Hartmann – perkusja
Ferdy Doernberg – klawisze

Tracklista:
01. The Grapes of Wrath
02. Roots of Hate
03. The Deep of the Night
04. Calls to the World
05. When the Thunder Roars
06. Candle in the Rain
07. Cemetary Dawn
08. Sentimental Trust
09. Wasteland Serenader
10. Through the Fire
11. Ups and Downs
12. Why?
13. Eyes of a Stranger
14. Forever

Debiutancki album Rough Silk, ale nie wiem czy od tego albumu powinno się zaczynać przygodę z tym zespołem. Nie jest to jakiś wielce porywający krążek - chociaż mi się podoba. Co prawda jest tutaj wszystko to co powinno być - chwytliwość, lekkość, dobry wokal, dobra praca gitar i perkusji...no i klawisze, które są zawsze obecne w muzyce Rough Silk, ale niech nikt nie pomyśli, że tutaj jest jakieś wielkie parcie na nie i jakieś sola klawiszowe, bo tego tutaj nie ma. Album rozpoczyna się od krótkiego intro i następuje utwór tytułowy - chwytliwości nie można mu odmówić. I od razu trzeba się przyzwyczaić do przebojowych refrenów, bo te są częstym gościem na tym albumie. Ciąg dalszy dobrych refrenów następuje w "In The Deep Of The Night" i "Calls To The World", a później poprawia się w "When Thunder Roars", do którego dochodzi przebojowa i szybka melodia. I kiedy myślałem już, że płyta się rozkręca to wpadł "Candle In The Rain". Wolny, nieco nudzący balladowy utwór, który jednak wpada w ucho - to pewnie zasługa Barnetta, który spisuje się tutaj lepiej niż dobrze. I dalsza cześć płyty jest już bardzo dobra - "dalszą część" rozpoczyna utwór zagrany w średnim tempie - "Cemetary Dawn", tradycyjnie dobry refren i ciekawy "oklepany" riff w zwrotkach i jeszcze to wycie :-) Później chwytliwość rządzi - "Sentimental Trust" i "Wasteland Serenade" to dwa kawałki, które posiadają ewidentnie najlepsze i najbardziej chwytliwe refreny na tym krążku. Chwilowym przestojem można nazwać balladowy "Trough The Fire", ale to też dobry kawałek, chociaż nie powinien znajdować się w tym miejscu, bo zaburza nieco strukturę. "Ups And Downs" to znowu chwytliwy refren...i niestety od tego utworu zaczyna się znowu trochę nudno, bo trafiamy na kolejną już balladę "Why", a po niej następuje bardzo szybki i energiczny "Eyes Of A Stranger", ale z chwytliwości i przebojowością to tutaj nie jest najlepiej. Zwieńczeniem płyty jest ballada (znowu) "Forever" i tutaj plus, bo Ferdy Doernberg zasiada za fortepianem, a John Barnett przepięknie śpiewa. Mimo tego, że to kolejna ballada na tej płycie to niszczy wszystkie pozostałe znajdujące się na "Roots Of Hate".

Podsumowując - warto posłuchać, bo to kawał dobrej muzyki, ale nie ma co się nastawiać na power metal, bo ja tutaj jednak czuję zdecydowanie więcej hard rocka z dobrymi melodiami. Chociaż hard rock też nie jest wiążący, bo Rough Silk od samego początku nie był zespołem, który potrafił się zdecydowanie zmieścić w obrębie jednego gatunku. Warto sięgnąć po ten album, żeby posłuchać takich hiciorów jak: "Calls To The World", "Sentimental Trust", "Wasteland Serenade", "Roots Of Hate", "Candle In The Rain" czy "Forever".

Ocena: 8/10