wtorek, 21 grudnia 2021

Droga do podsumowania 2021 (odc. 101-105)

Zapraszam na kolejną część "Drogi do podsumowania", gdzie znajdziecie kolejne pięć albumów, o których warto wspomnieć przy okazji zabieranie się do konstruowania swojej topki za 2021. Jak zawsze znajdziecie poniżej pięć albumów z krótkimi notkami, jeden klip przy każdej oraz link do Spotify, żeby można było szybko odpalić dany materiał.



Droga do podsumowania 2021 - odc. 101:

SkeleToon - The 1.21 Gigawatts Club
(melodic power metal)

Zupełnie przypadkiem trafiłem na SkeleToon, włoską kapelę grającą melodic power metal w starym dobrym stylu. 15 października zespół wydał swój piąty studyjny materiał. Album zatytułowany "The 1.21 Gigawatts Club" od razu zwrócił moją uwagę z prostego powodu - słuchając jego zawartości miałem wrażenie, jakbym się cofnął w czasie o niemal 20 lat. Chodzi konkretnie o czasy, których scena metalowa była zalewana przez całą masę melodic power metalowych formacji pokroju Freedom Call, Dionysus, Avantasia, Silent Force, i wszystkie te zespoły z Dragon w nazwie (w tym Dragonforce). Poczułem z "The 1.21 Gigawatts Club" płynacą nie tylko falę, ale wręcz tsunami nostalgii. Jeżeli w latach 2000-2005 jaraliście się jak głupi melodyjnym power metalem, to słuchając nowej płyty SkeleToon poczujecie się jak w domu. W muzyce Włochów znalazłem elementy wszystkich tych albumów, którymi wówczas męczyłem wszystkich domowników. Są refreny jak w ówczesnym Freedom Call, gitarowe zagrywki i prędkość jak w początkach DragonForce, jest epickość Rhapsody (tego pierwotnego), jest po prostu wszystko. Ten album to dla mnie niezwykle przyjemna wyprawa w przeszłość. "The 1.21 Gigawatts Club" to aboslutnie jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy melodic power metalowy album wydany w tym roku. Tak się już po prostu nie gra, przecież nawet DragonForce zmienili swój styl kilka lat temu.




Droga do podsumowania 2021 - odc. 102:

Osiah - Loss
(technical deathcore)

Do tej pory twórczość brytyjskiej kapeli Osiah nie robiła na mnie specjalnego wrażenia, ot kolejna deathcore'owa kapela, których przecież jest cała masa. Nic więc dziwnego, że sięgając po album "Loss" nie obiecywałem sobie niczego specjalnego. Tymczasem zawartość trzeciego studyjnego albumu Osiah zaskoczyła momentalnie. "Loss" okazał się niespodziewanie jednym głównych bohaterów premier płytowych z 7 maja (obok debiutu Kryptik Mutation). Brzmienie tego wydawnictwa jest niesamowite, wręcz monumentalne. To co wyczyniają na tej płycie gitarzyści do spółki z perkusistą jest po prostu niesamowite. I mimo tego, że "Loss" to łącznie 48 minut muzyki, to ciągle mam wrażenie, że to niezwykle krótki materiał. Podobnie mam też z wydawnictwami Archspire - zresztą obydwie te kapele utrzymują swoje kompozycje w ciągłym galopie (no może Osiah biegnie trochę wolniej). Ale trafiają sie tutaj również elementy, w których perkusista chyba próbuje pobić rekord świata w prędości uderzania w bębny, natomiast gitarzyści robią absolutnie wszystko, żeby tempo zwalniać. Wówczas następują doskonałe beatdowny, które mam wrażenie, że już nie pojawiają się tak często na core'owych wydawnictwa. "Loss" to absolutnie jeden z najlepszych deathcore'owych albumów jakie dane mi było usłyszeć w tym roku, prawdziwa perełka schowana gdzieś pomiędzy stertą innych wydawnictw.



Droga do podsumowania 2021 - odc. 103:

Haunt - Beautiful Distraction
(heavy metal)

Trevor William Church to dla mnie heavy metalowy geniusz. W 2017 roku powołał do życia kapelę Haunt i wszedł na heavy metalową scenę razem z drzwiami. Nadal uważam, że debiutancki "Burst into Flame" (2018) jest jednym z najlepszych heavy metalowych wydawnictw w ostatnich latach i chociażbym Church się dwoił i troił to sam nie jest go w stanie przebić. Oczywiście to nie sprawia, że ten muzyk się zniechęca - co roku dostaje jeden lub nawet dwa nowe pełne wydawnictwa sygnowane nazwą Haute. Chociażby w tym roku pojawił się "Beautiful Distraction" z materiałem premierowym, ale całkiem niedawno, czyli 12 listopada pojawiła się płyta z akustycznymi wersjami znanych numerów Haunt. Na ten moment w dyskografii Haunt znajduje się już 7 (!) pełnym wydawnictw, "Beautiful Distraction" jest szóstym w kolejce. Church jak zawsze dostarczył świetny heavy metalowy materiał, który jest utrzymany w staroszkolnym stylu. Kawałki dosłownie płyną jeden po drugim, a Church czaruje swoim dość miękkim wokalem. Jeżeli chodzi o zawartość "Beautiful Distraction" to jest to wydawnictwo, które na ten moment stawiam na drugim miejscu w dyskografii Haunt - oczywiście zaraz za niedoścignionym ideałem jakim jest "Burst into Flame". Jeżeli nie znaliście do tej pory Haunt, to nie wzbraniajcie się przed sprawdzeniem twórczości tej amerykańskiej grupy. To heavy metal z dość niskim progiem wejścia, więc spokojnie znajomość z twórczością Haunt można rozpocząć od tegorocznego materiału.



Droga do podsumowania 2021 - odc. 104:

Lecznica Stałych Doznań - Aphelium
(experimental/psychodelic rock)

Ależ dłuuuugo trzeba było czekać na drugi album kapeli Lecznica Stałych Doznań! Tak, to okrągłe 10 lat od premiery debiutanckiego wydawnictwa tej grupy, czy "Moje trudne dziecko". Tamten album był dla mnie z jednej strony szokujący i odpychający, a z drugiej nie pozwalał się od siebie oderwać. To wręcz psychodeliczne doznanie zbudowane na bazie post-metalu i noise rocka. I prawdę mówiąc już po tych wszystkich latach zacząłem tracić nadzieję, że jeszcze usłyszę coś nowego od Lecznicy Stałych Doznań. A tu nagle niespodzianka! Na początku lipca na platformy streamingowe trafił drugi album kapeli. "Aphelium" (zbieżność nazw z nowym wydawnictwem Leprous przypadkowa) to 10 nowych kompozycji, które dają łącznie 54 minuty muzyki. Oczywiście znowu dominuje psychodeliczny klimat, jednak mam wrażenie, że drugi materiał LSD jest grzeczniejszy. "Moje trudne dziecko" było niczym senny koszmar, z którego nie można się wybudzić. Natomiast "Aphelium" jest trochę łagodniejszą wersją swojego poprzednika. Choć nadal jest to psychodeliczna jazda bez trzymanki, jednak w lżejszy wydaniu. Można to jednak również rozpatrywać jako plus, bo dzięki temu materiał jest łatwiej przyswajalny i zapewne nie odsieje tak wielu potencjalnych słuchaczy. Szkoda tylko, że to drugi i zarazem ostani materiał Lecznicy Stałych Doznań, gdyż kapela w 2017 roku przestała istnieć.



Droga do podsumowania 2021 - odc. 105:

Hore - Siostry Wiedźmy
(black metal)

14 maja pojawił się debiutancki album tajemniczego projektu zwanego HORE. "Siostry wiedźmy" to bardzo klimatyczny black metalowy materiał, który czerpie również z innych gatunków. I właśnie klimat tego wydawnictwa jest punktem, który najbardziej został mi w głowie po pierwszym odsłuchu. Czuć jakiś niepokój w tej muzyce. Tu nie chodzi wyłącznie o teksty, bo te też swoją drogą tworzą odpowiednią atmosferę. Ale muzyka wraz ze specyficznymi wokalami - nieco schowanymi, trochę będącymi czymś na wzór szeptów Marcina Gąsiorowskiego w Thy Worshiper - tworzy niepowtarzalny klimat. Oczywiście muzycznie to zupełnie inna bajka niż wspomniany Thy Worshiper. Ale Hore to też nie jest typowy black metal. Zresztą muzycy robią wszystko, żeby tak nie był rozpatrywany. Łamią schematy i momentami miałem wrażenie, że był w tym jakiś zamysł, żeby nagrać coś z nurtu avantgarde black metal. Świetnie wypadają tutaj również partie saksofonu, które dodatkowo podbijają i tak już niepokojącą aurę. "Siostry wiedźmy" to materiał bardzo tajemniczy, spowity jakąś pierwotną grozą, tworzący mroczną atmosferę. Czekam na kolejne kroki tego projektu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz