piątek, 19 stycznia 2024

Podsumowanie roku 2023 #2

Sporo naczytałem się o tym, jaki to 2023 rok był słaby w muzyce, jak to nie było zbyt wiele ciekawych premier. I pewnie, gdybym tak bardzo nie grzebał w premierach płytowych tydzień w tydzień przez cały rok to mógłbym przytaknąć i potwierdzić, że było słabo. Ale jako, że przekopałem się przez tysiące (?!) premier wyciągając te lepsze kąski, to nie mogę powiedzieć, żeby 2023 rok był słaby pod względem muzycznym. Łącznie w publikowanych każdego miesiąca przeglądach mogliście poczytać o 331 albumach (zgodnie z planem miało być ich zdecydowanie mniej niż w 2022...tymczasem wychodzi na to, że było o dosłownie jedną więcej niż w roku poprzednim). Teraz należy sobie zadać ważne pytanie - czy skoro udało mi się polecić aż tyle dobrych/bardzo dobrych/świetnych płyt, to czy należy w ogóle podejmować jakąkolwiek dyskusję w temacie - czy rok 2023 był słaby pod względem premier? Według mnie to strata czasu, bo zamiast tego można rzucić okiem na zeszłoroczne "Przeglądy premier" i znaleźć w nich jakieś płyty dla siebie, albo przypomnieć sobie o wydawnictwach, do których chociażby z braku czasu przestało się wracać. Spędziłem w 2023 roku wiele godzin na słuchaniu muzyki, wyszukiwaniu nowych, ciekawych zespołów, sprawdzaniu nowych płyt, czy grzebaniu wśród staroci, żeby nie mieć uczucia, że coś przegapiłem, ale też na przeżywaniu muzyki podczas koncertów. A czy był to rok wyjątkowy? No cóż, przekonajcie się sami rzucając okiem na poniższe finalne zestawienie moich ulubionych płyt z 2023 roku - tradycyjne Top 30 i Top 10 wydawnictw o lżejszym ciężarze gatunkowym.



30. Thy Catafalque - Alföld
(progressive metal/avantgarde metal/black metal)
Data premiery: 16.06.2023

Nadal jestem totalnie zauroczony płytą "Vadak" (2021) i może też dlatego "Alföld" bardzo polubiłem, ale nie tak bardzo jak jego poprzednika. Tamás Kátai zaprezentował w czerwcu swój jedenasty pełny materiał wydany pod szyldem Thy Catafalque, projektu, w którym to on zawsze grał pierwsze skrzypce. "Alföld" trzyma się stylistyki, z której znany jest ten projekt Tamása, czyli mamy tutaj mieszankę progressive metalu, avangarde metalu i wszystko to stoi na podstawach black metalu. Ten ostatni gatunek jest tutaj tylko dodatkiem, a może raczej jest on podstawą, na której Tamás Kátai zbudował całą resztę. Najnowsza płyta Thy Catafalque to bardzo dobre rozwinięcie poprzedniego wydawnictwa, ale jednak jest dużo bardziej zachowawcza i być może ostrzejsza, ale nie tak szalona i nieobliczalna jak "Vadak". Jeżeli uwielbiacie album Thy Catafalque z 2021 roku to z miejsca polubicie też "Alföld".

29. Mercenary - Soundtrack For The End Times
(melodic death metal/power metal)
Data premiery: 22.09.2023

Zanim pierwszy raz odpaliłem nowy album Mercenary odkryłem, że bardzo dawno o nich nie słyszałem. I faktycznie wygląda na to, że pomiędzy "Through Our Darkest Days" (2013), a "Soundtrack For The End Times" minęło 10 lat. To sporo, a nawet na tyle dużo, że zdążyłem kompletnie zapomnieć jak Mercenary grają. Na szczęście nowa płyta mi przypomniała. Ósmy studyjny materiał Duńczyków to mieszanka melodic death metalu z power metalem i elementami heavy metalu. Nie ma tutaj zbyt dużych ciężarów, dominuje raczej melodyjność i przebojowość, niekiedy poprzecinana ostrzejszymi partiami - raczej wokalnymi niż muzycznymi. Bardzo polubiłem się z zawartością "Soundtrack For The End Times" chyba głównie dlatego, że przypominała mi dokonania innej duńskiej formacji, o której też już dawno nie słyszałem, ale regularnie przypominam sobie jej wybrane albumy - mam na myśli Raunchy. Mercenary nagrali bardzo przyjemny dla ucha materiał, do którego zaskakująco często wracam od momentu jego premiery.

28. Wayfarer - American Gothic
(atmospheric black metal/gothic country/post-metal)
Data premiery: 27.10.2023

Mimo tego, że Wayfarer znałem już wcześniej to przy "American Gothic" zaczęli grać jakoś inaczej. Amerykanie na najnowszej płycie jeszcze bardziej niż na wcześniejszych wydawnictwach uderzyli w klimat Dzikiego Zachodu. I może właśnie dlatego ten materiał tak bardzo mnie wciągnął. To połączenie atmospheric black metalu z gotyckim klimatem i muzyką rodem ze spaghetti westernów dało po prostu piorunujący efekt. I prawdę mówiąc nie umiem sobie przypomnieć innej kapeli grającej w tym stylu - owszem, jest Blackbraid, ale on raczej miesza black metal z muzyką Rdzennych Amerykanów, więc to jednak zupełnie inna sprawa. "American Gothic" to album jedyny w swoim rodzaju, chociaż nagrany przez kapelę, która już wcześniej grając atmospheric black metal romansowała z muzyką kojarzącą się z Dzikiem Zachodem.

27. Vexed - Negative Energy
(metalcore/nu-metal/djent)
Data premiery: 23.06.2023

W 2021 roku brytyjska kapela Vexed zadebiutowała za sprawą bardzo dobrego "Culling Culture". Na pierwszej płycie w bardzo udany sposób łączyli metalcore, nu-metal i djent. Podobnie zresztą jest na wydawnictwie zatytułowanym "Negative Energy". Nowoczesna mieszanka serwowana przez Vexed to z jednej strony nic nowego, a z drugiej strony czuć tutaj sporą świeżość. Na albumie domiunuje energiczne granie z dużą dawką djentów. Vexed nieco odświeżają metalcore'ową formułą nie poruszając się po utartych schematach. Podobnie jak na debiucie uderzają w specyficzne i zarazem nowoczesne brzmienie. Sporo tutaj rwanych partii gitarowych i świetnych growli autorstwa Megan Targett. Wokalista również doskonale sprawdza się w bardziej melodyjnych partiach, których jest tutaj mniej niż na debiucie, ale stanowią ważny element kompozycji. Drugi materiał Vexed nie powinien zaskoczyć nikogo, kto miał do czynienia z "Culling Culture", bo "Negative Energy" to po prostu kolejny krok kapeli, która zdaje się już wiedzieć, jaką ścieżką muzyczną chce się poruszać.

26. Marianas Rest - Auer
(death doom metal/melodic death metal)
Data premiery: 24.03.2023

Chociaż zdawałem sobie sprawę z istnienia fińskiej formacji Marianas Rest to nigdy nie miałem okazji sprawdzić ich muzyki. "Auer" był moim pierwszym kontaktem z ich twórczością i był to bardzo satysfakcjonujący start tej obiecującej przyjaźni. Oczywiście Marianas Rest omijałem głównie z uwagi na doom metal, a na dodatek melodic death metal, który przecież skończył się dawno temu, a teraz powstają w takim stylu tylko popłuczyny (tak przynajmniej sądziłem do niedawna). I obydwa wspomniane gatunki od jakiegoś czasu odkrywam na nowo, jak się okazuje każdy z nich ma coś ciekawego do zaoferowania, a w połączeniu dają wręcz piorunujący efekt. Taka właśnie niespodzianka czekała mnie w przypadku "Auer", którą to znajomość rozpocząłem od odpalenia klipu do numeru "Diseased". Ciężki, brudny, melancholijny kawałek sugerował, że płyta Finów może jednak mi się spodobać. I faktycznie tak było, chociaż okazało się, że cały materiał nie jest aż tak intensywny jak singiel, jest tutaj dużo miejsca dla budowania klimatu, sporo ciekawych melodii. Połączenie ciężkiego i wolnego death doom metalu z szybkim, energicznym i melodyjnym melodic death metalem okazało się być strzałem w 10.

25. Bees Made Honey In The Vein Tree - Aion
(post-metal/post-rock/psychodelic doom metal/stoner metal/rock/ambient)
Data premiery: 18.08.2023

Po nową płytę Bees Made Honey In The Vein Tree sięgnąłem z dwóch powodów - ciekawy miks gatunkowy oraz nie mniej ciekawa nazwa kapeli. I sam byłem zdziwiony, że zawartość "Aion" tak szybko mnie do siebie przekonała. Niemiecka formacja gra bardzo różnorodnie, trafiają się tutaj zarówno kompozycje utrzymane bardziej w ambientowym klimacie (wręcz są to dźwięki natury), są też numery psychodeliczne uderzające w doom metalowe tempa, czy wręcz drone metalowe abstrakcje, które z początku odrzucają, ale później mocno wkręcają się do głowy. "Aion" to materiał nieszablonowy, zdecydowanie nie dla każdego. Chociaż sam nie należę do fanów długich i wręcz rozwleczonych kompozycji, to tutaj kompletnie mi to nie przeszkadza. Głównie dlatego, że Bees Made Honey In The Vein Tree potrafią za pomocą muzyki tworzyć doskonały klimat, który po prostu wciąga i nie pozwala się z niego wyrwać. Byłem bardzo zaskoczony tym, że tak szybko wsiąkłem w tę płytę i przez pewien czas dosłownie nie mogłem się od niej oderwać - chociaż to materiał trwający niemal 80 minut, czyli moja tolerancja dla długiego materiały została przekroczona...a jednak wracam do tej płyty regularnie, mam ją w kolekcji i gdy odpalam, to zawsze słucham od początku do końca.

24. Lokust - Infidel
(death/thrash metal/groove metal)
Data premiery: 28.07.2023

Nadal nie wiem, co tak bardzo zaintrygowało mnie w debiutanckiej płycie brytyjskiej formacji Lokust, ale faktem jest, że zaskakująco często wracam do tego wydawnictwa. "Infidel" to przede wszystkim nowoczesne podejście do grania death/thrash metalu - z dużym naciskiem na nowoczesne. Płyta ma doskonałe brzmienie, które momentami kojarzy mi się z wydawnictwami z pogranicza industrial metalu - a gdybym miał wskazać konkretną kapelę, to byłaby to słoweńska Noctiferia. Jest ciężko, jest nowocześnie, kawałki mają w sobie bardzo duże pokłady mocy i szybko wpadają w ucho - chociaż nie powiedziałbym, że są to utwory przebojowe. Czasami instrumentalistom zdarza się trochę połamać melodie, ale nie są to częste wypady. "Infidel" oczarował mnie głównie swoją mocą i tempem, ale też tym specyficznym nowoczesnym brzmieniem.

23. Rorcal - Silence
(black metal/atmospheric sludge metal/mathcore)
Data premiery: 29.09.2023

Rorcal błyskawicznie przekonali mnie do siebie za sprawą płyty "Silence". I mam wrażenie, że tytuł tej płyty to taki przewrotny żart Szwajcarów, bo ich najnowsze dzieło to po prostu nawałnica dźwięków. Rorcal grają tutaj bardzo ciężko i intensywnie, można próbować to rozgraniczać na poszczególne gatunki, ale prawda jest taka, że jest tutaj praktycznie wszystko z tej bardziej ekstremalnej strony metalu. Intensywność tego materiału jest wręcz porażająca, i chociaż pojawiają się zwolnienia, to są one doskonałym przykładem jak wolne i ciężkie granie może być niemal wyczerpujące. Gdy grupa po nawałnicy dźwięków decyduje się na zwolnienie tempa to okazuje się przepięknie odrażającym sludge metalem, który sunie powoli i prowadzi do kolejnego niezwykle intensywnego utworu. I chociaż sprawdzałem też wybiórczo wcześniejsze płyty Rorcal to nie spotkałem drugiej tak intrygującej jak "Silence".

22. Saturnus - The Storm Within
(death doom metal/gothic metal)
Data premiery: 16.06.2023

Saturnus to wyjątkowa kapela, na której nowy materiał trzeba było trochę poczekać...i pisząc "trochę" mam na na myśli aż 11 lat. Trochę już przez to zdążyłem zapomnieć o twórczości tej grupy, a przecież ich pierwszych dwóch płyt słuchałem sporo, zwłaszcza w czasach, gdy jeszcze próbowałem swoich sił z doom metalem (niedawno do tego wróciłem). "The Storm Within" to materiał, który z miejsca przypomniał mi jak niesamowitą kapelą jest Saturnus. Grupa perfekcyjnie oddaje w swojej twórczości ciężar death i doom metal, ale jednocześnie dokłada do tego pełny melancholijnego klimatu gothic metal. I chociaż na okładce najnowszego wydawnictwa tej duńskiej grupy szaleje sztorm, to na płycie nie znajdziecie aż takiej intensywności. Byłbym zaskoczony, gdyby było inaczej. Płyty Saturnus zawsze charakteryzowały się tym specyficznym stylem, w którym zawsze było miejsce zarówno na melancholijne, aczkolwiek melodyjne granie kontrastujące z ciężkimi i wręcz monumentalnymi growlami. "The Storm Within" to niesamowita podróż poprzez całą gamę emocji, ale z dominacją smutku zamkniętego w pięknej muzyce.

21. Wytch Hazel - IV: Sacrament
(hard rock/heavy metal)
Data premiery: 02.06.2023

Nadal jestem oczarowany poprzednią płytą Wytch Hazel, czyli doskonałym "III: Pentecost" (2020) i w przypadku ich nowej płyty miałem ogromne oczekiwania...i już od samego początku obawiałem się, że mogą być zbyt duże. Po odpaleniu "IV: Sacrament" trochę kręciłem nosem, bo niby fajne, znowu przyjemna dla ucha mieszanka hard rocka i heavy metalu, utrzymana w staroszkolnym stylu i przywodząca na myśl dokonania Thin Lizzy. A jednak czegoś mi tutaj brakowało - szybko zdałem sobie sprawę z tego, że to po prostu nie był "III: Pentecost". I to był mój największy problem. Niedługo po tym niebywałym odkryciu nowy materiał Brytyjczyków błyskawicznie zaskoczył. I chociaż bardzo tęsknię za Thin Lizzy to też cieszę się, że jest Wytch Hazel, którzy tę tęsknotę są w stanie jakoś zagospodarować. I ich najnowszy materiał to znowu strzał w dziesiątkę, kawałki szybko wpadają w ucho, mają w sobie niezwykle przyjemną melodykę, refreny już po pierwszym odsłuchu wręcz wypalają się w głowie. I coś czuję, że do "IV: Sacrament" będę wracał nie rzadziej niż do "III: Pentecost".

20. Thantifaxath - Hive Mind Narcosis
(avantgarde black metal)
Data premiery: 02.06.2023

Ależ ten materiał mi się wkręcił! Tajemnicza formacja Thantifaxath z Kanady zaprezentowała w minionym roku swój drugi studyjny materiał i ten niemal z miejsca mną zawładnął, czy bardziej na miejscu by było określenie "opętał". Pierwsze, co od razu rzuca się w oczy to doskonała okładka, która jest obrazem zatytułowanym "Lot czarnoksiężników" autorstwa Francisca Goi. I wybór mnie nie dziwi, bo Goya był jednym z artystów doskonale potrafiących oddać grozę w swoich pracach. I dopiero za tą piękną, ale też sugestywną grafiką kryje się muzyka. Niby black metal, ale pełen dodatkowych elementów dziejących się wokół wspomnianego gatunku i mocno oddziałujących na wyobraźnię. Thantifaxath grają muzykę niepokojącą, pełną dźwięków mrożących krew w żyłach. Gdybym miał szukać drugiej formacji grającej w podobnym stylu to wskazałbym na Akhlys. "Hive Mind Narcosis" to z jednej strony materiał ciężki i uwierający, ale z drugiej niesamowicie wciągający za sprawą swojej szkaradności. To właśnie ta "bluźniercza" atmosfera jest tym magnesem, to ona sprawia, że do nowego wydawnictwa Thantifaxath chce się wracać jak do zakazanego owocu, którego nie powinno się tykać, a jednak nie można mu się oprzeć. Przerażenie i fascynacja - to dwa uczucia, które mnie nieustannie kierują w stronę tego albumu.

19. Carnifex - Necromanteum
(deathcore/symphonic/melodic black metal)
Data premiery: 06.10.2023

Nie mogę napisać, że Carnifex zaskoczyli mnie swoim najnowszym wydawnictwem. Głównie dlatego, że po małej wpadce jaką był album "World War X" (2019) szybko się odbudowali, wzięli się w garść i dowieźli bardzo dobry materiał zatytułowany "Graveside Confessions" (2021). Poza tym w dyskografii Carnifex zdecydowaną większość stanowią płyty udane, więc o "Necromanteum" byłem spokojny. I już przy pierwszym kontakcie album wpadł mi w ucho, więc było bez zaskoczenia. Grupa znowu zaserwowała mieszankę, w której w ostatnich latach odnajdują się doskonale, czyli deathcore z elementami symphonic i melodic black metalu. To już niemal wizytówka tej amerykańskiej formacji, która niedługo świętować będzie 20 lat swojej działalności. Zawartość "Necromanteum" nie jest odkrywcza, ale też zaskoczenia się nie spodziewałem, raczej oczekiwałem solidnego następcy "Graveside Confessions", a dostałem materiał od poprzednika lepszy. Carnifex po raz kolejny dostarczyli bardzo dobry materiał, który spokojnie może pretendować do znalezienia się na podium ich najlepszych dokonań. Amerykanie znowu udowodnili, że deathcore bardzo dobrze współgra z melodic black metalem wzbogaconym o symfoniczne wstawki.

18. Enforced - War Remains
(crossover thrash metal)
Data premiery: 28.04.2023

Enforcer? Czy Enforced? W tym roku zdecydowanie bezpośrednie starcie wygrali ci drudzy (chociaż Szwedzi w 2023 roku też wydali dobry materiał). Wszyscy stęsknieni grania w stylu Power Trip odpalając płytę "War Remains" powinni poczuć się jak w domu. Enforced w 2023 roku zaprezentowali swój trzeci pełny studyjny materiał i jestem pewien, że za jego sprawą zyskają sporo nowych fanów. Pierwszy powód już podałem - Power Trip. Drugim powodem mogą być niesamowite pokłady energii zamknięte w tych 34 minutach crossover thrash metalu. Te riffy wręcz wypalają się w głowie i już nie chcą jej opuszczać. Nikogo nie powinno zaskoczyć szybkie tempo numerów, swojego rodzaju powtarzalność, która też jest specyfiką gatunku, w ramach którego poruszają się muzycy Enforced. Ale to właśnie te elementy stanowią o atrakcyjności takiego grania. Zawartość "War Remains" momentalnie wpada w ucho, a raczej wprowadza w pewnego rodzaju trans, głównie za sprawą wspomnianych wcześniej jednostajnych i powtarzalnych riffów. Crossover thrash metal najwyższej próby.

17. The Night Eternal - Fatale
(heavy metal/gothic metal)
Data premiery: 14.07.2023

Heavy metal zmieszany z gothic metalem? Kto to słyszał?! No dobra, prawda jest taka, że ta mieszanka w ostatnich latach ma sporo przedstawicieli, którzy przebijają się nawzajem w jakości wydawanych materiałów. The Night Eternal drugi raz próbowali swoich sił, ich debiutancki materiał kompletnie mi nie podszedł, chociaż nie był to zły album. Z kolei z "Fatale" nie miałem żadnych problemów. Od razu zachwyciła mnie lekkość z jaką kapela lawirowała pomiędzy staroszkolnym heavy metalem i gothic metalem, który odpowiadał nie tylko za tworzenie specyficznej aury, ale też odgrywał ważną rolę w samej warstwie muzycznej. Jeżeli lubicie takie kapele jak Spell, Sonja, czy Unto Others (ex-Idle Hands) to błyskawicznie odnajdziecie się w klimacie serwowanym przez The Night Eternal. To właśnie ten typ heavy metalu zmieszanego z gothic metalem, który poza specyficzną okultystyczną otoczką odznacza się też sporą dozą specyficznej przebojowości. I o ile w ubiegłych latach sporo było płyt w tym stylu, tak w 2023 roku trochę mi takiego grania brakowało, na szczęście The Night Eternal chociaż częściowo zaspokoili mój głód na tego typu muzykę.

16. Enslaved - Heimdal
(progressive metal/black metal)
Data premiery: 03.03.2023

Enslaved chyba nikomu przedstawiać nie trzeba, w końcu to kapela aktywna na scenie od ponad 30 lat i mająca na koncie już 16 pełnych materiałów studyjnych (włącznie z tym najnowszym). I nikogo, kto już miał do czynienia z twórczością Norwegów w ostatnich latach nie powinna zaskoczyć zawartość albumu "Heimdal". Kapela od wielu lat realizuje się w graniu mieszanki progressive metalu i black metalu - w różnych proporcjach zależnie od albumu, czy nawet utworu. I podobnie jest na "Heimdal", chociaż prym wiedzie tutaj zdecydowanie progresywny metal, to muzycy nie zapominają o black metalu. Enslaved doskonale w kompozycjach zamknęli mroźny klimat północy, jej piękno i surowość. Kapela jest znana z tego, że zawsze dostarcza jakościowe materiały i nie inaczej jest w przypadku "Heimdal". Po nieco bardziej przebojowym "Utgard" (2020) grupa tym razem uderzyła bardziej w stronę budowania klimatu, czuć tutaj jakiś swoisty zew natury, który kapela chciała przemycić na tym wydawnictwie. Norwegowie jak zwykle nie zawiedli i dostarczyli wydawnictwo pełne emocji, klimatu i ciężaru, bo ten za sprawą black metalu nadal jest obecny w twórczości Enslaved.

15. Frozen Soul - Glacial Domination
(death metal)
Data premiery: 19.05.2023

Chociaż skutecznie udało mi się w 2021 roku ominąć płytę "Crypt of Ice", która była debiutem amerykańskiej grupy Frozen Soul to po jej nadrobieniu po czasie mogę stwierdzić, że ta kapela zaczęła od bardzo mocnego uderzenia. Dlatego przy okazji drugiej płyty czekał ich ciężki sprawdzian. Porównywani do Bolt Thrower muzycy Teksasu musieli udowodnić, że ich debiutancki materiał nie był przypadkowy. Kapela dozbroiła się zapraszając do nagrywania płyty Gosta (darkwave), Johna Gallaghera (wokalista Dying Fetus), Matta Heafy'ego (wokalista/gitarzysta Trivium) i z ich pomocą musieli przebić swój debiut. "Glacial Domination" już od pierwszych kawałków na nim zawartych zapowiadał się na godnego następcę swojego bardzo dobrego poprzednika. I kolejne numery tylko mnie upewniały w tym, że nie ma zbytniej przesady w nazywaniu Frozen Soul duchowym spadkobiercą Bolt Thrower (mimo tego, że mamy przecież ciągle działające Memoriam - bezpośredniego sukcesora Bolt Thrower). "Glacial Domination" idzie właśnie drogą wydeptaną przez wspomnianą brytyjską legendę death metalu, i chociaż starają się dołożyć coś od siebie to robią to w bardzo delikatny sposób. Udział Gosta odpowiedzialnego za elektroniczne wstawki, czy raczej wstępniaki jest bardzo symboliczny, aczkolwiek zauważalny. O ile za sprawą debiutanckiego "Crypt Of Ice" Amerykanie wbili się na death metalową scenę, tak za pomocą "Glacial Domination" umocnili swoją pozycję i trzecim albumem powinni już uderzać w kierunku death metalowej ekstraklasy.

14. Cattle Decapitation - Terrasite
(deathgrind/death metal/grindcore)
Data premiery: 12.05.2023

Cattle Decapitation od jakiegoś czasu traktuję jako absolutnego pewniaka, jeżeli wydają nową płytę to jestem na 100% pewien, że zrobi u mnie mnóstwo obrotów i finalnie znajdzie się w zestawieniu najlepszych albumów roku. Mógłbym powiedzieć, że mam tak od premiery "Monolith of Inhumanity" (2012), ale prawda jest taka, że do tej płyty przekonałem się na chwilę przed premierą "The Anthropocene Extinction" (2015). Co nie zmienia faktu, że to właśnie album z 2012 roku otworzył mi oczy na twórczość tej amerykańskiej formacji. Na "Terrasite" czekałem, chociaż był on następcą nieco słabszego "Death Atlas" (2019) - słabszego w porównaniu do swoich dwóch poprzedników. Ale najnowsze dzieło Cattle Decapitation w 100% spełniło moje oczekiwania. Trzeba pamiętać, że to nie tylko formacja grająca doskonałą mieszankę death metalu i grindcore'a, ale też jest to kapela z misją, której przekaz znajduje się również na "Terrasite". Muzycznie nowa płyta stoi na bardzo wysokim poziomie, riffy koszą równo z ziemią, perkusja wybija rytm, często wręcz w morderczym tempie, a Travis Ryan nadal zaskakuje mnie swoim wszechstronnym wokalem. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że kapela w najbliższym czasie zawita do Polski, bo coś dawno ich nie było i oby na następcę "Terrasite" nie trzeba było czekać kolejnych czterech lat.

13. Vargrav - The Nighthold
(symphonic black metal)
Data premiery: 15.12.2023

Nowa płyta Vargrav to było dla mnie duże zaskoczenie - chyba przede wszystkim dlatego, że album pojawił się w połowie grudnia, gdy nie wychodzi zbyt wiele ciekawych pozycji. "The Nigthold" to trzecia studyjna płyta tej fińskiej kapeli i doskonały przykład na to, jak się powinno grać symphonic black metal bez popadnięcia w pułapkę plastikowości. Najnowsza płyta Finów to prawdziwe black metalowe misterium. Kapela doskonale operuje wszelkiego rodzaju ozdobnikami, ambientem, czy symfonią, którymi obudowuje głównych gatunek, w który się obracają. Bardzo szybko dałem się wciągnąć muzykom w klimat tej płyty, głównie za sprawą doskonale wykorzystanych klawiszy, bez których fińska scena metalowa chyba nie mogłaby istnieć. Ale na "The Nighthold" są one wyjątkowo ważnym elementem, który ma za zadanie robić nie tylko klimatyczne tło, ale też często wyjść przed szereg, a w klimatycznych przerywnikach stanowić wręcz główny oręż formacji. Oby ta płyta Vargrav była dobrym prognostykiem dla tego typu grania, bo w ostatnich latach tak dobrych wydawnictw w symphonic black metalu bardzo brakowało.

12. Svalbard - The Weight Of The Mask
(post-hardcore/blackgaze)
Data premiery: 06.10.2023

Brytyjska kapela Svalbard od samego początku swojego istnienia nagrywała bardzo dobre płyty. Kapela nieco zmieniła swoje brzmienie przy okazji wydanego w 2020 roku albumu "When I Die, Will I Get Better?". Wówczas grupa mocniej weszła w mieszankę post-hardcore'a i blackgaze (mieszanka black metalu i shoegaze). Na "The Wight Of The Mask" idą dalej ścieżką obraną w 2020 roku. I zawartość tej płyty w pełni oddaje ducha każdego z gatunków, w którym realizują się członkowie Svalbard. Jest tutaj nieokiełznane szaleństwo i ciężar black metalu, jest post-hardcore'owa wściekłość oraz piękno i melodyka shoegaze. I mam wrażenie, że ogromna zasługa niezwykłości tej płyty tkwi właśnie w melodiach gitarowych, które są tak charakterystyczne dla ostatniego z wymienionych gatunków. Ale prawda jest taka, że wszystkie składowe tego wydawnictwa tworzą z niego dzieło wyjątkowe. Z jednej strony bardzo klimatyczne, perfekcyjnie ułożone, potrafiące zaskoczyć melodyjnością w najmniej oczekiwanym momencie, a z drugiej agresywne, ciężkie i wiele razy wręcz zrywające się z łańcucha (zwłaszcza w tych szybkich partiach). Czy to najlepszy materiał Svalbard? Zdecydowanie tak.

11. Blut Aus Nord - Disharmonium - Nahab
(atmospheric black metal/dark ambient/avantgarde metal)
Data premiery: 25.08.2023

Kolejny doskonały materiał od Blut Aus Nord. Mógłbym równie dobrze nie pisać nic więcej, bo ta kapela już wielokrotnie udowadniała, że potrafi uderzać w różne klimaty, a mimo tego zawsze dostarcza albumy na długo pozostające w głowie. "Disharmonium - Nahab" to piętnasty pełny materiał studyjny Francuzów i jednocześnie bezpośrednia kontynuacja wydanego w 2022 roku "Disharmonium - Undreamable Abysses". Podobnie jak na poprzedniku Blut Aus Nord zabierają słuchacza w mrożącą krew w żyła podróż do świata koszmarów. Muzycy wznoszą się na wyżyny serwując solidną dawkę horroru zamkniętego w niepokojącej mieszance atmospheric black metalu, ambientu i avantgarde metalu. Amerykanie w swojej twórczości doskonale oddają psychodeliczny klimat pełen grozy, który wylewa się z tego albumu hektolitrami. "Disharmonium - Nahab" to prawdziwa uczta dla fanów muzyki niepokojącej, czy wręcz uwierającej. Blut Aus Nord po raz kolejny udowadniają, że są mistrzami w tworzeniu niesamowitej atmosfery.

10. Streetlight - Ignition
(melodic rock/aor/hard rock)
Data premiery: 18.08.2023

Uwielbiam dobry aor, dlatego też nie mogłem się oprzeć debiutanckiej płycie szwedzkiej grupy Streetlight. "Ignition" to materiał kompletny i zarazem pełen błyskawicznie wpadających w ucho przebojów. Nie wiem, jak Streetlight to zrobili, ale słuchając ich wydawnictwa, co chwilę odnosiłem wrażenie, że kłaniają się w pas największym kapelom grającym w nurcie aor/melodic hard rock, a jednocześnie zachowują świeżość, lekkość i oryginalność. Patrząc na wydawnictwa z 2023 roku, które dane mi było przesłuchać spokojnie mogę napisać, że to właśnie Szwedzi zaprezentowali materiał, który mógłbym nazwać najbardziej przebojowym w minionym roku. Na "Ignition" hit goni hit i aż szkoda, że płyta zamyka się w 42 minutach, ale może też dzięki temu grupa nie wpadła w pułapkę powtarzalności. Po tak doskonałym debiutanckim materiale trochę się obawiam o następny krok Streetlight, chociaż na swojej pierwszej płycie udowodnili, że pomysłów na kompozycje im nie brakuje.

09. Cloak - Black Flame Eternal
(gothic/black metal)
Data premiery: 26.05.2023

Jak to się stało, że do tej pory nie wpadłem na twórczość Cloak? Nie mam pojęcia, ale gdy już dorwałem się do "Black Flame Eternal" to długo nie mogłem puścić tego albumu. Amerykanie w niesamowity sposób łączą w swojej twórczości black metal z gothic metalem. Nie jest to pierwsza kapela, która próbowała dokonać tej sztuki, ale za to jest to jedna z formacji, której takie połączenie dało tak dobry efekt. Nie pamiętam kiedy wcześniej black metal współgrał tak dobrze z gotyckim klimatem, nie popadając przy tym w jakąś przaśność, czy sztuczność. Cloak w niezwykle udany sposób dawkują gotycki klimat, ale też to charakterystyczne brzmienie, które sprawia, że "Black Flame Eternal" to nie jest po prostu kolejny black metalowy materiał próbujący udawać, że jest czymś więcej. Ta płyta brzmi tak, jakby Tribulation nagle zdecydowali, że chcą do swojego gothic metalu dołączyć black metal - i zarówno tyczy się to muzyki, jak i wokalu, bo jestem w stanie sobie wyobrazić zarówno Tribulation ze Scottem Taysomem na wokalu, jak i Cloak z Johannesem Anderssonem. "Black Flame Eternal" to świetna płyta, która szybko wpada w ucho, wciąga w gotycki klimat i znienacka atakuje black metalowym kopem.

08. Wij - Przestwór
(proto metal/heavy metal/hard rock/doom metal)
Data premiery: 15.12.2023

O kapeli Wij sporo miałem okazję napisać w ostatnim czasie - w grudniu 2023 pojawił się ich nowy materiał, kilka dni temu miałem okazję zobaczyć ich na żywo w warszawskiej Hydrozagadce prezentujących między innymi kawałki z płyty "Przestwór". I w końcu trafili do pierwszej części podsumowania 2023 roku na DF do kategorii "najlepszy polski album". Jako, że dużo o nich pisałem, to ciężko jest mi napisać coś nowego, czego już byście na DF nie znaleźli. "Przestwór" dobrze zapowiadał się na poziomie singli, ale czuć było, że będzie to materiał o innym klimacie i ciężarze niż "Dziwidło" (2021). Nowe kompozycje, które znalazły się na drugim albumie Wij już od początku sprawiały wrażenie bardziej dopracowanych, cięższych, ale zarazem bardziej przebojowych niż w przypadku utworów z debiutu. Inny jest też klimat nowego wydawnictwa, bardziej frywolny, nadal odnoszę wrażenie, że na "Dziwidło" dominował klimat tajemnicy i niesamowitości (trochę też okultystyczny). Tymczasem na "Przestwór" kapela poszerzyła horyzonty - i nie chcę znowu chwalić numeru "Brek Zarith", który odnosi się do serii komiksów "Thorgal" (chociaż ten kawałek zasługuje na wszelkie pochwały). Ale na nowej płycie Wij możecie znaleźć również kawałek inspirowany Warhammerem 40k - otwierający płytę "Panzerfura". Słychać po zawartości "Przestwór", że kapela nie stoi w miejscu i szuka nowych rozwiązań, nowych ścieżek jednocześnie nie starając się zgubić już zebranej bazy fanów, która na pewno przy okazji nowej płyty mocniej urosła. Dla mnie druga płyta Wij to materiał, który odpalam niemal codziennie (nawet kilka razy dziennie) od czasu jego premiery, czyli będzie już ponad miesiąc i pewnie jeszcze długo będę ten album "męczył".

07. Kataklysm - Goliath
(melodic death metal/groove metal)
Data premiery: 11.08.2023

Najnowszy materiał Kataklysm był wydawnictwem, którego najczęściej słuchałem w 2023 roku - Spotify, jak i Last.fm są w tej kwestii zgodne. Zresztą, gdyby ktoś mnie zapytał o najczęściej słuchany materiał w ubiegłym roku to też bym powiedział, że był to najprawdopodobniej "Goliath". Kanadyjska kapela Kataklysm zaprezentowała swój piętnasty studyjny materiał w sierpniu i już od pierwszych dźwięków było słychać, że muzycy stęsknili się trochę za swoim drugim projektem - czyli Ex Deo. "Goliath" brzmi tak, jakby właśnie jako Kataklysm kapela chciała nagrać płytę osadzoną w uniwersum Ex Deo. Jest to najbardziej groove metalowa wersja Kataklysm w historii tego zespołu, chociaż nadal mamy do czynienia z melodic death metalem na pierwszym miejscu. Ale połączenie jakiego Kanadyjczycy dokonali na tym wydawnictwo wyszło im na dobre. Zawartość "Goliath" ma specyficzne brzmienie, które zawsze kojarzyło mi się z Kataklysm, ale jednocześnie ma w sobie bardzo dużo pierwiastków Ex Deo - od udziału groove metalu zaczynając, poprzez klimat, a na tekstach kończąc. I zapewne też dlatego tak mocno się w ten materiał wciągnąłem. Kompozycje są wspaniale dudniące, niezwykle energetyczne, ciężkie (wręcz masywne), ale też melodyjne. W brzmieniu czuć potęgę tych utworów...i to też była do tej pory raczej specyfika Ex Deo. Ciekawe, jak będzie brzmiała nowa płyta rzymskiego wcielenia muzyków Kataklysm, bo zakładam, że teraz na nią przyjdzie kolej.

06. Fleshvessel - Yearning: Promethean Fates Sealed
(avantgarde death metal/progressive metal)
Data premiery: 28.07.2023

Na ogół nie przepadam za dziwnymi płytami, a raczej za płytami, których autorzy ewidentnie na taką dziwność bardzo się silą. I obcując z  debiutancką płytą amerykańskiej grupy Fleshvessel za każdym razem odnosiłem wrażenie, że ta nieszablonowość przychodziła im naturalnie i wręcz sztucznością byłoby podjęcie przez tych muzyków próby nagrania zwykłego, death metalowego materiału. "Yearning: Promethean Fates Sealed" to płyta bardzo specyficzna, odrzucająca i zarazem przyciągająca swoją koślawością. Avangarde death metal to prosta szufladka, która nie końca obejmuje to, co dzieje się na debiucie Fleshvessel. Zawartość tej płyty to na pozór wielki chaos, zbudowany na fundamentach wielu różnych pomysłów, które wydają się do siebie nie pasować. Ale to tylko powierzchowna ocena, bo kiedy wsiąkłem w ten materiał szybko zauważyłem, że ten "bałagan" to tak naprawdę misternie ułożona mozaika, która w całości tworzy niesamowity obraz. Jestem ciekaw, jak ten materiał wypada na żywo i mam nadzieję, że dane mi będzie się o tym przekonać. Póki co, mogę się tylko dać ponownie porwać tej szalonej, wymykającej się wszelkim szufladkom muzyce zaserwowanej przez Fleshvessel.

05. Sól Án Varma - Sól Án Varma
(atmospheric black metal/doom metal/sludge metal)
Data premiery: 07.04.2023

Do tej pory nie wiem, czym tak naprawdę było Sól Án Varma - czy to był jednorazowy projekt? A może kapela, która miała nagrać jedną płytę i zniknąć? Faktem jest, że za Sól Án Varma stali doświadczeni muzycy z Islandii. Grupa powstała w 2018 roku, a założyło ją dwóch muzyków z Misþyrming. W kwietniu 2023 roku nagrali debiutancki materiał zatytułowany "Sól Án Varma" i niedawno zauważyłem, że na MA kapela ma status "split-up". Ogromna szkoda, tym bardziej, że jedyne wydawnictwo, które nagrali jest po prostu olśniewające. Na "Sól Án Varma" znajdziecie zarówno atmospheric black metal, jak i sporo sludge'u oraz doom metalu. Ta wybuchowa mieszanka i niezwykły klimat, jaki zawsze niesie ze sobą black metal z Islandii dało niesamowity materiał. Debiutanckiej płyty Sól Án Varma niemal zawsze słucham z zapartym tchem (chociaż jak się później okazuje mimo tego oddycham) i za każdym razem robi na mnie tak samo dobre wrażenie, jak przy pierwszym kontakcie. Muzycy doskonale operują mroczną atmosferą i obojętnie, czy to przekazywanej za pomocą ciężkiej muzyki, czy też za sprawą niepokojących wstawek ambientowych. "Sól Án Varma" to zjawiskowy materiał, który mam wrażenie niesłusznie przemknął trochę niezauważony.

04. Sermon - Of Golden Verse
(progressive metal/alternative metal)
Data premiery: 31.03.2023

Pod koniec marca 2023 roku brytyjska formacja Sermon zaprezentowała swój drugi pełny studyjny materiał. I cóż to jest za płyta! "Of Golden Verse" to progresywny metal ubrany w nowoczesne szaty i ze sporym udziałem alternative metalu. Kawałki składające się na ten materiał są doskonale skrojone, wręcz perfekcyjnie wymierzone i wykonane. Wszystko się tutaj zgadza - duże wrażenie robi zarówno warstwa wokalna, jak i instrumentalna. Każdy z zawartych na "Of Golden Verse" utworów niesie ze sobą całą masę różnych emocji. To jedna z tych płyt, obok której nie da się przejść obojętnie. I co chyba najważniejsze ten album się nie nudzi, obojętnie ile razy bym go słuchał to zawsze mam ochotę na ten jeszcze jeden obrót. Nowa płyta Sermon to mój zdecydowany numer jeden w temacie progresywnego metalu w 2023 roku.

03. Malokarpatan - Vertumnus Caesar
(black metal/heavy metal/speed metal/progressive rock)
Data premiery: 27.10.2023

"Vertumnus Caesar" to nie jest prosta płyta, jak zresztą pozostałe wydawnictwa składające się na dyskografię słowackiej grupy Malokarpatan. Chociaż ich album z 2023 roku to chyba najbardziej przystępne dzieło w ich dorobku. Zawartość tego wydawnictwa nie jest łatwa do zaszufladkowania, głównie dlatego, że muzycy nie starają się zamykać w ramach jednego tylko gatunku i korzystają z dobrodziejstw różnych stylów grania. To, co przede wszystkim rzuca się w uszy to niesamowity klimat tego albumu - jest w nim coś niepokojącego, wręcz onirycznego. Do tego dochodzą liryki w języku słowackim, co dokłada sporą cegiełkę do tworzenia oryginalnej atmosfery tego wydawnictwa. Świetnie wypadają tutaj wszelkie dodatki mające podbić dodatkowo klimat niesamowitości tego albumu, a jest ich tutaj naprawdę sporo. Kapela miesza stylistycznie, nie trzyma się kurczowo jednego gatunku, co też pozwala instrumentalistom trochę popuścić wodze fantazji i zaserwować odbiorcom nieszablonowy materiał. To nie jest płyta dla wszystkich, ale warto dać jej szansę, żeby później nie żałować, że ominęło się taką perełkę.

02. Ahab - The Coral Tombs
(death doom metal/funeral doom metal)
Data premiery: 13.01.2023

Ahab to dla mnie kapela wyjątkowa. Grupa poruszająca się w stylistyce, która powinna mnie odrzucać, a jednak działa na mnie jak magnes. I chociaż nigdy za doom metalem nie przepadałem to jednocześnie miałem pewną słabość do funeral doom metalu (niewyjaśnioną po dziś dzień). Najnowsza płyta niemieckiej formacji Ahab pojawiła się zaraz na początku 2023 roku i tak bardzo wsiąkłem w jej klimat, że nie byłem w stanie się od niej uwolnić przez cały rok. "The Coral Tombs" na początku oczarował mnie niesamowitą okładką, którą nadal uważam za najlepszą spośród wydawnictw mających premierę w 2023 roku. Doskonale zostały na niej ujęte te mistyczne głębiny, pełne tajemnic odziane w mroczne barwy, fascynujące i przerażające zarazem. Niesamowita grafika. Kiedy w końcu odpaliłem płytę szybko zdałem sobie sprawę, że ta okładka nie jest przypadkowa. Ahab stworzyli na "The Coral Tombs" muzykę w pełni oddającą klimat tej niesamowitości morskich głębin - i nie są one tak kolorowe i wesołe jak to było w "Podróżach Pana Kleksa". Tutaj jest smutek, przygnębienie, wszechobecna tajemnica i mrok skrywający jeszcze więcej niewiadomych. Piąta pełna płyta Ahab to monumentalne dzieło przygniatające nie tylko klimatem, ale też muzyką, która płynie w swoim tempie, oddając w idealny sposób ten spowolniony pod naporem wody ruch. Niesamowita płyta, która gniecie, wprawia w posępny nastrój i jednocześnie zachwyca. Morskie głębiny nigdy jeszcze nie były tak tajemnicze i mroczne jak na "The Coral Tombs".

01. Marduk - Memento Mori
(black metal)
Data premiery: 01.09.2023

Po nieudanych próbach przekonania się do płyty "Viktoria" (2018) straciłem trochę wiarę w Marduk. I z jednej strony obawiałem się zawartości "Memento Mori", a z drugiej ten album był mi trochę obojętny jeszcze na chwilę przed premierą. Jeszcze w okolicach końcówki sierpnia trafiłem na jakąś recenzję, której autor po przedpremierowych odsłuchach narzekał na zawartość "Memento Mori" kwitując to słowami (cytat z pamięci, niestety nie mogę znaleźć tej recenzji) "zamiana karabinów na łopaty grabarzy nie wyszła Mardukowi na dobre" i wrzucił ocenę 6/10. Wtedy byłem niemal przekonany, że nowa płyta Szwedów będzie wymuszonym wydawnictwem w stylu "Viktoria", albo będzie jeszcze gorzej...chociaż single sugerowały coś zupełnie innego. Ale wiadomo jak to jest - single nie raz okazywały się być najlepszą częścią płyty. A jednak mimo tak ewidentnych znaków nie mogłem się powstrzymać od przesłuchania kilka razy "Memento Mori" w okolicy premiery tego albumu. A może właśnie z tego powodu czym prędzej musiałem sięgnąć po ten album, żeby przekonać się o jego zawartości na własnej skórze? Szybko wpadłem w sidła Szwedów, a tak naprawdę nawet nie starałem się zastawionej przez nich pułapki omijać. Zawartość "Mememto Mori" wciągnęła mnie momentalnie i długo nie chciała puścić (nie puszcza do tej pory). Marduk na swoim 15 pełnym studyjnym wydawnictwie serwują doskonałą dawkę black metalu w różnej formie. Znajdziecie tutaj zarówno pędzące na złamanie karku piekielnie szybkie kompozycje uderzające surowością, ale też wolniejsze, wręcz monumentalne black metalowe pomniki. I chociaż uwielbiam tę wojenną otoczkę tworzoną przez Marduk na ich wydawnictwach, to nie mam im za złe, że tym razem uderzyli w tę swoją bardziej demoniczną formułę. Taka zmiana wyszła im nawet na dobre - podobnie miało to miejsce chociażby na "Serpent Sermon" (2012). Nie da się ukryć, że Mortuus/Arioch przemycił na "Memento Mori" tyle klimatu znanego z Funeral Mist ile tylko się dało i jedni powiedzą, że kiepsko, bo Marduk to powinien być Marduk. A ja powiem, że jeżeli można połączyć klimat Marduka z Funeral Mist, to dlaczego tego nie zrobić? Tym bardziej, że efekt takiej kombinacji jest wręcz olśniewający...olśniewająco obmierzły, ale przecież nikt nie oczekuje od black metalu, żeby ten był "urodziwy", lekki, przyjemny i przebojowy, prawda? "Memento Mori" to płyta, która mnie pochłonęła bez reszty i chociaż uwielbiam wszelkie wariacje tworzone z wykorzystaniem black metalu, mieszanie w ramach gatunku, czy też poza nim, to jednak jak widać prosty ze mnie chłop, który gdy dostanie prosty i walący prosto w ryj black metal to będzie cieszył gębę. Szwedzi z Marduk nagrali płytę fenomenalną, choć nieskomplikowaną, wykorzystującą wszelkie prawidła black metalu i przenoszącą je do 2023 roku.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Top 10 (lżejsze klimaty)


10. Ché Aimee Dorval - The Crowned
(alternative rock/dream pop)
Data premiery: 20.01.2023

Uwielbiam wokal Ché Aimee Dorval, zwłaszcza, a jezcze bardziej, gdy współpracuje z Devinem Townsendem (swoją drogą szykuje się właśnie drugi album Casualties Of Cool). Jej dotychczasowe solowe wydawnictwa nie bardzo były mnie w stanie zainteresować, czegoś mi na nich brakowało. Natomiast "The Crowned" zapowiadał się dobrze już na poziomie singli i muszę przyznać, że czekałem na tę premierę. I w przeciwieństwie do dwóch poprzednich płyt tym razem jej materiał mnie porwał momentalnie. Czuć w tej muzyce sporo lekkości, głównym filarem "The Crowned" jest wokal, który prowadzi każdy kawałek, a dopiero za nim znajduje się warstwa instrumentalna. Nie znajdziecie tutaj grania w stylu Devina Townsenda, bo też Ché Aimee Dorval ma swoją ścieżkę muzyczną, którą podąża w solowej karierze i bardzo dobrze. Stylistycznie jest różnorodnie, są kompozycje bardziej przebojowe, ale też takie bardziej wyciszające, przyjemne dla ucha i relaksujące. "The Crowned" to dla mnie zdecydowanie najlepsza płyta w solowym dorobku Ché Aimee Dorval.

09. Sigur Rós - ATTA
(ambient/chamber music/post-rock/modern classic)
Data premiery: 16.06.2023

Nigdy nie miałem okazji dokładniej (czy też bardziej wybiórczo) przyjrzeć się twórczości Sigur Rós. Album "ATTA" pojawił się nagle, bez żadnych wielkich, czy chociażby małych zapowiedzi. Po prostu się pojawił i już. I słuchając go po raz pierwszy byłem tym materiałem znudzony. Nie dzieje się tutaj za wiele, muzyka leniwie sobie gra, czasami pojawia się jakiś wokal. Płytę doceniłem dopiero, gdy byłem w biegu i wokół mnie znajdowali się inni ludzie, którzy pędzili do swoich zajęć. Wówczas odkryłem niemalże terapeutyczną moc nowej płyty Sigur Rós. Ależ ten materiał wycisza i uspokaja! Pozwala niemal wstrzymać czas. Ostatni raz czułem się tak po odpaleniu albumu Explosions In The Sky "The Wilderness" (2016). I właśnie w tych cięższych momentach, pełnych stresu, codziennego pędu życia nowy materiał Sigur Rós sprawdza się doskonale. To bardzo spokojna muzyka do zadań specjalnych.

08. Ayahuasca - Amor Fati
(rock/post-punk/coldwave)
Data premiery: 22.01.2023

Ayahuasca ze swoim debiutanckim materiałem pojawia się już drugi raz w podsumowaniu 2023 roku - album "Amor Fati" wybrałem jako jeden z trzech najlepszych debiutów na polskiej scenie w ubiegłym roku. Każdego kto czytał moje komentarze odnośnie tego wydawnictwa nie powinnien dziwić fakt, że pierwszy album Ayahuasca znalazł się również w tym zestawieniu. A cóż my tu mamy? Młodych chłopaków, którzy swoją twórczością składają hołd wielkim kapelom polskiej sceny rockowej, które zaczynały swoją działalność w pierwszej połowie lat 80-tych, czyli np. Republika, Lady Pank, czy Oddział Zamknięty. Jako, że uwielbiam płyty tych kapel z ich początkowego okresu to nie miałem też problemu z wsiąknięciem w zawartość debiutanckiego materiału Ayahuasca. "Amor Fati" to prawdziwa perła na polskiej scenie rockowej i bardzo liczę na to, że chłopakom uda się szybko zyskać popularność i nieustannie czekam na trasę koncertową po całej Polsce.

07. Föllakzoid - V
(minimal techno/space rock/krautrock/psychodelic)
Data premiery: 22.09.2023

Każdy kolejny nowy materiał chilijskiego projektu Föllakzoid to dla mnie prawdziwe święto. Pierwszy raz spotkałem się z twórczością tej formacji dobrych kilka lat temu i błyskawicznie dałem się przekonać tej mieszance stoner i psychodelic rocka. I kto by wówczas przypuszczał, że niewiele później styl muzyczny w jakim poruszają się Föllakzoid tak bardzo się zmieni? Chyba nikt, ale czy gdy kapela wprowadziła minimal techno do swojej twórczości to przestałem ich słuchać? Wręcz przeciwnie, zacząłem odpalać ich płyty zdecydowanie częściej. Piąty album kapeli to znowu przede wszystkim minimal techno o dużym współczynniku transowości z dodatkami space rocka i krautrocka. Nie można też odmówić tej płycie solidnej dawki pscyhodelicznego klimatu, który to element jest wręcz filarem twórczości Föllakzoid.

06. Steven Lynn - Soundtrack From An Imaginary Western
(spaghetti western)
Data premiery: 03.06.2023

Jesteście gotowi wybrać się na Dziki Zachód? Przemierzać niekończące się prerie, podejmować pojedynki z rewolwerowcami, napaść na bank w górniczym miasteczku położony pośrodku niczego? A może wolelibyście pomóc szeryfowi taki napad na bank udaremnić? Obojętnie, którą stronę wybierzecie po skończonej sukcesem akcji nie zapomnijcie odwiedzić lokalnego saloonu, w którym aż roi się od rozrywek...i ciepłej whiskey. Wszystko to, a nawet więcej znajdziecie na płycie autorstwa Stevena Lynna. To materiał po prostu niesamowity, bo brzmiący jakby faktycznie był idealną ścieżką dźwiękową do westernu. Jako, że lubię klimat Dzikiego Zachodu to ten album wciągnął mnie niczym wir...a raczej tornado przemierzające prerię. Niesamowicie klimatyczny materiał, który "nakrywa czapką" niejedną ścieżkę dźwiękową, która powstała do istniejącego westernu.

05. Wieże Fabryk - Doskonały Świat
(post-punk/coldwave)
Data premiery: 01.04.2023

Długo trzeba było czekać na trzeci album łódzkiej kapeli Wieże Fabryk - aż 10 lat! Ale było warto, bo "Doskonały Świat" to świetna płyta oddająca w 100% ducha post-punka. Zawartość tego albumu to nie tylko bardzo dobry gatunkowo materiał, odnoszący się zresztą do starej szkoły post-punka. Jest to również wydawnictwo, które otworzyło w mojej głowie sporo "okienek". Np. kawałek "Kroki" kojarzy mi się z epką "Berliner Vulcan" Wędrowcy~Tułacze~Zbiegi, a w innych utworach wręcz czuję ducha Siekiery (zdecydowanie najlepszej polskiej post-punkowej formacji). Nie musiałem się do "Doskonałego Światu" przekonywać, ja byłem do tej płyty przekonany jeszcze zanim ją odpaliłem. W końcu Wieże Fabryk to nie jest kapela zwykła zawodzić.

04. The Coffinshakers - Graves, Release Your Dead
(gothic country/psychobilly)
Data premiery: 15.09.2023

Jakimś cudem przegapiłem premierę tego materiału, chociaż słyszałem single zapowiadające "Graves, Release Your Dead". Za płytę złapałem się na chwilę przed końcem 2023 roku, więc też jestem z nią jeszcze na świeżo. Szwedzcy grabarze powrócili po 16 latach z nowym materiałem. Powroty po takim czasie nie należą do najłatwiejszych, tym bardziej jeżeli nagrywasz album będący następcą absolutnie olśniewającego "The Coffinshakers" (2007). I pełen obaw sięgnąłem po "Graves, Release Your Dead", ale jednocześnie mocno trzymałem kciuki za The Coffinshakers. Okazało się, że niepotrzebnie (a może to właśnie zasługa tych trzymanych kciuków?), bo Szwedzi wrócili w wielkim stylu. I chociaż ich najnowszy album nie jest może tak bombastyczny jak wspomniana wcześniej płyta z 2007 roku, to jest to naprawdę efektowny powrót. Grabarze jak nikt inny doskonale znają się na łączeniu psychobilly i gothic country, czego całą masę dowodów znaleźć można również na ich najnowszym wydawnictwie. I chociaż nie miałem za bardzo czasu, żeby przemaglować ten materiał na lewo i prawo, wzdłuż i wszerz to byłem zachwycony dotychczas odbytymi odsłuchami "Graves, Release Your Dead". Jest to płyta nieco spokojniejsza niż poprzednie dokonania The Coffinshakers, ale kompletnie mi to nie przeszkadza, bo klimat jest tutaj obłędny.

03. Tension Control - Industrielle Revolution
(ebm)
Data premiery: 03.11.2023

Chociaż muzyka Tension Control towarzyszy mi dopiero od niespełna dwóch lat to jest to przyjaźń bardzo intensywna. Nie zliczę ile razy przesłuchałem ich albumu "Ton aus Strom" (2021). Kapela obraca się w klimacie oldschoolowego electro body move, który to gatunek wręcz perfekcyjnie zgrywa się z językiem niemieckim. Przed "Industrielle Revolution" stało trudne zadanie, bo ten materiał musiał sprawić, że przestanę chociaż na chwilę wracać do wspomnianego "Ton aus Strom". Przy pierwszych dwóch odsłuchach trochę kręciłem nosem, bo jednak nowe kawałki nie miały w sobie takiej mocy jak te numery, które już znałem - wszak jestem niczym inżynier Mamoń "mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem". A jednak już przy trzecim odsłuchu nowy materiał zaczął w mojej głowie wypierać "Ton aus Strom" (chociaż nadal lubię do niego wracać). "Industrielle Revolution" to kolejny przykład na to, że ebm nadal żyje i ma się doskonale. Ten album to kwintesencja oldschoolowego ebm podanego przez świeżą jeszcze kapelę, jaką jest Tension Control.

02. VNV Nation - Electric Sun
(future pop/ebm)
Data premiery: 28.04.2023

Na VNV Nation wpadłem zupełnie przypadkiem w połowie 2022 roku. W sumie do sięgnięcia po muzykę tej kapeli zachęcony zostałem przez warszawski klub Progresja, który promował nadchodzący wówczas koncert VNV Nation. I chociaż koncert został przesunięty na maj 2023 to wyszło nawet na lepsze. Głównie dlatego, że miałem więcej czasu na zaprzyjaźnienie się z twórczością tej formacji, ale też w międzyczasie swoją premierę miał nowy album VNV Nation zatytułowany "Electric Sun". I chociaż przez ten rok oczekiwania na koncert zdążyłem się bez pamięci zakochać w płycie "Noire" (2018) to z otwartymi ramionami przywitałem nową płytę tego brytyjskiego projektu. Muzycznie nic się w VNV Nation nie zmieniło, nadal jest to mieszanka future popu i ebm, czego efektem jest przyjemna dla ucha muzyka elektroniczna. Ronan Harris jest w doskonałej formie zarówno kompozytorskiej, jak i wokalnej. Sporo na "Electric Sun" melancholijnego klimatu, który ciekawie kontrastuje z elektronika. I chociaż sięgając po najnowsze dzieło VNV Nation trochę się obawiałem, to poziom doskonałego poprzednika, czyli "Noir" został utrzymany.

01. Blink-182 - One More Time
(pop punk/alternative rock)
Data premiery: 20.10.2023

Dawno tak nie przebierałem nogami oczekując na premierę albumu, jak to miało miejsce w przypadku "One More Time". I chociaż sam przed sobą udawałem, że premiera tej płyty nic dla mnie nie znaczy, to w głębi duszy bardzo liczyłem na triumfalny powrót Blink-182 w najlepszym składzie - Mark, Tom i Travis. Młody już nie jestem, czasów licealnych już praktycznie nie pamiętam, do pop punka już niemal nie wracam. A jednak gdy się dowiedziałem, że Blink-182 w starym składzie nagrywają nowy materiał to coś się we mnie poruszyło. I z jednej strony bardzo tej płyty chciałem, a z drugiej bardzo się jej bałem. Nie chciałem dostać ani gniota pokroju "California" (2016), czy "Nine" (2019), czy też średniaka w postaci "Neighborhoods" (2016) (choć nagranego w starym składzie). Finalnie materiał w pełni spełnił moje oczekiwania i chociaż w sieci nie brakuje krytyki dotyczącej tej płyty, to dla mnie kompletnie to się nie liczy. Spędziłem z tym wydawnictwem wiele godzin w minionym roku i nie żałuję ani jednej sekundy. Blink-182 wrócili z dużą dawką energii, zabierając swoich fanów w nostalgiczną wycieczkę. Zawarte na "One More Time" kawałki przywołują wspomnienia z wcześniejszych płyt tej formacji. Jednak nowej płycie najbliżej do wydanego w 2003 roku "Blink-182". I chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że najnowsza płyta Blink-182 to przede wszystkim podróż sentymentalna i granie na emocjach fanów, to nie umiem nie poddać się magii zawartej na tym wydawnictwie. Dzięki tej płycie poczułem się znowu jakbym był w liceum, a na Vivie leciał klip do "All The Small Things", a niedługo po nim "First Date". Pozostaje mi liczyć na to, że Mark, Tom i Travis zajrzą w końcu do Polski na jakiś jeden, ale za to pamiętny koncert.

1 komentarz:

  1. A propos Thy Catafalque w najbliższych miesiącach pojawią się reedycje pierwszych płyt! :)

    OdpowiedzUsuń