Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cancer bats. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cancer bats. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 11 grudnia 2012

Axewound - Vultures (2012)

Axewound - Vultures

Data wydania: 01.10.2012
Gatunek: metalcore/melodic metalcore
Kraj: UK

Tracklista:
01. Vultures (ft. Synyster Gates)
02. Post Apocalyptic Party
03. Victim of the System
04. Cold
05. Burn Alive
06. Exochrist
07. Collide
08. Destroy
09. Blood Money and Lies
10. Church of Nothing

Axewound można nazwać supergrupą, ale można też nazwać nowym projektem pobocznym kilku mniej lub bardziej znanych muzyków. Tak naprawdę zależy jak się na to wszystko patrzy. W skład Axewound wchodzą Liam Cormier (wokalista Cancer Bats), Matthew Tuck (wokalista i gitarzysta Bullet For My Valentine), Mike Kingswood (gitarzysta Glamour Of The Kill), Joe Copcutt (były perkusista Rise To Remain) oraz Jason Bowld (basista Pitchshifter). No właśnie - mi jest znany tylko Liam, chociaż znam też twórczość Bullet For My Valentine (wybiórczo, ale jednak znam). Pozostali muzycy są dla mnie mocno anonimowi. W każdym razie niech będzie, że Axewound to supergrupa - każdy z muzyków gra na co dzień w innej kapeli (mniej lub bardziej znanej). W każdym razie chłopaki się zebrali i postanowili nagrać album zatytułowany "Vultures", który 1 października 2012 roku został wydany za sprawą nowej wytwórni Search And Destroy Records.

czwartek, 7 października 2010

Cancer Bats - Hail Destroyer (2008)



Cancer Bats - Hail Destroyer

Cancer Bats na myspace

Data wydania: 2008
Gatunek: hardcore/punk/metalcore/southern rock/sludge
Kraj: Kanada


Tracklista:
01. Hail Destroyer 03:17
02. Harem Of Scorpions 02:47
03. Deathsmarch 03:36
04. Regret 02:44
05. Bastard's Waltz 03:28
06. Sorceress 02:16
07. Lucifer's Rocking Chair 04:21
08. Let It Pour 02:42
09. Smiling Politely 04:02
10. Pray For Darkness 01:30
11. PMA Till I'm DOA 03:03
12. Zed's Dead, Baby 03:50


2008 rok zaowocował drugim wydawnictwem kanadyjskiej formacji core'owej Cancer Bats. Panowie po bardzo udanym debiutanckim wydawnictwie postanowili pójść dalej, uderzyć ze zdwojoną siłą i zmiażdżyć słuchaczy energią. Albumem łączącym te elementy jest właśnie "Hail Destroyer", wydawnictwo za które trzeba uwielbiać Cancer Bats, można powiedzieć, że to ich opus magnum.

Album rozpoczyna się mocnym kopem w mordę, którym jest utwór tytułowy. Energii jaką ma wokal Liama może mu pozazdrościć niejeden wokalista - zarówno core'owy jak i metalowy. W tym kawałku wręcz miażdży konkurencję. Do tego robi to przy akompaniamencie niezbyt skomplikowanej warstwy muzycznej. Utwór zdecydowanie reprezentatywny dla całego albumu, jak i dla twórczości Cancer Bats. Opisywanie tego albumu kawałek po kawałku mija się z celem, bo każdy numer można opisać epitetami "miazga", "zniszczenie", itp. Każdy utwór znajdujący się na tym wydawnictwie to killer (mniejszy lub większy), nie ma tutaj ani jednego wypełniacza. Jednakże album zawiera kilka kompozycji zdecydowanie wybijających się - takich killerskich hiciorów. Wśród nich należy wymienić przede wszystkim "Hail Destroyer", "Deathsmarch", "Sorceress", "Zed's Dead, Baby" i "Harems Of Scorpions". To są oczywiście kawałki wybijające się czymś szczególnym spośród hiciarskiego zbioru utworów jakie znalazły się na tym albumie. I bynajmniej nie mamy tutaj do czynienia wyłącznie z szybkimi utworami, bo są również takie rodzynki jak chociażby "Deathsmarch", "Bastard's Waltz" czy "Lucifer's Rocking Chair", które to utrzymane są w wolnym tempie, ewentualnie mają jakieś krótkie szybsze momenty. Wstęp do "Deathsmarch" aż za bardzo kojarzy mi się z początkiem utworu "Song 2" kapeli Blur - głównie chodzi o pracę perkusji. Z tych wymienionych wolniejszych utworów najbardziej wybija się tak naprawdę "Lucifer's Rocking Chair", jest po prostu inny i wręcz unikalny jeśli chodzi o ten album. Można go porównać do "Darkness Lives", który znalazł się na wydawnictwie z 2010 roku. W każdym razie panowie z Cancer Bats nagrywając "Hail Destroyer" stworzyli swoje największe jak do tej pory dzieło, którego można słuchać i słuchać, a za każdym razie niszczy tak samo, jeśli nie bardziej. To co uderza w tych 12 utworach to ich prostota - nie usłyszymy tutaj jakichś skomplikowanych kompozycji, czy chociażby szalonych wybiegów gitarowych. Wszystko jest proste i zapewne dlatego tak szybko chwyta i nie chce puścić.

"Hail Destroyer" to album idealny pod każdym względem. Przemawia za tym przede wszystkim brak wypełniaczy, czy chociażby kawałków tylko dobrych. Wszystko jest tutaj niszczące i wpadające w ucho, chociażby kawałek był walcowaty jak "Lucifer's Rocking Chair", czy szybki i bezkompromisowy jak "Pray For Darkness". Każdy z muzyków nagrywając ten materiał na pewno zostawił na nim solidną dawkę energii, która udziela mi się za każdym razem kiedy słucham któregokolwiek z kawałków zawartych na tym albumie. Ilość killerów na "Hail Destroyer" jest wręcz porażająca. Jedna z najlepszych core'owych płyt ostatnich lat.

Ocena: 10/10

Cancer Bats - Bears, Mayors, Scraps & Bones (2010)



Cancer Bats - Bears, Mayors, Scraps & Bones

Cancer Bats na myspace

Data wydania: 13.04.2010
Gatunek: hardcore/punk/metalcore/southern rock/sludge
Kraj: Kanada

Tracklista:
01. Sleep This Away
02. Trust No One
03. Dead Wrong
04. Doomed To Fail
05. Black Metal Bicycle
06. We Are The Undead
07. Scared To Death
08. Darkness Lives
09. Snake Mountain
10. Make Amends
11. Fake Gold
12. Drive This Stake
13. Raised Right
14. Sabotage (Beastie Boys Сover)


W dwa lata po wydaniu hiciarskiego albumu jakim był "Hail Destroyer" kanadyjska formacja Cancer Bats wróciła z nowym materiałem. Na "Bears, Mayors, Scraps And Bones" składa się 13 utworów autorskich i cover "Sabotage" Beastie Boys. Nadzieje związane z nowym materiałem były ogromne, bo "Hail Destroyer" podniósł poprzeczkę bardzo wysoko, można powiedzieć, że jest to wręcz wydawnictwo nie do przeskoczenia.

Początkowo może się wydawać, że 14 utworów to bardzo dużo i ciężko będzie przebrnąć przez tak długi album, ale jak się okazuje całość to niecałe 45 minut mocnego grania. Kapela Cancer Bats przechodzi z albumu na album pewną metamorfozę - tym razem mamy wcielenie około sludge'owe. Można się tutaj natknąć na naprawdę walcowate utwory. Ale od początku - właśnie album rozpoczyna się od takiego sludge'owego kawałka, jest nim "Sleep This Away". Myślę, że ten wstępniak odsieje od razu wielbicieli emo zaśpiewów i tych, którzy myśleli, że Cancer Bats to formacja grająca hardcore/punk. Numer ani skoczny, ani jakoś specjalnie wapadający w ucho, ale posiadający bardzo dobry bujający rytm. Im dalej tym muzyka jest bardziej energiczna - tak jest przez utwory od "Trust No One" aż do "Scared To Death" włącznie, natomiast "Darkness Lives" to już walec. Można powiedzieć, że to taki przystanek, dzięki któremu słuchaczowi z nadmiaru energii nie wybuchnie głowa ;-) Utwór wyposażony w świetną melodię i mimo swojego ciężaru nie jest dłuższy od tych energicznych i szybkich kawałków - trwa niecałe 4 minuty. Oczywiście wśród tych sześciu kawałków dzielących otwieracz od "Darkness Lives" znajdują się killery takie jak "Dead Wrong", "We Are The Undead" (który początkowo wydawał mi się najlepszym utworem na albumie) i "Scared To Death" (świetny southernowy klimat). A po "Darkness Lives" pojawia się największy hit na tym wydawnictwie - "Snake Mountain". Ten kawałek ma w sobie tyle energii ile wszystkie wcześniejsze znajdujące się na "Bears, Mayors, Scraps And Bones" razem wzięte. Ogromne znaczenie ma tutaj niezwykła praca gitary, mocarne pitolenie, które na długo pozostaje w pamięci. Dopiero pod koniec utwór zwalnia, ale to nie ma większego wpływu na jego ocenę. Oczywiście im dalej nie oznacza w przypadku Cancer Bats, że musi być gorzej. Pod koniec nowego wydawnictwa killerów nie brakuje - "Fake Gold", lekko punkowy "Drive This Stake" czy świetnie wykonany cover "Sabotage", do którego powstał zabawny klip, na którym muzycy wchodzący w skład Cancer Bats poszukują na ulicach gości z Beastie Boys. Pod koniec albumu można też posłuchać utworu najdłuższego, ale nieco mniej walcowatego niż "Darkness Lives", jest nim "Raised Right". Może to nic nadzwyczajnego, ale znowu nieco przygasza ten nadmiar energii, która aż kipi z muzyki Cancer Bats.

Teraz trzeba to wszystko jakoś podsumować. Cancer Bats zacząłem poznawać od tego albumu, który początkowo mną wstrząsnął, a kiedy poznałem dwa poprzednie wydawnictwa tej kapeli to jakoś ten entuzjazm opadł i skierował się bardziej w kierunku "Hail Destroyer". Natomiast kiedy bardziej wsłuchałem się w "Bears, Mayors, Scraps And Bones" okazało się, że album jest genialny, chociaż faktycznie inny niż poprzednik. Kapela przeszła metamorfozę, o której pisałem na początku - nowy album zawiera pierwiastek sludge'u, albo nawet sludge'n'roll. Killerów oczywiście na tym wydawnictwie nie brakuje - z najważniejszych "Snake Mountain", "Dead Wrong", "We Are The Undead", "Scared To Death", "Fake Gold" i świetnie wykonany "Sabotage". Nie można też pominąć naprawdę bardzo dobrego sludge'owego numeru "Darkness Lives", który stawiam mniej więcej na równie z "Sleep This Way". Na nowym albumie Cancer Bats niesamowita energia spotyka się ze sludge'owym walcem.

Ocena: 8,5/10