poniedziałek, 9 grudnia 2024

Przegląd premier - listopad 2024

Ostatnie miesiące przyzwyczaiły mnie do tego, że selekcja do przeglądu premier to ciężka sprawa, która często kończy się tym, że muszę się uginać pod ilością bardzo dobry/świetnych wydawnictw i rozszerzać listę do 30, albo nawet w skrajnych przypadkach do 35 pozycji. Na szczęście w listopadzie nie było takiej konieczności, chociaż całość zestawienia zamyka się 28 premierowych wydawnictwach - 25 + 3 bonusowe. Wyjątkowo w sekcji bonusowej pojawiła się jedna płyta metalowa, której słuchałem na początku miesiąca i kompletnie o niej zapomniałem, więc wskoczyła do zestawienia w dosłownie ostatniej chwili. A jaki był listopad w premierach? Całkiem niezły, chociaż mam wrażenie, że nie załapałby się do top 3 miesięcy 2024 roku. Może też dlatego, że dość łatwo było mi wybrać 25 płyt do tego zestawienia, a może też z tego powodu, że sam sobie mocno ograniczyłem ilość sprawdzanych płyt. Głównie dlatego, że koniec roku coraz bliżej i trzeba zacząć myśleć o podsumowaniu 2024. Jak już wspomniałem poniżej znajdziecie wyselekcjonowane przeze mnie 28 pozycji spośród listopadowych premier, zachęcam do sprawdzania i oczywiście komentowania, czego według was w zestawieniu zabrakło. 



(0) - Knæk.Mørke.Mod.Lys
(progressive metal/black metal/post-metal)
Data premiery: 08.11.2024

Po odpaleniu "Knæk.Mørke.Mod.Lys" zastanawiałem się, jak to się stało, że do tej pory nie słyszałem o duńskiej grupie (0). I powód może być prosty, ich debiut z 2020 roku zatytułowany "SkamHan" mógł mi po prostu przejść koło nosa w natłoku płyt, które pojawiają się każdego miesiąca. "Knæk.Mørke.Mod.Lys" to drugi album (0), dominuje na nim ciężka atmosfera (ale też równie ciężkie brzmienie) współtworzona przez mieszankę post-metalu i black metalu. Chociaż grupa nie stroni również od serwowania dobrych gitarowych melodii, które są efektem dużych zapędów progressive metalowych instrumentalistów. Bardzo dobry materiał, który potrafi solidnie przygnieść i sponiewierać, ale też dać trochę oddechu poprzez lekkość melodii.

Alkymist - UnnDerr
(sludge metal/death doom metal)
Data premiery: 15.11.2024

Nie znałem do tej pory twórczości duńskiej grupy Alkymist, pewnie gdzieś mi mignęły przed oczami ich wcześniejsze płyty, ale jako, że to doom metal (jest jedną ze składowych, ale jednak) to pewnie odwracałem od nich wzrok. Jako, że w ostatnim czasie przekonuję się do tego gatunku, to za "UnnDerr" zabrałem się bez żadnych uprzedzeń, a wręcz z nadzieją, że to może być kapela, z którą zostaną na trochę dłużej. Trzecia płyta Duńczyków okazała się albumem idealnym na zimne, deszczowe i smutne jesienne wieczory. Z jednej strony jest tutaj solidna dawka doomowania, posępnego, gniotącego i skłaniającego do popadania w melancholijny nastrój. A z drugiej sludge metal i death metal dokładają tutaj sporo energii, ciężaru i solidnie gniotą. Dawka energii płynąca ze sludge'u mocno podkręca zawartość tego materiału, daje mu energetycznego kopa. Więc kiedy już myślicie, że to ten moment, kiedy trzeba popaść w melancholię i ze smutną miną popatrzeć w szarość za oknem to z pomocą przychodzi sludge, który działa niczym powerbank. "UnnDerr" to płyta, która okazała się być bardzo przyjemną niespodzianką, bo chociaż spodziewałem się gniecenia, klimatu i ciężaru, to pozytywnie zaskoczyłem się ogromem energii zamkniętej na tej płycie.

Beardfish - Songs For Beating Hearts
(progressive rock)
Data premiery: 01.11.2024

Nie wiem, jak to się stało, że do tej pory nie słyszałem o kapeli Beardfish, wszak pod odpaleniu "Songs Fot Beating Hearts" poczułem się jak w domu. A Szwedzi przecież są aktywni na scenie od 2001 roku, na swoim koncie (włącznie z najnowszą płytą) mają dziewięć albumów! Pozostaje mi się cieszyć, bo będę miał co nadrabiać. Słuchając najnowszej pozycji Beardfish czułem się jakbym słuchał płyty Motorpsycho, ale pozbawionej heavy psych i psychedelic rocka (chociaż jakieś pierwiastki psychodelicznego gania się tutaj znajdują). Pozostaje przyjemny dla ucha i wciągający niczym wir wodny progresywny rock. "Songs For Beating Hearts" ma przy tym bardzo przyjazną dla mnie budowę, bo nie znajdziecie na tej płycie długaśnych kompozycji, które ciągną się w nieskończoność. Kawałki są zwięzłe, czarujące i lekkie. I aż ciężko mi uwierzyć, że całość "Songs For Beating Hearts" zamyka się w 58 minutach, słuchając tej płyty kompletnie nie zauważam, że jest to dość długi materiał.

⭐Body Count - Merciless
(rap metal/crossover thrash/groove metal)
Data premiery: 22.11.2024

Mam wrażenie, że na "Merciless" czekałem wyjątkowo długo. W sumie "Carnivore" miał swoją premierę w 2020 roku, więc na ósmy studyjny materiał Body Count trzeba było poczekać 4 lata. "Merciless" to ósmy album w dyskografii Body Count, ale też czwarty po ich powrocie w 2009 roku. I muszę przyznać, że od wydania "Manslaughter" (2014) dostarczają same bardzo dobre wydawnictwa. I nie inaczej jest w przypadku ich najnowszego dzieła. Oczywiście zaskoczenia nie ma, bo stylistycznie to nadal mieszanka crossover thrashu z rapowanymi wokalami Ice-T, jest też miejsce dla groove metalu, którego też nie brakowało w twórczości tej grupy. Ice-T w swoich tekstach dotyka zarówno ważnych tematów, nie stroni od polityki, poglądów, ale też tradycyjnie uderza w uliczne rejony. Ciekawym wybiegiem jest też cover "Comfortably Numb" z repertuaru Pink Floyd, są też występy gościnne - m.in. George "Corpsegrinder" Fisher (Cannibal Corpse), Howard Jones (ex-Killswitch Engage/Light The Torch), David Gilmour (ex-Pink Floyd), czy Max Cavalera (Soulfly/Go Ahead and Die). "Merciless" to kolejny dowód na to, że na metalowej scenie jest miejsce na rap metal, ale warunek jest jeden - za tym rap metalem musi stać Ice-T i jego kumple z Body Count.

⭐Ershetu - Yomi
(atmospheric black metal/folk metal)
Data premiery: 08.11.2024

Lubię obserwować profil Blut Aus Nord na facebooku, bo muzycy tej kapeli zawsze dzielą się świetnymi odkryciami ze sceny metalowej (choć nie tylko). I jednym z takich odkryć jest Ershetu. Po zobaczeniu łatki "black metal/folk metal" nie pałałem specjalnie dużą chęcią sprawdzenia zawartości "Yomi". Ale właśnie polecajka od Blut Aus Nord mnie przekonała, że może jednak warto sprawdzić tę płytę. Zresztą nic dziwnego, że to właśnie ta grupa wspominała o "Yomi", wszak w skład Ershetu wchodzi Vindsval (właśnie z Blut Aus Nord). Ten francusko-norweski projekt stylistycznie łączy ze sobą atmospheric black metal z japońską muzyką folkową, która zaskakująco dobrze się wpasowuje w główny gatunek. Te folkowe elementy dodają pewnej lekkości, ale też świeżości i nieprzewidywalności. Bardzo dobry materiał, który jest jednym z najjaśniejszych punktów spośród listopadowych premier.

Fellowship - The Skies Above Eternity
(melodic power metal/symphonic metal)
Data premiery: 22.11.2024

Mam wrażenie, że cukierkowy metal przeżywa ostatnio lekki renesans i pojawia się coraz więcej kapel grających szeroko pojęty melodic power metal. I chociaż takich zespół pojawia się coraz więcej, to warto spośród nich wyłowić te lepsze, zdradzające większy potencjał. Jedną z takich grup jest właśnie brytyjski Fellowship. O ich debiutanckim materiale "The Saberlight Chronicles" pisałem już w lipcu 2022 roku, kiedy to określiłem ich stylistykę mianem "disney metal". I na "The Skies Above Eternity" dostajemy dawkę przypominającą. Dla fanów Rhapsody (z wszystkimi aktualnie działającymi Rhapsody), Dragonforce, Twilight Force, czy Freedom Call to wręcz obowiązkowa płyta. Zawartość drugiego albumu Fellowship jest lekka, przyjemna dla ucha, przebój goni przebój, a noga samoistnie tupie w rytm.

Gloomy Reflections - Oath of the Paladins
(heavy metal/hard rock/dungeon synth)
Data premiery: 22.11.2024

Debiutancki album australijskiej kapeli Gloomy Reflections został mi polecony przez kumpla jako ciekawy miks heavy metalu i dungeon synth. I o ile dungeon synth jako tako jestem w stanie połączyć z black metalem, tak z heavy metalem średnio mi się to widziało. Ale "Oath Of The Paladins" można uznać za dowód, że takie połączenie jest nie tylko możliwe, ale też wypada bardzo ciekawie. Głównym trzonem debiutu Australijczyków jest heavy metal/hard rock, a dungeon synth bardzo dobrze tę mieszankę uzupełnia. Czasami na plan pierwszy wychodzi heavy metal, któremu brzmieniowo blisko do oldschoolowej odmiany tego gatunku, a być może po prostu wspomniana elektronika jeszcze ten klimat retro nieco podbija. Bardziej przebojowe elementy muzyki gitarowej tego wydawnictwa to zasługa bardziej melodyjnego i skocznego hard rocka. Ale czy jest sens tak mocno rozdzielać tutaj heavy metal od hard rocka? Chyba nie bardzo. Natomiast bezsprzecznie spory wkład w ten album ma dungeon synth, który w większości odpowiada za doskonałe tło, a od czasu do czasu wybija się na front zostawiając za sobą metalowe gitary.

Klone - The Unseen
(progressive rock/progressive metal)
Data premiery: 08.11.2024

Klone to była niegdyś kapela mocno inspirująca się twórczością Gojiry. W swoich początkach grali progressive groove metal, a z płyty na płytę ich brzmienie łagodniało. Przełom nastąpił przy okazji płyty "The Dreamer's Hideaway" (2012), kiedy to nastąpiła dominacja progressive metalu, a groove metal zniknął niemal kompletnie. Natomiast kolejny i już definitywny krok został postawiony wraz z albumem "Here Comes The Sun" (2015), gdzie grupa zaczęła też mocno odchodzić od metalu na rzecz progressive rocka. Zresztą to nadal mój ulubiony materiał z całej dyskografii tej formacji. Kolejnymi płytami Klone udowadniali tylko, że ta zmiana stylistyki to był dobry krok. "The Unseen" to już ósmy studyjny materiał Francuzów i tak, jest to kolejny dowód na to, że kapela doskonale czuje się w progressive rockowej stylistyce. Zawartość "The Unseen" jest lekka, przyjemna dla ucha, wręcz kojąca i odprężająca. Jeżeli jesteście fanami Riverside to odpalając najnowszą płytę Klone poczujecie się jak w domu.

Maat - From Origin To Decay
(death metal)
Data premiery: 22.11.2024

Trochę już traciłem nadzieję na to, że trzeci album niemieckiej kapeli Maat w ogóle się pojawi. W tym roku mija już 7 lat od kiedy swoją premierę miał "Monuments Will Enslave" (2017), od kapeli przez lata nie było żadnych wieści., tak jakby po cichu zawiesili działalność. Ale ok, w końcu kilka miesięcy temu zaczęły się pojawiać mniejsze i większe znaki, że jednak coś się dzieje. A to zmiana grafik na facebookowym profilu Maat, a to nowy numer...no właśnie, nowy singiel już był równoznaczny z tym, że trzecia płyta death metalowców w końcu się pojawi. "From Origin To Decay" swoją premierę miał 22 listopada 2024 roku. Sklad kapeli praktycznie cały się zmienił - jedyną stałą jest gitarzysta Morguloth, który jest w Maat od debiutanckiego "As We Create the Hope from Above" (2014). Ale stylistycznie zmian w twórczości Maat nie ma praktycznie wcale (no może poza wokalem, bo ten trochę przypomina teraz wokale z Cloak, czyli czuć trochę gotycką manierę). Nadal jest to death metal mocno inspirowany egipską mitologią. Czyli granie idealne dla fanów Nile? Z jednej strony tak, z drugiej nie do końca. W Nile zawsze mi jakoś brakowało tego egipskiego klimatu w muzyce, mam wrażenie, że Maat robią to zdecydowanie lepiej. Poza tym Niemcy grali zawsze trochę lżej niż Nile, mniej technicznie, a bardziej staroszkolnie. A jak nowa płyta wypada na tle dotychczasowych wydawnictw? "From Origin To Decay" stawiam pomiędzy najwyżej przeze mnie cenionym "As We Create the Hope from Above", a nieco słabszym "Monuments Will Enslave", po którym miałem spory niedosyt. Najnowsza płyta Maat mnie nie powaliła, ale dostarczyła sporo radości i emocji...no i odczuwalny monumentalny klimat Starożytnego Egiptu.

Marilyn Manson - One Assassination Under God - Chapter 1
(industrial rock/gothic rock)
Data premiery: 22.11.2024

Nie wiem ile już razy uśmiercana była kariera Marilyna Mansona - na pewno wiele. Tak, wiadomo, najbardziej cenione są te starsze wydawnictwa tego muzyka, kiedy był doskonałym przedstawicielem kontrkultury, budzącym skrajne emocje skandalistą. Ale Brian Hugh Warner ma już 55 lat na karku, więc szaleństwa mu już nie w głowie (chociaż kto wie?). Praktycznie od premiery "The High End of Low" (2009) twórczość Mansona jest spokojniejsza, bardziej wyważona i nie ma tutaj już tyle szalonej i nieokiełznanej energii jak na wcześniejszych wydawnictwach. "One Assassination Under God - Chapter 1" też do tych spokojniejszych wydawnictw się zalicza. Kawałki są tutaj utrzymane w mieszance industrialnego rocka, gotyckiego rocka, jest też trochę metalu (zarówno industrialnego, jak i alternatywnego). Ale nie oczekujcie tutaj wielkich zrywów, dużych dawek energii, czy szaleństw z początków kariery Mansona. "One Assassination Under God - Chapter 1" to materiał bardzo wyważony, wciągający i na swój sposób przebojowy, ale przede wszystkim udowadniający, że Marilyn Manson nadal jest w bardzo dobrej formie. Gdy tak spojrzę na wcześniejsze wydawnictwa tego muzyka, to mam wrażenie, że jednak to właśnie tutaj jest największej szaleństwa, gdyby zebrać do kupy dorobek tego artysty z ostatnich 18 lat.

Mary - Widy styczniowe
(punk/dbeat/black metal)
Data premiery: 15.11.2024

Całkiem niedawno, a jednak dość dawno, bo w styczniu 2024 roku miałem okazję zobaczyć kapelę Mary supportującą grupy Wij i Narbo Dacal w warszawskiej Hydrozagadce. Wówczas ta punkowo-black metalowa ekipa miała na swoim koncie tylko epkę "Mary" (2023). W listopadzie w końcu pojawił się pełnoprawny debiutancki album grupy Mary zatytułowany "Widy styczniowe". I chociaż w mojej pamięci ciągle pozostawał ten energiczny koncert w Hydrozagadce, to jednak zawartość płyty mnie zaskoczyła. Grupa dobrze lawiruje pomiędzy surowym punkiem i black metalowymi patentami, do tego dorzucając trochę dbeatu...można by jeszcze do tego dorzucić szczyptę speed metalu. Przekrój stylistyczny jest tutaj dość spory, ale najważniejsze, że to po prostu bardzo dobra i niezwykle energetyczna płyta. W niespełna 35 minutach kapela Mary zamknęła 10 agresywnych, surowych i pędzących na złamanie karku kawałków. I nie bez znaczenia jest też tutaj utwór "Czwartowe pole" (znajdujący się dosłownie po środku stawki), w którym gościnnie na wokalu pojawia się Tuja Szmaragd z kapeli Wij.

Mitochondrion - Vitriseptome
(death metal/war metal)
Data premiery: 01.11.2024

Bardzo wybiórczo znam dotychczasowe dokonania kanadyjskiej kapeli Mitochondrion. I pisząc to mam na myśli, że bardzo rzadko wracam do ich wcześniejszych płyt. Może też dlatego, że "Vitriseptome" to pierwszy od 13 lat studyjny materiał tej formacji. I patrząc na objętość najnowszej pozycji Mitochondrion odnieść można wrażenie, że kapela przez te lata musiał zbierać pomysły na ten materiał. "Vitriseptome" trwa aż 85 minut, powiedzmy sobie szczerze, to dość dużo jak na death metal. Przyznam się od razu, że zasiadając do słuchania tej płyty muszę sobie taki odsłuch trochę podzielić. Głównie dlatego, że płyta chociaż posiada naprawdę dobry war metal to nie jest łatwo znaleźć nieprzerwane 85 minut na delektowanie się tym wydawnictwem. To przecież niewiele mniej niż długaśny "Coven, or Evil Ways Instead of Love" autorstwa Cultes Des Ghoules. A nie oszukujmy się, płyta Mitochondrion jest zdecydowanie bardziej intensywna i nie ma tutaj miejsca na spokojniejsze momenty pozwalające złapać nieco oddechu. Zawartość "Vitriseptome" jest przygniatająca, wręcz klaustrofobiczna, brudna, brzydka i odstręczająca. Ale też jest w tym jakieś swoiste piękno, które przyciąga...i mimo długiego czasu trwania chce mi się do tej płyty wracać.

⭐Múr - M​ú​r
(post-metal/progressive metal/atmospheric sludge metal)
Data premiery: 22.11.2024

Młoda scena islandzka to kierunek, w którym wszyscy fani metalu powinni od jakiegoś czasu spoglądać. Oto na horyzoncie pojawił się kolejny niesamowity przedstawiciel tej sceny, a jest nim progressive metalowa kapela M​ú​r. Debiutancki materiał Islandczyków to prawdziwa magia, chociaż pozornie to tylko mieszanka progressive metalu, post-metalu i atmospheric sludge'u. Ale z połączenia tych gatunków powstał album wyjątkowy. Jest tutaj miejsce dla przestrzennych kompozycji utrzymanych w progressive metalowym stylu, z masą świetnych melodii gitarowych, jest też miejsce dla nieco zahaczających o djent szarpanych fragmentów, ale też sporo bardziej agresywnych sludge'owych momentów, który podostrzają zawartość "M​ú​r". Kári Haraldsson odpowiedzialny zarówno za partie klawiszowe, jak i za partie wokalne doskonale sobie radzi - zwłaszcza w tej drugiej kwestii. Tym bardziej, że odpowiada on zarówno za czyste wokale, jak i za growle, a jedne i drugie są najwyższej klasy. M​ú​r zadebiutowali w niesamowity sposób, serwując prawdziwy rollercoaster emocjonalny zamknięty w niemal 55 minutach muzyki. Zdecydowanie jeden z najjaśniejszych punktów wśród listopadowych premier.

Nachtmystium - Blight Privilege
(melodic black metal/black'n'roll/psychedelic rock)
Data premiery: 01.11.2024

Jakoś kompletnie mnie ominęła "inba" z Blakiem Juddem w roli głównej, ale też ominął mnie jakimś cudem wydany w 2018 roku album "Ancient Howls of Dawning Fury". Chociaż przecież większość płyt w dyskografii Nachtmystium po prostu uwielbiam (z "Assassins" i "Addicts" na czele). Po ogłoszeniu "Blight Privilege" była spora burza z powodu "inby", o której nic nie wiem, ja wolałem się skupić na prezentowanych singalch i na początki listopada na zawartości najnowszej płyty. "Blight Privilege" to już nieco inne Nachtmystium niż to, do którego byłem przyzwyczajony. Więcej tutaj melodic black metalu i black'n'rolla, a mniej tego tajemniczego klimatu, którym Nachtmystium mnie do siebie przekonali wiele lat temu. Brakuje trochę tej psychodelicznej aury zepsucia, która była dla mnie nieodłącznym elementem twórczości grupy dowodzonej przez Judda. Ale poza tym zawartości "Blight Privilege" nic specjalnie zarzucić nie mogę, to po prostu bardzo dobre wydawnictwo spod znaku melodic black metal/black'n'roll ze śladowymi ilościami psychodelicznego rocka.

Opeth - The Last Will And Testament
(progressive metal/symphonic progressive metal/death metal)
Data premiery: 22.11.2024

Nigdy nie byłem wielkim fanem Opeth, ale lubię od czasu do czasu wracać do płyty "Heritage" (2011) - tak, tej najbardziej znienawidzonej przez fanów tej kapeli. Czy miałem jakieś oczekiwania odnośnie "The Last Will And Testament"? Absolutnie żadnych. Ot miała to być jedna z wielu płyt do sprawdzenia i nic więcej. Tymczasem okazało się, że czternasty studyjny materiał kapeli dowodzonej przez Mikael Åkerfeldt to zaskakująco dobre wydawnictwo. Przede wszystkim ogromne wrażenie robi mnogość pomysłów, które Åkerfeldt zamknął w tych ośmiu kompozycjach składających się na "The Last Will And Testament". Ta płyta sprawia wrażenie misternie namalowanego monumentalnego obrazu, gdzie przy pracy artysta zadbał o każdy najmniejszy szczegół. Najnowsza płyta Opeth trochę strukturą kojarzy mi się z najnowszym wydawnictwem Ihsahn - jest równie bombastycznie i klimatycznie zarazem. Obydwa wydawnictwa mogą się pochwalić mnogością pomysłów i świetnym ich wykorzystaniem, ale też doskonałym wykonaniem. Jedyna większa różnica jest taka, a raczej dwie różnice są takie, że na Opeth nie ma aż tylu orkiestracji i Åkerfeldt jeżeli ucieka z progresywnych rejonów to robi to kierunku death metalu, a nie black metalu. Bardzo dobry materiał, niejednostajny, nie da się nudzić podczas jego odsłuchu.

Paganizer - Flesh Requiem
(death metal)
Data premiery: 01.11.2024

Rogga Johansson, mówi wam to coś? No pewnie, że tak, kto by nie znał jednego z najbardziej zapracowanych szwedzkich death metalowców. Na pewno trafiliście na niejeden projekt, w którym ten jegomość się przewija, ale to właśnie w Paganizer działa najdłużej. "Flesh Requiem" to już trzynasty materiał studyjny tego projektu. Stylistycznie zaskoczenia nie ma, bo nawet, gdybym nie słuchał nigdy Paganizer, to wiem, że Rogga Johansson realizuje się głównie w death metalowych kapelach. Brzmienie na "Flesh Requiem" jest staroszkolne i bardzo szwedzkie, co też nie powinno dziwić. W ogóle nic mnie na tej płycie nie zaskakuje, ani nie dziwi. A jednak ta przewidywalność i solidność mnie na swój sposób zachwyca. Rogga Johansson to wokalista i gitarzysta realizujący się w dziesiątkach projektów, a jednak to wydawnictwo Paganizer wydaje się być najbardziej dopieszczone. To doskonały przykład dobrze skrojonego szwedzkiego death metalu w oldschoolowej stylistyce. Dudni jak trzeba, mknie do przodu, solidnie gniecie, ale też buduje specyficzny klimat zapomnianej przegniłej krypty.

⭐Panzerfaust - The Suns Of Perdition - Chapter IV: To Shadow Zion
(black metal/post-metal/atmospheric sludge metal)
Data premiery: 22.11.2024

Huhuhu, ależ się dzieje na tej płycie! To już szósty studyjny materiał kanadyjskiej grupy Panzerfaust i chyba pierwszy, który tak szybko wpadł mi w ucho. Nie da się nudzić podczas odsłuchu "The Suns of Perdition - Chapter IV: To Shadow Zion", kapela doskonale lawiruje pomiędzy black metalem (dość przyjaznym dla ucha), a post-metalem i budującym gęstą i niepokojącą atmosferę sludge metalem. Muzycy czasami zapędzają się w rejony dissonant black metalu, ale nie są to te najbardziej ekstremalne miejscówki. Na całość składa się zaledwie pięć kompozycji, ale dość obszernych i wypakowanych po brzegi akcją. Jak już wspomniałem - nie ma tu miejsca na nudę, ciągle coś się dzieje. Nie ma tutaj nawet odrobiny pustej, niewykorzystanej przestrzeni. Każdy fragment tych dość obszernych kompozycji jest wypakowany po brzegi. Panzerfaust dostarczyli świetny materiał, szybki, energiczny, klimatyczny i bardzo melodyjny (na swój sposób oczywiście).

Pestilent Hex - Sorceries Of Sanguine & Shadow
(symphonic black metal)
Data premiery: 29.11.2024

O debiutanckim albumie fińskiej grupy Pestilent Hex pisałem w lipcowym przeglądzie premier w 2022 roku i widząc ich nowy materiałem przeczuwałem, że ten też znajdzie się w przeglądzie. "Sorceries Of Sanguine & Shadow" to potężna dawka symfonicznego black metalu. To materiał wręcz przygniatający intensywnością, delikatny klawiszowy wstęp w postaci kompozycji "Nocturne" to nieoczekiwana zapowiedź nadciągającej nawałnicy. Inaczej nie da się nazwać zawartości tego albumu. I podobnie jak na debiutanckim wydawnictwie symfonia stanowi tutaj bardzo ważny składnik całości, ale skrywa się na drugim planie, podbija klimat, ale daje się wyszaleć black metalowi na froncie. Jak już wspomniałem to bardzo intensywny materiał, który nie daje czasu na złapanie oddechu, kompozycje mkną do przodu, klawisze trochę wyhamowują to tempo, ale tylko nieznacznie. Bardzo dobry materiał, który jest godnym następcą równie dobrego debiutanckiego "The Ashen Abhorrence" (2022).

Sólstafir - Hin Helga Kvöl
(post-metal/post-rock/atmospheric black metal)
Data premiery: 08.11.2024
Spotify / Bandcamp

Fanem Sólstafir nie jestem i nigdy też nie byłem, od czasu do czasu lubiłem odpalić, któryś z ich albumów. Zawsze w ich twórczości przeszkadzało mi to ich niezdecydowanie, co tak naprawdę chcą grać. I nie inaczej jest w przypadku ich ósmego albumu studyjnego. Nie zrozumcie mnie źle, "Hin Helga Kvöl" to bardzo dobry materiał, nieszablonowy i mogący się pochwalić szerokim wachlarzem stylistycznym. Ale właśnie o ile w większości kapel ta niejedorodność stylistyczna jest przeze mnie doceniana, tak w przypadku Sólstafir mam wrażenie, że muzycy biegają od ściany do ściany. Na najnowszej płycie Islandczyków mamy zarówno black metal (w niezbyt ekstremalnym wydaniu), post-rock i post-metal, ale też całą masę gatunków, które mniej lub bardziej ujawniają się w trakcie trwania tego albumu. Te przeskoki są zbyt nagłe i dość nieoczekiwane, może dlatego trochę mnie to razi w tym wydawnictwie. Ale klimatu tej płycie odmówić nie można, bo ten jest bardzo przyjemny, trochę mroczny, trochę agresywny, a momentami melancholijny. Są tutaj momenty lepsze i gorsze, więcej jest tych lepszych, dlatego płyta znalazła się w przeglądzie. Komu mógłbym polecić ten materiał? Zdecydowaniem poszukiwaczom płyt niejednorodnych, na których słychać, że kapela poszukuje swojego brzmienia.

The Foreshadowing - New Wave Order
(gothic metal/doom metal)
Data premiery: 15.11.2024

Stylistykę muzyczną jaką reprezentuje The Foreshadowing do niedawna skutecznie omijałem szerokim łukiem. Od jakiego czasu przekonuję się do wszelkich doom metalowych mieszanek i w ten sposób wpadłem też w sidła "New Wave Order". Piąty album tej włoskiej grupy dość szybko wpadł mi w ucho, głównie poprzez bardzo dobre wyważenie gotyckiego klimatu, pełnego ponurych brzmień, doom metalowej atmosfery...a zarazem zaskakującej lekkości materiału zawartego na "New Wave Order". Melodyjne i dobrze podrasowane przez partie klawiszowe kompozycje szybko wpadają w ucho, a melancholijna atmosfera dokłada jeszcze cegiełkę od siebie. Bardzo przyjemny, melodyjny i błyskawicznie wpadający w ucho materiał, który czaruje melancholijną aurą.

Thy Catafalque - XII: A Gyönyörű Álmok Ezután Jönnek
(progressive metal/folk metal/avantgarde metal/black metal)
Data premiery: 15.11.2024

Nie jest dla mnie niespodzianką, że znalazło się tutaj miejsce dla najnowszej płyty Thy Catafalque. Tamas Katai nie zwykł zawodzić, więc i nie mogło być inaczej przy okazji dwunastej płyty jego projektu. Chociaż nie da się ukryć, że na "XII: A Gyönyörű Álmok Ezután Jönnek" dużo większą rolę pełni folk metal, co jest zarówno plusem, jak i minusem najnowszej płyty. Z ostatnich dokonań Thy Catafalque moim faworytem pozostaje "Vadak" (2021), gdzie awangarda doskonale uzupełniała się z black metalem, progressive metalem i folk metalem. Na "XII" folk metal stanowi bardzo ważny element, który nieco spycha na drugi plan inne gatunki. I chociaż te cięższe kompozycje też mają tutaj swoje miejsce, to nie są aż tak ważne. Ale wspomniałem też, że duży udział folk metalu jest tutaj też plusem. Ano jest, bo to gatunek, który zawsze stanowił ważny element twórczości Thy Catafalque i wreszcie udało mu się wyjść chociaż na chwilę na plan pierwszy. Zresztą delikatną sugestię tego dostajemy za sprawą okładki - mniej posępnej niż grafiki zdobiące kilka wcześniejszych płyt projektu Tamasa. I chociaż te proporcje stylistyczne na "XII" są trochę zabużone, to jednak całościowo materiał podoba mi się bardziej niż "Alföld" (2023).

Tribulation - Sub Rosa In Æternum
(gothic rock/gothic metal/heavy metal/post-punk)
Data premiery: 01.11.2024

Czekałem na "Sub Rosa In Æternum" zaciskając mocno kciuki, ale jednocześnie trochę się obawiając tej płyty. Chociaż nic nie wskazywało na to, żeby najnowszy materiał Tibulation miał być słabą płytą. Wszak po drodze od premiery uwielbianego przeze mnie "Where the Gloom Becomes Sound" (2021) pojawił się maxi singiel "The Dhampir" (2022), czy epka "Hamartia" (2023). Każde z tych wydawnictw w pełni spełniło moje oczekiwania, więc skąd ta niepewność odnośnie "Sub Rosa In Æternum"? Może dlatego, że single promujące ten materiał jakoś mnie nie powalały. Ale jak się szybko okazało szósty album Szwedów okazał się być strzałem 9 (nie w dziesiątkę, bo nadal wolę "Where the Gloom Becomes Sound"). Nikt, kto jest na bieżąco z twórczością Tribulation nie powinien być zaskoczony zawartością ich najnowszego dzieła. Grupa dalej brnie w mieszankę gotyckiego rocka/metalu i heavy metalu. Jasne, są tutaj trochę dociążone wokale, do których przecież Johannes Andersson już nas przyzwyczaił. Czy są na tej płycie jakieś niespodzianki? Chyba nie. Jest posępny klimat, ale kawałki są na swój sposób przebojowe, muzycznie jest świetnie i ten gotycki klimat trzyma się tutaj od pierwszych do ostatnich dźwięków. Czuć w tej płycie jakąś lekkość, totalny relaks.

⭐Veilburner - The Duality Of Decapitation And Wisdom
(avantgarde metal/black metal/dissonant death metal)
Data premiery: 15.11.2024

To już siódmy album amerykańskiej kapeli Veilburner i naprawdę ciężko mi w to uwierzyć, bo mam wrażenie, że to stosunkowo świeża kapela. I coś w tym jest, bo Veilburner debiutowali w 2014 roku płytą "The Three Lightbearers". Siedem płyt w 10 lat? Całkiem niezły wynik. I nadal pamiętam, że poprzednik "The Duality Of Decapitation And Wisdom", czyli "VLBRNR" (2022) solidnie mną pozamiatał. Czuć było tam ten niepokojący klimat, który jest efektem łączenia dissonant death metalu z black metalem. Ale był to dobry materiał na tamten moment, nie wracam do niego zbyt często. Ale czuję, że z "The Duality Of Decapitation And Wisdom" może być inaczej. Dlaczego? Bo jest tutaj wszystkiego więcej, wszystko jest też bardziej niż na poprzedniku. Atmosfera na tej płycie jest tak gęsta, że można ją niemal kroić nożem. Kompozycje obfitują w drażniące dla ucha, ale też niepokojące dźwięki. Ciężar przygniata do samej ziemi, a kapela nie zważając na nic mknie do przodu. Album "The Duality Of Decapitation And Wisdom" bardzo szybko mnie do siebie przekonał, praktycznie już przy pierwszym odsłuchu zdałem sobie sprawę, że bez niego przegląd listopadowych premier byłby po prostu wybrakowany.

Vola - Friend Of A Phantom
(alternative metal/progressive metal/djent)
Data premiery: 01.11.2024
Spotify / Bandcamp

Mam wrażenie, że kapela Vola jest ze mną niemal od zawsze, a tymczasem okazuje się, że "Friend Of A Phantom" to dopiero ich czwarty pełny materiał studyjny. Uwielbiam ich album "Applause of a Distant Crowd" (2018), to taki niedościgniony ideał, jak znajduje się w ich jeszcze dość skromnej dyskografii. I chociaż wiem, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, w związku z tym nie mogę oczekiwać od Vola, że nagrają drugi materiał w stylu "Applause of a Distant Crowd", to jednak zawsze mam nadzieję, że dostanę chociaż namiastkę tej magii. Na "Witness" (2021) kapela trochę eksperymentowała, nadal grała głównie progressive metal zmieszany z djentem, ale do tego dokładała mieszankę różnych innych gatunków muzycznych. Podobnie jest na "Friend Of A Phantom", chociaż nie ma tutaj rapu. Natomiast znaleźć można kompozycje, które bardziej niż z Vola kojarzą mi się z innymi formacjami - np. Raunchy. Grupa eksperymentuje, próbuje uderzać w różne muzyczne rejony, czego efektem jest naprawdę ciekawy i niejednorodny materiał. Szkoda, że nie dostałem powtórki z "Applause of a Distant Crowd", ale za to dostałem progres po bardzo dobrym "Witness". Słychać, że grupa dalej się rozwija i dalej poszukuje swoje drogi.

Yoth Iria - Blazing Inferno
(melodic black metal/melodic death metal/heavy metal)
Data premiery: 08.11.2024

Debiutancki materiał greckiej grupy Yoth Iria nie robił na mnie specjalnego wrażenia, ot kolejny melodic black metalowy materiał, który niczym specjalnie się nie wyróżnia. I chociaż na "Blazing Inferno" nie odnotowałem żadnej większej zmiany, to ten materiał zaskoczył bez problemów. To, co od razu rzuciło mi się w uszy to doskonałe gitarowe melodie, które czarują, gdy są na pierwszym planie, ale gdy pojawiają się też w tle to ich wkład nie jest wcale mniejszy. Kompozycje na "Blazing Inferno" przypominają momentami Rotting Christ - i to zarówno w brzmieniu, jak i w samej konstrukcji. Pojawiające się od czasu do czasu folkowe elementy podbijają dodatkowo klimat tego wydawnictwa. Można powiedzieć, że Yoth Iria to taki młodszy brat Rotting Christ, który teraz ma szansę wyjść nieco z cienia, gdy starszy brat trochę słabuje.

BONUS:

Burning Sky - Despair of the Damned
(death metal)
Data premiery: 01.11.2024
Spotify / Bandcamp

Niewiele brakowało, a zapomniałbym o Burning Sky w tym przeglądzie, na szczeście kumpel, który mi polecał ten album szybko mnie naprostował. I dlatego też, że o "Despair Of The Damned" przypomniałem sobie w ostatniej chwili umieszczam go w sekcji bonusowej. To już czwarty studyjny materiał tej śląskiej kapeli, która łączy w swojej muzyce staroszkolny death metal i wzbogaca go hardcore'owymi elementami. Od samego początku na "Despair Of The Damned" wszystko przyjemnie dudni, gniecie i miażdży. Jest ciężko, wolno, momentami wręcz walcowato - ale taka jest właśnie magia staroszkolnego death metalu, który Burning Sky oddają na tej płycie w pełnej krasie. Nawet gdybym chciał, to nie mam się do czego na tej płycie przyczepić. Czuć tutaj ten death metalowy nieświeży odór, jakby unoszący się z zapomnianej przez świat podmokłej części cmentarza przeradzającej się w szkaradne bagna. Materiał jest surowy, podany jak na staroszkolny death metal przystało. Można narzekać, że "Despair Of The Damned" trwa tylko 31 minut, ale to zdecydowanie wystarczający czas, żeby wpaść we wnyki rozstawione przez muzyków Burning Sky.

Kryształ - Poświaty
(shoegaze/coldwave/post-punk)
Data premiery: 22.11.2024

"Poświaty" to drugi studyjny materiał tej warszawskiej ekipy specjalizującej się w zimnofalowym graniu. Debiutancki materiał Kryształ mnie do końca mnie przekonywał, czegoś mi na nim brakowało. Najwyraźniej "Poświaty" tę pustkę wypełniły, bo szybko zawartość tego wydawnictwa wpadła mi w ucho. Na drugiej płycie Krzytał serwuje bardzo melancholijną mieszankę shoegaze i coldwave wspartą sporymi elementami post-punka. To materiał, który płynie bardzo leniwie, powoli i sprzyja popadaniu w nastrój zadumy. Delikatne wokale doskonale uzupełniają się z wartstwą instrumentalną, która tworzy swojego rodzaju sielski, ale zarazem nieco psychodeliczny krajobraz, w którym bardzo łatwo się zatracić.


Weite - Oase
(progressive rock/psychedelic rock/krautrock)
Data premiery: 22.11.2024

Na Weite wpadłem zupełnie przypadkiem, gdy zafascynowany twórczością Delving sprawdzałem w jakich zespołach udziela się jeszcze Nicholas DiSalvo (Delving, Elder). "Oase" to drugi studyjny materiał Weite i prawdę mówiąc przez zapętlanie dwóch płyt Delving nie zdążyłem zapoznać się z albumem "Assemblage" (2023)...ale na pewno to nadrobię. Wracając jednak do "Oase" to bardzo przyjemny dla ucha materiał instrumentalny utrzymany w klimacie progressive rocka z nutką psychodeli i krautrocka. Przestrzenne kompozycje czarują i wciągają niesamowicie. Utwory zawarte na "Oase" są spokojne, wyciszające i pomagające w skupieniu - jeżeli macie problem z tym ostatnim, to Weite idą wam z pomocą. Bardzo przyjemny materiał, wręcz idealny do odpalenia po ciężkim dniu pracy, gdy szarówka wlewająca się przez okno do domu wprawia w melancholijny nastrój.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz