wtorek, 8 września 2009

B-Thong - Damage (1995)


B-Thong - Damage

Rok wydania: 1995
Gatunek: groove/stoner/doom/psychodelic/heavy metal/hardcore
Kraj: Szwecja

Tracklista:
01. Seeking
02. Prison Mirror
03. Ropes
04. Last Way, Wrong Way
05. Cockroach
06. Breathe
07. Passive Control
08. Lost Emperor
09. My Wound
10. Dead Parts, Part Dead
11. Blind Addiction
12. Weakness

Album nagrany w składzie:
Tony Jelencovich - wokal
Stefan Thuresson - gitara
Lars Häglund - gitara basowa
Morgan Pettersson - perkusja

Drugi album B-Thong wcale nie jest łatwiejszy do ogarnięcia niż pierwszy. Nadal mamy mieszankę różnych gatunków metalu i rocka. I znowu w składzie brakuje Ralfa - na szczęście na trzecim albumie już zajmuje miejsce za sitkiem. Ten album jednak wydaje mi się cięższy, nie ma tyle doomowych odnośników co na pierwszym. Nie ma też tyle eksperymentów. Wybijającymi się numerami są "Ropes" - z początku lekki kawałek nieco przypominający doomowe produkcje i przechodzący w końcu w groove. Kolejnym, który przykuł moją uwagę był "Cockroach" - niby nic niezwykłego, ale dobry riff i początkowo wkurwiający tekst, który zapamiętuje się bardzo szybko. Instrumentalny "Breathe" też raczej bym zaliczył do tych udanych - mocno stonerowy z dobrą pracą perkusji - kawałki jakby bitewny? Pierwsze skojarzenie to ścieżka dźwiękowa do filmu "300". Za to kompletnie mi nie podszedł "Lost Emperor", który ma doomowe zwrotki, natomiast refreny ostre i jednocześnie chwytliwe - te zwrotki jednak za bardzo mnie drażnią, poza tym jest to najdłuższy kawałek na albumie. "Dead Parts, Part Dead" to kolejny żywy numer z łatwym do zapamiętania refrenem i groove metalowymi gitarami. I bardzo dobra współpraca perkusji z gitarami - to jednak jest podstawa. "Blind Addiction" to wolny numer z ostrym refrenem, który zostaje w głowie na długo i mimo wolnego tempa ten kawałek jednak mi się podoba. Album kończy średni utwór "Weakness" utrzymany w szybkim tempie. Z całości wybija się jeszcze otwieracz - "Seeking". Tutaj muszę pochwalić przede wszystkim pracę perkusji - miarowe uderzanie w bębny to fajna sprawa, zwłaszcza jak towarzyszy temu dobry riff.

Album "Damage" po kilku odsłuchach wydaje mi się ciekawszy niż "Skinned". Zdecydowanie więcej tutaj groove niż doom metalu. Jelencovich znowu pokazuje, że głos ma silny, ale tutaj wychodzi z niego prawdziwa bestia. Większość kawałków jednak zostaje w głowie (głównie dzięki refrenom), także ten album oceniam lepiej niż debiut.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz