poniedziałek, 14 września 2009

Mustasch - Powerhouse (2005)

Mustasch - Powerhouse

Rok wydania: 2005
Gatunek: stoner/heavy metal
Kraj: Szwecja

Tracklista:
01. Haunted By Myself
02. Accident Black Spot
03. Frosty White
04. Dogwash
05. Turn It Down
06. Life On Earth
07. Powerhouse
08. I Lied
09. I'm Alright
10. Evil Doer
11. In The Deep - October

Zespół w tym samym składzie dwa lata po "Ratsafari" nagrał swój trzeci LP. Osobiście jestem do tego krążka nieco uprzedzony, w sumie nie wiem dlaczego, bo jest tutaj mnóstwo brudnej energii, którą Szwedzi z Mustasch karmią słuchaczy od swojej pierwszej epki. No może jest tutaj więcej stonerowego grania niż na poprzedniku, ale jest to nadal bardzo dobre i charakterystyczne grania z wybijającym się wokalem Ralfa.


Ale zacznijmy od początku - wszystko otwiera początkowo stonowany, ale po kilku sekundach hiciarski "Haunted By Myself" - bardzo dobry otwieracz i w ogóle jeden z lepszych utworów na tym albumie. Ten charakterystyczny riff i dobra praca perkusisty dają po uszach. "Accident Black Spot" i "Frosty White" to dobre kawałki, ale nie wyróżniające się niczym specjalnym - chociaż większy plus jednak za ten drugi numer. A najważniejszy utwór na tym krążku kryje się pod numerem 4 - "Dogwash". Kawałek, do którego zespół nakręcił klip i w sumie nic dziwnego, bo ten numer jest chyba największym killerem na tym LP. Ma w sobie wszystko to co miał "Black City" - czyli niesamowitą przebojowość i gigantyczny ładunek energii. W ogóle jest to jeden z najlepszych kawałków Mustasch. "Turn It Down" to szybki i zarazem krótki utwór - najkrótszy na całym "Powerhouse". Za to następujący po nim "Life On Earth" to najwolniejszy kawałek na tym LP i niemalże najdłuższy. Tutaj stonerowe granie wylewa się wręcz hektolitrami z głośników. Może i fajny numer, ale do mnie jakoś niespecjalnie przemawia - przynajmniej w tym momencie. Tytułowy utwór to prawdziwy zabijacz z bardzo roch'n'rollowym brzmieniem. I w sumie za takie kawałki trzeba Mustasch wielbić. "I Lied" jakoś mi się kojarzy z utworem "I Wanna Be Loved" z czwartego LP Mustasch. Tzn. tutaj tempo jest trochę większe i nieco więcej jest tutaj energii, ale poza tym to bardzo podobne utwory. "I'm Alright" i "Evil Doer" nie są jakimiś specjalnie chwytliwymi numerami - o ile ten pierwszy jeszcze daje radę (głównie znowu za to rock'n'rollowe brzmienie), to ten drugi jest zbyt powolny i jakiś taki na siłę ciężki. A kończący płytę "In Th Deep - October" jest całkiem niezły, rozbudowany i jakiś taki natchniony.

Podsumowując nadal nie przepadam za tym albumem - niby słuchałem go już wiele razy i nadal "Powerhouse" nie może u mnie jakoś zaskoczyć. Tzn. jest to dobry album, ale jakby spojrzeć na całą dyskografię Mustasch to wypada co najwyżej średnio.

Ocena: 7,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz