czwartek, 10 września 2009

HellFire - Requiem For My Bride (2005)



HellFire - Requiem For My Bride

Rok wydania: 2005
Gatunek: heavy/thrash metal
Kraj: Polska

Skład zespołu:
Tomasz Twardowski - wokal
Kuba Olejnik - gitara
Artur Grabowski - gitara
Grzegorz Olejnik - perkusja

Tracklista:
01. Fallen Mary
02. Road to Hell
03. The House
04. Needle Dance
05. Twist of Knife
06. Wired Tale / Deadly Lullaby
07. Insidious Treat
08. Defection
09. ...The Answer

Pomiędzy pierwszy i drugim albumem (dokładnie w 2004 roku) zespół wydał singiel "Where Is The Answer?" - niestety nie udało mi się go zdobyć. Z tego co wiem, był rozprowadzany tylko na koncertach w pewnym okresie. Na singlu znajdowały się dwa kawałki - "The Dark Riddle" i "Twist Of Knife" (który znalazł się też na drugim LP zespołu).

Po dwóch latach od wydania debiutu HellFire wydali swój drugi krążek za sprawą greckiego Sonic Age Records. I widać, że cała oprawa płyty jest dużo bardziej profesjonalna - eleganckie wydanie w digipacku z wsuwaną książeczką. Ale to wszystkie zmiany jakie zapewniło greckie wydawnictwo - poza tym za "Requiem For My Bride" trzeba było już zapłacić dwa razy więcej niż za "Recoffination". Po za tym krążek pewnie był bardziej dostępny szerszej grupie słuchaczy. Ale tyle o stronie niemuzycznej.

Tak jak w przypadku pierwszego albumu i tutaj dostajemy koncept album, który rozpoczyna się od klimatycznego wprowadzenia "Fallen Mary" - to pozornie skromne intro potrafi wytworzyć odpowiedni klimat, zwłaszcza podczas nocnych odsłuchów ;-) Dalej mamy już jazdę bez trzymanki - ostre gitarowe riffy, który przywodzą na myśl speed thrash. Do tego dostajemy pozornie nie pasujący do muzyki wokal Tomka - ale czy na pewno? Może niektórych ten wokal w zestawieniu z ostrym graniem drażni, może w ogóle odrzuca od twórczości HellFire, ale powiem jedno - dużo bardziej wokal Tomka pasuje do takich klimatów niż do tych z Witchking. Ale zostawiając na razie wokal na boku. Muzycznie jest to bardzo techniczne granie z dużą ilością smaczków, solówek, zwolnień tempa (po których następuje "pierdolnięcie") i klimatu grozy, którego nie powstydził by się na pewno King Diamond. Bo panowie z HellFire po raz drugi pokazali, że co jak co, ale atmosferę horroru swoją muzyką potrafą wytworzyć. I w takiej atmosferze przyjdzie nam spędzić 51 minut, jeśli skusimy się na zapoznanie z albumem "Requiem For My Bride". W związku z tym, że jest to koncept to ciężko jest go rozebrać na części - wszystko się ze sobą bardzo ładnie łączy i muzycznie jest to bardzo równe. Mimo wszystko w porównaniu z poprzednim albumem ten wypada jednak nieco lepiej - od razu słuchać, że samo brzmienie jest lepsze, a i wokal Tomka znacznie się poprawił. Kompozycyjnie też jest lepiej - nie ma tego chaosu i rwanych riffów, których trochę by się znalazło na "Recoffination". Wszystko jest niemalże perfekcyjnie ułożone, kilka małych mankamentów dałoby się wytknąć, ale to i tak nie rzutuje na ostateczną ocenę tego krążka. W każdym razie jeśli miałby wybierać jeden, najlepszy i najbardziej klimatyczny utwór na tym krążku to mój wybór padł by na "The House" - po prostu mistrzostwo (chociaż momentami wokal Tomka razi :-P ).

Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz