środa, 17 listopada 2010

Hewitt - Sacred Heart (2010)



Hewitt - Sacred Heart

Hewitt na myspace

Data wydania: 14.06.2010
Gatunek: metalcore/modern metal/nu-metal
Kraj: Francja

Tracklista:
01. 91:10 0:29
02. Heart Lies 3:13
03. Dying Alive 4:29
04. Anthem 4:33
05. Vultures & Crows 4:04
06. Till Death Do Us Part 2:32
07. Fastlane 3:41
08. Talking On Mute I 2:08
09. Talking On Mute II 1:53
10. Melt 3:30
11. What We're Made Of 4:26
12. You'll Never Forget 3:41
13. Voices 5:54

Skład zespołu:
Jay Berast - wokal
Viktor Felletin - gitara
Brieuc Badin - gitara
Fab Ferry - gitara basowa
Fred Ceraudo - perkusja


Hewitt to przedstawiciel młodej francuskiej sceny metalowej, no może metalowej i hardcore'owej, bo ich muzyka to połączenie tych dwóch gatunków. Do tego należy dołączyć nowoczesne brzmienie. Zespół powstał w 2007 roku i w niezmiennym składzie dotrwał do roku 2010, kiedy to kapela zadebiutowała właśnie albumem "Sacred Heart". Na całość składa się 13 utworów, których łączny czas to niespełna 45 minut.


Album rozpoczyna denerwujące bzyczenie much, jakże ten irytujący dźwięk potrafi wszystko zepsuć. Na szczęście w tym przypadku to tylko 30-sekundowy przerywnik, a później z każdym kolejnym utworem następuje coraz większe zniszczenie. Już "Heart Lies" robi piorunujące wrażenie - ciężkie brzmienie, rock'n'rollowy styl, core'owy ryk i mnóstwo energii. Te słowa w sumie mogłyby opisać cały ten album, bo całość jest utrzymana w takich właśnie klimatach. Jeśli kogoś odsiał pierwszy kawałek to dalej raczej nie ma czego szukać. Natomiast dla mnie na "Sacred Heart" im dalej tym lepiej, chociaż może się zapędziłem, bo to początek albumu jest najbardziej masakrujący. Po "Heart Lies" mamy całą kanonadę hitów - "Dying Alive" ze świetnym refrenem, któremu towarzyszy bardzo energiczna muzyka, "Anthem", który zdecydowanie najbardziej kojarzy mi się z XTrunk, "Vultures & Crows" (chociaż ten chyba jest najmniej przebojowy), rewelacyjny i najkrótszy z całej stawki "Till Death Do Us Part" - brzmienie gitar po prostu miażdży, a rock'n'rollowy styl sprawia, że chce się roznieść w pył coś w najbliższym otoczeniu. Tak się powinno teraz grać! Przy "Fastlane" kapela nie traci na mocy i nadal mknie do przodu - jest to bardzo przebojowo utwór i w sumie dość łagodny, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę refren.

Oddech można złapać dopiero przy okazji "Talking On Mute I", to wolny kawałek, w którym wokal ulega przesterowi, a brzmienie jest chyba brudniejsze niż na wcześniejszych kawałkach. W każdym razie bez towarzystwa dudniącej perkusji właśnie brudne brzmienie wychodzi jeszcze bardziej na wierzch. Można powiedzieć, że to taka nietypowa ballada, albo tykanie bomby zegarowej, której wybuch następuje w "Talking On Mute II". Znowu ma tutaj miejsce świetna praca gitar, szybkie tempo i ryczący wokalista. "Melt" też jest bardzo dobry i utrzymany w klimatach z początku albumu, ale już "What We're Made" jest wolny, ciężki, ale mechaniczny - to dotyczy przede wszystkim przesterowanych partii wokalu. Ten kawałek chyba najmniej mi pasuje z całego wydawnictwa. Dwa ostatnie numery to są dobre, ale daleko im do tych z początku "Sacred Heart" - zamykający album "Voices" nieco się ślimaczy i trochę nie wypada, żeby to taki utwór kończył tą niezwykle energiczną podróż, która rozpoczęła się wraz z kawałkiem "Heart Lies".


Można się zastanawiać, czy kapeli zabrakło pomysłów na końcówkę, czy też było to zamierzone i faktycznie zakończenie albumu nie miało tak masakrować jak jego początek. Może rzeczywiście tak jest lepiej, bo kawałki młócące od pierwszej do ostatniej minuty mogłyby doprowadzić do bólu głowy...hehe, no nie ma tutaj żadnego wytłumaczenia dla kapeli, a każde byłoby naciągane jak to przytoczone przed chwilą. W każdym razie jeśli komuś przypadł do gustu album duńskiej formacji Pilgrimz, albo lubi mieszanie metalcore'a z rock'n'rollem i nowoczesnym metalem, to musi koniecznie zapoznać się z debiutanckim materiałem Hewitt. Za początek "Sacred Heart" byłbym gotów dać dziesięć oczek, ale w związku z tym, że jednak końcówka jest nieco słabsza ocena musi też iść nieco w dół.

Ocena: 8,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz