poniedziałek, 15 listopada 2010

Bring Me The Horizon - There Is a Hell, Believe Me I've Seen It. There Is a Heaven, Let's Keep It a Secret (2010)


Bring Me The Horizon - There Is a Hell, Believe Me I've Seen It. There Is a Heaven, Let's Keep It a Secret

Bring Me The Horizon na myspace

Data wydania: 04.10.2010
Gatunek: metalcore
Kraj: UK


Tracklista:
01. Crucify Me 06:20
02. Anthem 04:50
03. It Never Ends 04:34
04. Fuck 04:55
05. Don't Go 04:58
06. Home Sweet Hole 04:38
07. Alligator Blood 04:32
08. Visions 04:09
09. Blacklist 04:00
10. Memorial 03:10
11. Blessed With A Curse 05:08
12. Fox And The Wolf 01:43


Skład zespołu:
Oli Sykes - wokal
Lee Malia - gitara
Jona Weinhofen - gitara
Matt Kean - gitara basowa
Matt Nicholls - perkusja


W dwa lata po premierze świetnego "Suicide Season" pojawiły się informacje o tym, że Bring Me The Horizon nagrywają kolejny album, tytuł nowego wydawnictwa powalał, jak się okazało nie był to jakiś tytuł roboczy, a brzmiał "There Is a Hell, Believe Me I've Seen It. There Is a Heaven, Let's Keep It a Secret". Na początku 2009 roku kapelę BMTH opuścił gitarzysta Curtis Ward, którego zastąpił były gitarzysta I Killed The Prom Queen i Bleeding Through, Jona Weinhofen. Do nagrania albumu zostali oczywiście zaproszeni goście specjalni - młoda wokalistka Lights, Josh Franceschi i Josh Scogin. Producentem nowego albumu był ponownie Fredrik Nordström.


Nowy album swoją premierę miał 4 października 2010 roku, na całość składało się 12 utworów, których łączny czas wynosił 53 minuty. Nowe wydawnictwo rozpoczyna kawałek "Crucify Me", w którym gościnnie udziela się wokalistka Lights. I ten kawałek może być niemałym szokiem dla wielbicieli BMTH - chociaż tutaj jeszcze wokal Lights brzmi w miarę dobrze (głównie dlatego, że jest przesterowany), chociaż pod koniec tego kawałka dostajemy akustyczny fragment z Lights w roli głównej. Za to duży minus, bo jakbym chciał sobie posłuchać słodko śpiewającej dziwoi to bym raczej nie sięgał po BMTH. Kawałek jako całość wypada nieźle, może jest trochę przydługi i odrobinę pozbawiony energii, którą epatował każdy utwór znajdujący na "Suicide Season". Numer "Anthem" to już dużo lepszy kawałek, chociaż końcówka też jest jakaś taka dobrana losowo - utwór mógłby się kończyć przy czwartej minucie, a tak dostajemy jeszcze minutę plumkania. "It Never Ends" to utwór, do którego powstał klip, można go było zobaczyć jeszcze przed premierą albumu co pozwalało na mniej więcej określenie czego można się spodziewać po nowym wydawnictwie BMTH. Numer świetny, wpadający w ucho, wyposażonyw dobrą melodię i chwytliwy refren. Może ta melodia momentami jest zbyt nachalna, ale zdecydowanie chciałbym mieć na tym albumie więcej takich kompozycji. Można powiedzieć, że od zakończenia "It Never Ends" poziom albumu spada. "Fuck" jest średniakiem ze spokojniejszą partią pod koniec kawałka i dobrymi czystymi wokalami, za które odpowiadał Josh Franceschi. Utwór "Don't Go" nazywam od samego początku gwoździem do trumny. Spokojna kompozycja z dużą ilością wokali Lights, niestety nie jest to utwór, którego bym się spodziewał po BMTH. Kawałek zbędny i może sprawdził by się jako bonus, ale nie jako regularna kompozycja w środku albumu. Kolejne kawałki są średnie i to dosłownie. Nie ma tutaj niczego co by wpadało w ucho, brakuje killerów. Utwór instrumentalny to jakaś porażka - "Memorial" to zwykłe plumkanie, które zapewne przeszło by bez echa w kapeli grającej ambient, ale nie u BMTH. Końcówka albumu też niespecjalna. Jedyne za co mogę pochwalić kapelę w drugiej połówce albumu to praca gitar, te zmiatają wszystko i niszczą tak jak powinny - brawa dla gitarzystów.


Po świetnym "Suicide Season" dostaliśmy album pełen średniaków. Całość "There Is a Hell, Believe Me I've Seen It. There Is a Heaven, Let's Keep It a Secret" brzmi jakby kapela chciała się rozwijać, ale nie bardzo wiedząc, w którą stronę pójść. Niestety to niezdecydowanie nie wyszło chłopakom na dobre. Z całego materiału mogę wyciągnąć tylko trzy świetne kawałki - "It Never Ends", "Anthem" i "Visions", który dziwny trafem znalazł się na drugiej (zdecydowanie słabszej) połowie albumu. Fanatycy BMTH na pewno chłoną nowe wydawnictwo, ale dla mnie zespół spadł z wysokiego konia, któremu na imię "Suicide Season".

Ocena: 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz