piątek, 12 listopada 2010

Raunchy - A Discord Electric (2010)


Raunchy - A Discord Electric

Raunchy na myspace

Data wydania: 20.09.2010
Gatunek: melodic metalcore/industrial metal/modern metal/alternative metal
Kraj: Dania

Tracklista:
01. Dim the Lights and Run 05:25
02. Rumors of Worship 05:15
03. Blueprints For Lost Sounds 04:58
04. Nght Prty 05:33
05. Street Emperor 05:33
06. Shake Your Grave 05:22
07. Tiger Crown 05:56
08. Big Truth 04:01
09. The Great Depression 04:44
10. The Yeah Thing 05:21
11. Ire Vampire 05:18
12. Gunslingers and Tombstones 07:14

Skład zespołu:
Kasper Thomsen - wokal
Jesper Tilsted - gitara
Lars Christensen - gitara
Jeppe Christensen - klawisze/wokal
Jesper Kvist - gitara basowa
MortenToft Hansen - perkusja


Minęły już dwa lata od premiery "Wasteland Discotheque" i duńska formacja Raunchy zapowiedziała swój piąty album studyjny. Wydawnictwo "A Discord Electric" pojawiło się w duńskich sklepach 20 września 2010 roku. Próbki, które były udostępniane w formie samplera (30 sekundowych fragmentów wybranych numerów) sprawiały wrażenie złagodnienia względem "Wasteland Discotheque" i słychać było, że większy nacisk został położony na przebojowość.


Dwa lata oczekiwań na nowy materiał jednak się opłaciły, bo "A Discord Electric" to ponad godzina muzyki. Na całość składa się 12 dość długich utworów - od przebojowego grania raczej oczekuje się, że numery będą krótkie (tak w granicach trzech minut) i będą wpadały w ucho. Tymczasem tutaj średni kawałek trwa około pięciu minut. Mimo tego przekroczenia normy kawałki są faktycznie wpadające w ucho, jak zwykle za sprawą miłej dla ucha linii melodycznej, jak i świetnie zaśpiewanych refrenów. Tutaj popisowo spisał się Jeppe Christensen (chociażby w kawałku "Nght Prty"). Oczywiście rykom Kaspera też nic nie można zarzucić, ale jednak najbardziej wbijają sie tutaj w pamięć czyste wokale Jeppe. Ponadto elektronika jest jak zwykle na bardzo dobry, choć można powiedzieć, że mocno dyskotekowym poziomie. Chociaż ocena pracy klawiszy to już raczej indywidualna sprawa, w każdym razie dla mnie brzmią bardzo dobrze.

Przechodząc do kwestii samych utworów - hitów tutaj nie brakuje. Prawdę mówiąc jak teraz sięgam po "Wasteland Discotheque" to mam wrażenie, że jest tam dużo wypełniaczy względem nowego wydawnictwa. Na "A Discord Electric" próżno szukać utworów zbędnych - oczywiście piszę to z pozycji osoby, której takie granie odpowiada. Kawałki są różnorodne, także nie sposób jest nudzić się podczas odsłuchu - przykłady już znajdują się na samym początku wydawnictwa - mamy dyskotekowo-przebojowo "Nght Prty" czy "Big Truth", cięższy "Street Emperor" i podszyty nutką southernowego klimatu "Blueprints For Lost Sounds". Jeszcze raz podkreślę, że hitów tutaj nie brakuje - "Dim The Lights And Run", "Rumors Of Worship", "Nght Prty", "Street Emperor", "Blueprints For Lost Sounds", "Tiger Crown", "Big Truth" czy "The Great Depression" (z niemalże dragonforce'ową końcówką). Zdecydowanie słabiej wypada końcówka albumu, ale nie ma tutaj żadnej tragedii, podczas odsłuchu "A Discord Electric" nigdy nie skipowałem tych końcowych numerów, bo jednak są przynajmniej dobre. "Ire Vampire" jest bardzo dobry, ale chyba trochę za ostry jak na ten album, "The Yeah Thing" podobnie - mimo wszystko lubię jeden i drugi numer. "Gunslingers And Tombstones" jest już świetnie wpasowany w klimat "A Discord Electric".


Muzyka Raunchy od zawsze była ciężka do sklasyfikowania. Niby to metalcore, niby industrial/electric, trochę alternatywy, dużo modernowego grania, masa przebojowości i lekki rockowy felling. Na nowym wydawnictwo znajduje się to wszystko, wymieszane w różnych proporcjach w każdym utworze, dlatego słuchając "A Discord Elecrtic" nie ma się wrażenia grania na jedno kopyto. Wielbicieli Raunchy nie muszę namawiać do przesłuchania nowego materiału, a tych, którzy do tej pory nie słuchali ostrzegam, że nacisk jest tutaj położony głównie na przebojowość, więc nie każdemu może podejść takie granie. Podsumowując album jest niemalże idealny, lekki, przebojowy, momentami ciężkawy, ale przede wszystkim wpadający w ucho. A wypełniaczy można szukać na siłę, chociaż mi nic nie przychodzi do głowy. Bardzo dobry album od samego początku do końca.

Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz