niedziela, 28 listopada 2010

Raunchy - Death Pop Romance (2006)

http://img12.imageshack.us/img12/8484/1chwv5q3jomeqcdme4kn.jpg

Raunchy - Death Pop Romance
Raunchy na myspace

Data wydania: 2006
Gatunek: industrial metal/alternative metal/nu-metal/metalcore
Kraj: Dania

Tracklista:
01. This Legend Forever
02. Abandon Your Hope
03. Phantoms
04. The Curse Of Bravery
05. Remembrance
06. Live The Myth
07. City Of Hurt
08. Persistence
09. The Velvet Remains
10. Farewell To Devotion

"Death Pop Romance" to przełomowy album w dyskografii Raunchy - powód jest bardzo prosty, zmiana wokalisty prowadzącego. Lars opuścił kapelę w 2004 roku, ale jeszcze śpiewał na wydanym w tym samym roku "Confussion Bay". Dość szybko kapela znalazła zastępcę Larsa, został nim Kasper Thomsen. Kolejnym przełomem było podpisanie przez kapelę kontraktu z wytwórnią LifeForce Records w 2005 roku. To duży krok dla tej kapeli, chociaż "Confusion Bay" zostało wydane przez jeszcze większą wytwórnię jaką jest Nuclear Blast.



Na "Death Pop Romance" składa się 10 utworów, które łącznie dają niemalże 50 minut muzyki utrzymanej bardziej w stylu "Confusion Bay" niż w stylu "Velvet Noise" - i w sumie dobrze, bo dzięki temu nie przysypia się podczas odsłuchu. W każdym razie "Death Pop Romance" to świetny łącznik pomiędzy sofciarskim "Confusion Bay" a nieco ostrzejszym "Wasteland Discotheque". Kasper świetnie wbił się w kapelę i praktycznie brzmi lepiej niż Lars, chociaż tego w pełnej krasie można było usłyszeć dopiero na drugim albumie. Na trzecim wydawnictwie Raunchy na pewno nie brakuje hitów - a przeboje to nie tylko "Phantoms", chociaż ewidentnie ten wysuwa się na prowadzenie. Ponadto mamy otwieracz "This Legend Forever", który charakteryzuje się świetną melodią i wpadającym w ucho refrenem, poza tym Kasper nieźle drze mordę w zwrotkach. Podobnie dobrym refrenem może się poszczycić utwór "Abandon Your Hope" i "The Curse Of Bravery" - ten drugi stawiam minimalnie poniżej "Phantoms", a pomiędzy nimi "Remembrace". Niestety "Death Pop Romance" ma jeden minus - im dalej tym słabiej, a raczej po prostu napięcie lekko opada. Chociaż w "Live The Myth" mamy do czynienia z fajnie brzmiącą elektroniką, a na całym albumie ze świetnie młócącymi gitarami. Niestety ostatnie cztery utwory to żadna rewelacja. Co prawda nie brzmią jak wypełniacze i na takim "Velvet Noise" pewnie uznałbym je za killery, ale tutaj wypadają jedynie średnio. Chociaż nie powiem, taki "The Velvet Remains" całkiem nieźle się broni - jest pierdolnięcie, jest melodia i całkiem zgrabny refren.

Czy w związku z powyższym tekstem bliższe zapoznanie się z "Death Pop Romance" to błąd? W żadnym wypadku. Jak wspomniałem na początku tekstu - to bardzo dobry łącznik pomiędzy drugim i czwartym albumem Raunchy. Przede wszystkim brawa należą się tutaj Kasperowi, który musiał wbić się w styl kapeli, co udało mu się perfekcyjnie. Poza tym co my tutaj mamy? Dużo energii, ciężko młócące gitary, fajne melodie i wpadające w ucho refreny. Właśnie tego wymagam od Raunchy od momentu poznania "Confusion Bay". Tutaj dostałem to wszystko w powiedzmy 80%, więc ocena też będzie tym zdeterminowana. "Death Pop Romance" warto posłuchać chociażby do zapoznania się z wielkimi hitami kapeli jakimi są "Phantoms", "This Legend Forever", "The Curse Of Bravery", czy "Remembrance".

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz