piątek, 20 listopada 2009

Maya Over Eyes - Things Get Worse Before They Get Better (2009)


Maya Over Eyes - Things Get Worse Before They Get Better

Data wydania: 2009
Gatunek: metal/hardcore
Kraj: USA

Tracklista:
01. Better Times
02. Golden State
03. Red Line
04. New Age
05. Glory Road
06. Reality Of The Dream
07. Por Vida
08. Lowest Point

Debiutancki album chłopaków z Bay Area. Pierwsze co przyciąga to naprawdę nieźle wykonana okładka - nawet nie chodzi o jakość, a bardziej o technikę, kolory, itp. Wygląda prawie jak plakat do filmu "Szczęki". Zespół wydaje się dość świeży - niestety nigdzie nie ma informacji, kiedy dokładnie powstał. Ale brzmienie mają podobne do 562 - czyli hardcore'owców z Chile.


Pierwsze co rzuca się w uszy to dziwny wokal - tak, Paco, który stoi za mikrofonem sepleni. Czyli mamy pewną ciekawostkę. I już nawet ten mały szczegół (chociaż rzutujący na cały materiał) wyróżnia Maya Over Eyes spośród innych bandów core'owych. Muzycznie jest nawet bardzo podobnie do 562 - z tymże nie usłyszymy tutaj egzotycznego języka, a jedynie zwykły angielski. Seplenienie Paco zdecydowanie bardziej słychać na początku albumu - w dalszej fazie jakoś to się rozmywa. Jeszcze mam jedno skojarzenie jakie budzi u mnie ten zespół - Betrayal. Muzyka jest momentami równie przygniatająca, riffy i beatdowny wciskające w ziemię. Oczywiście ważne jest też tempo, które tutaj co prawda jest zmienne, ale przeważają momenty walcowate. Wolna praca perkusji (czasami nawet bardzo symboliczna), wolne riffy, walące po pysku beatdowny. Nie da się inaczej opisać tego wydawnictwa - energia tutaj jest ukryta właśnie pod grubym wełnianym płaszczem, który zwie się "walec". Nie oznacza to oczywiście, że ten album to nudne wydawnictwo. Wręcz przeciwnie, słucham go od jakiegoś czasu z dużą przyjemnością. Na pewno wpływ ma na to czas jego trwania, który wynosi niecałe 20 minut. Czyli kolejne skojarzenie z 562. Co do wyróżniających się kawałków to zdecydowanie trafia do mnie otwieracz "Better Times" (kawał porządnego walca z dużą ilością krzyków), "Golden State" (tutaj skojarzenia z 562 jak najbardziej na miejscu - nawet te początkowe partie perkusji prawie identyczne. No i gitara robi swoje, riffy pożyczony z thrashu), "Reality Of The Dream" (chociaż perkusja tutaj tłucze takie "stuku-puku" to jednak wypada naprawdę korzystnie i znowu dobra praca gitary, która nieźle zgrywa się z wokalem) i na koniec "Lowest Point" (znowu silnym punktem jest perkusja, która momentami zapieprza niczym w jakimś oldschoolowym death metalu).

Ogólnie album ten mnie zaskoczył, bo w przeciwieństwie do 562 nie słyszałem żadnego kawałka Maya Over Eyes przed sięgnięciem po album. Spodziewałem się raczej jakiegoś standardu, a otrzymałem naprawdę dobrą i jednak wyróżniającą się mieszankę hardcore'a z metalem. Propozycja głównie dla tych, którym podobał się album Betrayal i 562.

Ocena: 8,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz