niedziela, 22 listopada 2009

Burnt By The Sun - The Perfect Is The Enemy Of The Good (2003)


Burnt By The Sun - The Perfect Is The Enemy Of The Good

Burnt By The Sun na myspace

Data wydania: 23.09.2003
Gatunek: metalcore/deathcore/grindcore/southern/progressive
Kraj: USA

Tracklista:
01. Abril los Ojos
02. Washington Tube Steak
03. Battleship
04. Forlani
05. 180 Proof
06. Untitled
07. Arrival of Niburu
08. Patient 957
09. 2012
10. Untitled
11. Spinner Dunn
12. Pentagons and Pentagrams
13. Revelations 101
14. Untitled


"The Perfect Is The Enemy Of The Good" to drugi pełny album Amerykanów z Burnt By The Sun. Tym razem mamy do czynienia z dużą ilością eksperymentów (nie zawsze udanych) i zabiegiem w stylu - dajemy ostatni numer długi jak cholera, z czego 99% to jakieś piski, szepty, szumy, itp. Przez ostatni utwór na tym albumie osiąga on długość 72 minuty.

Album rozpoczyna się tak samo jak się kończy. Tzn. dostajemy solidną porcję szumów, pisków i szeptów, z tymże tutaj jest tego tylko 1,5 minuty. Kolejne numery już są bardziej w stylu pierwszego albumu. Z tymże mam wrażenie, że tutaj panowie z Burnt By The Sun grają lżej. Nie ma takich napierdalanek jak na "Soundtrack To The Personal Revolution" czy "Heart Of Darkness". Po prostu słychać, że na tym albumie zespół próbował swoich sił zarówno z progresją, jak i southernem. Po prostu w niektórych utworach to słychać aż za bardzo - southern na "Forlani", a progresja jest obecna praktycznie w całym materiale. Najlepszymi numerami na tym wydawnictwie są "Battleship" (utrzymany w starym klimacie) i budzący lekki niepokój "2012". Chociaż i nieźle brzmi szczypta orientu, którą panowie przemycili w utworze "Spinner Dunn". Trochę mnie tutaj grindu niż na pozostałych dwóch albumach - to pewnie po części przekłada się na ostrość materiału. Chociaż nie mogę też powiedzieć, że "The Perfect Is The Enemy Of The Good" to album lekki, bo tak nie jest. Łagodzą go nieco przerywniki, które są kolejnym zbiorem szumów. Muzyka poprzez dodanie southernowych rytmów i zabawy z progresywnym graniem brzmi łagodniej, ale tylko dla osób, które słyszały pozostałe wydawnictwa Burnt By The Sun.

Album słabszy od dwóch pozostałych. Głównie dlatego, że jest niepotrzebnie przekombinowany - oczywiście progresja i southern sprawiają, że materiał jest ciekawszy. Natomiast mi w tym zespole pasowało proste granie, napierdalanka, jazda bez trzymanki, itd. Natomiast tutaj dostaję jakieś kompozycje, w których muzycy zaczynają się bawić. Albo jakieś kompletnie niepotrzebne przerywniki w w stylu szumów - ci panowie powinni zwrócić uwagę, że nie grają industrialu, więc nikt od nich takich wstawek nie oczekiwał. A już zakończenie po prostu fatalne. Mimo wszystko płyty słucha się przyjemnie, ale wypada słabiej od pozostałych.

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz