sobota, 10 października 2009

Decadence - Decadence (2005)


Decadence - Decadence

Decadence na myspace

Rok wydania: 2005
Gatunek: melodic thrash metal
Kraj: Szwecja

Tracklista:
01. Wrathful And Sullen
02. Heavy Dose
03. Black Eternity
04. Decadence
05. Foyer Of Hell
06. Among The Fallen
07. Dagger Of The Mind
08. War Within

Skład:
Kitty Saric – wokal
Kenneth Lantz – gitara
Mikael Sjolund - gitara
Robert Vacchi Segerlund – gitara basowa
Patrik Frogeli - perkusja

Decadence to szwedzka grupa, która może nie jest bardzo znana w naszym kraju – co jest oczywiście dużym błędem. Rzadko kiedy trafiają się thrashowe kapele, które potrafią mnie wciągnąć na tyle, że przesłuchuję ich całą dyskografię jednego wieczora. Tak właśnie było z Decadence.

Pierwszym ważnym faktem do odnotowania jest postać wokalistki, która zdziera gardło od początku tego albumu, aż do jego końca – aż dziw bierze, że ta niepozorna osóbka jaką jest Kitty Saric potrafi wykrzesać z siebie tyle energii. Wtórują jej świetne gitary, z których płynie mnóstwo ciekawy i bujających melodii – takie thrashu brakuje aktualnie na tej scenie. Do tego dobrze wybijająca rytm perkusja. Pamiętam jak pierwszy raz słuchałem tego albumu – coś niesamowitego i pomyśleć, że wpadłem na ten zespół przez zupełny przypadek. Przechodząc do zawartości albumu – składa się na niego 8 kawałków wypełnionych po brzegi melodiami i agresywnym wokalem Kitty.

Album rozpoczyna się spokojnym intro, będącym wstępem do numeru „Wrathful And Sullen” – wkraczająca w tym kawałku gitara zawsze sprawia, że ciarki przechodzą mi po plecach, a tak niby niepozorna, skradająca się wręcz. Utwór nabiera tempa jak wchodzi wokal Kitty – przeszywający, agresywny i pełen jadu, ale jednocześnie mocny i energetyczny. Do tego dobry riff i w sumie chwytliwy refren z dobrymi chórkami. Już ten pierwszy kawałek nastraja odpowiednio. Dalej jest już tylko bardziej energicznie – szybkie tempo, płynące gitarowe melodie – tak właśnie brzmi „Heavy Dose”, wokal Kitty dodający agresji muzyce. I wręcz grzechem jest nie tupać do rytmu. Ale najlepszym numerem jak dla mnie jest od dłuższego czasu „Black Eternity” – to jest kawałek, który podobną moc przebicia co „Corossion” z albumu „3rd Stage Of Decay”. Słuchanie debiutanckiego LP Decadence kilka razy z rzędu jest wręcz wskazane, chociaż nie spotkałem się jeszcze z tym, żeby u kogoś nie zaskoczył za pierwszym razem. Po prostu idealny mariaż melodii z agresją – zresztą każdy kolejny utwór znajdujący się na tym albumie tylko to potwierdza.

Rzadko trafiają się albumy, które uwielbia się od pierwszego odsłuchu i nie ma się ich dosyć mimo kilku odsłuchów z rzędu. Ogromnym plusem jest to, że po pierwszym odsłuchu czuje się niedosyt, który należy przegonić kolejnym odsłuchem. Gromkie brawa za ten album należą się nie tylko Kitty, która jest autorką wszystkich tekstów, ale też Kennethowi, który skomponował muzykę towarzyszącą lirykom. Mało jest zespołów, które w tak świetny sposób debiutują. Zaletą tego albumu jest również to, że nie ma tutaj żadnych kawałków odstających na minus – wszystkie są równe jakby zostały odmierzone przy linijce – chociaż lekko wybijającym się jest wspomniany „Black Eternity”. Debiutancki album Decadence to prawdziwy niszczyciel, a kolejne LP potwierdzają tylko to, że nie był to wyłącznie wypadek przy pracy.

Ocena: 10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz