Debiuty, debiuty, debiuty - w 2015 roku było tego niemałe zatrzęsienie. Ale to akurat bardzo dobrze, że ciągle rośnie baza zespołów, które warto obserwować. Tym bardziej, że niektóre z nowych projektów muzycznych naprawdę potrafią zaskoczyć. W tym roku pojawił się spory wysyp debiutanckich albumów na polskiej scenie metalowej, więc niech nikogo nie zdziwi tak liczna reprezentacja rodzimych formacji w poniższym zestawieniu.
01. Rest Among Ruins - Fugue
Do samego końca zastanawiałem się, czy brać ten album pod uwagę w kategorii "debiuty". W końcu ten zespół w 2008 roku wydał już materiał zatytułowany "The Depths", jednak nie podejrzewałem, że była to wyłącznie epka. "Fugue" to pełnowymiarowy debiut, który powstał głównie dzięki ogromnemu zaangażowaniu Mike'a Semesky'ego, który jest liderem Rest Among Ruins. Niby kapela nigdy się nie rozpadła, ale też nic nie wydawała, a jej skład topniał z każdym kolejnym rokiem. Tymczasem Mike nie próżnował i zdobywał doświadczenie udzielając się w różnych projektach muzycznych (The HAARP Machine, Raunchy, Intervals), a następnie wykorzystał to podczas tworzenia "Fugue". Kapela rozwinęła się pod każdy względem i zaserwowała naprawdę mocarny materiał utrzymany w stylu progresywnego metalcore'a podlanego djentem.
02. Batushka - Litourgiya
Jak pierwszy raz zobaczyłem okładkę tego albumu pomyślałem sobie, że wytwórnia Witchinghour chce wypłynąć na jakimś kontrowersyjnym dziwadle. I tak było do czasu przeczytania pierwszej recenzji, a później już tylko czekałem aż będę wreszcie mógł położył łapska na tej płycie i posłuchać prawosławnego black metalu. I nie było mowy o rozczarowaniu, nadal nie wiadomo kto stanowi skład formacji Batushka, ale pewne jest to, że ci stojący w cieniu muzycy tchnęli sporo świeżości do black metalu. "Litourgiya" to wydawnictwo, którego słucha się z zapartym tchem, album zaskakuje na każdym kroku i jest pełen niesamowitego sakralnego klimatu. Oby to nie był projekt jednorazowy.
03. Symbolical - Collapse in Agony
Panowie z Symbolical może prochu swoim debiutanckim albumem nie wymyślają, ale w świetny sposób eksplorują doskonale znane zakamarki death metalu, jak i groove metalu. Łączą ze sobą te dwa gatunki w sposób perfekcyjny i momentami wpadają wręcz w klimaty, które prezentuje francuska formacja Gojira. I to porównanie wcale nie jest robione na wyrost, bo naprawdę na "Collapse In Agony" można wpaść na sporo elementów, które momentalnie kojarzą się z zespołem nazwanym na cześć japońskiego monstrum co chwila niszczącego Tokyo. Czyżbyśmy się doczekali polskiego odpowiednika Gojiry? Oby, tak było.
04. Frank Carter & The Rattlesnakes - Blossom
Frank Carter to były wokalista Gallows. Za jego "kadencji" nie było mi po drodze z Gallows i polubiłem tę kapelę dopiero, jak jego miejsce za mikrofonem zajął Wade MacNeil. Ale Frank Carter nie próżnował w tym czasie i założył nowy projekt o nazwie Pure Love, jednak po wydaniu jednego albumu został on rozwiązany. Na jego miejsce powstał hardcore/punkowy Frank Carter & The Rattlesnakes. Debiutanckie wydawnictwo "Blossom" to podróż pełna różnych, ale bardzo skrajnych emocji. Dominuje tutaj wkurwienie, nienawiść i ogólne zniszczenie. Przy czym materiał aż rozsadza energią.
05. Gruesome - Savage Land
Oldschoolowy death metal to jest to! Gruesome to amerykańska kapela, która rozpoczęła swoją działalność stosunkowo niedawno, bo w 2014 roku. Po wydaniu dwóch demówek zebrali materiał na pełnoprawny debiut i tak oto powstał "Savage Land". Wydawnictwo, które zadowolić powinno wszystkich wielbicieli staroszkolnego death metalu i obojętnie, czy gustujecie w szkole amerykańskiej, czy szwedzkiej. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. To prawdziwa death metalowa uczta (myślę, że ta grafika na okładce nie jest przypadkowa).
06. Outre - Ghost Chants
Outre to już trzeci przedstawiciel Polski w tym zestawieniu. "Ghost Chants" to prawdziwa rewelacja w black metalu. Nie ma tutaj jakichś szczególnie zaskakujących elementów, muzycy nie eksperymentują, nie szukają nowych rozwiązań, ale rozwijają gatunek w sposób naturalny. Bez żadnych inwazyjnych pomysłów mogących urazić ortodoksyjnych fanów black metalu. Debiutancki materiał utrzymany jest w niesamowitym klimacie, którego Outre mogą pozazdrościć nawet najwięksi black metalowcy ze Skandynawii.
07. Rendezvous Point - Solar Storm
Rendezvous Point to ratunek dla tych, których nie zachwycił najnowszy album Leprous. Na "Solar Storm" słychać wyraźnie inspirację twórczością Leprous, jak i Ihsahna. Jednak ten nowy zespół gra zdecydowanie łagodniej, więc nie traficie tutaj na okazyjnie występujące ryki, czy szczególnie ciężkie riffy. Za to odkryjecie pełne spektrum emocji, które są prezentowane za pomocą świetnego wokalu (Geirmund Hansen gdzie ty się do tej pory chowałeś?), jak i za sprawą niesamowicie wciągającej muzyki. Progresywny metal/rock pełną gębą.
08. Grave Pleasures - Dreamcrash
Po rozpadzie formacji Beastmilk wiele osób przeżywało żałobę. W końcu jeden z najciekawszych nowych projektów muzycznych poszedł do piachu. Na szczęście niedługo później powstał nowy twór, który został nazwany Grave Pleasures. W skład nowej kapeli weszła większość muzyków znanych z Beastmilk, co zwiastowało mocny debiutancki materiał. Oczywiście na wokalu miał pojawić się Kvohst, który jak się okazało nie tylko świetnie radzi sobie w black metalu, dark folku, grindcorze, industrialnym black metalu i eksperymentalnym black metalu, ale też odnajduje się w post-punkowym klimacie. "Dreamcrash" to kontynuacja drogi, jaką Beastmilk podjęli na epce "Use Your Deluge" i ciągnęli na "Climax". Czy Grave Pleasures czymkolwiek zaskakuje? Nie bardzo, ale prezentowany przez nich post-punk tak samo szybko wpada w ucho, jak to było w przypadku Beastmilk.
09. Thempest - Crown Of Thorns
Thempest to mocna pozycja dla wielbicieli epickiego death metalu, ciężkiego i klimatycznego zarazem. Nie ma co ukrywać, że "Crown Of Thorns" to death metal wzbogacony o symfoniczne wstawki, które tworzą niesamowitą atmosferę. Sampli na tym wydawnictwie nie brakuje, ale nie przesłaniają one barbarzyńskiego oblicza najbardziej ekstremalnej odmiany metalu. "Crown Of Thorns" to masywny taran, który miażdży od pierwszej do ostatniej minuty.
10. Warbell - Havoc
O debiutanckim albumie Warbell miałem okazję pisać całkiem niedawno, bo przecież to grudniowa premiera. Mimo tego, że materiał zawarty na "Havoc" jest trochę przydługi, to jest to prawdziwa uczta dla wielbicieli melodic death metalu w jego pierwotnej formie. Nie znajdziecie tutaj żadnych nowoczesnych zagrywek, czy popowych przyśpiewek w refrenach. Za to kiedy trzeba jest ostro, a kiedy trzeba trochę spasować to zespół nie boi się serwować wpadających w ucho melodii, nie brakuje też dobrych solówek, czy ostrych growli. Jakością "Havoc" przewyższa sporą część nowych wydawnictw światowych potentatów obracających się w gatunku mdm.
----------------------------------------------------------------------
11. Steve ‘n’ Seagulls - Farm Machine
12. Culture Killer - Throes of Mankind
13. Black Tongue - The Unconquerable Dark
14. Burweed - Hide
15. The Chronicles Project - When Darkness Falls
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz