wtorek, 28 stycznia 2014

Podsumowanie 2013 - heavy/power/melodic metal

Tradycyjne metalowe granie miało się całkiem nieźle w 2013 roku. Nie miały miejsce żadne wielkie wydarzenia (no może poza powrotem Black Sabbath), ale bardzo dobrych albumów nie brakowało. Chociaż trochę mało było jakichś niezwykle ciekawych debiutów, które znacząco by namieszały w heavy metalowym światku. Za to starzy wyjadacze w większości nie zawodzili i to głównie na nich skupiała się uwaga wielbicieli klasycznego metalowego łojenia. Tradycyjnie w swoim zestawieniu mieszam płyty heavy metalowe, power metalowe, melodic metalowe i te z progresywnym metalem.



01. Ghost - Infestissumam

Po rewelacyjnym debiucie, na którym tajemnicza szwdzka kapela Ghost zaprezentowała prehistoryczny okultystyczny rock zmieszany z równie klasycznym heavy metalem miałem obawy, co do dalszego ciągu działalności tej formacji. Muzycy nadal pozostawali ukryci pod maskami, a muzyka zawarta na "Infestissumam" pozostała wierna debiutanckiemu krążkowi. Chociaż lekkie zmiany kosmetyczne były słyszalne już przy pierwszym kontakcie z albumem. Odjęto trochę ciężaru i bardziej skupiono się na klimacie, choć nie zapomniano o świetnych refrenach i wpadających w ucho melodiach. Jak dla mnie "Infestissumam" jest nawet lepszym albumem niż "Opus Eponymous"...chociaż w minimalnym stopniu.

02. Leprous - Coal

Pierwsze odsłuchy "Coal" nie należały do najprzyjemniejszych i najprostszych. Przyzwyczajony do zdecydowanie bardziej drapieżnej muzyki Leprous poczułem mocne zażenowanie tak lekkim materiałem. Trzecie wydawnictwo Norwegów zdecydowanie odbiega od standardów "Tall Poppy Syndrome" i "Bilateral". Na "Coal" znalazło się sporo lekkich utworów, w których Einar Solberg prezentuje swoje wszechstronne umiejętności wokalne. Jednak po tym, jak usłyszałem numery z nowego albumu zagrane w perfekcyjny sposób na żywo i rewelacyjnie wyśpiewane to szybko wróciłem do jeszcze świeżego wydawnictwa Leprous. Odkryłem w nim coś, czego do tej pory nie słyszałem - prawdziwy geniusz kompozycyjny i wykonawczy. To prawda, że "Coal" jest inny od swoich poprzedników, ale w sumie oni są również od siebie różni.

03. Exlibris - Humagination

Prawdziwa niespodzianka i rewelacja polskiej sceny heavy metalowej. Nie wiem, jak Exlibris brzmiało przed tym albumem, ale "Humagination" to prawdziwe objawienie, które mam nadzieję pozwoli wypłynąć też innym polskim kapelom grającym w klimatach power/heavy metal. Exlibris to polski Edguy sprzed lat...tylko lepszy. "Humagination" to zbiór prawdziwych przebojów, praktycznie to jeden wielki hit i mam nadzieję, że chłopakom uda się zaistnieć nie tylko w Europie, ale i na świecie. Ten materiał zasługuje na najwyższe laury. Kto jeszcze nie słyszał, ten szybko powinien nadrobić tak haniebną zaległość.

04. Riverside - Shrine of New Generation Slaves


Z kolei Riverside to już uznana marka w progresywnym metalu/rocku i ich specjalnie przedstawiać nie trzeba. Chociaż z drugiej strony dopiero za sprawą "Shrine Of New Generation Slaves" bliżej zapoznałem się z twórczością tej formacji. Dla mnie materiał zawarty na nowym albumie Riverside to absolutna światowa czołówka progresywnego grania. Ich muzyka wciąga i nawet podczas najdłuższych kawałków trudno się nudzić. Świetny materiał pełny hitów, mimo tego, że to jednak progressive metal.

05. GloryHammer - Tales From The Kingdom Of Fife


Słuchając "Tales From The Kingdom Of Fife" miałem wrażenie, jakbym cofnął się w czasie o jakieś 10-15 lat, kiedy jeszcze powstawały naprawdę dobre albumy power metalowe. GloryHammer to projekt, którego liderem jest klawiszowiec znany z Alestorm (kapeli grającej piracki metal) i prawdę mówiąc nie liczyłem na to, że jego nowa formacja nagra tak świetny i nostalgiczny materiał. "Tales From The Kingdom Of Fife" brzmi jak kompilacja najlepszych power i melodic metalowych albumów sprzed lat. Prawdziwa perła...tym bardziej widząc aktualną kondycję wspomnianych gatunków.

06. Vhaldemar - Shadows Of Combat

W naszym kraju nazwanie kapeli Vhaldemar musiałoby oznaczać, że gra się disco polo, lub inny pokrewny gatunek. Jednak w Hiszpanii taka nazwa brzmi bardzo wschodnioeuropejsko i tajemniczo. Nie jest to oczywiście nowa formacja - powstała w 1999 roku i na dzień dobry nagrała album, który mocno może kojarzyć się ze stylistyką Manowar. Po wydaniu drugiej płyty gdzieś zniknęli i powrócili dopiero w 2011 roku z całkiem niezłym "Metal of the World". Jednak "Shadows Of Combat" jest materiałem zdecydowanie lepszym, bardziej dopracowanym i ponownie niektóre numery mogą się mocno kojarzyć z Manowar, czy  też z Saxon. Vhaldemar to rewelacyjny heavy metal podany w najlepszej możliwej formie. Nie zrażajcie się nazwą i sami sprawdźcie - Metall & Roll.

07. Dream Theater - Dream Theater

Dream Theater podobnie jak w przypadku Riverside przez bardzo długi czas omijałem wszystko co wydawała ta formacja. Jednak przy "Dream Theater" zdecydowałem się przełamać i sprawdzić, czy moje wyobrażenia o muzyce tej kapeli pokrywają się z rzeczywistością. Okazało się, że nie mają nic wspólnego z realnym światem. Dream Theater to faktycznie mistrzowie progresywnego metalu i świetnie udowadniają to na najnowszym albumie, który jeszcze nie bardzo wiem, jak się ma do poprzednich, ale mam nadzieję, że te starsze są jeszcze lepsze. "Dream Theater" to prawdziwa uczta dla ucha.

08. Orphaned Land - All Is One

Cały czas się zastanawiałem, czy to odpowiednie miejsce dla Orphaned Land - w końcu kapela gra folk metal, a jej korzenie sięgają death metalu. Jednak to do tego zestawienia najbardziej pasowało mi umieszczenie "All Is One". Albumu bardzo świeżego i pełnego tajemniczości bliskiego wschodu. Zakładam, że gdyby nie orientalne dźwięki wplecione w całkiem zwykłą muzykę to nigdy bym nie poświęcił na ten album tyle czasu. Jednak był to czas spędzony bardzo przyjemnie i jedynym zgrzytem w mojej znajomości z muzyką Orphaned Land był ich koncert, na którym te wszystkie folkowe ozdobniki były puszczane z playbacku.

09. Saxon - Sacrifice

Saxon nigdy nie zawodzi, wszak jest to niezwykle doświadczona ekipa i obok Accept jedna z moich ulubionych heavy metalowych formacji ze starej gwardii. Tym razem początkowy huraoptymizm związany z "Sacrifice" z czasem wyparował (nie tak jak w przypadku "Call to Arms") i pozostała sucha kalkulacja. Nowy materiał Saxon to świetny heavy metal i w tych kategoriach kapela broni się świetnie, ale już "Sacrifice" nie wypada tak rewelacyjnie na tle wspomnianego "Call To Arms". Jak dla mnie minimalna obniżka formy, ale to nadal ten stary, dobry Saxon.

10. Volbeat - Outlaw Gentlemen & Shady Ladies


Z nowym materiałem od Volbeat miałem ogromne problemy. Panowie jakby spuścili z tonu i po ostatnim nijakim "Beyond Hell/Above Heaven" postanowili skierować swoją muzykę na nieco inne tory. "Outlaw Gentlemen & Shady Ladies" zdecydowanie bardziej przypomina heavy metalowo-rockową mieszankę z rock'n'rollem niż ten dobrze znany groove metal podany w niezwykle bujającym stylu. Jest zdecydowanie lżej, a kawałek promujący album, czyli "Cape Of Our Hero" raczej nie był dobrym wyborem. Po usłyszeniu tego numeru praktycznie wiadomo było, że można zapomnieć o starym Volbeat i trzeba witać się z nowym. Skomercjalizowanym i radiowym. Jednak kiedy powróciłem do tego albumu (ot tak, żeby dać mu drugą szansę) zauważyłem, że jednak coś jest w tym materiale. Słychać tam jeszcze jakieś echa starego Volbeat, ale jego nowa odsłona brzmi naprawdę dobrze i wpada w ucho równie szybko, jak ta dawna forma. Może jednak jest jeszcze nadzieja dla tej kapeli. Oczywiście nie ma mowy o porównywaniu "Outlaw Gentlemen & Shady Ladies" z pierwszymi trzema albumami - zupełnie inna klasa.

---------------------------------------------
11. Haken - The Mountain
12. Manilla Road - Mysterium
13. Attacker - Giants Of Canaan
14. Majesty - Thunder Rider
15. Silent Force - Rising From Ashes
16. Golden Resurrection - One Voice For The Kingdom
17. Benedictum - Obey
18. Anti Tank Nun - Fire Follow Me
19. WarCry - Inmortal
20. Hell - Curse And Chapter
21. Darkthrone - The Underground Resistance
22. Black Sabbath - 13
23. Iron Mask - Fifth Son Of Winterdoom
24. Human Fortress - Raided Land
25. Hibria - Silent Revenge
26. Powerwolf - Preaches of The Night
27. Ashes Of Ares - Ashes of Ares
28. Enforcer - Death by Fire
29. Turbo - Piąty Żywioł
30. Running Wild - Resilient

2 komentarze:

  1. Szkoda, że Haken dopiero na jedenastym miejscu. Warto sobie ich porównać z płytami poprzednimi (także z demówką przed pierwszym oficjalnym studyjnym). Co do Dreamów dobrze jest poznawać ich od drugiej płyty wzwyż, a dopiero potem sięgnąć po pierwszy i sobie porównać. Riverside'a całościowo, zwłaszcza trzy pierwsze płyty, które są trylogią. Saxonem się tym razem straszliwie zawiodłem (to samo co na trzech, czterech poprzednich z nowym tytułem). A dwójeczki od Titusa i Iggy'ego jeszcze nie ruszyłem - warto chociaż odrobinę?. Reszta oczywistość niezależnie od miejsca, nawet jeśli nie słuchana. A za Gloryhammer muszę się zabrać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprzednia płyta Haken była dla mnie strasznie nudna, a ta nowa bardzo przyjemna lekka i bez problemowa w odsłuchu. Anti Tank Nun całkiem nieźle, w sumie chyba trochę lepiej niż na pierwszym albumie, ale nie obiecuj sobie zbyt wiele. Titus to Titus i to nic świeżego raczej już nie będzie.

      Usuń