niedziela, 26 kwietnia 2015

The Ocean - Pelagial (2013)

The Ocean - Pelagial

Data wydania: 30.04.2013
Gatunek: progressive sludge metal/post-metal
Kraj: Niemcy

Tracklista:
01. Epipelagic
02. Mesopelagic: The Uncanny
03. Bathyalpelagic I: Impasses
04. Bathyalpelagic II: The Wish in Dreams
05. Bathyalpelagic III: Disequillibrated
06. Abyssopelagic I: Boundless Vasts
07. Abyssopelagic II: Signals of Anxiety
08. Hadopelagic I: Omen of the Deep
09. Hadopelagic II: Let Them Believe
10. Demersal: Cognitive Dissonance
11. Benthic: The Origin of Our Wishes

Skład kapeli:
Loïc Rossetti - wokal
Robin Staps - gitara
Jona Nido - gitara
Louis Jucker - gitara basowa
Chris Breuer - gitara basowa
Luc Hess - perkusja

Kapelę The Ocean będzie można zobaczyć podczas Asymmetry Festival 2015.

Niemieckiej formacji The Ocean nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Kapela powstała w 2000 roku w Berlinie, jej założycielem był gitarzysta Robin Staps, który do tej pory jest liderem The Ocean. Przez zespół przewinęło się wielu muzyków, w początkowej fazie działalności na albumach tej formacji można było usłyszeć wielu wokalistów (w największej ilości pojawili się na "fluXion" z 2004 roku). W 2009 roku do składu dołączył Loïc Rossetti, który rozwiązał problem, jaki kapela miała z obsadzeniem osoby odpowiedzialnej za partie wokalne. Ostatnim pełnym studyjnym wydawnictwem The Ocean jest wydany w 2013 roku "Pelagial", który jest siódmym albumem Niemców.

Najnowsze dzieło drużyny Robina Stapsa to wydawnictwo dwupłytowe, jednak druga płyta zawiera powtórkę z pierwszej, ponieważ stanowią ją instrumentalne wersje kawałków z cd oznaczonej numerem jeden. W związku z tym skupię się na pełniejszej części "Pelagial", czyli tej wzbogaconej o partie wokalne. Na album składa się 11 utworów dających łącznie pod 50 minut zróżnicowanego grania, bo przecież muzycy The Ocean nie ograniczają się do ścisłego trzymania się szufladek gatunkowych. Mając w pamięci ostry jak brzytwa i ciężki niczym głaz album "Anthropocentric" oraz dość przebojową epkę "The Grand Inquisitor" (oczywiście przebojowość tego materiału do kwestia dyskusyjna) zastanawiałem się czego oczekiwać po najnowszym dziele The Ocean. To co dostałem w kwietniu 2013 roku może nie tyle przeszło moje oczekiwania, co kompletnie się z nimi wyminęło. Ale zdając sobie sprawę z tego, że muzyka tej kapeli zawsze wymykała się szufladkowaniu do "Pelagial" podszedłem dość spokojnie i nie odpuszczałem po pierwszym odsłuchu. Tym razem muzycy postawili wszystkie siły na klimat i pełen skrajności ładunek emocjonalny. Nie brakuje też ciężaru w stylu sunących wolno doomowych zagrywek.


Sam album zaczyna się dość frywolnie i zaskakująco, bo otwiera go intro kojarzące mi się z fortepianowym albumem Andrew W.K. (zainteresowanych odsyłam tutaj). I właśnie "Epipelagic" to taki bardzo delikatny wstęp, który wprowadza do prawdziwie wybuchowego ładunku emocji, który ma dopiero nastąpić. Już przy okazji "Mesopelagic: Into the Uncanny" można odkryć jak świetnie zgrywają się ze sobą instrumentaliści i wokalista. Ten pozorny chaos jest tak naprawdę przemyślanie dopasowaną układanką składającą się z różnorodnych elementów. Nie powiem, żeby w tej całej gmatwaninie zabrakło miejsca na przebojowość, ta może nie jest dostrzegalna przy pierwszym odsłuchu, nawet przy drugim można jej nie zauważyć. Ale kiedy wsłuchać się w "Pelagial" więcej razy i bardziej wnikliwie podejść do zawartych w nim treści, to nagle okazuje się, że wypadkową pozornego chaosu i ładunku emocjonalnego (zarówno w warstwie muzycznej jak i wokalnej) jest specyficzna przebojowość. I kolejne utwory coraz bardziej mnie o tym przekonywały, chociaż trafiają się tutaj również agresywne numery, w których akcenty zostały położone inaczej niż np. w "Mesopelagic: Into the Uncanny" czy "Bathyalpelagic II: The Wish in Dreams". Przykładem takiego agresywnego kawałka jest chociażby "Bathyalpelagic III: Disequillibrated", który rozpoczyna się dość spokojnie, a z czasem zamienia się w prawdziwą bombę emocjonalną. I nie wiem dlaczego, ale momentami muzyka The Ocean budzi we mnie skojarzenia z pierwszym wydawnictwem francuskiej kapeli Gojira. Ale pomijając ten wątek, tak jak wcześniej wspomniałem na "Pelagial" nie brakuje też kompozycji czyniących ukłon w kierunku wolno sunącego doomowego grania. Najlepszym tego przykładem jest utwór zamykający album, który został zatytułowany "Benthic: The Origin of Our Wishes". Tutaj gniecenie i walcowanie nie ma końca. I mimo tego, że to kompozycja trwająca niecałe 6 minut to jednak sprawia wrażenie, jakby był to najdłuższy numer na płycie.

The Ocean to kapela nietuzinkowa, której muzyka nie wszystkim przypadnie do gustu. "Pelagial" to świetne klimatyczne dzieło wsparte przez kontrolowany chaos i różnorodne partie wokalne. Utwory zawarte na tym wydawnictwie to prawdziwe bomby emocjonalne (nie mylić z emo), które wybuchają w najmniej oczekiwanym momencie. Obok zaskakująco przebojowych kompozycjach (przebojowych w sludge'owym rozumieniu), można trafić też na wolno sunące doomowe akcenty, które przygniatają do ziemi i ciągną się w nieskończoność. Za sprawą "Pelagial" muzycy The Ocean po raz kolejny udowodnili, że są jedną z czołowych formacji parających się graniem progresywnego sludge metalu. A ich występy na żywo to już prawdziwa magia.

Ocena: 8/10

2 komentarze:

  1. Ja oceniłem ją wyżej bo na 10 i jeszcze skupiłem się na wersji instrumentalnej. Pełna recenzja na LU (a zatem mała autoreklama) do przeczytania tutaj: http://lupusunleashed.blogspot.com/2013/04/the-ocean-pelagial-2013.html Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dyszki nie mogłem dać chociażby z tego względu, że bardziej cenię "Anthropocentric".

      Usuń