środa, 8 kwietnia 2015

Najlepsze albumy marca 2015

Oj marzec był słaby. Zdecydowanie najsłabszy miesiąc w tym roku. Ale jak wiadomo, nawet w takiej sytuacji można trafić na jakieś perełki. I mimo tego, że czułem się rozczarowany większością marcowych premier, to jednak życie osładzały mi niektóre świeże wydawnictwa, które często dość nieoczekiwanie szybko trafiły w mój ciągle ewoluujący gust. W tym miesiącu złożenie top 10 było dla mnie sporym wyzwaniem, bo jednak nastąpiła dominacja średniaków i wydawnictw z gatunku "tylko dobre". A jak coś jest "tylko dobre" to wiadomo, że oczekiwania odnośnie takiego materiału były większe i finalnie jest to jakieś rozczarowanie. Niestety w moim top znajduje się kilka takich wydawnictw, ale bez tego nie dałoby rady sklecić top 10 w marcu.


Rozczarowań w marcu było mnóstwo. Fronstide znowu popłynęli. Każdy sobie myślał, że "Sprawa jest osobista" to taki jednorazowy żarcik i przy kolejnym wydawnictwie kapela wróci do metalcore'a. A muzycy postanowili wszystkich zaskoczyć i nagrali drugi album w takim hard rockowym stylu. Niestety tym razem nie dałem się już nabrać. Cancer Bats mieli mnie doszczętnie rozwalić nowym wydawnictwem, a sprawili tylko, że zatęskniłem za czasami "Hail Destroyer". Nie bardzo też rozumiem ścieżkę, którą obrała sobie kapela Moonspell na płycie "Extinct". trzy razy próbowałem słuchać tej płyty, dopiero za trzecim przesłuchałem do końca. I więcej do niej nie wróciłem. Wiem, że jest spore grono osób, którym "Extinct" pasuje, ja niestety do tej grupy nie należę. Nijako wypadła też nowa płyta włoskiej kapeli Drakkar. Powrót tej formacji, który miał miejsce w 2012 roku za sprawą wydawnictwa "When Lightning Strikes" był naprawdę dobry i dawał nadzieję na solidną power metalową jazdę. "Run With The Wolf" zweryfikował rzeczywistość i Drakkar zasilił szeregi power metalowych szaraków. Debiutu Alkaloid i nowej płyty Barren Earth nie byłem w ogóle w stanie przejść. Poległem.

Oczywiście nie zabrakło też tych lepszych płyt, które jednak nie trafiły do mojego top 10. W ostatniej chwili z zestawienia odpadł nowy album Loch Vostok. "From These Waters" to naprawdę dobra pozycja dla wielbicieli ekstremalnego progressive metalu. Warto też zakręcić się przy nowej płycie Magic Kingdom. Co prawda brak Olafa Hayera jest bardzo zauważalny, ale nowy wokalista daje z siebie wszystko i to słychać w poszczególnych kawałkach. Sięgając po "Savage Requiem" nie liczcie na poziom "Metallic Tragedy", bo ta kapela dość mocno się zmieniła przez lata, chociaż Dushan ciągle ten sam. Z core'owego grania warto sprawdzić nowy materiał "Harm's Way", który jednak nie jest tak gniotący, jak mógłbym się spodziewać. Z takich klimatów w tym roku zdecydowanie lepiej wypadła formacja Xibalba. Pisząc o dobrych albumach nie mogę pominąć death/thrashowców z No Return. Od wielu lat ta kapela próbuje się przebić do ekstraklasy i jakoś im nie wychodzi. "Fearless Walk To Rise" pewnie nie zmieni tego stanu rzeczy, ale to na pewno wydawnictwo, przy którym warto przystanąć chociażby na chwilę.

I w sumie to by było tyle, jeśli chodzi o narzekanie i chwalenie...a nie, jeszcze zostało top 10 marca.

01. Enslaved - In Times

W sumie odnośnie tego albumu mógłbym się podpisać pod prawie każdym słowem, które Lupus zawarł w swojej recenzji (do której przeczytania zachęcam). Poza tym, że ja do muzyki Enslaved miałem bardzo chłodny stosunek. Chociaż to dość delikatnie napisane, po prostu była to jedna z tych kapel, które omijałem jak tylko się dało. "RIITIIR" trochę się przekonałem do tej formacji, ale w żadnym wypadku nie byłem przygotowany na to, co przyniósł ze sobą album "In Times". Norwegowie zaserwowali prawdziwą mieszankę gatunkową z dominującym progresywnym metalem, ale nie zapomnieli też o black metalu i wikińskim klimacie. Z tego połączenia wyszła niesamowita płyta, która już teraz jawi mi się jako murowany kandydat do top 10 2015 roku.

02. While She Sleeps - Brainwashed

While She Sleeps to kapela, która szturmem wbiła się do ekstraklasy core'owego grania. Wszystko to za sprawą debiutanckiego albumu "This Is The Six". Wszelkie core'owe podsumowania 2012 roku pełne były tego wydawnictwa i nic dziwnego, bo materiał był naprawdę rewelacyjny. Co może zrobić kapela, która tak świetnie debiutuje? Opcje są trzy. Zakończyć karierę i do końca życia ciągnąć hajs z debiutanckiej płyty. Nagrać słaby drugi materiał i rozwiać wszelkie nadzieje związane z debiutem. Ostatnią opcją jest przebicie debiutanckiego albumu i sprawienie, że wszyscy będą tylko mówić o drugiej płycie. W przypadku "Brainwashed" najbliżej jest do tej trzeciej opcji. Co prawda nadal mam wrażenie, że "This Is The Six" nie został przebity, to jednak "Brainwashed" nadal ma szansę go wyprzedzić. Jeżeli do tej pory nie spotkaliście się z muzyką While She Sleeps to czas najwyższy nadrobić zaległości.

03. Thempest - Crown Of Thorns

Moją entuzjastyczną recenzję debiutanckiego albumu Thempest mogliście przeczytać na łamach DF, jeżeli tego nie zrobiliście to wystarczy kliknąć. "Crown Of Thorns" to w pełni profesjonalne wydawnictwo pełne mrocznego, ostrego grania. To jeden z tych albumów, który na długo zostaje w głowie i uzależnia. Oczywiście, jeżeli lubi się death metal ze sporą dawką epickich wstawek.

04. The Poodles - Devil In The Details

"Devil In The Details" to nie jest najlepsze wydawnictwo The Poodles. Jest nawet słabsze od "Tour De Force", ale ewidentnie kapela się ogarnęła i zaczęła nagrywać dobre płyty. Po dwóch świetnych albumach na początek, The Poodles "uraczyli" fanów dwoma słabiakami ("Clash Of The Elements" i "Performocracy"). Na szczęście w 2013 roku przypomnieli sobie jak powinni grać i wydali "Tour De Force", płyta pełna hitów, które momentalnie wpadają w ucho. W przypadku "Devil In The Details" tych przebojów jest nieco mniej, ale materiał jako całość szybko znalazł stałe miejsce w moich codziennych muzycznych wycieczkach. Jeżeli tupaliście nogą do rytmu podczas słuchania "Tour De Force" to podobne emocje mogą Wam towarzyszyć przy obcowaniu z "Devil In The Details".

05. Nightwish - Endless Forms Most Beautiful

Tarja odeszła (czy też została wywalona) z Nightwish i był płacz, Anette odszła i też był płacz (zdecydowanie mniejszy niż po Tarji, ale jednak był). Nową wokalistką kapeli Tuomasa została Floor Jansen i każdy, kto przyznaje się do słuchania Nightwish, zadawał sobie pytanie - czy nowa śpiewaczka da sobie radę? Czy będzie godną następczynią Anette? (już o Tarji nie wspominając) Okazało się, że Floor niemalże z biegu wpasowała się w styl Nightwish. "Endless Forms Most Beautiful" to zdecydowanie najlepsze wydawnictwo tej fińskiej formacji od czasu "Once". Materiał sprawia wrażenie kompletnego i Floor radzi sobie zdecydowanie lepiej niż Anette, która potrzebowała jednego popowego albumu na rozruch. Jednak nowy materiał Nightwish posiada jeden, ale znaczący minus - ostatni numer na wydawnictwie jest koszmarnie długi i idzie przy nim usnąć. Pozostała część "Endless Forms Most Beautiful" jest jak najbardziej godna polecenia.

06. Psycroptic - Psycroptic

Psycroptic zawsze kojarzyli mi się z połamanym do granic możliwości technicznym death metalem i z tą piekielną szybkością, to były dla mnie ich najważniejsze znaki rozpoznawcze. A tymczasem na "Psycroptic" kapela poszła w jakąś dziwną stronę, jakby pozazdrościła Decapitated i też zaczęli się bawić z groove metalem. Nowy materiał Psycroptic brzmi trochę jak muzyczna mieszanka ich dotychczasowego stylu z muzyką prezentowaną przez Raised Fist (zwłaszcza brzmienie). Ja jestem kupiony i takie granie jakie formacja zaprezentowała na tym wydawnictwie pasuje mi zdecydowanie lepiej niż ich dotychczasowy styl.

07. Oceano - Ascendants

Oceano jak zwykle zaserwowało solidną dawkę deathcore'a. Zagorzali przeciwnicy tego gatunku za sprawą "Ascendants" dostali kolejny oręż do walki, bo muzycy na tym wydawnictwie niczym nie zaskakują. Nie szukają nowej drogi, nie przemianowują się na inny gatunek, nie szukają też nieszablonowych rozwiązań. Wręcz mogę powiedzieć, że panowie od swojego debiutu tłuką to samo, tylko opakowują to ciągle w nowe okładki i nadają nowe tytuły. Ale co z tego skoro robią to świetnie? Jeżeli ktoś zasłuchiwał się poprzednimi wydawnictwami deathcore'owców z Oceano, to ten album też mu przypasuje. Natomiast przeciwnicy deathcore'a lepiej niech nie podchodzą do "Ascendants", bo nic tu dla siebie nie znajdą.

08. Morgoth - Ungod

POWRÓT MORGOTH - wszyscy wszędzie o tym pisali, no i oczywiście też o tym, jaki to niesamowity album kapela przygotuje powracając na scenę. W sumie "Ungod" to dobry album, ale jednak po tak szumnych zapowiedziach spodziewałem się jakiegoś ponadczasowego death metalowego rozpierdolu. Dostałem dobry death metalowy materiał utrzymany w oldschoolowym stylu. Z jednej strony jestem rozczarowany "Ungod", a z drugiej przypuszczałem, że ten pompowany od dłuższego czasu balonik w końcu pęknie.

09. Europe - War Of Kings

Panowie z Europe z płyty na płytę radzą sobie coraz lepiej. Nadal mam wrażenie, że bardzo popowe "Start From The Dark" nie zostało przebite od powrotu tej kapeli do żywych. "War Of Kings" to kolejna dawka potencjalnych rockowych hitów z chwytliwymi refrenami i wpadającymi w ucho melodiami. Czy można oczekiwać czegoś więcej od Europe?

10. Dødheimsgard - A Umbra Omega

Wiele sobie obiecywałem po tej płycie, liczyłem na petardę godną "Supervillain Outcast". Prawdziwą mieszankę gatunkową i czarowanie wokalem...ale później przypomniałem sobie, że w DHG nie ma już Kvohsta. "A Umbra Omega" trochę przypomina mi tegoroczny album Code zatytułowany "Mut". Tyle, że tutaj muzycy jednak próbują przemycić trochę black metalu. Ale jakościowo materiał jest jedynie dobry, spodziewałem się czegoś zdecydowanie więcej. Jest dobrze, ale tylko dobrze.

5 komentarzy:

  1. Dziwne, że nowy Moonspell może się nie podobać. Dla mnie osobiście to świetna płyta i jeszcze żadna tegoroczna jej nie przebiła. Do While She Sleeps nowego dopiero się przymierzam. Europe udany. Dlatego myślę, że ten miesiąc nie jest słaby, a przynajmniej dla mnie. Temat Anette i Dark Passion Play pozostawię, bo mam inne zdanie :P ale nowy album dobry, choć kompozycyjnie średniak typowy, słabszy od dwóch poprzednich. Co do ostatniego nagrania, dobrze że Tuomas nie zrealizował swojego szalonego planu i nie stworzył 50-minutowego nagrania jak pierwotnie planował. Zgodzę się z jego własnymi słowami - nikt by tego nie przetrwał ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednak nowy Moonspell próbujący grać gotyckiego rocka kompletnie do mnie nie przemawia. Jeżeli próbowali być takim The 69 Eyes to niestety im się nie udało.
      I całe szczęście, że Tuomas nie zrealizował swojego planu, tylko by tym zepsuł dobry album...chociaż i tak go trochę zepsuł.

      Usuń
    2. A ja myślę, że świetnie im się udało ;)
      Co do Brainwashed, bo właśnie sobie słucham, świetna płyta. Zdecydowanie przebili debiut, wiele nagrań od pierwszego odsłuchu wpada w ucho.

      Usuń
  2. Dzięki za polecankę tekstu o Enslaved! :) Co do Moonspell bardzo przeciętny album, u nas recka też będzie na dniach, ale nie ode mnie a od Stanleya, który mocno po nim jedzie zresztą w mojej opinii słusznie. Frontside poprzedni faktycznie był jeszcze śmieszny, ten nowy zwyczajnie mnie przeraził. O Nightwish też będzie wkrótce u mnie, ale w ogólny rozrachunku w moim odczuciu jest najwyżej średni. O Thempeście też będzie od Stanley'a słów kilka w niedługim czasie. Europe zaskakująco dobre, aczkolwiek słychać, że to dziadki z zamierzchłych czasów są ;) A reszty nie znam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma problemu, dobrą reckę zawsze chętnie podlinkuję.
      To czekam na recenzję Moonspell, gdzie nie odmówię sobie komentarza.
      Frontside niby grają to co chcą, chociaż mam wrażenie, że po prostu chcą, żeby ich numery były puszczane przez stacje radiowe.

      Usuń