czwartek, 26 stycznia 2012

Podsumowanie 2011 - industrial/electro metal

Industrial metal, jak i electro metal bardzo lubię. Jednak patrząc na 2010 rok to wówczas pojawiło się zdecydowanie więcej interesujących mnie pozycji niż w ubiegłym roku. Miałem spore problemy z zebraniem jakiejś spójnej 10. W związku z tym zebrałem 10 bardzo niespójną.




W poniższym zestawieniu można natknąć się na black metal zaledwie ocierający się o industrial, industrialny rock, gotyckiego rocka o zabarwieniu industrialnym, industrialny album, ale też nu-metal z dużą ilością elektronicznych akcentów. Na pierwszym miejscu Samael, który może nie nagrał stricte industrialnego albumu, ale elektronicznych elementów na "Lux Mundi" nie brakuje. Od razu jak wysłuchałem tego materiału to wiedziałem, że do jakiegoś topu na pewno trafi - jeden z najlepszych albumów 2011 roku. 16Volt nie słyszałem wcześniej - a przynajmniej tak myślałem, kiedy sięgałem po "Beating Dead Horses". Finalnie jednak doszedłem do wniosku, że słyszałem ich poprzednie wydawnictwo, a nowy album zdecydowanie je przebija. Iperyt był dla mnie nie lada niespodzianką - polska kapela grająca na światowym poziomie. Jeśli miałby ich do kogoś przyrównać to wybrałbym The Amenta - no może Iperyt grają nieco ostrzej. Morbid Angel to death metalowa legenda, która postanowiła "trochę" poeksperymentować. Ich nowy album podzielił wielbicieli ostrego grania - jedni nienawidzą tego albumu, natomiast inni uwielbiają. Ja należę do tej zdecydowanie mniej licznej drugiej grupy. Panowie z Morbid Angel zdecydowali się na eksperyment i według mnie wyszedł on bardzo dobrze. Oczywiście rozumiem zagorzałych fanów tej kapeli, którzy najchętniej spuścili by "Illud Divinum Insanus" w kiblu. Piąta pozycja do polskiej formacji Gorthaur - są to zupełnie inne klimaty muzyczne niż pozostałych albumów znajdujących się w tym zestawieniu. Tutaj jest zdecydowanie spokojniej, ale to w końcu mieszanka gotyckiego rocka i industrialu. Cleansing The Damned to chyba jedyny typowo industrial metalowy projekt w moim zestawieniu. Nie ma tutaj ani zabarwienia death metalowego, ani black metalowego, nie jest to również rock. Jerry Norton na "333" poszedł zdecydowanie dalej niż na debiutanckim albumie. Nie będę również ukrywał, że obrany przez niego kierunek zdecydowanie bardziej mi odpowiada. The Project Hate MCMXCIX to klasa sama w sobie - oni nigdy nie zawodzą, ale też nie w każdym roku bywa tak, że wydają aż tak dobry materiał, żeby przebić się przez konkurencję. W 2011 ich industrialny death metal zdecydowanie się przebił i podwyższył poprzeczkę dla ich kolejnych wydawnictw. Throne Of Molok to industrial death metal w bardzo dobrym. Kapeli wcześniej nie znałem, ale brzmienie ich materiału mnie do nich przekonało. Niby nie ma w tym niczego nadzwyczajnego, ale przyciągnęło mnie na dłużej. Wayne Static nagrał praktycznie kolejny album Static X, ale opatrzył go swoją twarzą. "Pighammer" to zdecydowanie bardziej elektroniczna wersja grania Static X. Być może Wayne obawiał się, że wielbiciele jego macierzystej kapeli nie zaakceptują takiego brzmienia? Bardzo asekuranckie podejście, ale dla mnie w pełni zrozumiałe. A sam album bardzo dobry, chociaż nie nadzwyczajny. Stawkę zamykają Słoweńcy z Neurotech. Przyznam, że Słowenia zaczyna mieć coraz mocniejszą reprezentację w industrialnych klimatach - wszak na tym terenie dla mnie rządzi i dzieli Noctiferia, która również ze Słowenii pochodzi. Debiutancki album Neurotech zawiera jednak inaczej brzmiące granie - bliżej mu do electro metalu niż do industrialu. Tak podsumowując rok dla industrialu (szeroko pojmowanego) nie był taki znowu zły, ale mógłby być lepszy.

01. Samael - Lux Mundi

02. 16Volt - Beating Dead Horses

03. Iperyt - No State Of Grace

04. Morbid Angel - Illud Divinum Insanus

05. Gorthaur - Seasons

06. Cleansing The Damned - 333

07. The Project Hate MCMXCIX - Bleeding The New Apocalypse 

08. Throne Of Molok - Impulsive Assault

09. Wayne Static - Pighammer

10. Neurotech - Antagonist

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz