niedziela, 14 marca 2010

Achilles Last Stand - The Dead Soil (2007)



Achilles Last Stand - The Dead Soil

Achilles Last Stand na myspace

Data wydania: 2007
Gatunek: hardcore/deathcore/metalcore
Kraj: Szwecja

Tracklista:
01. The Burden
02. Bullshit Parade
03. Nar Snaran Dras At
04. Rest In Piss
05. Pointless
06. The Weak Pulse
07. Weeds
08. Final Solution
09. The Dead Soil
10. The Broken Bonds
11. The Bastards Monument
12. Buried

Zacznę od tego, że nie mam pojęcia, który to album tego bandu - nigdzie w sieci nie można znaleźć takiej informacji, a książeczka też nie została wyposażona w takie informacje. Faktem jest natomiast, że ostatni jak na razie album tego bandu ukazał się w 2009 roku i nosił tytuł "Slittin' Each Others Throats". Z tymże został wydany pod skróconą nazwą - zamiast Achilles Last Stand mamy po prostu Achilles. Jak dla mnie pierwotna nazwa brzmiała lepiej.

Jeśli chodzi o zawartość to niestety jest średnio - niczym specjalnym ten materiał się nie wyróżnia. Wszystko jest utrzymane w szybkim tempie i posiada dużą dawkę agresji, ale jak widać to nie wystarczy, żeby album był czymś więcej niż średniakiem. Wokalista cały czas się wydziera w identyczny sposób - kompletnie nic się nie zmienia. A przecież jak wiadomo można się drzeć, ale to darcie się może brzmieć różnorodnie - dla przykładu niech będzie Oceano. Album ratuje muzyka, które czasami zapędza się w nieoczekiwane rejony - np. w kawałku "Rest In Piss". Z tego zbioru 12 utworów najlepiej wypada "Pointless" - ale to znowu zasługa muzyków, bo wokalista po raz kolejny drze się w identyczny sposób. Natomiast kawałek tytułowy rozpoczyna się jakby to była jakaś kapela grająca core'ową wersję rock'n'rolla - bardzo fajnie i dalej jest podobnie, więc numer jak najbardziej na plus. Z tych bardziej udanych numerów muszę wymienić jeszcze "Final Solution" - ale tutaj żadnych wielkich rzeczy nie ma, ot dobrze się go słucha. Jeszcze wytknę taką pewną wadę tego albumu "Bullshit Parade" i "Nar Snaran Dras At" rozpoczynają się niemalże identycznie (dla zmyłki w tym pierwszym na początku jest jakiś przester).

Album średni aż do bólu - większość kompozycji kompletnie niczym się nie wyróżnia. Ale muzycy czasami dają się ponieść fantazji i to słychać - np. w "The Dead Soil". Problemem jest wokalista, który drze się co prawda dobrze, ale zbyt jednostajnie. Jakby miał szablon według, którego wyrykuje każdy z kawałków. No nie brzmi to niestety najlepiej. Albumu można posłuchać, ale jest bardzo daleko od rewelacji.

Ocena: 6,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz