piątek, 27 listopada 2015

Danzig - Skeletons (2015)

Danzig - Skeletons

Data wydania: 27.11.2015
Gatunek: heavy metal/rock
Kraj: USA

Tracklista:
01. Devil's Angels (Davie Allan & the Arrows cover)
02. Satan (Theme from "Satan's Sadists")
03. Let Yourself Go (Elvis Presley cover)
04. N.I.B. (Black Sabbath cover)
05. Lord of the Thighs (Aerosmith cover)
06. Action Woman (The Litter cover)
07. Rough Boy (ZZ Top cover)
08. With a Girl like You (The Troggs cover)
09. Find Somebody (The Rascals cover)
10. Crying in the Rain (The Everly Brothers cover)

Glenn Danzig to zdecydowanie mój ulubiony wokalista. To gość, który czy to grał w Misfits, Samhain, czy właśnie w Danzig nigdy nie odwalał lipy. Każdy z jego projektów był świetnie przemyślany i miał w sobie to coś, co przyciągało. Oczywiście kiedy usłyszałem, że w 2015 roku Glenn ma wydać aż trzy płyty prawie wybuchłem ze szczęścia. Niestety rzeczywistość zweryfikowała wydawnicze plany Danziga i ostatecznie na 2015 rok zapowiedziany został wyłącznie materiał pod tytułem "Skeletons" zawierający 10 coverów. Mimo to wspominanego wydawnictwa wyczekiwałem niczym dzieciak św. Mikołaja, który ma mu przynieść wymarzone prezenty. I w końcu nadszedł ten sądny dzień, czyli 27 listopada.

Nie będę się rozwodził nad doborem utworów, które zostały scoverowane i zawarte na "Skeletons". Są to kawałki, które wybrał sam Glenn Danzig. Są to ważne dla niego kompozycje, które w dużej mierze kształtowały jego muzyczny charakter i miały niebagatelny wpływ na jego twórczość. Prawdę mówiąc niewiele z tych kawałków słyszałem w oryginale, oczywiście poza "N.I.B." Black Sabbath, "Let Yourself Go" Evisa Presley'a, "Rough Boy" ZZ Top i "Lord Of The Things" Aerosmith. Zawarte na tym wydawnictwie covery są o tyle dobrze zrobione, że nie są to kopie oryginałów. Wszystkie utwory zostały przearanżowane i niestety bardzo uproszczone muzycznie. No właśnie, jeżeli chodzi o warstwę instrumentalną to wieje tutaj biedą z niemalże każdego utworu. Pod tym względem broni się tylko "Let Yourself Go", który dostał heavy metalowego kopa. Reszta kawałków w kwestii instrumentalnej brzmi naprawdę biednie. Jednak nie jest to najsłabszy element "Skeletons". A jest nim brzmienie. Nie mam pojęcia jak to się stało, że Danzig działający aktywnie na scenie muzycznej od 1977 roku i posiadający własną wytwórnię płytową pozwolił sobie na wydanie materiału z garażowym brzmieniem (albo nawet gorzej niż garażowym). Słuchając koncertówki Samhain z 1984 roku mam wrażenie, że wszystko brzmi na niej lepiej, chociaż materiał pewnie był nagrywany jakimś pół amatorskim sprzętem. Tymczasem na "Skeletons" muzyka brzmi koszmarnie, wszystko tu dudni, pierdzi i skrzypi. No ok, ale przecież jeżeli jesteś fanem Glenna to pewnie sięgniesz po to wydawnictwo, żeby usłyszeć jego charakterystyczny wokal, nie? I o ile partie wokalne Danziga są na dobrym poziomie, zbliżonym do tego z "Deth Red Sabaoth", to niestety jakość ich nagrania pozostawia wiele do życzenia. Brzmi to tak, jakby Glenn podczas rejestrowania swoich partii siedział w jakiejś studni, albo w pokoju obok. Wszystko jest jakieś wytłumione. I to niestety kompletnie kładzie ten album. Bo po co sięgać po album Danziga, na którym jego wokale są słabo nagrane? Aż przypomina mi się druga płyta z koncertowego wydawnictwa "Live On The Black Hand Side", gdzie Glenn nie zawsze śpiewał do mikrofonu... Niewiarygodne, prawda? A mimo tego zostało to wydane. I mogę tu dalej narzekać na tragiczne brzmienie utworów zawartych na "Skeletons", ale muszę przyznać, że mimo tego całego buczenia, dudnienia, źle nagranych wokali i dziwnie dobranych numerów przyjemnie mi się tego słucha. Traktowałby tę płytę jako ciekawostkę dla najwierniejszych fanatyków (nie fanów), którzy katowali do nieprzytomności dwupłytowy album "The Lost Tracks Of Danzig". Powiedzmy, że "Skeletons" to taki suplement do wspomnianego wydawnictwa. Pozostali mogą sobie odpuścić, bo i tak rzucą w kąt ten zbiór coverów po usłyszeniu jak to brzmi.

Jeżeli jesteście fanatykami twórczości Glenna Danziga i czerpiecie przyjemność ze słuchania koncertówki Samhain, drugiej płyty "Live On The Black Hand Side", czy jakichś fanowskich bootlegów, to bez problemu wsiąkniecie w "Skeletons". Niestety całość tego wydawnictwa kładzie skrajnie amatorska produkcja, która bardziej przypomina jakiś materiał demo. Wszystko brzmi tutaj źle, od instrumentów aż po wokale, które mogłoby się wydawać w przypadku twórczości Danziga są wręcz kluczowe. "Skeletons" to wydawnictwo wyłącznie dla najzagorzalszych fanów Glenna, nawet niekoniecznie jego muzyki.

Ocena: 4/10
(dla fanatyków 6/10)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz