środa, 5 maja 2010

Proletaria - 30minutes Rockstar (2010)



Proletaria - 30minutes Rockstar

Proletaria na myspace

Data wydania: 05.03.2010
Gatunek: modern metal/groove metal/nu-metal
Kraj: Francja


Tracklista:
01. Krieg krieg poudja 04:47
02. Third world savior 04:41
03. Mother fucking rockstar (The armenian super mario flow) 05:25
04. London 02:28
05. That’s what i call 04:08
06. It’s gonna be legendary 04:26
07. Seriously?! 04:14

Proletaria to francuska kapela, o której nic nie wiem, oczywiście poza tym, że pochodzą z Francji i na swoim koncie poza recenzowanym albumem mają jeszcze epkę "Simiesque". Epka była nawet promowana poprzez klip, który został nakręcony do utworu "Revolution". Działalność tego bandu rozpoczęła się w 2007 roku i w tym samym roku wydali wspomniany mini album.

Nie pamiętam dokładnie jak trafiłem na Proletaria, w każdym razie na ich profilu myspace przesłuchałem kawałek "Seriously?!", który od razu mnie przekonał do tego, że album muszę zdobyć, a przy okazji zaznajomić się z epką. Po kilkudniowym boju kapeli z ich sklepem internetowym w końcu zakupiłem swój egzemplarz "30minutes Rockstar" i czekałem na paczuszkę z Francji. W końcu pewnego pięknego dnia (później niż prędzej) dostałem kopertę LP i EP, na której to był tekst z podziękowaniami za wspieranie kapeli (kopertę oczywiście sobie zostawiłem na pamiątkę, nie często zdarza się, żeby ktoś mi dziękował za zakup albumu). W każdym razie na "30minutes Rockstar" czekałem bardzo niecierpliwie po kilka razy dziennie zapuszczając sobie "Seriously?!" w ramach nakręcania się na całość. Czy tytuł jest słowny? Tak, materiał trwa dokładnie 30 minut i 9 sekund. Nie jest to ani za krótko, ani za długo - po prostu w sam raz. I już pierwszy kawałek odsieje słabych psychicznie. Brud wylewający się z ciężkich gitar i do tego wokalista zachowujący się jak psychicznie chory - wydaje jakieś dziwne jęki, piszczy, łapie zadyszkę, widać, że na scenie walczy sam ze sobą (a raczej przed mikrofonem). W każdym razie wstęp bardzo obiecujący - świetnie wyeksponowana została praca gitary basowej, a sama melodia wydaje się być bardzo prosta. Te dudniące bębny też dodają specyficznego klimatu tej produkcji. Ale "Krieg Krieg Poudja" nie jest jeszcze najlepszym kawałkiem na tym wydawnictwie. "This World Savior" jest odrobinę podobny do swojego poprzednika - przede wszystkim to dudniące brzmienie sprawia takie wrażenie, ale wokalista jest już zdecydowanie spokojniejszy. "Mother Fucking Rockstar" to już zupełnie inna bajka - dla mnie absolutny numer dwa na tym albumie. Początek mamy ciężki i energiczny, później następuje zwolnienie, gitary zaczynają grać ociężale i stanowią zaledwie "kontur", żeby znowu zaatakować. Ten kawałek jest zdecydowanie najbardziej wymieszany i chyba dzięki temu najbardziej atrakcyjny. "London" to nic innego jak instrumentalny przerywnik z dobrym riffem i świetną pracą perkusji (perkusja tłucze aż miło). Tutaj również objawia się to dudniące brzmienie charakterystyczne dla całego wydawnictwa. Wstęp do "That’s What I Call" sprawia wrażenie, że tutaj będzie zupełnie inaczej. Brzmienie wręcz surowe, ale jak wchodzi perkusja to wszystko powraca na prawidłowe tory. Mimo wszystko kawałek bardzo spokojny, przynajmniej do połowy, bo później wkraczają ociężałe gitary, ale kawałek mimo wszystko chyba najspokojniejszy na całym "30minutes Rockstar". Natomiast kolejny numer lubię nazywać takim preludium do utworu zamykającego ten album. Nie mówię, że "It’s Gonna Be Legendary" to złe granie, złe nie jest, ale co najwyżej średnie, a momentami trochę niewydarzone - chodzi zwłaszcza o spokojniejsze partie wokalne do akompaniamentu szybko bijącej perkusji, ale to słychać, że wokalista świetnie się bawi. Ale tak jak wspomniałem to zaledwie wstęp do tego co ma się wydarzyć na sam koniec. Jeśli ktoś został odsiany na początku albumu to znaczy, że jest słaby, dla tych najwytrwalszych na końcu kapela Proletaria przygotowała prawdziwą wisienkę na torcie - numer "Seriously?!". Wszystko jest tutaj świetne - brzmi to tak jakby przez 6 numerów kapela zbierała pomysły i w końcu przy ostatnim kawałku wszystkie je zastosowała. Numer jest zabójczy pod każdym względem. Jest dudniący, ma w sobie dużo mocy, są zmiany tempa, wpadająca w ucho ciężka melodia. Wokalista znowu ma ze sobą problemy co dodaje specyficznego klimatu temu utworowi. Naprawdę świetne zakończenie, lepszego nie mogli sobie wymyślić.

Bardzo duże nadzieje pokładałem w tym albumie. Nie powiem, żebym się jakoś strasznie zawiódł, jednak myślałem, że więcej kompozycji będzie utrzymanych w klimacie "Seriously?!" - niestety nie do końca tak jest. Nie ma tutaj co prawda jakichś słabych kawałków, średniaków w sumie też niewiele, ale wszystko poza "Mother Fucking Rockstar" i utworem kończącym wydaje się po prostu dobre. W każdym razie całość wypada na ocenę dobry +, ale mam wrażenie, że ten band ma większy potencjał.

Ocena: 7,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz