Dioramic - Technicolor
Dioramic na myspace
Data wydania: 22.01.2010
Gatunek: post-hardcore/metalcore/experimental/shoegaze/post-rock/progressive rock
Kraj: Niemcy
Tracklista:
01. Ghost In The Machine 03:14
02. Black Screen Goodbye 04:17
03. The Antagonist 04:36
04. Eluding The Focus 05:08
05. Arms Of Poseidon 04:04
06. The Lone Gunman 01:35
07. Lost In Error 03:57
08. Lukewarm Reamins 05:34
09. Doom 04:03
10. Roses & Echoes 04:54
11. Debris 08:31
Skład zespołu:
Arkadi Zaslavski - wokal, gitara
Jochen Muller - wokal, gitara basowa
Anton Zaslavski - perkusja
Dioramic to debiutant z Niemiec, chociaż nazwiska dwójki braci wchodzących w skład tej kapeli według mnie umiejscawia ich zdecydowanie na wschodzie Europy. W każdym razie Dioramic to trzy osobowa kapela, w której skład poza braćmi Zaslavski wchodzi basista Jochen Muller. Band istnieje od 2002 roku, ale dopiero niedawno podpisali kontrakt z LifeForce Recrods, co zaowocowało właśnie albumem "Technicolor".
50 minut mieszanki, muzyki bardzo eksperymentalnej - to gwarantuje debiutancki album Dioramic. Można powiedzieć, że ostatnio często pojawiają się bandy grające eksperymentalny core, w dużej mierze po prostu dodając elektronikę do zwykłej muzyki core'owej. Tymczasem na "Technicolor" mamy zupełnie nową jakość. Mieszanka jest tutaj iście wybuchowa, ale żeby to w pełni dostrzec trzeba trochę czasu poświęcić temu albumowi. Przyznam, że u mnie po początkowej fazie fascynacji przyszło rzucenie tego wydawnictwa w kąt i czekanie, aż coś może z niego wykiełkuje, albo jak zarośnie brudem. Ale postanowiłem do tego wrócić. Powrót w pełni triumfalny. Spodziewałem się, że jednak znowu nic nie zagra i będę mógł znowu wrzucić ten album w kąt. Na szczęście okazało się, że jest zupełnie inaczej. Muzykę, która została zawarta na Dioramic jest ciężko opisać, bo tutaj grają przede wszystkim emocje wyrażane za pomocą dźwięków. Ten album usypia, budzi, denerwuje i jednocześnie uspokaja. Przy czym od razu ostrzegam, że panowie z Doramic nie są żadnym klonem The Dillinger Escape Plan. Momentami wręcz zastanawiałem się, czy ten album to na pewno jeszcze metal, czy już jakaś progresywna odmiana rocka. Za każdym razem jednak dochodzę do wniosku, że nie da się określić gatunku w jakimś obracają się na tym albumie. Mamy tutaj bardzo dużą różnorodność gatunkową - poczynając na progresywnym rocku, poprzez metalcore, post-rock, post-hardcore, shoegaze, a nawet miejscowo występujące elementy doom metalu. Wszystkie te gatunki są wymieszane i podane w różnych proporcjach w różnych numerach. Nie ma tutaj kawałka, którego dało by radę określić jako czysty metalcore, czy post-rock, bo po prostu się nie da. Jednocześnie spokojnie mogę stwierdzić, że kawałki wyjęte z całości również brzmią wybornie, więc nie trzeba tego albumu słuchać w całości, żeby docenić jego wielkość. Mamy tutaj trzy typy wokali - czysty, core'owy i growl (autorstwa Mullera, choć i niektóre czyste partie należy przypisać właśnie jemu), proporcje tych wokali też są różne, bo to zdecydowanie zależy od emocji wyrażanych w muzyce, wokal się do tego dostosowuje. Początkowo największe wrażenie na mnie robił utwór "Doom" i faktycznie nadal robi na mnie ogromne wrażenie, ale jest to zdecydowanie jeden z najostrzejszych utwór zawartych na tym wydawnictwie. Tymczasem do najlepszych utworów dołączam pełen emocji i zarazem melancholii "Eluding The Focus". W ogóle zalew różnorakich emocji mi towarzyszy podczas odsłuchu tego materiału. Jedno jest pewne panowie z Dioramic zadebiutowali w sposób niewyobrażalny, nagrali naprawdę niezwykły album.
Ocena tego albumu zależy w dużej mierze od tego jak odbiera go słuchacz. Według mnie to w pełni matematyczne przedstawienie różnych ludzkich emocji za pomocą muzyki, wszystko brzmi jakby było idealnie ułożone (ale zaznaczam, że muzyka Dioramic nie ogranicza się do chłodnych i odhumanizowanych kalkulacji). Niby spójna całość, ale równie dobrze egzystująca w pojedynkę. Dla mnie to jeden z najlepszych debiutów roku 2010. Nie ma tutaj miejsca na niemiecką toporność, jest za to wszystko to co powinno znajdować się w muzyce. Tak niezwykłe albumy powstają naprawdę rzadko. Ocena niemalże maksymalna, jeden punkt odjąłem za to, że jednak trochę czasu mi zajęło zanim się do niego ostatecznie przekonałem. Polecam wszystkim wielbicielom mieszania w muzyce, a jednocześnie tym, którzy szukają prawdziwych (nie karykaturalnych) emocji wyrażanych za pomocą dźwięków, bo wokal jest tutaj zaledwie dodatkiem.
Ocena: 9/10
Dioramic na myspace
Data wydania: 22.01.2010
Gatunek: post-hardcore/metalcore/experimental/shoegaze/post-rock/progressive rock
Kraj: Niemcy
Tracklista:
01. Ghost In The Machine 03:14
02. Black Screen Goodbye 04:17
03. The Antagonist 04:36
04. Eluding The Focus 05:08
05. Arms Of Poseidon 04:04
06. The Lone Gunman 01:35
07. Lost In Error 03:57
08. Lukewarm Reamins 05:34
09. Doom 04:03
10. Roses & Echoes 04:54
11. Debris 08:31
Skład zespołu:
Arkadi Zaslavski - wokal, gitara
Jochen Muller - wokal, gitara basowa
Anton Zaslavski - perkusja
Dioramic to debiutant z Niemiec, chociaż nazwiska dwójki braci wchodzących w skład tej kapeli według mnie umiejscawia ich zdecydowanie na wschodzie Europy. W każdym razie Dioramic to trzy osobowa kapela, w której skład poza braćmi Zaslavski wchodzi basista Jochen Muller. Band istnieje od 2002 roku, ale dopiero niedawno podpisali kontrakt z LifeForce Recrods, co zaowocowało właśnie albumem "Technicolor".
50 minut mieszanki, muzyki bardzo eksperymentalnej - to gwarantuje debiutancki album Dioramic. Można powiedzieć, że ostatnio często pojawiają się bandy grające eksperymentalny core, w dużej mierze po prostu dodając elektronikę do zwykłej muzyki core'owej. Tymczasem na "Technicolor" mamy zupełnie nową jakość. Mieszanka jest tutaj iście wybuchowa, ale żeby to w pełni dostrzec trzeba trochę czasu poświęcić temu albumowi. Przyznam, że u mnie po początkowej fazie fascynacji przyszło rzucenie tego wydawnictwa w kąt i czekanie, aż coś może z niego wykiełkuje, albo jak zarośnie brudem. Ale postanowiłem do tego wrócić. Powrót w pełni triumfalny. Spodziewałem się, że jednak znowu nic nie zagra i będę mógł znowu wrzucić ten album w kąt. Na szczęście okazało się, że jest zupełnie inaczej. Muzykę, która została zawarta na Dioramic jest ciężko opisać, bo tutaj grają przede wszystkim emocje wyrażane za pomocą dźwięków. Ten album usypia, budzi, denerwuje i jednocześnie uspokaja. Przy czym od razu ostrzegam, że panowie z Doramic nie są żadnym klonem The Dillinger Escape Plan. Momentami wręcz zastanawiałem się, czy ten album to na pewno jeszcze metal, czy już jakaś progresywna odmiana rocka. Za każdym razem jednak dochodzę do wniosku, że nie da się określić gatunku w jakimś obracają się na tym albumie. Mamy tutaj bardzo dużą różnorodność gatunkową - poczynając na progresywnym rocku, poprzez metalcore, post-rock, post-hardcore, shoegaze, a nawet miejscowo występujące elementy doom metalu. Wszystkie te gatunki są wymieszane i podane w różnych proporcjach w różnych numerach. Nie ma tutaj kawałka, którego dało by radę określić jako czysty metalcore, czy post-rock, bo po prostu się nie da. Jednocześnie spokojnie mogę stwierdzić, że kawałki wyjęte z całości również brzmią wybornie, więc nie trzeba tego albumu słuchać w całości, żeby docenić jego wielkość. Mamy tutaj trzy typy wokali - czysty, core'owy i growl (autorstwa Mullera, choć i niektóre czyste partie należy przypisać właśnie jemu), proporcje tych wokali też są różne, bo to zdecydowanie zależy od emocji wyrażanych w muzyce, wokal się do tego dostosowuje. Początkowo największe wrażenie na mnie robił utwór "Doom" i faktycznie nadal robi na mnie ogromne wrażenie, ale jest to zdecydowanie jeden z najostrzejszych utwór zawartych na tym wydawnictwie. Tymczasem do najlepszych utworów dołączam pełen emocji i zarazem melancholii "Eluding The Focus". W ogóle zalew różnorakich emocji mi towarzyszy podczas odsłuchu tego materiału. Jedno jest pewne panowie z Dioramic zadebiutowali w sposób niewyobrażalny, nagrali naprawdę niezwykły album.
Ocena tego albumu zależy w dużej mierze od tego jak odbiera go słuchacz. Według mnie to w pełni matematyczne przedstawienie różnych ludzkich emocji za pomocą muzyki, wszystko brzmi jakby było idealnie ułożone (ale zaznaczam, że muzyka Dioramic nie ogranicza się do chłodnych i odhumanizowanych kalkulacji). Niby spójna całość, ale równie dobrze egzystująca w pojedynkę. Dla mnie to jeden z najlepszych debiutów roku 2010. Nie ma tutaj miejsca na niemiecką toporność, jest za to wszystko to co powinno znajdować się w muzyce. Tak niezwykłe albumy powstają naprawdę rzadko. Ocena niemalże maksymalna, jeden punkt odjąłem za to, że jednak trochę czasu mi zajęło zanim się do niego ostatecznie przekonałem. Polecam wszystkim wielbicielom mieszania w muzyce, a jednocześnie tym, którzy szukają prawdziwych (nie karykaturalnych) emocji wyrażanych za pomocą dźwięków, bo wokal jest tutaj zaledwie dodatkiem.
Ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz