sobota, 29 maja 2010

Arma Gathas - Dead To This World (2010)


Arma Gathas - Dead To This World

Data wydania: 23.04.2010
Gatuenk: groove metal/hardcore
Kraj: Szwajcaria

Tracklista:
01. Antagonist 01:11
02. The Rise and Fall 02:57
03. Losing Hope 02:17
04. The Lies of Man 03:30
05. The Damage Done 03:20
06. Liberate Me 01:21
07. Depopulation 02:54
08. New Saviour 03:38
09. Generation Doom 03:01
10. Protagonist 01:03
11. God's Wrath 02:59
12. Constant Hunt for Blood 02:58
13. Our Final Breath - Our Last Goodbye 05:13

Debiutancki album Szwajcarów obracających się w klimatach groove metalu zmieszanego z hardcorem (tutaj zapewne chodzi o wokal). Gitarzystą jest tutaj jeden z gości występujących pod szyldem niemieckiego metalcore'owego Machinemade God, której to formacji słyszałem album "Masked" z 2007 roku. Tutaj mamy jednak zupełnie inne granie niż Machinemade God. Zdecydowanie bliżej im do takich kapel jak Living Sacrifice czy Throwdown - tyle, że tutaj więcej jest hardcore'a niż w tych dwóch bandach (oczywiście pisząc o Throwdown mam na myśli ich późniejsze albumy). 

Poza tym muzyka Arma Gathas posiada w sobie duże pokłady mocy - coś mniej więcej w stylu ostatniego Hatebreed. Niby na albumie jest aż 13 numerów, ale całość przelatuje bardzo szybko - jeżeli można użyć takiego określenia, to napisałbym, że tego albumu szybko się słucha. Nie ma tutaj żadnych przystanków, czy skrajnie spokojnych wstawek, owszem są zwolnienia, ale tylko po to, żeby zaraz można było ponownie przypierdolić. Dla przykładu takim kawałkiem jest "Generation Doom", w którym zwolnienie zwiastuje masakrę. Przyznam się, że ten album mnie dość mocno zaskoczył, bo spodziewałem się strasznych nudów, a tym czasem Szwajcarzy naprawdę dają czadu. Na albumie znajdują się tylko dwa minutowe przerywniki nieco podnoszące atmosferę, jest też klimatyczne intro w postaci utworu "Antagonist". Ale te trzy krótkie utwory są tylko mało ważnymi dodatkami (z punktu widzenia pozostałej części albumu), ale kluczowymi, jeśli chodzi o klimat. Najbardziej rozbudowanym kawałkiem jest zamykający album "Our Final Breath - Our Last Goodbye" - nie tylko dlatego, że trwa aż 5 minut (tak, aż, bo większość kawałków na tym albumie to 3 minutowe killery), ale dlatego, że ta kompozycja sama przez siebie jest dużo bardziej złożona. Zmiany tempa, ale i nastroju (bardzo niepokojącego). Jednak tutaj tempo jest zupełnie inne niż na pozostałej części albumu. 

 Najlepsze kawałki ciężko wybrać, bo wszystkie nieźle napierdalają, ale najbardziej wyróżniają się "The Rise and Fall" i "Generation Doom". Ogólnie - bardzo dobry album, żywy i wypakowany mocą. Polecam obadać.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz