wtorek, 3 listopada 2009

The Poodles - Clash Of The Elements (2009)

The Poodles - Clash Of The Elements

Data wydania: 20.05.2009
Gatunek: hard'n'heavy
Kraj: Szwecja

Tracklista:
01. Too Much Of Everything
02. Caroline
03. Like No Tomorrow
04. One Out Of Ten
05. I Rule The Night
06. Give Me A Sign
07. Sweet Enemy
08. 7 Days & 7 Nights
09. Pilot Of The Storm
10. Can’t Let You Go
11. Don't Rescue Me
12. Heart Of Gold
13. Dream To Follow
14. Wings Of Destiny


Na nowy album The Poodles trzeba było czekać dwa lata. Ale czy ktoś czekał? Ci, którzy śledzili zmiany składu w HammerFall pewnie chociaż trochę zainteresowali się co gra zespół, którego liderem jest Jakob Samuelsson. Sprawcą tego był "transfer" dotychczasowego gitarzysty The Poodles Pontusa Norgrena do formacji Oscara Dronjaka. Jego miejsce zajął Henrik Bergqvist, który jak słychać na albumie "Clash Of The Elements" sprawnie wprowadził się do zespołu i wlał w muzykę The Poodles trochę świeżej krwi, ale o tym w dalszej części.


Album rozpoczyna się dość niemrawo - kto by pomyślał, że tacy twórcy przebojów jak The Poodles zaczną od ballady? A jednak "Too Much Of Everything" to ballada. Z pewną nutką przebojowości (a jakże by mogło być inaczej), ale jednak znamion hitu nie nosi. Nijak się ma do takich "Echoes of the Past" czy "Flesh and Blood", które to otwierały poprzednie albumy. Ot jedynie przyjemny początek. Powinienem raczej zacząć od tego, że jest to póki co najdłuższe wydawnictwo Szwedów - składa się na nie aż 14 utworów, których łączny czas zbliża się do 60 minut (przy czym muszę nadmienić, że "Sweet Trade" i "Metal Will Stand Tall" zamykały się w granicach 45 minut). Ale idąc dalej po utworach - drugi w kolejce jest średniej jakości "Caroline". Trochę przebojowości, ale raczej nic co mogłoby stać się hitem. Przyznam, że podczas pierwszego odsłuchu prawie złapałem się za głowę, bo zawsze dwa pierwsze kawałki to były prawdziwe przeboje, a tutaj co? Klasa średnia co najwyżej. Takie przeboje może sobie pisać jakiś debiutujący zespół hard rockowy, ale nie doświadczeni już muzycy, którzy na swoim koncie mają masę hitów - mimo tego, że mają za sobą dopiero dwa albumy. Na szczęście na ratunek przychodzi "No Tomorrow", który już rozpoczyna się w dość ciekawy sposób - jakaś taka muzyczka wyłaniająca się z otchłani i wkroczenie Samuelssona. Może przy pierwszym odsłuchu może się wydawać, że ten numer to żadna rewelacja, przynajmniej do momentu, w którym się kończy. Kiedy się skończył wcisnąłem przycisk wstecz - i tak jeszcze kilka razy. No zabójstwo. Prawdziwy przebój, który powinien być puszczany po kilka razy dziennie w radio. I tutaj słychać też tą świeżą krew, którą wlał w zespół Henrik - gitara brzmi zupełnie inaczej, riffy są ostrzejsze (a raczej cięższe), a solówka może nie niszczy, ale zdecydowanie brzmi lepiej niż te na ostatnim albumie HammerFall. A tak, ważne, że ten kawałek jest prosty. "No Tomorrow" to pierwszy przebój na tym albumie, ale na szczęście nie ostatni. Po tak świetnym kawałku mamy następny, może nie tak przebojowy, ale jako ballada mógłby spokojnie zająć miejsce obok "Song For You" - mam na myśli oczywiście "One Out Of Ten". Przy minimalnym wsparciu muzyków Samuelsson prowadzi ten kawałek, przy okazji po raz kolejny pokazuje, że jest świetnym wokalistą. I to oczywiście nie wszystko - "I Rule The Night" to kolejny przebój. Znowu nieco dociążona gitara, która rozpoczyna ten kawałek. Sama zwrotka napędza maszynę, która na pełne obroty wchodzi dopiero w refrenie - to on jest najważniejszy, i to właśnie on ciągnie ten kawałek w górę. Większy ciężar jest oczywiście wyczuwalny. Natomiast jeśli chodzi o najlepszy refren na tym albumie to na pewno na szczycie podium stoi "Give Me A Sign". Numer bardzo dociążony przez riffującą gitarę w zwrotkach, ale w refrenie lekki, zwiewny i niesamowicie wpadający w ucho. Za takie kawałki właśnie lubię The Poodles. "Sweet Enemy" w zwrotkach jest lekkim utworem, natomiast w refrenie jest dociążony gitarą. Ten może nie jest jakoś specjalnie przebojowy i w sumie ciężko jednoznacznie określi ten kawałek - bo niby to ballada, ale tak nie do końca. W sumie może być, ale do hitu niestety daleko. "7 Days & 7 Nights" z początku sprawia wrażenie utworu zupełnie innego niż do tej pory nagrywane przez The Poodles. I w sumie jest trochę inny - brakuje tutaj przebojowości, refren tylko może być, niestety nie porwał mnie ten kawałek. Kiedy usłyszałem "Pilot Of The Storm" to zacząłem się zastanawiać, czy to jest na pewno ten sam zespół, który jeszcze parę minut temu prezentował "No Tomorrow". Okazuje się, że tak, ale znowu obdarty z przebojowości. Klawisze, które miały złagodzić refren nie osiągnęły swojego przeznaczenia. Brzmią wręcz groteskowo obok ciężkiej gitary, która dominuje w zwrotkach. Refren kompletnie nijaki. Ciąg dalszy bylejakości mamy w kawałku "Can't Let You Go" - standardowa ballada bez żadnych oznak przebojowości, w ogóle nie wpada w ucho, nie wiem po co było pchać taki kawałek na album, bo chyba nie tylko po to, żeby wydłużyć czas jego trwania. "Don't Rescue Me" to utwór, który brzmi całkiem nieźle. Co prawda obyło się bez fajerwerków, czy naprawdę przebojowego grania, ale refren myślę, że jest wystarczający - chociaż do hitu baaaardzo daleko. Niestety trzy ostatnie kawałki brzmią niespecjalnie. Są po prostu nijakie. Szkoda, ze zespół nie zdecydował się na nagranie albumu krótszego, ale tak przebojowego jak poprzednie.

Trzeci LP The Poodles ma tylko jedną przewagę nad swoimi poprzednikami - jest dłuższy o jakieś 15 minut. Zazwyczaj wydłużanie albumów nie wychodzi na dobre, nie inaczej jest tym razem. Na "Clash Of The Elements" znajdują się zaledwie 4 hity, jeden średniej klasy przebój ("Sweet Enemy") i jeden dobry średniak, który wypada bardzo dobrze pośród wypełniaczy (czyli "Don't Rescue Me"). Słychać zmianę na stanowisku wioślarza - przy tej okazji zespół postanowił nieco dociążyć swoją muzykę, co nie wyszło im do końca na dobre, bo stracili przez to na przebojowości, która była ich kluczowym punktem poprzednich albumów. Cóż, szkoda, że tak wyszło, bo tak mniej więcej do połowy jest to naprawdę album godny swoich poprzedników, niestety im dalej tym gorzej.

Ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz