Velvet Six - Demons Los Divas
Data wydania: 10.04.2015
Gatunek: gothic rock/hard rock/goth'n'roll
Kraj: Finlandia
Tracklista:
01. Twist
02. Demons Los Divas
03. Something Evil
04. Back To Back
05. Lightkeeper
06. Loves Like
07. Underneath
08. The Family
09. Blood Rain
10. I Saw
Skład:
Olle Wallenius - wokal
Richard Vikman - gitara
Christoffer Solborg - gitara
Matias Muotio - gitara basowa
Miro Kronqvist - klawisze
Henrik Björkgård - perkusja
Recenzja powstała dzięki Inverse Records.
Velvet Six to fińska kapela, której kariera rozpoczęła się od pomysłu na granie coverów. Początkowo zespół tworzyło dwóch muzyków - Olle Wallenius i Henrik Björkgård. Wraz z dołączaniem do formacji kolejnych osób kapela zaczęła zyskiwać nowy wymiar i w 2010 roku Velvet Six podpisali swój pierwszy kontrakt płytowy. Rok później zespół zadebiutował albumem "Dark City Nightlife". Tak na pierwszy rzut oka Velvet Six przypominają dużo skromniejszą wersję The 69 Eyes. W sumie kiedy posłucha się ich muzyki to okazuje się, że aspekt wizualny nie jest jedynym punktem wspólnym łączącym tę formację z "helsińskimi wampirami", punktów stycznych jest o wiele więcej.
Mój pierwszy kontakt z drugim studyjnym albumem Velvet Six raczej nie należał do szczególnie szczęśliwych. Po usłyszeniu pierwszych dwóch numerów postanowiłem odłożyć na później dalsze przygody z twórczością tej kapeli. Po zapoznaniu się z całym wydawnictwem nadal uważam, że "Twist" i "Demons Los Divas" to dwie najsłabsze kompozycje na tej płycie (ze wskazaniem na numer tytułowy). Charakteryzują się przede wszystkim jakimś zadziwiająco surowym brzmieniem i nijakością. Jeszcze przebojowość numeru "Twist" działa na jego korzyść, tak drugi kawałek nie ma w sobie kompletnie nic co przykułoby moją uwagę. Na szczęście zebrałem się w sobie i postanowiłem zapoznać się z całą zawartością płyty "Demons Los Divas". Moją walkę z samym sobą wynagrodził już jako tako kawałek "Something Evil", który jest zdecydowanie mocniejszy niż dwa pierwsze utwory, ma też momentalnie wpadający w ucho refren. Nawet te "pijackie" chórki pojawiające się w trzeciej kompozycji wydają się być na swoim miejscu.
Jednak prawdziwa przyjemność ze słuchania tego wydawnictwa zaczęła płynąć od czwartego utworu, czyli "Back To Back". Numer rozpoczyna się dość spokojnie, ale z czasem się rozkręca. Ten kawałek to swoista kwintesencja gotyckiego rock'n'rolla, za którego uwielbiam The 69 Eyes. I tak naprawdę to od tego utworu powinna się zaczynać płyta "Demons Los Divas" (dwie pierwsze kompozycje można by w ogóle usunąć, a trzecią wcisnąć gdzieś w środek albumu). Wreszcie gitara chodzi jak trzeba, klawisze robią dobre tło, a wokalista stara się imitować manierę Jyrki 69 (udaje mu się to z różnym skutkiem). "Lightkeeper" nie jest już może tak przebojowy, ale znaleźć w nim można wszystko co czaruje w gotyckim rocku zmieszanym z hard rockowym brzmieniem. Natomiast "Loves Like" to już prawdziwy goth'n'roll, z którego znana jest formacja The 69 Eyes. Dalsza część albumu jest właśnie utrzymana w takim klimacie i chwała za to Velvet Six, bo to wychodzi im zdecydowanie najlepiej. Do samego końca jest gotycko, ale z przytupem. Kompozycje mają w sobie gotyckiego ducha, ale są zagrane ze sporą dawką przebojowości, dzięki czemu wydawnictwo mnie nie znudziło. Poziom trochę spada przy utworze zamykający to wydawnictwo, czyli "I Saw". W którym to muzycy zwalniają tempo i jakoś tak lekko zawiewa nudą. Jednak jako całość album "Demons Los Divas" wypada naprawdę dobrze i przyznam, że drugie podejście do tego wydawnictwa wyszło na plus (zresztą jak i każde kolejne).
Velvet Six to młoda fińska formacja, której początki sięgają 2010 roku, kiedy to kapela trudniła się graniem coverów. Przy swoim drugim albumie, który jednoznacznie krąży wokół stylu wypracowanego przez The 69 Eyes, osiągnęła naprawdę dobry wynik. Chociaż "Demons Los Divas" zaczyna się dość licho, to od trzeciego utworu album zyskuje zupełnie nową jakość. Nie brakuje tutaj goth'n'rollowych przebojów, a wśród nich najwyżej stawiam "Back To Back", który jest kwintesencją tego stylu. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że muzyka Velvet Six jest skierowana głównie do wielbicieli twórczości The 69 Eyes (zwłaszcza tej od "Wasting The Dawn") i zapewne tym właśnie osobom "Demons Los Divas" spodoba się najbardziej. Zresztą kapela wcale się nie odżegnuje od inspirowania się dorobkiem "helsińskich wampirów".
Ja słyszę w nich więcej HIM-owskiego love metalu i hard rocka w ostrzejszych partach niż gotyku. Więc nie szalałabym tak z porównywaniem ich do the 69 eyes, który ma ciężki klimat ozdobiony rock'n'rollem. Co nie znaczy, że nie mogli się trochę na nich wzorować. Wokal mógłby mieć więcej klimatu, więcej głębokiego basu niż stylu Ville Valo. W "Back to back" słyszę też fragment klawiszy jakby żywcem wyciągnięty z 0:13 Amaranth Nightwisha, ale może to zbieg okoliczności. Poza tym płyta nie jest zła, ale wygląda jakby ciągle szukali swojego stylu i wychodzi to tak..6/10.
OdpowiedzUsuńHIM zalatuje popem na kilometr, tutaj jest hard rockowa przebojowość z gotyckim klimatem (trochę jak w Shadow Reichenstein). The 69 Eyes nigdy nie grali ciężko, ani nie mieli ciężkiego klimatu - ani na początku, kiedy to romansowali z glamem, ani później kiedy serwowali przebojowy do granic możliwości gothic rock (czyli ten właśnie goth'n'roll). Przecież The 69 Eyes wypłynęli na szerokie wody dzięki takim przebojom jak "Lost Boys", które można było usłyszeć nawet w audycjach radiowych.
UsuńZ HIMowością to chodzi głównie o manierę wokalisty. Niejednokrotnie stosuje na nagraniach bardzo podobną, choć oczywiście nie cały czas. Hard rock jest, ale tej popowości też się nieco przemyka, gotyku mało, jak na lekarstwo. Nie powiedziałam, że the 69 eyes grali ciężko, tylko że mają ciężki, ale tym samym fajny klimat np. "velvet touch". Wszystko za sprawą dzwonów, czy niskiego głosu wokalisty, który niesamowicie wielbię. I to jest w nich świetne, bo pomimo tego kawałki są chwytliwe, łatwe do zapamiętania i niekiedy żywsze (jak "Lost boys") dzięki rock'n;rollowi. Tych glamowych produkcji nie przypominajmy, bo były słabe. W Velvet Six natomiast gorzej z tym.
UsuńNo tak, tylko Velvet Six to kapela działająca tak naprawdę jakieś 4 lata, a The 69 Eyes w zeszłym roku strzeliło 25 lat obecności na scenie ;-) Oni też na początku swojej działalności nie zachwycali, nawet śmiem twierdzić, że grali zdecydowanie gorzej niż Velvet Six.
UsuńNie no, oczywiście mają potencjał, więc niech się rozwijają dalej, bo jest zdecydowanie lepiej niż na poprzedniej ich płycie. Np. "Blood rain" bardzo lubię, bardzo mi się podoba. I fakt, dobre stwierdzenie, że w porównaniu do pierwszych płyt the 69 eyes, to zdecydowanie lepiej wypadają.
Usuń