środa, 29 kwietnia 2015

Na skróty - odcinek 22

Odcinek 22 mógłbym nazwać specjalnym, gdyż dotyczy trzech wydawnictw, z którymi nie miałem wcześniej do czynienia, a każde z nich dotyczy kapel, które będą jednymi z gwiazd Asymmetry Festival. Tak jak w poprzednim odcinku "Na skróty" rozrzut stylistyczny jakiś był (niewielki, ale jednak), tak tym raz gatunkowo wszystkie albumy są wzięte z jednego worka. Niby podobne, ale zupełnie różne.


Wszystkie kapele z tego odcinka będzie można zobaczyć na Asymmetry Festival 2015.

Russian Circles - Memorial
(post-rock/atmospheric sludge; USA; 2013)
Russian Circles na FB

Do tej pory nie miałem styczności z twórczością kapeli Russian Circles, chociaż miałem świadomość istnienia takiej formacji. Twórczość Amerykanów krąży wokół mieszanki post-rocka/post-metalu z atmosferycznym sludgem. Album "Memorial" to prawdziwie gniotące wydawnictwo, podobnie jak poprzednie płyty Russian Circles jest pozbawiony partii wokalnych. Sama kapela istnieje od 2004 roku i ma na swoim koncie 5 pełnych wydawnictw studyjnych (włącznie z "Memorial"). Zawartość albumu z 2013 roku to 8 różnorodnych kompozycji instrumentalnych, które tworzą klimat nie do podrobienia. Warto zauważyć, że Russian Circles to formacja składająca się z zaledwie trzech osób, a tworząca muzykę złożoną i momentami wręcz hipnotyczną. Moim zdecydowanym faworytem na "Memorial" jest kawałek "Deficit", który jest dość ostry i zawiera największą dawkę hipnotycznych riffów. Na wydawnictwie z 2013 roku znaleźć można kompozycje mocniejsze, o ciężkim brzmieniu gitar, ale również utwory spokojne, delikatne - np. "Cheyenne" czy kawałek tytułowy, w którym gościnnie pojawia się wokalistka Chelsea Wolfe. Dominują utwory mieszane, w których wstęp jest delikatny, ale prowadzi do sludge'owego łojenia. Wyjątkiem od tej reguły jest "Ethel", w którym kapela niemalże całą uwagę skupia na partiach gitary. Mike Sullivan w tym numerze czyni prawdziwe cuda. "Memorial" to bardzo dobry album pełen różnych emocji, często zupełnie odmiennych - jak delikatny "Cheyenne" i ciężki "Lebaron". Jeżeli nie mieliście do tej pory do czynienia z muzyką Russian Circles to szczerze polecam zainteresować się ich twórczością. 7,5/10


Black Pyramid - Adversarial
(stoner/doom metal; 2013; USA)
Black Pyramid na FB

Black Pyramid to amerykańska formacja prężnie działająca od 2007 roku. "Adversarial" to już ich trzeci pełny album i jednocześnie najkrótszy z nich. Niestety również najsłabszy. Mając w pamięci "Black Pyramid" i "II" sięgając po wydawnictwo z 2013 roku znowu liczyłem na prawdziwe stoner/doomowe przeboje w starym, dobrym stylu. Jednak nowy materiał sprawia wrażenie wyciągniętego do granic możliwości i podejrzewam, że dużo lepiej sprawdziłby się jako epka. Już otwierający numer zatytułowany "Swing The Scimitar" sprawia wrażenie kolosa na słomianych nogach. Czas jego trwania to ponad 1/3 całego wydawnictwa. Owszem jest mocarny, ale tylko pozornie. Niestety wieje tutaj nudą i brakuje tej mocy, w której opływały dwa pierwsze albumy Black Pyramid. Owszem, kapela nadal korzysta ze znanych i wielokrotnie ogrywanych patentów wielkich kapel poruszających się w nurcie doom, czy stoner metalu. To jednak trochę za mało. "Adversarial" to album zawierający zaledwie 5 utworów i gdyby nie masakrycznie długi otwieracz to spokojnie można by mówić o dobrym wydawnictwie, bo jednak pozostałe kompozycje wstydu Black Pyramid nie przynoszą. Już drugi w kolejce "Bleed Out" sprawia wrażenie dobrego numeru ze świetnymi partiami gitarowymi i tym brudnym doomowym klimatem. Jednak nie umywa się do hitów z dwóch pierwszych albumów. Najmocniejszym punktem tego albumu jest "Onyx And Obsidian". Zdecydowanie najżywsza kompozycja na "Adversarial", dodatkowo bardzo kontrastująca z "Aphelion", którego żółwie tempo zmęczyło mnie niemalże tak samo jak "Swing The Scimitar". Trzeci album Black Pyramid to zaledwie niezłe wydawnictwo, które nie dorasta do pięt ich poprzednim albumom. 6/10


Lo-Pan - Colossus
(stoner metal; USA; 2014)
Lo-Pan na FB

Lo-Pan słuchałem ostatnio dobrych parę lat temu i nie powiem, żebym się szczególnie zachwycał albumem "Sasquanaut", na który wówczas się natknąłem. No cóż, nie będę ukrywał, że niewiele pamiętam z tej krótkiej przygody z twórczością Lo-Pan. Dlatego do "Colossus" podszedłem z niemalże czystą kartą. I z miejsca zaznaczę, że ta amerykańska formacja prezentuje odmianę stonera, którą uwielbiam. Od samego początku jest energicznie, z pazurem i na rock'n'rollową nutę. Przy czym muzycy tej kapeli zachowują wszelkie prawidła stoner metalu i nie mieszają go z heavy metalem (jak to robi np. Mustasch). "Colossus" najbardziej kojarzy mi się z albumem "Demons" formacji Spiritual Beggars (tego wydawnictwa chyba nikomu nie trzeba rekomendować). Zdecydowanie najlepszym numerem na płycie Lo-Pan z 2014 roku jest "Marathon Man", co ciekawe jest to również najdłuższa kompozycja na trackliście. Trwająca niemalże 7 minut utwór pełen jest rock'n'rollowego klimatu w stonerowym brzmieniu. Ale przebojów na wydawnictwie "Colossus" nie brakuje i praktycznie każdy z 10 kawałków wchodzących w skład tej płyty jest niemalże gotowym hitem. Ten album mógłbym polecić zwłaszcza osobom, które lubią kiedy stoner buja, ale zachowuje swoją brudną strukturę. Jeżeli jesteście wielbicielami gniotącego stonera zmieszanego z doom metalem, to raczej niezwykle żywy i energiczny "Colossus" nie przypadnie Wam do gustu. Dla mnie jest to świetne wydawnictwo, które miażdży energią i sprawia całą masę radości. 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz