niedziela, 29 stycznia 2017

Podsumowanie 2016 - hardcore/metalcore/deathcore

W core'owym graniu rok 2016 był świetny. Zresztą nie pamiętam, żeby w poprzednich latach było inaczej. Zawsze bez problemu udaje mi się znaleźć masę albumów z core'owych gatunków, którymi zasłuchuję się przez okrągły rok. W 2016 sporo znanych kapel uderzało z nowymi materiałami, naprawdę było w czym przebierać. Kontynuowana była tendencja łagodzenia brzmienia kolejnych deatchore'owych grup i z tego co widzę, to na 2017 szykuje się kolejna fala (np. Suicide Silence). W ubiegłym roku obok całej masy naprawdę dobrych wydawnictw nie zabrakło też tych słabych, a najgorsze jest to, że przytrafiały się one również doświadczonym ekipom (chociażby Chelsea Grin i Upon A Burning Body, ale o tym możecie przeczytać w rozczarowaniach). Na szczęście w 2016 te lepsze wydawnictwa zdominowały te gorsze, więc ponarzekać sobie można, ale lepiej machnąć ręką i zagłębić się w zawartość tych udanych płyt.


01. I Declare War - Songs for the Sick
(deathcore/beatdown hardcore)

Album "Song for the Sick" był dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Formacja I Declare War zawsze widziała mi się jako taki deathcore'owy średniak, który nigdy nie wyjdzie poza szarą masę kapel grających podobnie. Tymczasem zawartość "Songs for the Sick" okazała się być strzałem w 10. Muzycy dorzucili do swojego deathcore'u ciekawe melodie i położyli większy nacisk na beatdown hardcore, który był w ich twórczości już wcześniej obecny. Nowy materiał I Declare War to po prostu miażdżący i gniotący deathcore niestroniący od walcowatości, ale nie zapominający też o naprawdę dobrych melodiach wplatanych pomiędzy agresywne partie.

02. Walls Of Jericho - No One Can Save You From Yourself
(metalcore/hardcore punk)

W 2016 roku sporo miałem wydawnictw, na które czekałem mocno zaciskając kciuki. "No One Can Save You From Yourself" był jednym z nich. Ostatni pełny materiał Walls Of Jericho wydali w 2008 roku, a później ich status był bardzo niepewny. Niby nikt nie ogłosił, że kapela zawiesiła działalność, ale kompletnie niczego nie wydawali. W sieci pojawiały się jakieś ploty, o tym, że grupa pracuje nad nowym materiałem mającym być następcą "The American Dream", ale ile można czekać? Dopiero na początku 2016 roku zaczęły się pojawiać konkrety i hype rósł wraz ze zbliżającą się datą premiery albumu, która została wyznaczona na 25 marca. Chyba żaden z fanów Walls Of Jericho nie powinien czuć się zawiedziony nowym materiałem. Kapela dołożyła wszelkich starań, żeby na "No One Can Save You From Yourself" nie znalazły się żadne wypełniacze. Grupa jest niesamowitej formie, co udowadnia nie tylko na wspomnianym wydawnictwie, ale też podczas koncertów. A najnowsze wydawnictwo Walls Of Jericho spokojnie mogę postawić obok ich najlepszego albumu, czyli "With Devils Amongst Us All".

03. Caliban - Gravity
(metalcore)

Przy okazji wydanego w 2014 roku "Ghost Empire" kapela Caliban zaliczyła lekki spadek formy. I bardzo liczyłem na to, że przy okazji "Gravity" wrócą na prawidłowe tory. I tak się na szczęście stało. Gdzieś zniknęło widmo bylejakości z "Ghost Empire" i wróciła ogromna dawka energii, którą znajdowała się również na "Say Hello to Tragedy" i "I Am Nemesis". Właśnie do tych płyt najbliżej "Gravity". Mamy tutaj znowu świetne ryki Andreasa i naprawdę dobre czyste partie wokalne Denisa. A jest to tylko dodatkiem do wysokoenergetycznych metalcore'owych numerów, które nie stronią od melodii, jak również od agresji.

04. Bury Tomorrow - Earthbound
(melodic metalcore)

Poprzednie płyty Bury Tomorrow nie były mnie w stanie przekonać do twórczości tej formacji. I podobnie początkowo było z "Earthbound", które niedługo po premierze przesłuchałem i szybko odłożyłem bez większego zainteresowania. Coś jednak było w tej muzyce, bo czułem ogromną potrzebę, żeby po "Earthbound" sięgnąć ponownie i od tej pory ten materiał często mi towarzyszył. Bury Tomorrow w bardzo przebojowy sposób podali prawidła metalcore'a nie tracąc przy tym swoistego pazura. Praktycznie każdy kawałek zawarty na najnowszym albumie to potencjalny hit. To jedno z tych wydawnictw, na którym czyste partie wokalne są integralną częścią kompozycji i ciężko jest mi sobie wyobrazić te numery bez melodyjnych wokali w refrenach. Agresja i melodia zostały tutaj podane w idealnych proporcjach.

05. Those Who Fear - State Of Mind
(metalcore/beatdown hardcore)

Ciężko mi uwierzyć, że to już trzeci album Those Who Fear. Kapela debiutowała w 2013 roku bardzo udanym "Unholy Anger", a rok później przebiła go świetnym "Death Sentence". Na kolejny album trzeba było czekać dwa lata, a kapela też nie kwapiła się do informowania swoich fanów o nadchodzącym wydawnictwie. I tak dość nagle do sieci zaczęły trafiać nowe kawałki, które miały budować hype odnośnie albumu i premiera "State Of Mind" przypadała na 9 grudnia 2016. Na szczęście Those Who Fear oszczędzili swoim fanom niespodzianek, bo najnowszy materiał jest utrzymany w dokładnie takim samym klimacie jak "Unholy Anger" oraz "Death Sentence". Kapela nie zawiodła i przygotowała bardzo dobry materiał. Mamy tutaj masę beatdownów, kawałki utrzymane w wolnym, czasami wręcz walcowatym tempie. Wszystko dudni i aż kipi od nadmiaru energii. Cała magia Those Who Fear zamknięta w dziesięciu premierowych kompozycjach.

06. Norma Jean - Polar Similar
(metalcore/mathcore/post-hardcore)

I mamy chyba najbardziej różnorodnych album w tym zestawieniu. Nikogo chyba nie dziwi, że to właśnie panowie z Norma Jean wydali materiał, który wymyka się tradycyjnemu szufladkowaniu. "Polar Similar" to prawdziwa rewelacja będąca mieszanką różnych core'owych gatunków oraz naleciałości z różnych metalowych, czy rockowych. Mimo tego dość dużego rozrzutu ekipie udało się skomponować bardzo udany materiał, który wypada nadzwyczaj spójnie. Nawet wrzucone tutaj przerywniki nie przeszkadzają, a wręcz sprawiają wrażenie bycia integralną częścią "Polar Similar". Czy to najlepsze wydawnictwo Norma Jean? Najprawdopodobniej tak.

07. After The Burial - Dig Deep
(metalcore/djent)

"Dig Deep" to pierwszy materiał After The Burial bez Justina Lowe w składzie. Muzyk zmarł w 2015 roku, ale mimo tego kapela postanowiła kontynuować swoją działalność. Po wydaniu niesamowitego "Wolves Within" w 2013 roku grupa miała przed sobą bardzo trudne zadanie, w końcu ciężko jest przebić tak idealny materiał. Na "Dig Deep" kontynuują swoją muzyczną drogę, w której mieszają metalcore z djentem. Ilość łamanców, czy rwanych riffów może przyprawić o ból głowy. Ale to idealnie wpasowuje się w twórczość After The Burial i najnowszy materiał niewiele odstaje od swojego poprzednika.

08. Whitechapel - Mark Of The Blade
(deathcore)

Whitechapel mocno mnie do siebie przekonali za sprawą albumu "Our Endless War" wydanego w 2014 roku, chociaż zawsze bardzo ich ceniłem za "This Is Exile" z 2008 roku. Ale przez lata brzmienie grupy ewoluowało, właśnie największa i jak dla mnie najlepsza zmiana nastąpiła przy okazji "Our Endless War". Na "Mark Of The Blade" kapela zdecydowała dalej zmieniać swój styl i wprowadziła czyste partie wokalne. I chociaż byłem temu przeciwny i nie byłem sobie w stanie tgo wyobrazić, to jestem pełen podziwu dla Phila Bozemana jak świetnie udało mu się wprowadzić czyste wokale do przesiąkniętej agresją muzyki Whitechapel. Na "Mark Of The Blade" znajdują się tylko dwa kawałki, w których Bozeman śpiewa czysto, ale w obydwu wypada świetnie. Pozostała część płyty jest utrzymana w klimatach "Our Endless War", więc wielbiciele poprzedniego albumu powinni być zadowoleni.

09. Hatebreed - The Concrete Confessional
(metalcore/beatdown hardcore)

Hatebreed to jedna z tych kapel, które nie nagrywają słabych, czy chociażby średnich wydawnictw. Zawsze z płyt tej grupy wylewa się masa agresji i energii. Nie inaczej jest w przypadku "The Concrete Confessional". Jasta z kumplami znowu serwuje solidna dawkę core'owych przebojów nie bawiąc się w zbędne melodyjki, czy czyste wokale. Poziom bardzo dobrego "The Divinity of Purpose" został utrzymany, więc chyba nikt nie ma powodów do narzekania.

10. Attila - Chaos
(metalcore/rapcore)

Na sam koniec moje "guilty pleasure" w core'owej tematyce. Jedna z najbardziej opluwanych kapel w 2016 roku wydała swój siódmy studyjny album. Formacja Attila istnieje od 2005 roku, a jak widać ma już naprawdę pokaźną dyskografię. "Chaos" to mieszanka metalcore'a z rapcorem, wszystko podane w bardzo przystępnej formie. Nadal teksty są prostackie, muzyka również, a jednak za każdym razem  świetnie się bawię słuchając tego skrajnie prostego materiału. Nie jest może tak dobry jak "Guilty Pleasure", ale niewiele od niego odstaje. Jeżeli do tej pory Wasz organizm nie tolerował muzyki Attila to najnowszy materiał tego nie zmieni.

--------------------------------------------
11. Architects - All Our Gods Have Abandoned Us
12. Cold Hard Truth - TruthGetta
13. Breakdown Of Sanity - Coexistence
14. Westfield Massacre - Westfield Massacre
15. Trap Them - Crown Feral
16. Heaven Shall Burn - Wanderer
17. Magoa - Imperial
18. Bolu2 Death - Dualitas
19. Ringworm - Snake Church
20. Fit For A King - Deathgrip
21. Nails - You Will Never Be One of Us
22. Carnifex - Slow Death
23. A Day To Remember - Bad Vibrations
24. The Dillinger Escape Plan - Dissociation
25. Bad Omens - Bad Omens
26. Eris Is My Homegirl - For The Most Beautiful One
27. I Am Noah - The Verdict
28. The Browning - Isolation
29. Killswitch Engage - Incarnate
30. Despised Icon - Beast

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz