czwartek, 21 października 2021

Droga do podsumowania 2021 (odc. 16-20)

A przed wami czwarty odcinek prezentujący kolejną piątkę albumów wydawnych w 2021 roku. Jak zwykle poza krótką notką o albumie oraz jednym klipie znajdziecie tutaj również link do danego wydawnictwa na Spotify. Oczywiście zachęcam do sprawdzania poszczególnych płyt, bo szkoda by było, którąś z tych pozycji przegapić. Zapraszam do czytania i słuchania!



Droga do podsumowania 2021 - odc. 16:

Tribulation - Where The Gloom Becomes Sound
(gothic metal)

Tribulation (Official) zadebiutowali w 2009 roku doskonały death metalowym albumem "The Horror". Kupili mnie nim z miejsca, już po pierwszym odsłuchu wiedziałem, że to kapela, która namiesza na death metalowej scenie, a w najbliższych latach będzie się bić o śmierćmetalowy tron. Długo trzeba było czekać na następcę "The Horror", bo "The Formulas of Death" pojawił się dopiero w 2013 roku. I okazał się być przesyconym progresywnością death metalowym krążkiem. Wręcz stawiałbym go bardziej w szeregu progmetalowych wydawnictw niż wśród death metalu. Ale najgorsze miało dopiero nadejść. Grupa niedługo później kompletnie zmieniła swój styl zapominając o death metalu i stając się grupą grającą gothic metal. I w tym momencie kompletnie straciłem zaintresowanie muzyką tej formacji. To wróciło dopiero przy okazji singli, które miały trafić na piąty studyjny materiał Tribulation, czyli tegoroczny "Where The Gloom Becomes Sound". Po prostu "WOW", te kawałki są jak najbardziej w gothic metalowym stylu, temu nie da się zaprzeczyć, ale żyje w nich death metalowa dusza. Gdzieś tam w środku, pomiędzy riffami czai się death metalowe monstrum. Oczywiście trzeba też dodać, że numery zawarte na tej płycie są niesamowicie przebojowe, jak na gothic metal i momentalnie wpadają w ucho. Duża tu zasługa świetnych melodii, od których nie można się uwolnić. No czyż można przejść obojętnie obok takiego hitu jak "Hour Of The Wolf"? Przecież ta melodia zostaje w głowie i przypomina o sobie nawet podczas słuchania innych płyt.



Droga do podsumowania 2021 - odc. 17:

Blaze Bayley - War Within Me
(heavy metal)

Nie pamiętam, kiedy dokładnie się to stało, ale jestem wręcz fanatykiem Official Blaze Bayley. Na pewno nie rozpoczęło się to od czasu, gdy zaczął występować z Iron Maiden. Wówczas wręcz go nie znosiłem - bo jak śmiał zastąpić Bruce'a?! Oczywiście teraz stawiam "The X-Factor" na piedestale, a solowe płyty Blaze'a znam niemal na pamięć. Myślę, że wszystko zaczęło się od płyty "Blood & Belief", która jako pierwsza z solowych wydawnictw tego wokalisty trafiła na moją półkę. Później już poszło lawinowo. I jasne, są słabsze momenty w dyskografii Blaze'a, ale gość jest po prostu niesamowity - zarówno na płytach, jak i na żywo. I przyznam, że chociaż lubię jego trylogię "Infinite Entanglement" to ucieszyłem się, że tegoroczny materiał nie miał podtytułu "Infinite Entanglement Part IV". Dlaczego? Trochę zmęczyły mnie te koncepcyjne albumy i zdecydowanie trzy części to już trochę za wiele. Na szczęście "War Within Me", na które trzeba było czekać trzy lata, to po prostu czysty Blaze Bayley. Bez żadnych dodatkowych historii, bez łączących się ze sobą kawałków, jest po prostu mknący do przodu heavy metal z doskonałymi partiami wokalnymi Blaze'a. Dobra, jak on to robi, że brzmi tak dobrze mimo niemal 60-tki na karku? Czy już wspominałem, że uwielbiam gościa? Nie tylko za muzykę, ale też za to, jak się odnosi do fanów, za to jak się zachowuje podczas koncertów i za to, że jest po prostu zwykłym gościem z niesamowitym wokalem. I to nie on jest największym wygranym z przygody z Iron Maiden, to fani heavy metalu są tymi wygranymi. Ale miało być o albumie - jeżeli tęskniliście za kawałkami Blaze'a nie będącymi niekończącą się sagą o Williamie Blacku, to koniecznie musicie sprawdzić "War Within Me". Ja momentalnie w niego wsiąknąłem i jak to zwykle bywa, sięgając po jeden album Blaze'a nigdy na tym jednym się nie kończy.



Droga do podsumowania 2021 - odc. 18:

Heavy Sentence - Bang To Rights
(heavy metal)

Co tu dużo pisać? Heavy Sentence to chyba największe heavy metalowe odkrycie 2021 roku. Kapela brzmiąca jakby została żywcem wyjęta z lat 80-tych, okładka ich debiutanckiego wydawnictwa również stylizowana na demówkę z tamtych czasów. Ale jakież to miodne, jakie mięsiste i momentalnie wpadające w ucho. No po prostu cudo i zdecydowanie ścisła czołówka heavy metalu tego roku, a już na pewno najmocniejszy debiut w metalowym światku. Aż dziw bierze, że ta brytyjska kapela tak doskonale zadebiutowała za sprawą "Bang To Rigths".




Droga do podsumowania 2021 - odc. 19:

Erdve - Savigaila
(sludge metal/hardcore/black metal)

Mam nieodparte wrażenie, że jeżeli jakiś album jest wydawany przez Season of Mist to z miejsce staje się godnym sprawdzenia. Ta wytwórnia po prostu nie zawodzi i naprawdę wyławia same ciekawe kapele. Jedną z nich jest litewska grupa Erdve, która w tym roku wydała swój drugi pełny studyjny materiał. "Savigaila" to nie jest album łatwy w odbiorze. Ale jeżeli lubicie te bardziej ekstremalne gatunku metalu to sporo znajdziecie dla siebie na tej płycie. Jest sludge, są black metalowe patenty, jest cała masa ciężkiego klimatu, jest też miejsce dla hardcore'a, a jeżeli dobrze się w słuchać, to chociażby w takim "Pleura" da się usłyszeć elementy oldschoolowego death metalu. "Savigaila" to po prostu ekstrema pełną gębą, ale nie mknąca bezmyślnie na złamanie karku, ale potrafiąca też przystanąć, daje złapać oddech, a później znowu do przodu!



Droga do podsumowania 2021 - odc. 20:

Danko Jones - Power Trio
(hard rock)

Danko Jones to kanadyjska grupa grająca hard rocka z elementami rock'n'rolla. Debiutowali niemal 20 lat temu za sprawą płyty "Born a Lion" (2002). "Power Trio" to już dziesiąte pełne wydawnictwo studyjne tej formacji. Mocno dała się we znaki fanom hard rocka w 2010 roku za sprawą swojego chyba najpopularniejszego albumu jakim jest "Below The Belt". I praktycznie od tamtej pory robią co mogą, żeby ten materiał przebić. Chociaż ta sztuka idzie im z różnym skutkiem - z późniejszych wydanictw na pewno warto sprawdzić "Fire Music" i "Wild Cat". "Power Trio" to na pewno jaśniejszy punkt w dyskografii Danko Jones. Kawałki nagrywane przez tę grupę brzmi bardzo charakterystycznie, zarówno dzięki specyficznej manierze wokalisty (Danko), jak i brzmieniu samych kompozycji. Da się wyczuć tutaj inspiracje garage rockiem, trochę stoner rockiem, a nawet punkiem. Jednak przede wszystkim "Power Trio" to niezwykle przebojowa hard rockowa pozycja, która szybko wchodzi do głowy i wygodnie się tam zagnieżdża. Nie jest to materiał ta dobry jak wspomniany "Fire Music", czy "Below The Belt", ale poziom "Wild Cat" został zdecydowanie utrzymany, albo nawet trochę przebity.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz