poniedziałek, 15 lutego 2010
Honcho - Burning In Water, Drowning In Fire (2005)
Honcho - Burning In Water, Drowning In Fire
Honcho na myspace
Rok wydania: 2005
Gatunek: stoner/psychodelic/doom
Kraj: Norwegia
Tracklista:
01. Some Say
02. Seeing Red
03. Messenger Messiah
04. Hangover Blues
05. Through
06. Silly
07. Holy
08. Falling Behind
09. Lost And There
Skład zespołu:
Trond Skog - wokal
Halvor Berg - gitara
Hakon Eng - gitara
Steinar Knapstad - gitara basowa
Kenneth Andersen - perkusja
Już wspominałem o tym, że Honcho to magiczny zespół, na tyle magiczny, że potrafił mnie przekonać do swojej muzyki, chociaż doom metalu nie lubię, a stoner wielbię, ale szybki z rock'n'rollowymi akcentami. Tutaj stoner łączy się z doomem w nowym wymiarze, dodany został do tego lekko psychodeliczny charakter.
Ten album jest trochę mniej przebojowy niż "Corporate Rock". Na "Burning In Water, Drowning In Fire" mamy bardziej walcowate kompozycje, które z melodyjnym i z emocjonalnym wokalem Tronda Skoga dają specyficzny produkt. Jeśli komuś podobała się bardzo żywa pierwsza płyta, to z drugą może mieć lekkie problemy - ja tych albumów słuchałem w kolejności odwrotnej - najpierw "Burning In Water, Drowning In Fire", a dopiero po tym jak zostałem wchłonięty niczym przez czarną dziurę zacząłem szukać wcześniejszych wydawnictw Honcho i trafiłem na "Corporate Rock". Pewnie jakbym słuchał w odpowiedniej kolejności to czułbym się trochę zawiedziony - niby to ten sam zespół, niby gatunek się nie zmienił, niby granie to samo, ale jednak drug album wypada inaczej. Tak jak napisałem jest ciężej, wolniej, bardziej walcowato - gdyby nie wokal Tronda to riffy by najzwyczajniej zgniatały i trasowały drogę dostępu do kolejnych numerów na płycie. No, ale nie będę się bardziej rozpisywał - polecam sięgnąć po "Burning In Water, Drowning In Fire" - to nie tylko przewrotny tytuł, to przewrotna płyta.
Jeśli mam wyróżnić jakieś kawałki to niech będą to: "Some Say", "Seeing Red", "Messenger Messiah", "Through", "Falling Behind" - z tymże są to numery niezwykle wciągające, ale pozostałe są niewiele słabsze, po prostu te chciałem w pewien sposób wyróżnić. A ocena? Ocena niech będzie 9,5/10 - bo trochę za dużo "walcowania", ale płyta i tak jest genialna. I nie mogę się doczekać nowego wydawnictwa.
Ocena: 9,5/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz