środa, 10 lutego 2010

Alesana - The Emptiness (2010)


Alesana - The Emptiness

Alesana na myspace

Data wydania: 26.01.2010
Gatunek: post-hardcore/metalcore/screamo
Kraj: USA


Tracklista:
01. Curse Of The Virgin Canvas
02. The Artist
03. A Lunatic's Lament
04. The Murderer
05. Hymn For The Shameless
06. The Thespian
07. Heavy Hangs The Albatross
08. The Lover
09. In Her Tomb By The Sounding Sea
10. To Be Scared By An Owl
11. Annabel

Alesana to amerykańska kapela grająca w klimatach post-hardcore/emocore i wszystko to oczywiście z bardzo melodyjną i przebojową nutą. Mimo tego, że nie znałem tego zespołu wcześniej to mniej więcej wiedziałem czego się spodziewać. Trzeci album tej kapeli nosi tytuł "The Emptiness" i swoją premierę miał 26 stycznia 2010 roku.

Już na samym początku zostałem ostrzeżony przez wokalistę zespołu, że historia, która będzie tutaj opowiedziana zmrozi mi krew w żyłach - problem w tym, że ja niekoniecznie skupiałem się tutaj na tekstach. W każdym razie muzyka nie wprowadza żadnej grozy, tak samo jak partie wokalne, w których czysty (melodyjny) śpiew przeważa nad screamo. Niby nic nadzwyczajnego, ale te partie są ułożone wręcz perfekcyjnie - kiedy ma być przebojowo to jest przebojowo, kiedy ma być ostro to jest ostro. Chociaż tej ostrości akurat za dużo tutaj nie ma - jest to raczej album skierowany do osób, które nie są w stanie słuchać zwykłego metalcore'a i szukają melodyjnych odmian core'owego grania. Kawałki zawarte na "The Emptiness" to w większości potencjalne przeboje z tymże kierowane raczej do alternatywnej młodzieży w wieku gimnazjalno-licealnym. Prawdziwi wyjadacze sceny core'owej raczej wymiękną przy pierwszym kawałku. Ostrzeżenie wokalisty jako byłby to materiał mrożący krew w żyłach chyba należy przyjąć z przymrużeniem oka. Tego albumu świetnie się słucha jako wypełniacza - tzn. robiąc przy tym coś konkretniejszego, a muzyka ma sobie lecieć w tle. Wtedy album jest całkiem niezły. Natomiast kiedy skupić się na tym wydawnictwie to nagle okazuje się, że jest to strasznie miałkie i przewaga czystych wokali nad screamo jest wręcz ogromna. Melodyjny wokal Shawna Milke stanowi przynajmniej 90% wszystkich partii wokalnych na tym albumie. Ale dzięki temu "The Emptiness" jest dość skocznym i niezwykle przebojowym wydawnictwem, zresztą wystarczy sprawdzić takie kawałki jak "The Artist", "The Murder" czy "The Lover", żeby się o tym przekonać. I te trzy kawałki są chyba najlepsze na tym albumie - pozostałe mimo tego, że są być może i równie przebojowe, to jakoś mniej mi wpadły w ucho.

Podsumowując - nie jest to album dla zatwardziałych core'owców, nawet nie wiem, czy ci, którzy lubią lżejsze core'owe wydawnictwa będą zadowoleni z "The Emptiness". Problem stanowi tutaj zbyt duża i może zbyt nachalna przebojowość, która atakuje z każdej strony. Poszczególne kawałki to wręcz radiowe hity dla wrażliwej młodzieży w wieku szkoły średniej. Przeważają melodyjne partie, a te ostre zdażają się naprawdę sporadycznie. Przy bliższym zapoznaniu się z tym materiałem niestety dużo traci. Wielbiciele ostrego grania nic tutaj dla siebie nie znajdą. Dla mnie to co najwyżej niższa klasa średnia.

Ocena: 5,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz