piątek, 18 grudnia 2009

Sieges Even - The Art Of Navigating By The Stars (2005)


Sieges Even - The Art Of Navigating By The Stars


Rok wydania: 2005
Gatunek: progressive metal
Kraj: Niemcy

Tracklista:
01. Navigating By The Stars
02. The Weight
03. The Lonely Views of Condors
04. Unbreakable
05. Stigmata
06. Blue Wide Open
07. To The Ones Who Have Failed
08. Lighthouse
09. Styx

Skład:
Arno Menses - wokal
Markus Steffen - gitara
Oliver Holzwarth - gitara basowa
Alex Holzwarth - perkusja


Sieges Even to już zasłużona ekipa, która na swoim koncie w momencie wydawania "The Art Of Navigating By The Stars" miała 5 albumów. Sam zespół powstał w roku 1985 roku i od tamtego momentu zmagał się z problemem znalezienia odpowiedniego wokalisty. W bandzie występowali już Franz Herde, Jogi Kaiser i Greg Keller - co prawda każdy kolejny był trochę lepszy od poprzedniego, ale żaden z nich nie do końca zgrywał się z umiejętnościami instrumentalistów. Strzałem w dziesiątkę miał okazać się Arno Menses, który wcześniej nie udział się w żadnym zespole. Samo Sieges Even powróciło po 8 letniej przerwie - ostatni album, jaki wydali przed przerwą to "Uneven" z 1997 roku.

Pierwsze co rzuca się w oczy to nazwa albumu - do tej pory tytuły były krótkie, tutaj dostaliśmy tasiemca. A sama nazwa sugeruje, że panowie z Sieges Even zabierają słuchacza w podróż statkiem, ku nieznanym lądom za przewodnika biorąc sobie tylko gwiazdy. Długość tego wydawnictwa to lekko ponad 60 minut - czyli jakby nie patrzeć kawał muzyki, w tym przypadku ta godzina to jednak niezbyt długo. Jeśli chodzi o długość poszczególnych utworów to mamy standard progmetalowy - czyli od 5 minut wzwyż.

Wszystko rozpoczyna śmiech małego dziecka - czyli można powiedzieć, że mamy tutaj do czynienia z początkowym stadium życia - tym bardziej wydaje się to być logiczne kiedy spojrzy się na tytuł ostatniego kawałka - "Styx". Pierwszy muzyczny utwór, czyli "The Weight" zabiera słuchacza w świat magii - chociaż zwykły, bez fajerwerków - łamane zagrywki, ostrzejsze partie przecinające te lżejsze i niesamowity wokal Mensesa. Instrumentaliści jak zwykle czarują swoimi niezwykłymi umiejętnościami, a Arno Menses idealnie wpasowuje się w rytm - tym razem to wokalista prowadzi muzykę, a nie na odwrót, jak to miało miejsce zwłaszcza w przypadku początkowych wydawnictw. Dziesięciominutowa kompozycja "The Wight" mija jednak dość szybko - a jest tylko wprowadzeniem do tego magicznego świata. Spokój wylewający się z tego kawałka jest naprawdę wciągający i sprawie, że chce się go słuchać nieprzerwanie. Problem w tym, że kolejnych kawałków też chce się słuchać tak samo jak "The Weight".

"The Lonely Views Of Condors" zaczyna się w dość prosty sposób - widać, że zespół postawił nieco na minimalizm, bo wielkiego grania na początku nie ma. Proste granie i wokal Mensesa, który prowadzi do ostatecznego brzmienia. I mimo pojawiającego się cięższego riffu zaraz muzycy znowu uspokajają swoje instrumenty - tym razem serwując całkiem przebojowe partie. Słuchając tego kawałka mam zawsze wrażenie, że Arno został stworzony właśnie żeby śpiewać w Sieges Even - nie wyobrażam sobie wykonania tego utworu z innym wokalistą. Można powiedzieć, że w tym przypadku sprawdza się powiedzenie "trafił swój na swego", bo muzyka uzupełnia partie wokalne, a wokal uzupełnia partie instrumentalne. Po prostu magia. Szkoda tylko, że ten utwór jest tak krótki.

"Unbreakable" to chyba najspokojniejszy utwór na całym albumie - w tym przypadku muzyka stanowi jedynie dodatek do partii Mensesa, a ten po raz kolejny udowadnia, że nie jest jakimś tam pierwszym z brzegu śpiewakiem. W refrenie Arno ma wsparcie chórków, które dodatkowo uatrakcyjniają ten kawałek. Lekko połamana gra gitary i wysunięty bas to chyba najważniejsze elementy tej kompozycji - jak zwykle skomplikowanej i nie tak łatwej w odbiorze. Ale nic tutaj nie brzmi jakby było łamane na siłę, jedno pasuje do drugiego. Poza tym ten album powstał w 20 rocznicę rozpoczęcia działalności zespołu - także muzycy byli wystarczająco doświadczeni, żeby wiedzieć jak najlepiej wykorzystać swoje niezwykłe umiejętności.

"Stigmata" to jeden z moich ulubionych utworów Sieges Even - nie tylko wśród znajdujących się na tym wydawnictwie. Długi wstęp instrumentalny i chwila konsternacji - czy jest to instrumental, czy może Arno wejdzie ze swoim wokalem i ustawi w szeregu instrumentalistów? I tak też się dzieje. Poza tym kawałek jest prawdziwie przesycony melodyjnością. Mam tylko nieodparte wrażenie, że perkusista w tym kawałku trochę chciał zaszaleć i nie zawsze zgrywa się z ogólną melodią dyktowaną przez Mensesa. Gitara niby gra w dość oklepany sposób, ale po prostu jej partie zapadają na długo w pamięć - coś niezwykłego. Nie chcę już wspominać, że i w tym utworze magia czai się na każdym rogu, ale taka jest prawda. Po prostu ilość emocji spakowanych na tym albumie jest przerażająca - wszystko to przekazane w możliwe najprostszym do zaakceptowania sposób - czyli żadnego łamania melodii z przymusu wszystko ma swoje logiczne następstwo.

"Blue Wide Open" zaczyna się za to zupełnie odwrotnie niż "Stigmata" - na zaciemnionej scenie, jako jedyny podświetlony przez reflektor pojawia się wyłącznie Arno Menses. Dopiero po jakimś czasie zostaje podświetlony również Markus Steffen, który zaczyna czarować grą na gitarze akustycznej. Pięknie brzmi połączenie wokalu Arno z akompaniamentem gitary akustycznej. Przy okazji tego połączenia znowu możemy delektować się niezwykłym wokalem Mensesa. Statek wkroczył na spokojne wody. Piękna ballada, szkoda tylko, że taka krótka.

"To The Ones Who Have Failed" rozpoczyna dźwięk kojarzący mi się z odgłosami wielorybów. Znowu otrzymujemy długi wstęp instrumentalny. Sama muzyka odbiega momentami od tego co mogliśmy usłyszeć we wcześniejszych utworach - jest nieco ostrzej, ale nie brakuje oczywiście melodii. I bardzo sugestywny refren "sky without stars, stars without sky". Same melodie też są bardziej połamane niż wcześniej - zwłaszcza jeśli chodzi o partie gitarowe.

"Lighthouse" jest przedostatnią kompozycją na tym niesamowitym albumie. Jest to chyba najlżejszy utwór znajdujący się na "The Art Of Navigating By the Stars" - i nie chodzi tutaj bynajmniej o to, że wcześniejsze utwory są tak skomplikowane, że nie da rady ich słuchać. Chodzi wyłącznie o to, że jeśli ktoś chce zacząć osłuchiwać się z tym materiałem, a nie lubi łamania to właśnie powinien zabrać się za ten kawałek (ewentualnie za "Blue Wide Open"). Mamy tutaj również gościnny udział instrumentu zwanego fletem, który ustępuje miejsca gitarze. Utwór bardzo melodyjny, a nawet przebojowy (tak, przebojowy). Chociaż mogłoby się wydawać, że na takim wydawnictwie przebojowości nie będzie.

Jak życie kończy przeprawienie się na drugą stronę rzeki Styks, tak i tutaj "Styx" kończy przygodę. Ten utwór to swoiste podsumowanie tego co można usłyszeć na całym tym albumie. Przebojowość, łamanie, melodyjne wokale Mensesa i magia unosząca się w każdym dźwięku. Prawdziwe zwieńczenie dzieła, które śmiem nazwać najpiękniejszym metalowym albumem w historii tego gatunku.

"The Art Of Navigating By The Stars" to magia, to nie jest już muzyka. Za instrumentami nie stoją muzycy, ale czarodzieje. A wokalista jest wyłącznie energią, która układa się w słowa i prowadzi melodię. Cały album to podróż poprzez bezkresne wody prowadzące od dziewiczego lądu aż do krańca świata, który kończy zarówno życie statku jak i jego pasażerów. Prowadzeni jednie gwiazdami płyną w nieznane i w końcu odnajdują swoje przeznaczenie. Tak też przeznaczeniem tego niesamowitego albumu jest wpisanie się na zawsze w annały muzyki metalowej jako najpiękniejszego długograja. Trzeba przyznać, że zespół wreszcie po szeregu lat poszukiwań w końcu po 20 latach istnienia nagrał album wybitny, pełen pasji, energii i przesycony emocjami, o jakich innym progmetalowym bandom może się tylko śnić. Minusem tego wydawnictwa jest to, że trwa on wyłącznie 60 minut.

Ocena: 10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz