piątek, 25 grudnia 2009

Rough Silk - A New Beginning (2009)

Rough Silk - A New Beginning

Data wydania: 20.03.2009
Gatunek: melodic power metal
Kraj: Niemcy

Tracklista:
01. Temple Of Evil
02. Home Is Where The Pain Is
03. Reborn To Wait
04. The Roll Of The Dice
05. When The Circus Is Coming To Town
06. Sierra Madre
07. A New Beginning
08. Warpaint
09. Black Leather
10. We've Got A File On You
11. Deadline
12. We All Need Something To Hold On To In This Life
13. A Song For Hilmer

Skład:
Ferdy Doernberg - wokal, klawisze, gitara
Mike Mandel - gitara
André Hort - gitara basowa
Alex Wenn - perkusja


Rough Silk to niemiecki zespół, którego liderem od samego początku był Ferdy Doernberg - przede wszystkim znany klawiszowiec, który udzielał się w kapelach typu Dezperadoz, Axel Rudi Pell, Shock Machine. Zespół powrócił po 6 latach milczenia. Sam tytuł album też wiele mówi o tym wydawnictwie. Warto również zaznaczyć, że ósmy LP Rough Silk został zadedykowany zmarłemu w 2006 roku gitarzyście Hilmerowi Staacke, który wspierał zespół na albumach "Roots Of Hate" i "Walls Of Never".


"A New Beginning" to drugi album, na którym Ferdy Doernberg udziela się wokalnie, z tymże tutaj nie ma już takiego wsparcia jak na "End of Infinity". Tam wspierał go Herbert Hartmann i Nils Wunderlich. Na bieżącym wydawnictwie muzyków tych zabrakło i jedyne wsparcie jakie Ferdy otrzymał w warstwie wokalnej to chórki. Dlatego ciekaw byłem jak sobie poradził w tak odpowiedzialnej roli. Sam album brzmi bardziej jak zlepek różnych pomysłów zgromadzonych przez lidera grupy w ciągu tych sześciu lat milczenia. Dla jednych może okazać się to plusem, bo dla każdego coś się znajdzie. Dla innych album może być niespójny i przez to asłuchalny. Dla mnie różnorodność kompozycji to duża siła tego wydawnictwa. Ferdy zresztą udowodnił, że jest całkiem niezłym wokalistą potrafiącym "modyfikować" swój wokal. Oczywiście nie jest to Jan Barnett, ale zespół też ewoluował. Przechodząc do samego materiału składającego się na ten album.

Rozpoczyna się nieco egzotycznie, przynajmniej takie dźwięki rozpoczynają utwór "Temple Of Evil", który można traktować raczej jako próbę wskrzeszenia ducha dawnego Rough Silk. I jak dla mnie zabieg udany - Ferdy może zaprezentować swoją ciekawą barwę, a sam kawałek mimo tego, że nie powala to jednak zapada w pamięć, zwłaszcza refren i dziwaczna partia klawiszowa.

Zdecydowanie ciężej wypada "Home Is Where The Pain Is" - pierwsze skojarzenie, jak wzbudził we mnie ten utwór to Dezperadoz "Here Comes The Pain". Co prawda kapela Alexa Krafta zaprezentowała cięższy riff, ale jak na Rough Silk, który przecież momentami ocierał się mocno o hard rock to i tak jest ciężko. Wokal Ferdy'ego mocno przypomina tzw. heavy metalowych skrzekaczy (każdy niech rozumie to jak chce - w każdym razie chodzi np. o Udo). Kompozycja do specjalnie chwytliwych nie należy, ale też nie ma na co narzekać.

"Reborn To Wait" to powtórka z dwóch wcześniejszych kawałków - a raczej wszystkie trzy są na podobnym poziomie. Oczywiście głównym motywem, który od razu zapadł mi w pamięć jest refren, jak i ciekawa zagrywka gitarowa w okolicach uspokojenia melodii. Z tym utworem jest jednak tak, że działa jak lokomotywa - z biegiem czasu się rozkręca. Próby growlowania jak najbardziej udane, w sumie Ferdy mógł zaprezentować i wyryczany utwór, było by to na pewno duże zaskoczenie.

W końcu przyszedł czas na jeden z najlepszych utworów na "A New Beginning", chodzi oczywiście o "The Roll Of The Dice". Utwór dziwny, wymieszany, pełen kontrastów, ale jednak wysuwający się na przód. Ferdy tutaj kojarzy mi się ze znanym śpiewakiem Billym Joelem (dla niedowiarków polecam sprawdzić np. utwór "Piano Man" - zresztą kiedyś coverowany przez Rough Silk). Tyle, że wokal Doernberga jest zdecydowanie bardziej szorstki. Co tu dużo gadać - zespół wymieszał tutaj wszystko co mógł - od hard rocka, poprzez metal z elementami orientalnymi, aż po groove i oczywiście heavy metal. Ferdy zmienia wokal jak rękawiczki - raz skrzeczy, raz growluje, raz piszczy. Nie wiem, jak ten człowiek to robi, ale wiem, że mi się podoba. A końcówka utworu to już zupełnie inna bajka. Fortepian, trąbka, spokojnie grająca gitara akustyczna i marszowe bębenki.

"When The Circus Is Coming To Town" to utwór, który raczej nie spotkał się z ciepłym przyjęciem. Ale czy słusznie? Jest przebojowy, szybki, pełen energii, a że tekst trochę bzdurny to zupełnie inna sprawa. Dla mnie to jednak jeden z tych utworów, których zawsze słucham z dużą przyjemnością. Zresztą ja tutaj nie uświadczyłem zbytniej wesołkowatości.

Czas na southernową nutę, a tą zapewnia utwór "Sierra Madre". Takie zabiegu chyba nikt się nie spodziewał, ale z drugiej strony przecież Ferdy współpracował przy nagrywaniu przez Dezperadoz (wówczas jeszcze Desperados) albumu "The Dawn Of Dying" - czyli trochę westernowego grania zostało mu w pamięci. Tutaj mamy praktycznie ścieżkę dźwiękową do westernu, przynajmniej do połowy utworu. Później następuje wybuch energii. Czego efektem jest bardzo przebojowy kawałek mknący do przodu niczym Jeep po arizońskim pustkowiu.

Utwór tytułowy to kolejny eksperyment. Tym razem dostajemy coś w stylu nu-metalu, przynajmniej w warstwie muzycznej. Po prostu słychać, że zespół chciał zaprezentować coś w miarę nowoczesnego. Nowy utwór programowy? No nie wiem, raczej próba skoku w bok, bo refren jest dokładnie taki do jakich przyzwyczaiła mnie ta kapela.

"Warpaint" to czysty heavy metal, bez żadnych domieszek, czy zabawy w unowocześnianie grania. Sama tradycja, nawet chórki są tradycyjne. W przypadku poprzednika "Warpaint" trochę kontrastuje.

Ciężki do określenia jest "Black Leather", bo są tutaj zarówno pierwiastki hard rocka (zwłaszcza refren) i cięższej odmiany heavy metalu, gitary do najlżejszych nie należą. Na uwagę zasługuje gitara wymiatająca w okolicach refrenu.

Mariaż z hardcorem? Czemu nie. Taki właśnie przykład mamy w kawałku "We've Got A File On You". Z pozoru melodic metalowa kompozycja, ale przy uważnej obserwacji można zauważyć elementy hardcore'a, a raczej hardcore'a z manierą melodyjnego metalu. Bardzo ciekawe połączenie, które nie każdemu zapewne przypasuje.

Po tym następuje chyba jeden z cięższych utworów na tym albumie - "Deadline". Ciężki, ale i melodyjny. Ferdy po raz kolejny prezentuje swój dość oryginalny wokal, który porusza się od skrzeku po typowy heavy metalowy śpiew. Sama praca gitary jakby doskonale znana z jakiegoś innego numeru.

Końcówka jest już spokojna - "We All Need Something To Hold On To In This Life" to nie tylko długi tytuł, ale również jedna z najlepszych ballad 2009 roku. Ferdy czaruje swoim zachrypłym wokalem, a pojawiające się chórki ten czar jeszcze wzmacniają. Mimo tego, że ballada to jednak pełna ciepłej energii.

Na koniec melancholijny kawałek poświęcony Hilmerowi Staacke, czyli po prostu "A Song For Hilmer". To na co ciężko tutaj nie zwrócić uwagi to oczywiście gra Ferdy'ego na fortepianie, jak i smutek każdej nuty. Smutek, ale jednak i nadzieja na pogodzenie się ze stratą przyjaciela. Nie sposób też pominąć świetnej partii gitarowej pod koniec kawałka. Piękne zakończenie tak niezwykłego albumu pełnego skrajności i kontrastów.


Rough Silk nigdy nie był zespołem, który można było ot tak określić jako np. melodic metal, czy heavy metal. Zawsze łączyli różne pierwiastki, trochę eksperymentowali, ale nigdy nie grali źle. Tutaj też nie zawiedli - oczywiście główna zasługa w tej mierze to praca Ferdy'ego Doernberga. Sam tytuł wiele mówi o tym materiale i myślę, że lepszego nie mogli sobie wymyślić. Bo jakby nie patrzeć jest to nowy początek. Myślę, że różnorodność kawałków znajdujących się na tym LP sprawi, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie.

Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz