środa, 23 marca 2016

Vampires Everywhere! - Ritual (2016)

Vampires Everywhere! - Ritual

Data wydania: 18.03.2016
Gatunek: post-hardcore/industrial rock
Kraj: USA

Tracklista:
01. Intro
02. Black Betty
03. Perfect Lie
04. Interlude
05. The Ghost Inside My Head
06. Take Me To Church (feat. Alex Koehler)
07. The Demon Inside Me
08. Violent World
09. 9 Lives
10. American Nightmare
11. Truth In You

Vampires Everywhere! to tak naprawdę projekt jednego muzyka, a konkretnie wokalisty Michaela Vampire, który jako jedyny działa w tej kapeli od 2009 roku. Formacja z początku grała post-hardcore, natomiast album "Hellbound and Heartless" to mieszanka post-hardcore'u z industrialnym rockiem. 10 listopada 2013 roku, czyli zaledwie rok po wydaniu tego materiału kapela zawiesiła swoją działalność, a Michael przemianował ją na The Killing Light. Ale formacja nie istniała zbyt długo i wydała tylko epkę "The Killing Light". Na początku 2015 roku ponownie do żywych wrócił projekt Vampires Everywhere! i niedługo później zapowiedziany został nowy album, którego tytuł miał brzmieć "Ritual".



Przyznam, że po tym jak usłyszałem "Hellbound and Heartless" wiązałem spore nadzieje z Vampires Everywhere!. Może kapela nie odkrywała tam niczego nowego, ale w ciekawy sposób eksplorowała industrialnego rocka w stylu Marilyna Mansona i dodawała do tego trochę post-hardcore'owej melodyki. Po przemianowaniu formacji na The Killing Light spodziewałem się pójścia o krok dalej i całkowitego przejścia na industrialne klimaty. Niestety ten projekt kompletnie mnie zawiódł i z ulgą przyjąłem wiadomość, że Vampires Everywhere! wracają do żywych i nagrywają nowy album. Czego oczekiwałem po "Ritual"? Mniej więcej powtórki z "Hellbound and Heartless", a nawet byłbym zadowolony, gdyby Vampires Everywhere! zaczęli zrzynać z Motionless In White, czy Deathstars. Jednak już pierwszy singiel trochę ostudził moje planowane zachwyty. Nagrany razem z wokalistą Chelsea Grin kawałek "Take Me To Church" pozostawiał wiele do życzenia. Z początku numer brzmi jak kopia ostatnich dokonań Mansona, ale im dalej tym jest gorzej. Wręcz popowy refren sprawia wrażenie jakby został wklejony do tej kompozycji z jakiegoś zupełnie innego kawałka. To nie zwiastowało niczego dobrego. Na szczęście drugi zaprezentowany numer, czyli "Perfect Lie" trochę naprostował sytuację.


Tej kompozycji już bliżej do tego przebojowego Mansona z okresu "The Golden Age Of Grotesque". I w tym momencie nadzieje na dobry album trochę odżyły, ale ciągle pozostawała ta nutka niepewności. Ale jako, że pełna zawartość "Ritual" jest dostępna do odsłuchu to można przestać spekulować i wypowiedzieć się odnośnie nowego albumu kapeli prowadzonej przez Michaela Vampire. Niestety nie jest tak dobrze, jak się spodziewałem. Na całość składa się 11 kompozycji dających łącznie 34 minuty muzyki. W tym zawierają są dwa wstępniaki - "Intro" oraz "Interlude" trwające około minuty (każdy). Pozostałe kawałki wypadają różnie, ale na pewno nie jest to tak dobre wydawnictwo jak "Hellbound and Heartless". Z jednej strony Vampirese Everywhere! próbują eksplorować styl wypracowany przez Mansona, a z drugiej jednak nasila się post-hardcore w swojej najbardziej przebojowej formie. Stąd czasami trafiają się sytuację, że refreny znacząco odstają od zwrotek. W sumie to ten album mogę podzielić na dwie części, początek płyty jest dość przebojowy i występuje tutaj najwięcej post-hardcore'owych elementów, a druga połowa albumu jest zdecydowanie bardziej skierowana w stronę industrial rocka i niestety trochę wieje nudą. Momentami miałem nawet wrażenie, że muzycy próbują uderzać w jakąś gotycką stylistykę. Dla przykładu instrumentalny początek w "The Ghost Inside My Head" brzmi jakby został żywcem wyjęty z albumów Shadow Reichenstein. Dalsza część utworu to już przebojowy post-hardcore. I jest to jeden z lepszych kawałków na tym wydawnictwie. Zdecydowanie najsłabiej wypada nudny jak flaki "Violent World", a zaraz za nim stoi "Take Me To Church" (tak, ten singlowy) i nijaki "Truth In You" zamykający płytę. Tak słuchając tego albumu nie mogę się oprzeć wrażeniu, że zdecydowaną większość stanowią tutaj średniaki, które raz wypadają lepiej, a raz gorzej. Takimi pewniakami na "Ritual" są dla mnie jedynie "The Ghost Inside My Head" i "Perfect Lie", no może jeszcze "Black Betty", ale ten ostatni bez szału.

Po tym, jak Vampires Everywhere! zostało reaktywowane liczyłem na przynajmniej dobry album utrzymany w stylu "Hellbound and Heartless" i niestety trochę się przeliczyłem. Nowe wydawnictwo tej formacji jest najwyżej średnie, chociaż utrzymane w mariażu post-hardcore'u z industrialnym rockiem. Szkoda tylko, że z tego połączenia tym razem wyszło tak mało dobrych kawałków. Jeszcze byłbym skłonny bardziej docenić ten album, gdyby całościowo był skierowany ku przebojowości i był po prostu przyjemny w odsłuchu, ale trafiają się tu nudne kompozycje, których nie sposób nie zauważyć. Jednak trzon tego wydawnictwa stanowią średnie numery, które ani nie kłują w uszy, ani nie zachwycają. Po prostu gdzieś tam sobie przelatują.

Ocena: 3/6


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz