piątek, 1 lipca 2011

Mustasch - Singles A's & B's (2009)

Mustasch - Singles A's & B's
Mustasch na myspace

Data wydania: 01.04.2009
Gatunek: heavy/stoner metal
Kraj: Szwecja

Tracklista:
01.     I Hunt Alone     03:15
02.     Kill You For Nothing     03:20
03.     Down In Black     02:45
04.     Coomber (live version)     04:08
05.     Black City     02:34
06.     The Deadringer (Extended)     05:03
07.     6:36     03:54
08.     Daybreaker     03:21
09.     Dogwash     03:05
10.     No Religion     04:05
11.     I´m Alright     03:12
12.     Forever/Whatever     02:53

Kapeli Mustasch chyba przedstawiać nie muszę - Szwedzi już chyba w całej Europie osiągnęli odpowiedni status, choć jeszcze gdzieniegdzie można spotkać ludzi, którzy nie natknęli się na ekipę, której lideruje Ralf Gyllenhammar. Na pewno takie jednostki nie pochodzą ze Szwecji, dlaczego? Bo w tym kraju Ralf jest już wręcz gwiazdorem, który zapraszany jest do różnego rodzaju talk-show, programów rozrywkowych, ale też do prowadzenia gal. W każdym razie tym razem postanowiłem wziąć się za recenzję kompilacji Mustasch, ale dość niezwykłej, choć wiele muzycznych kapel decyduje się na podobne przedsięwzięcia.

Mowa oczywiście o kompilacji singli i tzw. "bisajdów", czyli kawałków, które na płytach winylowych trafiają na stronę B, natomiast na płytach CD są po prostu dodatkowymi trackami. Czasami bywa tak, że owe "bisajdy" trafiają wyłącznie na taki singiel i nie pojawiają się później na albumie, czy tym bardziej na kompilacji największych hitów. W przypadku "Singles A's & B's" takie numery są 4 - "Kill You For Nothing", "Daybreaker", "No Religion" i "Forever/Never". Pozostałe kawałki "nie-singlowe", które się tutaj pojawiły już trafiały również na albumy - i tak "Coomber" w wersji studyjnej pojawił się na pierwszej epce kapeli, "The Deadringer" można znaleźć na "Ratsafari". Pozostałe kawałki to absolutne hity Mustasch, oczywiście tych hitów przedstawiać nie trzeba - przy czym od razu należy zaznaczyć, że owa singlowa przygoda kończy się na "Powerhouse", czyli w przyszłości można spodziewać się drugiej części singlowej kompilacji. Przechodząc do poszczególnych numerów - przez cały czas zadaję sobie pytanie jak to się stało, że "Kill You For Nothing" nie trafił na "Above All", czy na którykolwiek z późniejszych albumów. Wszak jest to kawałek z ogromnym potencjałem, który od razu wpada w ucho, prawdziwy hit. Jak widać panowie mieli inną koncepcję i ów numer trafił wyłącznie na singiel "I Hunt Alone" - cóż za wyborne towarzystwo. "Coomber" w wersji koncertowej mnie specjalnie nie zachwycił, ale to w dużej mierze dlatego, że nie przepadam za "The True Sound Of The New West" - jak dla mnie zbyt toporny materiał, który na szczęście nie miał swojego odzwierciedlenia w przyszłości. "The Deadbringer" w moich uszach zdecydowanie lepiej wypada w wersji albumowej, jego rozszerzona wersja jest po prostu rozciągniętym dziwadłem, które ciągnie kapelę w przeszłość. Normalna wersja tego kawałka trwa 3:20 i dokładnie po tym czasie w wersji "rozszerzonej" dzieją się dziwne rzeczy, które brzmią jakby muzycy w ogromnych męczarniach konali podczas nagrywania tego utworu. "Daybreaker" to kawałek zaledwie dobry, który trafiając na "Ratsafari" po prostu pozostałby niezauważony, więc jego brak na tym albumie jest jak najbardziej wytłumaczalny. "No Religion" też niestety do udanych bym nie zaliczył, chociaż sam pomysł na kawałek był bardzo dobry i wręcz zwiastował świetny album, jakim był "Latest Version Of The Truth" (wręcz przypomina mi "The End") - chociaż był to kawałek, który ewentualnie mógł trafić na "Powerhouse". I do albumu z 2005 kompletnie by mi nie pasował. "Forever/Never" to niestety nudy, chociaż zagrane na przebojową nutę. Refren jest wręcz żenująco prosty, ale w ogóle nie porywa, jest po prostu nijaki, bo czy można się rozpływać na powtarzanymi kilka razy słowami:
Together, forever
Together, whatever

No nudy po prostu, po za tym kawałek jest jakiś taki mało rock'n'rollowy, a przecież do takiego grania kapela przyzwyczaiła swoich fanów. O hitach, czyli singlowych numerach nie będę pisał, bo zakładam, że największe hity Mustasch zna każdy, kto w ogóle kiedykolwiek pomyślał o tym, żeby spróbować zmierzyć się z "Singles A's & B's".

Kompilacja z 2009 roku jest kierowana chyba tylko i wyłącznie do fanów Mustasch, którzy nie mieli przyjemności zaopatrzyć się w single - należy też od razu zauważyć, że kapela nie wyczerpała tematu - kilka wydawnictw zostało tutaj pominiętych, ale nie zawierały one żądnych specjalnych dodatków. W każdym razie dla fanów tej szwedzkiej formacji "Singles A's & B's" to zdecydowanie ciekawe wydawnictwo, bo pozwalające zapoznać się z materiałami, które nie trafiły na żaden album. Chociażby dlatego warto sięgnąć po kompilację z 2009 roku. Jednak oceniając te dodatkowe kawałki chciałbym nadmienić, że jedynym wartym zachodu jest "Kill You For Nothing", który świetnie się uzupełnia z "I Hunt Alone". Jeszcze dość ciekawą kompozycją jest "No Religion", ale pozostałe "rary" są takie sobie, więc nie dziwi ich brak na wydawnictwach finalnych. W każdym razie, jeśli jesteś fanem Mustasch to koniecznie powinieneś się zapoznać z "Singles A's & B's", natomiast jeśli słowo "mustasch" kojarzy ci się wyłącznie z wąsami, to czym prędzej powinieneś się zapoznać z najlepszymi albumami Szwedów (tutaj mógłbym polecić każdy LP). Jako, że kompilacje nie podlegają ocenie, tak i tą pozostawiam bez noty.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz