sobota, 16 lipca 2011

Persona Non Grata - Shade In The Light (2009)

Persona Non Grata - Shade In The Light

Data wydania: 24.02.2009
Gatunek: progressive metal
Kraj: Grecja

Tracklista:
01.     Before the Reason     05:42
02.     Dual Unity     05:22
03.     Single Unity     01:16
04.     Collision Course     04:54
05.     Five     05:48
06.     Shade in the Light     06:00
07.     Longing     04:06
08.     Empty Shadows     05:38
09.     Personal Gratitude     07:03
10.     Stillness     05:20    

Persona Non Grata to zespół znikąd. Nikt wcześniej nie słyszał o takim śpiewaku jak Bill Axiotis. Co prawda udziela się od dawna greckiej kapeli Phantom Lord, ale do tej pory nigry nie miałem okazji natrafić na chociażby jeden album tego bandu. W każdym razie poza Billem żaden z muzyków wchodzących w skład Persona Non Grata. W kazdym razie debiutancki album tej formacji to wydawnictwo, obok którego nie można było przejść obojętnie.

Nigdy nie byłem wielbicielem klawiszy w metalu - jeszcze te tworzące klimat są w porządku, natomiast te plumkające już nie są mile widziane. Niestety rozpoczynający ten album utwór "Before The Reason" rozpoczyna się właśnie od plumkających klawiszy. Sam kawałek też nie prezentuje prawdziwych umiejętności wokalisty. A już zupełnie niepotrzebne są te mówione kwestie. W każdym razie pierwszy numer jakoś nie bardzo zachwyca. Na szczęście jeśli chodzi o ten album to im dalej tym lepiej. „Dual Unity” już jest zdecydowanie ciekawszy, a i Axiotis ma możliwość zaprezentowania swoich nietuzinkowych umiejętności wokalnych. Za to w tym przypadku nie mamy wielkich popisów instrumentalistów, którzy raczej odwalają standard progresywny (o ile coś takiego istnieje). A kiedy dostają swoją szansę w krótkim instrumentalu „Single Unity” grają jakoś tak bez serca, co prawda trochę jest w tym magii, ale jakoś tak mało. Ten kawałek to raczej takie urozmaicenie. „Collision Course” już lepszy w wykonaniu instrumentalistów. Co prawda nadal nie ma rewelacji, chociaż melodia wpadająca w ucho a Bill robi co może za sitkiem, żeby zaprezentować się z jak najlepszej strony. I w końcu przyszedł czas na obowiązkową balladę, którą jest „Fives”. I ten kawałek jest więcej niż udany – świetnie znowu prezentuje się wokalista, a sam numer przypomina mi nieco jedną z ballad Kamelot. To co mi się nie podoba w tym numerze to fakt, że kiedy wkraczają ostrzejsze partie gitarowe to wokal niknie wśród nich, ale może to czepialstwo i taki zabieg był celowy. W każdym razie świetny numer, mimo tego, że ballada to pełna energii. „Shade In The Light” zaczyna się całkiem ostrawo i przechodzi w końcu na popisy gitarzysty, który miejsca ustępuje tylko i wyłącznie gościowi, który gra tutaj „pierwsze skrzypce” – czyli Billowi, bo niezaprzeczalnie to on jest tutaj prawdziwą gwiazdą. A sam numer? Zróżnicowany, melodyjny z ostrzejszymi partiami gitarowymi, ale i z wyraźnym naciskiem na pracę klawiszy. Kawałek bardzo reprezentatywny dla albumu. „Longing” jest również balladą, może już nie tak energiczną jak „Fives”, ale też nie ma mowy o nudzie. Przyjemny kawałek ze świetnymi wokalizami Billa. „Empty Shadows” to już taki lekki standard jeśli chodzi o kawałki zawarte na tym albumie – tzn. mocny początek, ciężkie gitary i lekkie rozmycie kiedy ma wejść wokal. Oczywiście jest też miejsce na plumkające klawisze, które akurat w tym przypadku robią bardzo ważne tło dla wokalu. I to co od razu rzuca się w tym numerze to świetny refren. 7-minuty kawałek „Personal Gratitude” jest przedostatnim numerem na płycie i chyba jednocześnie najlepszym. Posiada zarówno świetną melodię, jak i rewelacyjne partie wokalne. Orientalne elementy dodają dodatkowego smaku, a Bill prezentuje swoje nowe możliwości – śpiewa nie tylko miękko i melodyjnie, ale też pokazuje nieco pazura. Ale najważniejsze są tutaj jednak orientalne elementy. Momentami jakbym słyszał Amaseffer. Album zamyka utwór „Stillness” i w sumie zakończenie porządne. Kawałek bardzo melodyjny, trochę dopieszczony klawiszami, które brzmią jak gra na fortepianie. W każdym razie zawsze słuchając tego kawałka mam niedosyt i zapuszczam album od nowa.

Podsumowując – Persona Non Grata to grecki band, który swoją działalność rozpoczął w 2003 roku, a dopiero w 2009 zadebiutował pełnym LP. „Shade In The Light” to dobry album z gatunku progressive metal wyposażony w mnogość melodii. Muzyka jest na dość wysokim poziomie, ale poza kawałkiem „Personal Gratitude” nie ma tutaj kompletnie niczego co by wyróżniało ten band spośród innych obracających się w gatunku progressive metal. A jednak jest co wyróżnia ten album – wyróżnikiem jest osoba wokalisty. Bill Axiotis jest świetnym śpiewakiem co udowadnia praktycznie w każdym kawałku zawartym na tym albumie. Chociaż moim zdaniem zdecydowanie lepiej sobie radzi w spokojniejszych numerach. W każdym razie jest to najważniejsze ogniwo tego bandu i jak się niestety okazuje do zespołu już nie należy. „Shade In The Light” to najprawdopodobniej ostatni album tej kapeli z Billem na wokalu, jego miejsce zajął Aris Pirris, który już tak świetnym wokalistą nie jest. W każdym razie podsumowując ten album – melodie na poziomie dobry, dobrym +. Wokal na świetnym poziomie. Co łącznie daje ocenę 8,5/10.

Ocena: 8,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz