niedziela, 4 sierpnia 2024

Przegląd premier płytowych - lipiec 2024

Lipiec był dość ciężkim miesiącem w temacie premier i obawiam się, że z sierpniem będzie niestety podobnie. Mamy dosłownie sezon ogórkowy i nie dzieje się zbyt wiele. W połowie lipca miałem "wyłowione" zaledwie kilka płyt i nic nie zwiastowało znaczącej poprawy tej sytuacji. I nawet nieco zrezygnowany przyzwyczaiłem się do myśli, że ledwo dociągnę do 20 płyt w lipcu. Na szczęście pod koniec miesiąca premier przybywało i pojawiło się sporo smakowitych kąsków. Większość poniższego zestawienia stanowią wydawnictwa z tej bardziej "ekstremalnej" strony metalu, ale znalazło się też kilka ciekawych pozycji o niższym ciężarze gatunkowym. Finalnie w zestawieniu znajdziecie 25 premierowych albumów z lipca.



A Wake In Providence - I Write To You, My Darling Decay
(deathcore/symphonic black metal)
Data premiery: 26.07.2024
Spotify / Bandcamp

Bardzo możliwe, że w przeszłości już natknąłem się na twórczość A Wake In Providence, ale kompletnie tego zetknięcia nie pamiętam. Po odpaleniu "I Write To You, My Darling Decay" od razu do głowy przyszła mi Lorna Shore. Jeżeli lubicie dwie ostatnie płyty wspomnianej grupy, na której muzycy łączą deathcore z symphonic black metalem, to wsiąkniecie w zawartość nowego albumu A Wake In Providence błyskawicznie. I w sumie mógłbym na tym zakończyć swój komentarz, bo to dla jednych będzie wystarczająca zachęta, a dla drugich wręcz przestroga. Ze swojej strony dodam, że "I Write To You, My Darling Decay" to prawdziwie bombastyczna płyta, na której symfonia odgrywa tak samo ważną rolę, co deathcore. Dzieje się tutaj naprawdę dużo i jedyne, co odrobinę mi przeszkadza to trochę zbyt długi czas trwania - ale z ostatnimi płytami Lorna Shore mam dokładnie ten sam problem.

Against Evil - Give 'Em Hell
(heavy metal)
Data premiery: 12.07.2024
Spotify / Bandcamp

Against Evil są pierwszym z przedstawicieli heavy metalowej sceny z Indii w tym zestawieniu. Pierwszy raz zetknąłem się z ich twórczością przy okazji płyty "End Of The Line" (2021) i potraktowałem ją bardziej jako ciekawostkę, coś mi w tym wydawnictwie nie pasowało, więc też niespecjalnie często do niego wracałem. I widząc okładkę "Give 'Em Hell" pomyślałem, że grupa wydaje koncertówkę...ale okazało się, że to ich trzecia płyta studyjna. Zresztą bardzo dobra, a już na pewno zdecydowanie lepsza niż poprzedni materiał. "Give 'Em Hell" to rasowy heavy metalowy materiał z wszelkimi tego plusami (i minusami, jeżeli ktoś już się musi czepiać). Nowa płyta została na pewno lepiej wyprodukowana, co od razu słuchać, kawałki też nie są takie "kanciaste" jak te znajdujące się na "End Of The Line". Najlepszy heavy metal to taki, który brzmi znajomo, najlepiej gdy odpalam płytę i mam wrażenie, że już słyszałem te utwory. Tak właśnie poczułem się odpalając "Give 'Em Hell". To materiał wręcz przepakowany energią i przebojowością, a zarazem czuć w tych kawałkach jakieś echa...Manowar?!

Akhlys - House Of The Black Geminus
(atmospheric black metal)
Data premiery: 05.07.2024

Cztery lata trzeba było czekać na następcę niesamowitego albumu "Melinoë" (2020) i każdy pojawiający się singiel zapowiadający "House Of The Black Geminus" tylko zaostrzał mój apetyt. Czwarta płyta amerykańskiego Akhlys to przede wszystkim bardzo dobry atmospheric black metal z pewnymi elementami dissonant metalu i ambientu. I chociaż bardzo na ten materiał czekałem, to pierwsze odsłuchy były tylko ok. "Melinoë" uważam za płytę wybitną w black metalu, album broniący się pod każdym względem i posiadający jeszcze ten element, którego wielu wydawnictwom black metalowym jednak brakuje - wzbudzanie niepokoju. I chociaż na "House Of The Black Geminus" ten zabieg też istnieje, to jest on jednak zdecydowanie mniej zauważalny niż na poprzednim wydawnictwie. Nowa płyta Akhlys na tle innych wydawnictw z black metalowej sceny wypada bardzo dobrze, wręcz wyróżnia się znacząco na plus, natomiast do "Melinoë" sporo jednak brakuje...a może po prostu lepiej podejść do tego, że to po prostu inna płyta, i nie oczekiwać powtórki z rewelacyjnego poprzednika? Na pewno warto sprawdzić "House Of The Black Geminus".

Ceremony Of Silence - H​á​lios
(dissonant black/death metal)
Data premiery: 19.07.2024

Sporo ostatnio kapel grających dissonant death metal, kolejną z tej grupy jest słowacka Ceremony Of Silence. Formacja zaprezentowała w lipcu swój drugi studyjny album i jest to prawdziwa uczta dla wielbicieli wwiercającego się w czaszkę death metalu. Słowacy podają dissonant death metal w nieco przyczernionej formie, bo black metalowych elementów na "H​á​lios" nie brakuje. Dudniące brzmienie, wybrzmiewające gdzieś w jego tle gitary mające na celu łamanie melodii, ale też wybrzmienie ponad nawałnicę perkusji robią niesamowitą robotę i przyczyniają się znacząco do tworzenia niepokojącego klimatu. Ceremony Of Silence zaserwowali niezwykle intensywny materiał, który przygniata do ziemi od samego początku i nie puszcza aż do końca.

ColdCell - Age Of Unreason
(atmospheric black metal)
Data premiery: 26.07.2024

Bardzo dobrze wspominam poprzedni materiał szwajcarskiej kapeli ColdCell, chociaż nieszczególnie do niego wracam. Jednak widząc na horyzoncie "Age Of Unreason" spodziewałem się solidnego materiału. Atmospheric black metal to gatunek, w który ColdCell czują się jak ryby w wodzie. I to było słychać na "The Greater Evil" (2021), jak i na najnowszym wydawnictwie Szwajcarów. Płyta jest utrzymana raczej w wolnym tempie, wszak grupie bardziej zależy na tworzeniu mrocznego klimatu niż na hołdowaniu ekstremie i wgniataniu w fotel odbiorcy...no dobra, jednak zależy im na wgniataniu w fotel, ale raczej poprzez budowanie ciężkiego klimatu, a nie na bombardowaniu blastami. Atmospheric black metal w swojej najczystszej formie.

Conjuring - Odium
(atmospheric black metal)
Data premiery: 19.07.2024
Spotify / Bandcamp

Chwilę mi zajęło zanim w pełni przekonałem się do najnowszego albumu szwajcarskiego Conjuring. To jednoosobowy projekt, który stylistycznie obraca się w klimatach atmospheric black metalu, jednak jest to jakby zupełnie inna odnoga niż ta, w której znaleźć można ColdCell (zresztą również ze Szwajcarii). "Odium" to już trzeci album projektu prowadzonego przez Patricka Kellera. I jest to atmospheric black metal brzmiący bardziej pierwotnie, ale zarazem nie stroniący od melodii. Słuchając "Odium" odnosiłem też wrażenie, jakby ten las znajdujący się na okładce wcale nie był bez znaczenia, bo słuchać na tej płycie też pewne echa pagan black metalu. Conjuring zaserwowali materiał bardzo klimatyczny, ale też utrzymany w zdecydowanie szybszym tempie niż większość atmospheric black metalowych wydawnictw.

⭐Death Racer - From Gravel To Grave
(blackened speed metal/heavy metal)
Data premiery: 26.07.2024

Austriacki Death Racer swoim debiutanckim albumem dość szybko skradł moje serce. Muzycy grają wypadkową black metalu, speed metalu i heavy metalu, a wszystko to realizują w otoczce brudnego, piwnicznego brzmienia. Wręcz przy każdym dźwięku mam wrażenie, jakby z instrumentów sypał się od dawna tam zaległy kurz. To materiał wściekle szybki, ale też ciężki i przede wszystkim nieprzewidywalny. Grupa poza jadowitymi kawałkami utrzymanymi w rajdowym tempie dokłada różne ozdobniki w postaci sampli podbijający klimat tego niesamowitego wydawnictwa. "From Gravel To Grave" to jeden z najpoważniejszych kandydatów do miana najlepszego debiutu 2024 roku.

Disloyal - Divine Mismata
(death/black metal)
Data premiery: 26.07.2024
Spotify / Bandcamp

Na Disloyal natknąłem się kilka lat temu, a konkretnie w 2015 roku, gdy grupa wydała swój trzeci materiał zatytułowany "Godless" - zresztą na łamach DF możecie przeczytać recenzję tej płyty. Wstęp do czwartego albumu kapeli z Kętrzyna trochę skojarzył mi się z intro płyty "Recoffination" warszawskiego Hellfire (ktoś o nich jeszcze pamięta?). Ale później muzyka wchodzi już na zupełnie inny poziom. "Divine Mismata" to materiał ciężki, death metal z elementami black metal, a czasami wręcz wbiegający z pełnym impetem w rejony brutal death metalu...no może ten "impet" to za wiele powiedziane, bo raczej objawia się to wolniejszych partiach. Nie brakuje tutaj również wycieczek w rejony technicznego death metalu. Słuchając "Divine Mismata" nie sposób nie dostrzec tego, jak znacząco Disloyal rozwinęli się od czasu "Godless", niby eksplorują podobne rejony muzyczne, ale jest tutaj mocniej, bardziej różnorodnie i jeszcze ciężej niż wcześniej.

Forgotten Tomb - Nightfloating
(death doom metal)
Data premiery: 12.07.2024

Nigdy specjalnie za Forgotten Tomb nie przepadałem, chociaż próbowałem przynajmniej kilka razy podchodzić do twórczości tej jakby nie patrzeć bardzo doświadczonej włoskiej grupy. "Nightfloating" to już jedenasty materiał studyjny Forgotten Tomb i prawdę mówiąc kilka pierwszych odsłuchów gdzieś ta płyta przelatywała obok mnie, ale za każdym razem moją uwagę przykuwał instrumentalny numer "Drifting". Ten kawałek to podbijający atmosferę dark ambient. I tak, jest to tylko ozdobnik, swoisty dodatek, który death doom metalowi stanowiącemu filar tej płyty dodaje smaku. "Nightfloating" to nie jest materiał przesadnie długi, bo całość zamyka się w 40 minutach, co też sprawia, że nie sposób się znudzić zawartą na tej płycie muzyką. Jest ciężko, jest klimatycznie i oczywiście melancholijnie.

Horned Almighty - Contagion Zero
(black metal/black'n'roll)
Data premiery: 05.07.2024

Dawno nie słuchałem Horned Almighty, w pewnym momencie ta grupa kompletnie zniknęła z mojego radaru i byłem przekonany, że po "World Of Tombs" (2014) nie wydali nic więcej. I sięgałem po "Contagion Zero" z przekonaniem, że to ich nowy materiał po 10-letniej przerwie. Jak się jednak okazało w 2020 roku Horned Almighty wydali jeszcze "To Fathom the Master's Grand Design", który będę musiał nadrobić. Wracając jednak do najnowszej płyty - ta duńska formacja zawsze jawiła mi się jako absolutni mistrzowie eksplorowania klimatu black'n'roll, kiedyś grali nieco ciężej, ale przy okazji premiery "Contaminating the Divine" (2009) zrobili mocny zwrot ze swoim black metalem w nieco bardziej rock'n'rollowe rejony. I ten trend utrzymuje się do dzisiaj, bo na "Contagion Zero" słychać zarówno ciężar i mrok black metalu, jak i nieco bardziej heavy metalową manierę w samej konstrukcji utworów, a może jednak bardziej speed metalową? Na pewno jest to materiał, który szybko wpada w ucho, nie przygniata do samej ziemi, chociaż ciężaru nie można mu odmówić. Jeżeli znacie Horned Almighty z wcześniejszych płyt, to "Contagion Zero" na pewno spełni wasze oczekiwania. Dla black metalowych purystów może się okazać, że jest tutaj za mało black metalu w black metalu.

Iress - Now, In Reverse
(doomgaze/dream pop/alternative rock)
Data premiery: 26.07.2024
Spotify / Bandcamp

Co to znowu za wynalazek ten doomgaze? Cóż to za męczenie buły? Ano właśnie wcale nie męczenie, ale bardzo przyjemny, choć dość delikatny materiał. Doomgaze to nic innego jak połączenie doom metalu i shoegaze (z takim połączeniem spotykam się po raz pierwszy). A tego obrazu dopełnia dream pop, który doskonale się ze wspomnianym doomgazem dopełnia. I właśnie taka senna atmosfera panuje na tym wydawnictwie, nie ma tutaj szczególnie ostrych elementów, czasami gitarzysta trochę się zapędzi, ale "Now, In Reverse" to przede wszystkim spokojny i kojący materiał. Muzyka jest delikatna, partie wokalne również, czasami wręcz przechodzą w szept...co w połączeniu z momentami bardzo oszczędną warstwą instrumentalną daje wspaniały efekt. Bardzo dobra płyta amerykańskiej kapeli Iress, chociaż zdaję sobie sprawę, że nie jest to granie, które wciągnie każdego.

Ironflame - Kingdom Torn Asunder
(US power metal/heavy metal)
Data premiery: 26.07.2024
Spotify / Bandcamp

Andrew D'Cagna wrócił z nowym materiałem, nie trzeba było na niego długo czekać, bo poprzednik, czyli "Where Madness Dwells" miał swoją premierę w 2022 roku. "Kingdom Torn Asunder" to heavy/power metal pełną gębą, są tutaj zarówno galopady, ale też rycerski klimat przeplatający się z fantasy, cała masa dobrych gitarowych melodii i oczywiście błyskawicznie wpadające w ucho refreny. Andrew zaserwował materiał zrealizowany według wszelkich prawideł heavy/power metalu omijając przy okazji wszelkie pułapki, które się ze wspomnianymi gatunkami nierozerwalnie łączą. Ironflame to projekt, który bardzo dobrze się rozwija i chociaż słyszałem wszystkie płyty, które pod tym szyldem zostały wydane to nie znalazłem żadnej wyraźnie słabszej. Natomiast "Kingdom Torn Asunder" plasuje się w czołówce dyskografii tego projektu.

Krallice - Inorganic Rites
(avantgarde metal/atmospheric black metal)
Data premiery: 05.07.2024

Zawsze chciałem zmierzyć się z twórczością kapeli Krallice i nigdy nie miałem ku temu sposobności, ale w końcu nadarzyła się okazja. To bardzo płodna twórczo amerykańska kapela, która w tym roku zaserwowała swój 14 materiał studyjny. "Inorganic Rites" to nie jest typowy black metal, to black metal zdominowany przez awangardę, przez poszukiwanie czegoś nowego, chociaż nie będącego w oderwaniu od black metalu. Krallice grają bardzo niejednorodnie i to też jest duża siła ich najnowszej płyty (ale zapewne też ich całej dyskografii). Chociaż przyznam, że na mnie największe wrażenie na "Ingorganic Rites" robią dark ambientowe wstawki, a black metal uznaję za dopełniający je dodatek. Najnowsza płyta Krallice trwa 67 minut i przy tej różnorodności muzycznej, którą prezentują ten czas mija błyskawicznie.

Kryptos - Decimator
(heavy metal/thrash metal)
Data premiery: 05.07.2024
To już drugi w tym zestawieniu przedstawiciel indyjskiej sceny heavy metalowej. I chociaż stylistycznie są elementy, które łączą Kryptos i Against Evil, to jest też dużo aspektów, które muzykę tych dwóch formacji różnią. Kryptos chociaż na szerokie wody wypłynęli stosunkowo niedawno, to są to prawdziwi weterani - grupa zaczęła swoją działalność w 1998 roku. Z początku formacja próbowała swoich sił w graniu melodic death metalu, ale w końcu ewoluowała do stylistyki heavy metalowej z elementami thrash metalu, a raczej speed metalu. "Decimator" to dalsze penetrowanie przez kapelę rejonów heavy metalu w staroszkolnym wydaniu w połączeniu ze speed metalem. Jest w brzmieniu Kryptos coś takiego, co kojarzy mi się ze złotymi latami Accept. Kapela wypracowała sobie przez lata charakterystyczny styl, więc gwarantuję wam, że jeżeli lubicie wcześniejsze płyty tej grupy, to szybko polubicie się też z "Decimator" - nie brakuje tu zarówno heavy metalowych hymnów, jak i przebojowych kawałków.

Laceration - I Erode
(death metal/thrash metal)
Data premiery: 26.07.2024

To dopiero druga płyta amerykańskiego Laceration grającego death/thrash metal - nie pomylcie ich z całą masą innych amerykańskich kapel o tej samej nazwie. Autorzy "I Erode" zadebiutowali dopiero w 2021 roku płytą "Demise". Ich najnowsze dzieło to bardzo dobrze brzmiący death metal zagrany w iście thrash metalowym tempie. Jest szybko, ciężko, wokal brzmi jakby pochodził z pobliskiej krypty, a gitary tną przy samej ziemi. Perkusja co chwila stara się jak może wyjść na sam front i zepchnąć pozostałe instrumenty do drugiego szeregu, ale te się nie dają. Mordercza walka trwa tutaj przez 32 minuty i kończy się majestatycznym pogorzeliskiem i stosem trupów ułożonych w artystycznej formie, czyli dokładnie jak na okładce.

Nyktophobia - To The Stars
(melodic black metal/melodic death metal)
Data premiery: 05.07.2024

Nyktophobia to niemiecka grupa, która powstała w 2015 roku, w zaserwowali zaprezentowali swój czwarty materiał studyjny. I chociaż "To The Stars" zaczyna się dość niepozornie, to jest to bardzo energiczna płyta pełna świetnych melodii gitarowych osadzonych w realiach melodic death metalu i melodic black metalu. Gdybym miał gdzieś osadzić Nyktophobia pomiędzy innymi kapelami grającymi w podobnym stylu to umieściłbym ich pomiędzy Wolheart, a Dawn Of Demise. Jest tutaj też trochę elementów, które kojarzyć się mogą z Amon Amarth, ale raczej z ich wcześniejszych wydawnictw. Okładka doskonale oddaje klimat tego wydawnictwa, chociaż ten kosmos oferowany przez Nyktophobia jest bardziej mitologiczny, fantastyczny, niż pusty, zimny i bezduszny.

⭐Piah Mater - Under The Shadow Of A Foreign Sun
(progressive metal/black metal/doom metal/death metal)
Data premiery: 05.07.2024

Na najnowsze dzieło brazylijskiej kapeli Piah Mater wpadłem zupełnie przypadkiem, ale już mam za sobą wiele godzin spędzonych z ich dyskografią (nie tylko z nową płytą). To jedna z niewielu płyt, jakie słyszałem w tym roku, która mimo tak dużej różnorodności tak szybko wpadła mi w ucho. Na "Under The Shadow Of A Foreign Sun" jest dosłownie wszystko, chociaż, gdyby ktoś mnie zapytał jaki dominuje tutaj klimat, to bez zastanowienia bym odpowiedział, że jest spokojnie, kojąco i jakoś tak sennie. I nieważne, że to tylko półprawda, bo jest tutaj zarówno miejsce dla muzyki, o jakiej wspomniałem, ale też nie brakuje black metalowych zrywów, czy też wpadania w doomową atmosferę. Na tej płycie jest dosłownie wszystko - dobre melodie, ciężar, bujające rytmy, świetne wokale (zarówno te melodyjne, jak i growle), dobrze wyważone kompozycje, które zaskakują i przyciągają jak magnes. Jest w twórczości Piah Mater coś z twórczości Thy Catafalque - i jest to zarówno pomysł na kompozycje, jak i klimat, czy też niezdecydowanie stylistyczne, które przekłada się na podniesienie atrakcyjności utworów. I jeżeli podobnie jak ja wpadliście, bądź też wpadniecie w sidła brazylijskiego Piah Mater to nie odmawiajcie sobie przyjemności przesłuchania ich całej dyskografii, bo ich wcześniejsze płyty również są warte sprawdzenia.

Scarcity - The Promise Of Rain
(avantgarde metal/dissonant black metal)
Data premiery: 12.07.2024
Spotify / Bandcamp

Scarcity to nadal dość świeża formacja, która zadebiutowała w 2022 roku doskonałym wydawnictwem "Aveilut". Przede wszystkim był to atmospheric black metal z kilkoma uatrakcyjniającymi ten gatunek elementami. Dwa lata później ta amerykańska grupa wróciła z nowym materiałem, na którym muzyka grupy ewidentnie ewoluowała. Tym razem jest zdecydowanie bardziej awangardowo, gdzieś na plan dalszy zeszło budowanie ciężkiej atmosfery. "The Promise Of Rain" to materiał budzący niepokój, ostry jak brzytwa, ale nie przez ciężar, ale przez wwiercające się w mózg dźwięki. Materiał tutaj zawarty jest bardzo specyficzny i raczej skierowany jest do odbiorców lubujących się w nieszablonowym podejściu do black metalu, czy do metalu w ogóle. Wszak nie ma tutaj niczego typowego dla jakiegokolwiek metalowego gatunku, muzycy mieszają ile tylko mogą, a z tego mieszania wyszła płyta szkaradna, która jednak przyciąga jak magnes.

Seth - La France Des Maudits
(melodic black metal)
Data premiery: 14.07.2024

Poprzednie płyty Seth jakoś mnie nie porwały, więc i po nowy album tej francuskiej grupy sięgałem bez większych oczekiwań. A tymczasem okazało się, że w postaci "La France Des Maudits" dostałem bardzo sprawnie zagrany melodyjny black metal, który z jednej strony hołduje tej specyficznej francuskiej scenie metalowej, która jednak wyróżnia się znacząco na tle innych, ale też nie stroniący od symfonicznych elementów. Te ostatnie stanowią ważny element do budowania epickości "La France Des Maudits", wszak jest to dzieło zrealizowane z prawdziwym rozmachem. I może nie jest to materiał, który będę wspominał całymi latami, ale zdecydowanie jest to pierwsza płyta z dorobku Seth, która sprawiła, że zatrzymałem się chwilę dłużej przy ich twórczości i ponownie dałem szansę wcześniejszym wydawnictwom.

Vanhelgd - Atropos Doctrina
(death metal/melodic death metal)
Data premiery: 12.07.2024
Spotify / Bandcamp

Szwedzka grupa Vanhelgd zaprezentowała w lipcu swój szósty pełny materiał studyjny. Stylistycznie nie ma tutaj szaleństwa, bo grupa nadal eksploruje death metalowe bezdroża dorzucając do tego sporo melodyjnych rozwiązań. Słuchając "Atropos Doctrina" odniosłem też wrażenie jest w twórczości Vangelgd sporo miejsca dla melancholii, która jednak dużo bardziej kojarzy mi się z black metalem romansującym z gothic metalem. I chociaż Szwedzi trzymają się stricte death metalu, to jest ta gotycka melancholia, głównie zauważalna w partiach wokalnych, a nieco mniej w warstwie instrumentalnej. Jedyne tak naprawdę, do czego można się przyczepić w przypadku "Atropos Doctrina" to brzmienie tego albumu...no mogłoby być nieco lepsze.

Void Witch - Horripilating Presence
(death doom metal)
Data premiery: 26.07.2024
Spotify / Bandcamp

Void Witch to debiutująca kapela z Teksasu - "Horripilating Presence" jest ich pierwszym pełnym wydawnictwem studyjnym, natomiast na koncie mają już epkę "Void Witch" z 2022 roku. Ich najnowszy materiał niesamowicie gniecie, praktycznie od początku, po krótkim wstępniaku od razu zaczyna się powolne miażdżenie i przygniatanie do ziemi. Utwory składające się na "Horripilating Presence" to wzorowi reprezentanci death doom metalu (tak przynajmniej mogłoby się wydawać), wolnego, gniotącego i jednocześnie niemiłosiernie dudniącego - jest tutaj trochę oldschoolowego death metalu, głównie w brzmieniu. Void Witch z jednej strony podążają ścieżką death doom metalu, ale zarazem kiedy tylko mogą starają się z tych szponów oswobodzić. Efektem tego są zagrywki, których usłyszeć można tutaj sporo, ale absolutnie nie kojarzyłbym ich z typowymi dla tej mieszanki gatunkowej. Bardzo dobry debiut, który nieco wymyka się sztywnym ramom death doom metalu.

Vuur & Zijde - Boezem
(ethereal wave/gothic rock/blackgaze/post-punk)
Data premiery: 12.07.2024
Vuur & Zijde to niderlandzka kapela, która w lipcu zaprezentowała swój pierwszy pełny studyjny materiał. "Boezem" to płyta bardzo niejednorodna, na której znaleźć można prawdziwy miks gatunkowy. Nie brakuje tutaj post-punka, post-black metalu, shoegaze, gotyckiego rocka i darkwave. Dosłownie każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. To materiał bardzo różnorodny i wymykający się prostemu szufladkowaniu. Są na tym wydawnictwie momenty, gdy od razu w mojej głowie pojawiały się skojarzenia z Alcest, ale za chwilę muzyka wędrowała w zupełnie inne rejony, żeby za chwilę odskoczyć w jeszcze inną stronę. Bardzo dobry materiał, do którego warto podejść przynajmniej kilka razy, żeby wyłapać wszystkie smaczki, a smakołyków Vuur & Zijde poukrywali na tym wydawnictwie naprawdę sporo.

Werewolves - Die For Us
(black/death metal)
Data premiery: 12.07.2024

Australijska kapela Werewolves niemal dokładnie rok temu zaprezentowała swój materiał "My Enemies Look and Sound like Me", który trafił do sierpniowego przeglądu premier. To bardzo zdyscyplinowana formacja, która od czasu wydania debiutanckiego albumu każdego kolejnego roku raczy swoich fanów nową płytą. I pod koniec mojego komentarza we wspomnianym przeglądzie zadałem proste pytanie - "Czy w 2024 roku dostaniemy nowy materiał Werewolves? Jeżeli grupa dalej ma trzymać taki poziom to mam nadzieję, że tak." I okazało się, że kapela wydała swój kolejny album w 2024 roku, już piąty w dyskografii. I poziom "Die For Us" jest podobnie wysoki jak ten poprzedniego materiału. Werewolves nadal grają ostrą i ciężką mieszankę death/black metalu, poszczególne utwory to prawdziwa rzeźnia. Okładka najnowszej płyty doskonale oddaje zawartość tego wydawnictwa. To po prostu ostra jazda bez trzymanki, nie zatrzymująca się nawet na moment, muzyka Australijczyków mknie do przodu nie oglądając się za siebie. I jestem niemal pewien, że ciąg dalszy tej jatki dostaniemy w 2025.

Wormwitch - Wormwitch
(black metal/crust)
Data premiery: 26.07.2024

Widząc, że w lipcu pojawi się nowy album Wormwitch od razu wiedziałem, że nie zabraknie go w przeglądzie premier. I aż dziw bierze, że "Wormwitch" to dopiero czwarty pełny studyjny materiał tej kanadyjskiej grupy powołanej do życia w 2015 roku. Stylistycznie nie ma tutaj różnic względem poprzednich albumów Wormwitch, nadal prym wiedzie black metal wspierany przez crustowe rozwiązania. Kawałki są wściekle szybkie, mają to charakterystyczne brudne brzmienie, które od razu kojarzy mi się z crust punkiem. Jest tutaj dosłownie jeden spokojniejszy fragment, który pozwala złapać oddech, a pozostała część to intensywne bombardowanie black metalem i crustem. I na szczęście tym razem grupa dostarczyła nieco więcej materiału, bo "Wormwitch" mimo takiej samej dynamiki jak na "Wolf Hex" (2021)  trwa o ponad 10 minut dłużej.

Wraithfyre - Of Fell Peaks And Haunted Chasms
(atmospheric black metal/symphonic black metal)
Data premiery: 26.07.2024

Wraithfyre to jednoosobowy projekt, który w całości spoczywa na barkach Toma O'Della, muzyka, który realizuje się w kapelach grających zarówno bardziej melodyjną odmianę metalu, jak i tę bardziej ekstremalną. W swoim własnym projekcie zdecydował się połączyć zarówno melodyjność, jak i ciężar. "Of Fell Peaks And Haunted Chasms" to pierwsza płyta Wraithfyre. Stylistycznie jest to materiał utrzymany w klimacie symphonic black metalu w starym stylu. Symfonia odgrywa tutaj bardzo ważną rolę, powiedziałbym, że wręcz kluczową, a black metal doskonale z tą symfonią współpracuje. Ciężko słuchając tego materiału nie odnieść wrażenia, że brzmi jakby powstał w połowie lat 90tych, kiedy to takie granie święciło swoje największe triumfy.

2 komentarze:

  1. Z Werewolves jeszcze się oswajam, ale całkiem przyjemny. Vuur & Zijde kupił mnie z miejsca i co ciekawe z początku myślałem, że to jakiś spin-off tego Vuur Anneke Ginsbergen - a tu żadnego związku. Petarda. Reszty przez Ciebie wymienionej nie sprawdzałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo polecam Piah Mater (zresztą polecałem już na FB), jak i Iress - bardzo ciekawa koncepcja wykorzystania shoegaze z oparciu o doom.

      Usuń