sobota, 25 marca 2017

Na skróty - odcinek 34

Ten "okrągły" 34 odcinek cyklu "Na skróty" jest jednocześnie dopiero (albo już) drugim w tym roku. Od pierwszej odsłony tej serii niedawno minęło dokładnie 6 lat (pierwszy odcinek zawitał na DF 21 marca 2011 roku). Wówczas cykl wyglądał zupełnie inaczej i nie bardzo miałem pomysł, w którym kierunku powinien pójść. Od jakiegoś czasu w "Na skróty" pojawiają się wyłącznie epki, nie inaczej jest i tym razem. Starałem się wybrać trzy wydawnictwa z zupełnie innych metalowych rejonów.


Helless - Wysysacze
(alternative metal; 2014; Polska)
FB / Youtube

Helless to kapela powstała w 2012 roku w Policach. Zespół składa się z czterech muzyków: Less (wokal), Banditto (gitara), Pilot (gitara basowa), Cez (perkusja). Epka "Wysysacze" została wydana w 2014 roku, a niedługo później zespół przechodził różne perturbacje, których efektem było jej zawieszenie. Grupa ponownie zaczęła działać w październiku 2016 roku i od tamtej pory pracuje nad nowym materiałem, który ma się znaleźć na pełnej płycie. Osobą będącą głównym motorem napędowym Helless jest wokalista Less, który swoją stylizacją przypomina nieco Ala Jurgensena z Ministry. Na epkę "Wysysacze" składają się cztery numery i intro. "Intro De Mark" to krótki wstępniak, który mocno sugeruje, że Helless grają industrialny metal lub rock. Jest to delikatna zmyłka, bo owszem numery zawarte na epce mają w sobie jakąś industrialną nutkę, ale nie wrzuciłbym ich do szufladki industrial metal. Wszystkie karty muzycy odkrywają przy okazji kawałka "GMOrderca", który jest trafnym komentarzem odnoszącym się do kultury konsumpcyjnej i polityki wielkich korporacji. Sama stylistyka, w jakiej poruszają się Helless przypomina Jesus Chrysler Suicide. Nie ma tutaj tych punkowych naleciałości, ale nie brakuje elementów groove metalu, heavy metalu, czy industrialu. Jednak gatunkiem dominującym jest alternative metal. "HipnoTV" to również dobra kompozycja, w której Less atakuje bezmyślność sprzedawaną przez programy telewizyjne i nakreśla  problem uzależnienia od tego medium. Jest jakby ciężej niż na "GMOrderca", ale też tempo jest wolniejsze. Moim numerem jeden na tym wydawnictwie jest kompozycja "Rewolucja". To kawałek po brzegi wypakowany energią i podobnie jak "GMOrderca" poruszający tematykę wielkich korporacji wywierających coraz większy wpływ na ludzkie życie. Ten numer w dziwny sposób kojarzy mi się z ostatnimi dokonaniami Frontside, kiedy to muzycy z Sosnowca postanowili trochę poeksperymentować. Epkę zamyka kawałek tytułowy, który jest najszybszą i najbardziej agresywną kompozycją, jaką można znaleźć na tym materiale. W tym numerze wkrada się sporo elementów groove metalowych występujących w poprzednich utworach tylko w śladowych ilościach. Epka Helless to bardzo dobry materiał i pozostaje mi jedynie żałować, że nie jest dłuższy. Ale cieszy mnie fakt, że kapela pracuje nad pełnym wydawnictwem, na którym mają się znaleźć wyłącznie nowe kompozycje. Muzycy w utworach, które trafiły na epkę "Wysysacze" zawarli nie tylko całą masę energii, ale też podjęli sporo ważnych społecznie problemów, które systematycznie pożerają nasz świat. 5/6



Ruins Of Humanity - Enemy In The Mirror
(mdm; 2017; Finlandia)
FB / Bandcamp

Czasami mam wrażenie, że fińska scena metalowa zbudowana jest w 30% z black metalu, 10% melodic metalu i 60% melodic death metalu. Ilość kapel grających w tym ostatnim gatunku pochodzących z Finlandii jest wręcz przytłaczająca. Kolejnym reprezentantem tej licznej grupy jest powstała w 2007 roku grupa Ruins Of Humanity.  W skład grupy wchodzi czterech muzyków: Tuomas Valkola (wokal, gitara), Niko Peräkorpi (gitara, chórki), Stefan Laine (gitara basowa), Tom Israels (perkusja). "Enemy In The Mirror" jest ich pierwszym wydawnictwem. Na epkę składają się cztery energiczne kompozycje utrzymane w czysto mdm-owej stylistyce, bez żadnych udziwnień, czy ucieczek w modern metal. To, co najbardziej przekonuje mnie w zawartości "Enemy In The Mirror" to wokal, za który odpowiada Tuomas Valkola. Jego ryki kojarzą mi się z barwą Kitty Sarić ze szwedzkiej grypy Decadence. Muzycznie jest po prostu dobrze, muzycy nie próbują eksperymentować, czy uciekać się do wtrącania zagrywek poza gatunkowych. Kawałki są bardzo szybkie i energiczne. Nie ma tutaj nawet jednego momentu, w którym można by spokojnie przysiąść i złapać oddech. Ten trwający niespełna 20 minut materiał to prawdziwa mdm-owa szalona jazda, w trakcie której aż strach chociażby wychylić głowę przez okno. Jedynym problemem epki "Enemy In The Mirror" jest brak wyróżników, które pozwoliłyby wysunąć się Ruins Of Humanity z szeregu innych mdm-owych fińskich kapel. Ale na to grupa ma jeszcze czas, pozostaje czekać na ich pierwszy pełny materiał. 4/6


The Mechanist - Minds & Machines
(metalcore; 2017; UK)
FB / Youtube

The Mechanist to 5-osobowa kapela pochodząca z angielskiego miasta Leeds. Epka "Minds & Machines" to ich pierwsze wydawnictwo. Materiał składa się z 4 numerów oraz krótkiego intro. To, co  rzuciło mi się w uszy po odpaleniu "Minds & Machines" to spora dawka melodii gitarowych, ale muzycy nie stroją też od djentowych zagrywek. Ewidentnie instrumentalnie grupa ma spory potencjał i dobrz go wykorzystuje. Niestety mankamentem pozostają partie wokalne. W The Mechanist są dwa typy wokalu - core'owy ryk oraz czyste partie, które pojawiają się przeważnie w refrenach, ale często też wtórują rykom. Takie rozwiązania wypadają na plus w numerze "Cognitive Dysfunction", niestety w pozostałych już takie mieszanie wokali nie wypada zbyt dobrze. Poza energicznym graniem na "Minds & Machines" można się natknąć na wolniejsze i spokojniejsze partie, w których emocje biorą górę. Np. taki "Transience" spokojnie mógłby się znaleźć w repertuarze jakiejś kapeli parającej się graniem post-hardcore'u. Ciężka, połamana i energiczna cześć tej kompozycji mocno kontrastuje z przesiąkniętą emocjami wolniejszą partią, która pojawia się pod koniec numeru. Zdecydowanie najsłabszym punktem tej epki jest utwór kończący materiał, czyli "End of the Line". Kawałek jest świetny instrumentalnie, ale leży wokalnie. O ile core'owe ryki dają radę, tak czyste partie kompletnie nie pasują do muzyki. Momentami wokalista kompletnie nie zgrywa się z instrumentalistami, wręcz kompletnie się rozjeżdża. Ostatecznie młodzi Brytyjczycy przygotowali bardzo nierówny materiał, który bardzo dobrze wypada instrumentalnie, ale niedomaga w warstwie wokalnej. Momentami miałem wrażenie, że wokale wręcz przeszkadzają instrumentalistom w pełnym rozwinięciu skrzydeł. I nie mam nic przeciwko czystym wokalom, ale uważam, że nie trzeba ich wciskać tam, gdzie nie są potrzebne. 3+/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz