poniedziałek, 15 czerwca 2015

Rest Among Ruins - Fugue (2015)

Rest Among Ruins - Fugue

Data wydania: 02.06.2015
Gatunek: djent/progressive metal/metalcore
Kraj: USA

Tracklista:
01. Beyond The Storn
02. In Another's Skin
03. Before You Speak
04. Sign To Surrender
05. Bled Letter
06. In Focus
07. Reach The Edge (feat. Aleka Farha)
08. Nothing Else
09. Cleanse The Sky
10. Siren City
11. Everyones Glowing Home
12. Guide My Way
13. Stranded In The Balcony
14. Fugue

Skład:
Mike Semesky - wokal, gitara, gitara basowa
Ben Schmitz - gitara
Geoff Palmer - perkusja

Kiedy pierwszy raz słuchałem albumu "The Depths" (który jednak okazał się być epką) nie przypuszczałem, że na jego kontynuację będę musiał czekać aż 7 lat. Wówczas muzyka młodych Amerykanów wydała mi się niezwykle świeża i oryginalna. Dobrze wpisywała się w rozwijającą się prężnie scenę core'ową. Dwa przenikające się wokale - growl i czysty - sprawiały niezapomniane wrażenie. To one stanowiły główną linię melodyczną, a dopiero gdzieś za nimi kryły się instrumenty. Później okazało się, że za obydwa wokale odpowiada jeden człowiek, Mike Semesky. Teraz już znany wokalista, który ma za sobą garść doświadczeń z The Haarp Machine, Ordinance, Intervals i niedawno dołączył do duńskiej kapeli Raunchy. Nie da się ukryć, że jest to uzdolniony śpiewak, który zwłaszcza w Raunchy zaczął przemycać swoje patenty znane z Rest Among Ruins. No właśnie, ale co przez ten czas działo się ze wspomnianą macierzystą formacją Mike'a? Powstawały nowe kawałki, skład kompletnie się rozsypał, ale Mike'owi udało się zebrać nową ekipę (ze starego 5-osobowego składu został tylko Geoff Palmer) i wraz z nią zarejestrować album "Fugue".


Na debiutancki album Rest Among Ruins trafiło aż 14 nowych kompozycji, które łącznie dają niemalże 70 minut muzyki. Gatunkowo formacja krąży pomiędzy djentem, progresywnym metalem, progresywnym metalcorem i elementami post-hardcore'a, a nawet nowoczesną odmianą rocka. Wszystko to daje prawdziwą bombę energetyczną. Jeżeli słyszeliście "The Depths" to "Fugue" może Was zaskoczyć tylko i wyłącznie profesjonalną produkcją, lepszym brzmieniem i większym zróżnicowaniem muzycznym. No może to nie takie znowu "tylko". Słychać, że Mike zdobył spore doświadczenie udzielając się w różnych kapelach, które z jednej strony obracają się w podobnych klimatach, jednak każda z tych formacji stawia nacisk na coś innego. Tymczasem na debiutanckim albumie Rest Among Ruins ponownie, jak na epce "The Depths" największy nacisk położony został na partie wokalne. I nic w tym dziwnego, w końcu to Mike Semesky jest główną postacią tej grupy, zresztą jest też jej największym wyróżnikiem. Próżno szukać drugiego wokalisty operującego tak swobodnie zarówno czystymi partiami, jak i growlem, przy czym ważną rzeczą jest niezwykła umiejętność Mike'a w płynnym przechodzeniu z jednego stylu wokalu do drugiego. Po przesłuchaniu "Fugue" i powrocie do "The Depths" od razu w uszy rzuca się pewna toporność, w którą obfite było pierwsze wydawnictwo Rest Among Ruins. Jasne, to jest specyficzny styl, taki rwany do granic możliwości progressive metal/metalcore, ale jednak melodie zawarte na "Fugue" tworzą spójną całość, oczywiście w obrębie danego numeru. I nie chcę tutaj odnosić się do poszczególnych kompozycji, bo te są tak różne i jednocześnie niezwykle podobne do siebie (głównie za sprawą klimatu), że ciężko jest skupić się na jednym kawałku. Tym bardziej, że zawartość tej płyty po prostu płynie, nie ma tutaj momentu, w którym można się zatrzymać i wcisnąć ponownie przycisk "play", dlaczego? Bo wówczas traci się cały czar tego wydawnictwa. "Fugue" powinno się słuchać w całości, za jednym przysiadem i bez żadnych przerw. Mam wrażenie, że to 14 utworów to taki jeden ciągnący się przez ponad godzinę kawałek pełen rwanych riffów, łamańców gitarowych i niesamowitych partii wokalnych. Po prostu magia. Z drugiej strony całość sprawia wrażenie perfekcyjnie ułożonego i wyreżyserowanego chaosu. Czy w związku z tym "Fugue" to album idealny? Świąty Graal muzyki? Nie do końca, a głównie dlatego, że nie jest to materiał dla każdego. Debiut Rest Among Ruins To nie jest płyta uniwersalna, która spodoba się każdemu, czy to miłośnik metalu, rocka, czy core'a. Wielbiciele jednolitej linii melodycznej pogubią się już przy pierwszy kawałku. Tutaj nie ma prostych rozwiązań, są łamańce, rwańce, nierówno bijące partie perkusji, czy ciągle zmieniające się wokale. Czasami bardzo lekkie, a za chwilę growl wręcz nieprzyjemnie "drapie" uszy słuchacza. Dla kogo w takim razie jest "Fugue"? Na pewno dla wielbicieli oryginalności w muzyce, czegoś nowego, wymykającego się standardowym szufladkom gatunkowym. Jeżeli jesteście otwarci na eksperymenty muzyczne obejmujące masę łamańców, oszczędne partie instrumentalne i wyrastające ponad nie popisy wokalne, to debiutancki materiał Rest Among Ruins jest właśnie dla Was.


Długo musiałem czekać aż Mike Semesky wróci z Rest Among Ruins i nagra kontynuację epki "The Depths". Zajęło mu to aż 7 lat, ale muszę przyznać, że warto było czekać. "Fugue" to wręcz materiał moich marzeń, którego w żadnym wypadku się nie spodziewałem. I prawdę mówiąc pierwszy odsłuch trochę mnie rozczarował, bo brzmienie kapeli stało się bardziej profesjonalne, partie instrumentalne zyskały nowy wymiar i tylko jedno się nie zmieniło - to wokal jest najważniejszy w Rest Among Ruins. A biorąc pod uwagę doświadczenie, które Mike Semesky zdobywał przez 7 lat udzielając się w różnych formacjach, to wszystko zaprocentowało w tym momencie i efektem finalnym jest właśnie "Fugue". Dla mnie materiał absolutnie bez skazy.

Ocena: 10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz