środa, 24 czerwca 2015

Na skróty - odcinek 23

Cykl "Na skróty" jest prowadzony na DF od 4 lat, a dopiero przyszedł czas na 23 odcinek. No cóż, przyjęta ostatnimi czasy formuła prezentowania głównie epek (są oczywiście wyjątkowe odcinki) niestety nie sprzyja częstej publikacji kolejnych odsłon cyklu. Tym razem nie ma zbyt dużego rozrzutu gatunkowego, dominują core'owe gatunki. Ale znalazło się tutaj kilka rarytasów, które na dłużej ze mną zostaną.


Riogrinde - The First Solution EP
(death metal/grindcore; 2014; Polska)

Riogrinde to zabrzańska kapela, która ma na swoim koncie tylko epkę "The First Solution" i udział w kompilacji "Za krótko!!! Za szybko!!!". Mimo tego, że nazwa formacji jednoznacznie sugeruje, że sięgając po "The First Solution" natrafimy na grindcore, to jednak jest to tylko złudzenie (nie wiem, czy zamierzone). Owszem numery zawarte na epce są przesycone gridncorem, ale opierają się na death metalowym szkielecie. Na epkę składają się zaledwie 4 numery, które trwają łącznie niespełna 7 minut. Czyli struktura jakby nie spojrzeć grindcore'owego wydawnictwa. Ale nie ma tutaj miejsca na popularne w tym gatunku "świniaki", dominuje death metalowy growl, a i muzyka po chwilowym zrywie przeważnie zwalnia i zaczynają się typowo death metalowe riffy. Oczywiście perkusja żyje własnym życiem, więc momentami skacze w "prędkość nadświetlną", żeby przypadkiem nikt o niej nie zapomniał. I tak naprawdę partie perkusyjne i długość numerów to jedyne elementy, które świadczą o tym, że Riogrinde to formacja parająca się graniem grindcore'a. Dla mnie to jednak death metal zmieszany z grindcorem i jakimiś śladowymi ilościami hardcore'a. Liczę na to, że Zabrzanie niedługo wydadzą jakiś dłuższy materiał, bo ta prawie 7 minutowa epka to jednak zaledwie wstęp do czegoś większego (taką przynajmniej mam nadzieję). 7/10


One Brick Down - The Burdens We Keep EP
(metalcore/nu-metal; USA; 2014)

Kapela One Brick Down to niezwykle oryginalny twór, no może nie jako sama kapela, ale jej twórczość. Kilka lat temu wpadłem na ich debiutancki album zatytułowany "Tribalcore Leader", który został wydany w 2008 roku i byłem nim zachwycony. Proponowany przez Amerykanów metalcore wsparty bardzo charakterystycznymi "plemiennymi" partiami bębnów na długo pozostawała w pamięci. Później formacja zniknęła mi z oczu i dopiero przypomniała o sobie za sprawą epki "The Burdens We Keep". I w sumie nowy materiał od One Brick Down to właśnie to czego się spodziewałem, czyli dalsze rozwinięcie stylu zaprezentowanego na "Tribalcore Leader". Panowie nadal w swojej muzyce łączą metalcore z nu-metalem i groove metalem, co daje naprawdę ciekawy efekt końcowy i wspomagają go jeszcze tymi niecodziennymi partiami bębnów. To co uległo znacznej poprawie to brzmienie, nie jest już tak surowe i zostało bardziej dopracowane. O ile na "Tribalcore Leader" te dziwne partie bębnów były momentami wysunięte na pierwszy plan, tak tutaj są raczej schowane i stanowią tło dla pozostałych instrumentów, ale nie są zagłuszane. Epka "The Burdens We Keep" udowadnia, że muzycy One Brick Down to naprawdę dobra formacja, która ma na siebie pomysł, ich muzyka musi tylko trafić do szerszej publiki. Mam nadzieję, że niedługo kapela nagra drugi pełny album studyjny, bo 6 numerów, które składają się na najnowszą epkę to jednak trochę za mało. 8/10


Paris Is Burning - Noroi EP
(deathcore; USA; 2012)

Paris Is Burning to amerykańska kapela grająca deathcore. Kiedyś miałem do czynienia z ich debiutancki albumem "Strength Within Reach" z 2009 roku. Wówczas ich muzyka wydała mi się standardowa i niczym nie wyróżniająca. Na epkę "Noroi" wydaną w 2012 roku składa się aż 8 kompozycji (w tym intro i outro) i nie ukrywam, że liczyłem na jakiś przełom. Coś co wreszcie wyróżni twórczość tej formacji. I niestety "Noroi" zaprezentowany przez Paris Is Burning to typowy deathcore'owy materiał z odchyłami w stronę technicznego grania. Jak dla mnie to wydawnictwo kompletnie niczym nie wyróżnia się spośród całego szeregu innych deathcore'owych albumów. W sumie ten materiał mógłby być użyty przez zagorzałych przeciwników tego gatunku w celu udowodnienia nijakości kolejnych wydawnictw pojawiających się w deathcore'owych klimatach. To nic innego jak przyzwoite wydawnictwo nie zawierające żadnych wyróżników, przy których można by się na chwilę zatrzymać. Nie ma tutaj nic szczególnie dobrego, ani nic złego. Ot zwykły, szary deathcore jakich wiele. 5/10


Her Name In Blood - The Beast EP
(metalcore/deathcore; Japonia; 2013)

Przyznam, że wcześniej o kapeli Her Name In Blood nie słyszałem. Tymczasem formacja zadebiutowała w 2010 roku albumem "Decadence", trzy lata później wydali epkę "The Beast", a w 2014 na półki sklepowe trafił drugi album Japończyków zatytułowany po prostu "Her Name In Blood". Przyznam, że styl muzyczny prezentowany przez tę formację jak najbardziej trafia w mój gust. Japończycy grają metalcore z domieszką deathcore'a, na szczęście w ich utworach nie natknąłem się na czyste partie wokalne, więc przez cały czas wokalista drze mordę ile wlezie. Muzyka jest mocna, pełna energii i słychać, że muzycy wzorują się na swoich amerykańskich kolegach parających się graniem w stylu metalcore. Na epkę "The Beast" składa się 6 mocarnych kompozycji, które kopią dupę do żywego. Przy czym cała metalcore'owa otoczka jest tutaj miejscami wspierana przez deathcore'owe chwyty. Najlepiej to słychać w wolniejszych kompozycjach, takich jak np. "Cuts Into Pieces". Pewnie wielbiciele progresywnego metalu uznają ten materiał za prostactwo, ale jeżeli kiedykolwiek szukaliście ukojenia nerwów w core'owych klimatach, to warto zatrzymać się przy tej japońskiej formacji, bo ta proponuje naprawdę mocarne granie pełne beatdownów, ale i dzikich galopad. Dla każdego coś miłego, dla mnie absolutna rewelacja. 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz