wtorek, 11 grudnia 2012

Axewound - Vultures (2012)

Axewound - Vultures

Data wydania: 01.10.2012
Gatunek: metalcore/melodic metalcore
Kraj: UK

Tracklista:
01. Vultures (ft. Synyster Gates)
02. Post Apocalyptic Party
03. Victim of the System
04. Cold
05. Burn Alive
06. Exochrist
07. Collide
08. Destroy
09. Blood Money and Lies
10. Church of Nothing

Axewound można nazwać supergrupą, ale można też nazwać nowym projektem pobocznym kilku mniej lub bardziej znanych muzyków. Tak naprawdę zależy jak się na to wszystko patrzy. W skład Axewound wchodzą Liam Cormier (wokalista Cancer Bats), Matthew Tuck (wokalista i gitarzysta Bullet For My Valentine), Mike Kingswood (gitarzysta Glamour Of The Kill), Joe Copcutt (były perkusista Rise To Remain) oraz Jason Bowld (basista Pitchshifter). No właśnie - mi jest znany tylko Liam, chociaż znam też twórczość Bullet For My Valentine (wybiórczo, ale jednak znam). Pozostali muzycy są dla mnie mocno anonimowi. W każdym razie niech będzie, że Axewound to supergrupa - każdy z muzyków gra na co dzień w innej kapeli (mniej lub bardziej znanej). W każdym razie chłopaki się zebrali i postanowili nagrać album zatytułowany "Vultures", który 1 października 2012 roku został wydany za sprawą nowej wytwórni Search And Destroy Records.

Muzycznie Axewound poruszają się pomiędzy melodyjnym graniem w stylu Bullet For My Valentine, a nieco ostrzejszym metalcorem. Całość materiału to lekko ponad 40 minut muzyki. W kapeli jest dwóch wokalistów, więc mamy zarówno ryki Liama (większość wokali), jak i melodyjne partie Matta (głównie refreny). Na pewno "Vultures" bardzo dobrze się słucha, natomiast jak dla mnie jest to materiał za bardzo przesłodzony. Liam daje z siebie wszystko - to słychać. Muzyka czasami tnie aż miło, a pierwsze dwa kawałki na tym albumie to absolutne killery. Niestety im dalej tym gorzej - no właśnie, o co chodzi? Panowie obdzierają później metalcore z całego metalu i robią z tego radiowe granie dobre na każdą porę i rozjaśniające pochmurny dzień. Tak być nie powinno. Kawałek "Vultures", który otwiera ten album jest po prostu czystą agresją - taki Cancer Bats, ale zdecydowanie bardziej metalowy niż punkowy. A i znalazło się na nim miejsce dla solówki. Podobnie ma się sprawa z "Post Apocalyptic Party" - jest energia, jest nawet bijający riff i świetne partie Liama. Końcówka tego numeru to mistrzostwo świata. Numer "Victim of the System" to już czysty Cancer Bats. Natomiast później coś złego zaczyna się dziać z dźwiękami płynącymi z płyty "Vultures". Kolejny kawałek już rozpoczyna wokal Matta - i już wiadomo, że będzie to zmiana stylistyki. Mimo ostrych rwanych riffów przeczuwałem, że coś będzie nie tak - i faktycznie dochodzi do refrenu i zaczyna być słodko...Tak się nie robi. Po prostu poczułem się oszukany. "Cold" to przebój najgorszego sortu - ostry w refrenach i słodki w refrenie. Mocno radiowa zagrywka. Niestety kolejne kawałki mają bardzo podobną budowę - o ile taki "Burn Alive" można jeszcze przeżyć, to już "Exochrist" odrzuca mnie od pierwszy sekund. "Collide" to dziwny kompozycyjnie numer - mieszanka ballady z ostrym metalcore'owym graniem. Oczywiście w łagodnych fragmentach mikrofon należy do Matta, a przy darciu mordy do Liama. Na szczęście dalej jest lekka poprawa, bo muzyk Bullet For My Valentine milknie i przekazuje mikrofon wokaliście Cancer Bats. Końcówka "Vultures" to już lepsze granie, chociaż kompletnie niczym specjalnie nie wyróżniające się z tłumu. Ale prawdę mówiąc wolałbym, żeby cały album składał się z takich utworów, a nie tego radiowego zawodzenia ze środka materiału.

Prawda jest taka, że "Vultures" to mało wyróżniający się materiał spośród innych metalcore'owych wydawnictw. Pewnie, gdyby nie obecność Liama w składzie kapeli to nie zawracałbym sobie głowy tym bandem. Ale w ostateczności mógłbym uznać, że to całkiem niezły materiał, gdyby nie te 3 kawałki ze środka płyty - "Cold", "Burn Alive" oraz "Exochrist" (a zwłaszcza te dwa skrajne). Niestety, ale psują one całkowicie to wydawnictwo - Liam nie powinien przekazywać mikrofonu Mattowi. Takie radiowe przeboje niech sobie tworzy w Bullet For My Valentine. Tym bardziej jestem rozczarowany Axewound, że nakręcili klipy właśnie do tych najsłabszych kawałków - dziwne posunięcie. Jestem ciekaw czy ta kapela nagra coś jeszcze, bo jeśli to typowa supergrupa, to panowie bez żalu mogą się po prostu rozejść do codziennych zajęć i nigdy już nie wracać do tematu Axewound. Może i byłoby szkoda, ale wolałbym jak najszybciej usłyszeć nowy album Cancer Bats niż drugie wydawnictwo Axewound.

Ocena: 5,5/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz