czwartek, 14 stycznia 2010

Hatebreed - Hatebreed (2009)


Hatebreed - Hatebreed

Hatebreed na myspace

Rok wydania: 2009
Gatunek: metalcore/hardcore
Kraj: USA

Tracklista:
01. Become The Fuse
02. Not My Master
03. Between Hell And A Heartbeat
04. In Ashes They Shall Reap
05. Hands Of A Dying Man
06. Everyone Bleeds Now
07. No Halos For The Heartless
08. Through The Thorns
09. Every Lasting Scar
10. As Damaged As Me
11. Words Became Untruth
12. Undiminished (instrumental)
13. Merciless Tide
14. Pollution Of The Soul
15. Escape (Diehard Edit)

Hatebreed to już bardzo znana formacja, która na swoim koncie ma 5 studyjnych albumów ("Hatebreed" jest szóstym) w tym jeden z nich to zbiór coverów, które zespół wydał pod tytułem "For The Lions", zresztą zbiór nadzwyczaj ciekawy. Do mnie wcześniejsze wydawnictwa Hatebreed docierały raczej słabo, każdy kolejny album wydawał mi się niemalże bliźniaczo podobny do poprzedniego, dlatego dość chłodno podchodziłem do najnowszego dzieła tej kapeli - już pomijam fakt, że band zastosował ostatnio modny myk jakim jest nadanie tytułu od nazwy zespołu. Dla mnie takie posunięcie znaczy tyle co "zaczynamy od nowa i nie mamy pomysłu na tytuł", jeśli zespół debiutuje na scenie, albo "ten materiał to nasze najlepsze wydawnictwo do tej pory", jeśli zespół, ewentualnie "zaczynamy od nowa, odcinamy się od przeszłości".

W przypadku Hatebreed pod uwagę trzeba wziąć dwie ostatnie opcje, przede wszystkim dlatego, ze band ten debiutował 1997 roku LP "Satisfaction Is the Death of Desire". "Hatebreed" traktuję jako nowy początek, jak i najlepszy album dotychczas. Powody są proste - zespół zaczął mieszać w swojej muzyce. Nie można też pominąć faktu, że na nowym albumie zagrał praktycznie nowy skład - jedynymi, którzy pochodzą ze starego składu jest wokalista Jamey Jasta i basista Chris Beattie. Nowi są obydwaj gitarzyści (Frank Novinec i Wayne Lozinak) jak i perkusista (Matt Byrne). Tym razem kolejne numery znacząco się od siebie różnią, nie ma nawet dwóch kawałków, które można by ze sobą pomylić. Poza tym materiał składający się na najnowsze wydawnictwo Hatebreed posiada naprawdę olbrzymie pokłady mocy. Praktycznie ze wszystkich albumów, jakie usłyszałem w 2009 roku żaden nie budzi mnie tak jak "Hatebreed". Dynamizm tego materiału w dużej mierze spoczywa na ciężkich, ale wpadających w ucho riffach, jak i samych kompozycjach, które mimo tego, że nadal mamy tutaj do czynienia z muzyką w stylu metalcore/hardcore jest po prostu łatwo wpadająca w ucho. Do tego Jasta w najwyższej formie. Oczywiście na albumie nie brakuje beatdownów - najlepszy pojawia się w "Everyone Bleeds Now". co ciekawe wszystkie utwory znajdujące się na trackliście są tutaj niezbędne - nie ma ani jednego wypełniacza. Chociaż dołożony bardziej jako bonus "Escape", który pojawił się już na albumie "For The Lions", więc chyba nie da się go traktować ajko bonusa. Jest to swojego rodzaju fenomen, że na "Hatebreed" składa się 15 utworów i podczas odsłuchu nie ma żadnych nudnych momentów. Ten LP brzmi jak "The Best Of...", przebój goni przebój. Już rozpoczynający przygodę "Become The Fuse" sprawia, że krew zaczyna się we mnie gotować, a kolejne utwory tylko powiększają to wrażenie. Na albumie poza naprawdę energetycznymi numerami pojawił się raczej wyciszony kawałek instrumentalny "Undiminished". Jest przynajmniej dobry, może niezbyt wciągający, ale za to uspokaja nieco sytuację. W niektórych numerach można usłyszeć nawet elementy post-hardcore'a - np. w "Every Lasting Scars", a raczej metalcore z post-hardcore'owym refrenem. Bardzo podobnie ma się sytuacja z "No Halos For The Heartless" - chociaż tutaj największą rolę odgrywa sam hardcore, poczynając na refrenie i na chórkach kończąc. A największe zabijacze na tym wydawnictwie to "Become The Fuse", "Not My Master", "In Ashes Thet Shall Reap", "Everyone Bleeds Now", "No Halos For The Heartless", "Through The Thorns", "Every Lasting Scars", "World Became Untruth" - czyli 8 na 15 kawałków. Pozostałe numery są po prostu bardzo dobre. Oczywiście wielbicielom starego Hatebreed ten album może nie podejść, ja jak już wspominałem za muzyką tego bandu wcześniej nie przepadałem, dopiero "For The Lions" sprawił, że mocniej się zainteresowałem tym bandem. W każdym razie "Hatebreed" to prawdziwa bomba atomowa, której energia uwalnia się wraz ze wciśnięciem przycisku "play".

Recenzowany tutaj album dosłownie w ostatniej chwili wślizgnął się na pierwszą pozycję w moim top 2009. Przez dłuższy czas brałem go oczywiście pod uwagę, ale nie miał nigdy trafić na szczyt. Okazało się jednak, że metalcore zaproponowany przez Hatebreed zmiażdżył konkurencję. Zmiany w składzie Hatebreed wyszły jak widać na dobre. Zespół zyskał trochę świeżości, dużo energii i przede wszystkim nagrał materiał, który przy każdym odsłuchu sprawia niesamowitą radość. Wielkie brawa, że band po 12 latach grania praktycznie ciągle tego samego potrafił nieco poeksperymentować i wydać takie niesamowite dzieło. Już sam fakt, że na 15 utworów 8 z nich to prawdziwe killery dużo znaczy, pomijając oczywiście to, że podczas odsłuchu tej płyty nie można się nudzić.

Ocena: 10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz