sobota, 20 listopada 2010

Volbeat - Above Heaven/Beyond Hell (2010)


Volbeat - Above Heaven/Beyond Hell

Volbeat na myspace

Data wydania: 10.09.2010
Gatunek: rock'n'roll/heavy metal/groove metal
Kraj: Dania

Tracklista:
01. The Mirror And The Ripper 04:00
02. Heaven Nor Hell 05:22
03. Who They Are 03:42
04. Fallen 05:00
05. A Better Believer 03:24
06. 7 Shots 04:44
07. A New Day 04:06
08. 16 Dollars 02:48
09. A Warrior's Call 04:23
10. Magic Zone 03:51
11. Evelyn 03:29
12. Being 1 02:22
13. Thanks 03:42

Skład zespołu:
Michael Poulsen - wokal, gitara
Thomas Bredahl - gitara
Anders Kjølholm - gitara basowa
Jon Larsen - perkusja

Kapeli Volbeat przedstawiać chyba nie trzeba. Jest to jedna z najbardziej znanych w tym momencie formacji pochodzących z Danii. Niech na dowód posłużą chociażby wypełnione po brzegi kluby podczas koncertów Volbeat. Panowie mają na swoim koncie trzy albumy studyjne i najnowsze dzieło o tytule "Above Heaven/Beyond Hell", które jak łatwo się domyślić jest ich czwartą pozycją w dyskografii.

Wielbiciele tej kapeli na nowe wydawnictwo czekali dwa lata, chociaż jeszcze w 2009 roku zespół zaprezentował utwór "A Warrior's Call", który został skomponowany specjalnie dla duńskiego boksera Mikkela Kesslera - który pojawił się również na okładce singla w towarzystwie Volbeat. Utwór był inny niż do tej pory, mniej rock'n'rollowy i można powiedzieć, że trochę rozczarowywał. Nie był to dobry zwiastun nadchodzącego wydawnictwa. Owszem, po kilku odsłuchach kawałek wpadał w ucho, ale ci, którzy spodziewali się hitu na miarę drugiego albumu musieli się trochę rozczarować. Kolejny nowy numer można było usłyszeć na koncertach i tak miałem szczęście usłyszeć "Fallen" na koncercie w warszawskim klubie Progresja. Nie kryłem rozczarowania, utwór nie miał kopa, brakowało jakiegoś naprawdę dobre refrenu i raczej słabo bujał. Mając te dwa kawałki spodziewałem się najsłabszego albumu Volbeat w historii tego zespołu, czy miałem rację? Niestety tak. Duńczycy zaprosili do nagrania nowego materiału cały tabun gości, którzy co prawda nie mieli znanych nazwisk, ale też wsparcie polegało na przygrywkach typu banjo, dodatkowe partie basu, itp. Nie zmienia to faktu, że kapela na "Above Heaven/Beyond Hell" brzmi jakby się wypaliła. Może i są tutaj kawałki utrzymane w dobrym tempie, w dobry rytmie i w starym stylu, ale jest też mnóstwo średniaków, które może po intensywnym praniu staną się killerami, ale nikt chyba nie zamierza zmuszać się do słuchania tego albumu. Ze starego Volbeat pozostały takie kawałki jak "16 Dollars" (w którym upatruję najlepszego kawałka na tym albumie), "A Better Believer", "Being 1" i w sumie tyle. 3 kawałki na 13 to naprawdę niewiele. Nie oznacza to bynajmniej, że wśród nowego Volbeat wszystko nadaje się na śmietnik - z ciekawszych numerów warto wymienić "Thanks", ostre jak brzytwa "Evelyn" ze specjalnym udziałem wokalisty Napalm Death, nieco southernowy "7 Shots" i otwierający album "The Mirror And The Ripper". To łącznie z killerami daje 7 na 13, czyli wynik nie jest zły, ale jak na Volbeat to taki rozkład wypada słabo. Nie można się tutaj przyczepić ani do instrumentalistów, ani do Poulsena, bo są w dobrej formie co bardzo dobrze słychać. To czego tutaj zabrakło to pomysłów. Kapela może nie tyle się wypaliła, co po prostu zachłysnęła i mam nadzieję, że wraz z następnym albumem wrócą stare dobre czasy.

Żeby specjalnie nie przedłużać krótko podsumuję "Above Heaven/Beyond Hell". Biorąc pod uwagę trzy poprzednie wydawnictwa najnowszy album wypada najsłabiej - nie ma takiego ognia jak na debiucie, nie ma takich hitów jak na drugim i trzecim LP - chociaż tutaj może przesadzam, bo jakieś tam są, ale zdecydowanie za mało. Mimo tego, że to najsłabsze wydawnictwo Volbeat (można też się pokusić o stwierdzenie, że najnudniejsze) to jednak nadal jest to ta sama duńska kapela, tyle, że przechodzi zmiany, a może po prostu się rozwija i ja jako fan starego Volbeat domagam niepotrzebnej stagnacji? W każdym warto posłuchać "Above Heaven/Beyond Hell" chociażby po to, żeby usłyszeć te kilka hitów - "16 Dollars", "A Better Believer" i "Being 1". Trzeba też trzymać kciuki za chłopaków, żeby następnym razem nagrali jednak materiał, który będzie można zrecenzować krótki, ale treściwym słowem "zniszczyli".

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz