czwartek, 1 września 2016

Metatrone - Eucharismetal (2016)

Metatrone - Eucharismetal

Data wydania: 11.03.2016
Gatunek: progressive/melodic power metal/christian metal
Kraj: Włochy

Tracklista:
01. Alef Dalet Mem
02. Molokai
03. Beware the Sailor
04. Wheat and Weeds
05. Latest News from Light
06. In Spirit and Truth
07. Mozart's Nightmare
08. Keep Running
09. Salva l'anima
10. Una parte di me
11. Regina Coeli
12. Alef Dalet Mem (Italian version)
13. Lascia che sia

Skład:
Jo Lombardo - wokal
Stefano "Ghigas" Calvagno - gitara, chórki
Dino Fiorenza - gitara basowa
Salvo "T-Metal" Grasso - perkusja
ojciec Davide Bruno - klawisze, growle

Recenzja powstała dzięki Rockshots Records.

Nie wiem, czy ktoś kiedyś przeprowadzał takie badania, ale podejrzewam, że zdecydowana większość osób słuchających metalu nie wyobraża sobie łączenia heavy metalu z chrześcijańskim przesłaniem. Oczywiście podchodząc do tematu stereotypowo można powiedzieć, że ciężka gitarowa muzyka jest nierozerwalnie związana z szatanem, piekłem i wszelkim złem. Wszak tak już się utarło, mimo tego, że gdyby się lepiej rozejrzeć można trafić na pokaźną rzeszę kapel grających chrześcijański metal. Wyciągając te najbardziej wyświechtane przykłady mógłbym rzucić takimi nazwami jak Narnia, Stryper, Living Sacrifice, Believer, czy Golden Resurrection. Przy czym są to formacje grające różne odmiany metalu, ale przekazujące chrześcijańskie treści. Zupełnie innym tematem jest chrześcijański metalcore, czy hardcore, gdzie ta reprezentacja jest jeszcze szersza. Jednak wracając do metalu, kilka lat temu nawet w polskiej telewizji pokazywany był brodaty mnich z Włoch (franciszkanin Frate Cesare), który udzielał się wokalnie w heavy metalowej kapeli Fratello Metallo. Wydany w 2008 roku album "Misteri" był raczej ciekawostką dla ludzi, którzy do tej pory nie mieli styczności z chrześcijańskim metalem, bo muzycznie niewiele miał do zaoferowania. Zupełnie inaczej jest z włoską grupą Metatrone, która w marcu 2016 wydała swój czwarty studyjny album.


I zacznę tego od dość ważnego elementu, który pewnie zelektryzowałby zatwardziałych katolików, bo przecież kapłan nie może grać w metalowej kapeli! A jednak w składzie Metatrone znajduje się duchowny. Ojciec Davide Bruno, odpowiedzialny w Metatrone za klawisze i growle, został wyświęcony na kapłana w 2011 roku. Sama formacja powstała w 2001 roku i zadebiutowała w marcu 2006 roku płytą "La Mano Potente", która osiem miesięcy później została wydana z dodatkowymi utworami i z angielskim tytułem. Czyli "Eucharismetal" to tak naprawdę trzecie studyjne wydawnictwo Metatrone. Składa się na nie 11 kompozycji oraz dwa bonusowe numery, całość nowego materiału zamyka się w 65 minutach. Kończąc te wstępne wywody przejdę do samej treści albumu, bo ta jest naprawdę ciekawa i różnorodna. Na "Eucharismetal" znajdują się zarówno utwory śpiewane w języku angielskim, włoskim, ale również w łacinie. Pierwszy raz stykając się z zawartością tej płyty miałem wrażenie, że muzycy łączą stylistykę znaną z tych żywszych albumów Narnii z dokonaniami Secret Sphere. Głównym elementem przyciągającym do muzyki zawartej na "Eucharismetal" są wpadające w ucho melodie, które są efektem świetnej współpracy ciężkich metalowych riffów z często wysuwającymi się przed szereg klawiszami. Swoją cegiełkę dorzuca również Jo Lombardo, którego wokal robi niesamowite wrażenie. Albo to Lombardo idealnie wpasowuje się w muzykę, albo to muzyka idealnie dopasowuje się do jego umiejętności wokalnych.


Naprawdę trzeba się mocno starać, żeby nudzić się podczas słuchania "Eucharismetal". Zarówno muzycy, jak i Jo Lombardo robią wszystko, żeby od samego początku do końca utrzymać wysoki poziom kompozycji, ale również aby nie straciły na melodyjności, czy przebojowości. Swoistą wisienką na torcie jest numer "Regina Coeli" (czyli "Królowa Niebios"). To chyba najbardziej epicka kompozycja na tym wydawnictwie, w której spory wkład mają chóralne śpiewy do akompaniamentu ciężkich gitarowych riffów. Jak dla mnie ten numer jest kwintesencją chrześcijańskiego heavy metalu. Te chóry w połączeniu z gitarami przypomniały mi o dość zapomnianym już projekcie Era, który w 1996 roku zrobił ogromną furorę swoim debiutanckim wydawnictwem. Muszę przyznać, że ta epickość i rozmach z jakim została przygotowana płyta Metatrone jak najbardziej mnie przekonuje. "Eucharismetal" to zestaw melodyjnych power metalowych hitów, spośród których jest naprawdę w czym wybierać. Moim zdecydowanym faworytem (obok "Regina Coeli") jest kompozycja "Molokai", w której zarówno dostajemy growle autorstwa ojca Bruno, jak i melodyjne wokale Lombardo. Z kolei refren momentalnie wpada w ucho i zostaje tam na długo. Jest ciężko, ale też melodyjnie, tak jakby Metatrone w tym numerze odnaleźli złoty środek.


"Eucharismetal" to dla mnie niezwykle przyjemna niespodzianka. Wszak chrześcijański metal nie jest mi obcy, a jego melodyjnej odmiany słucham od dość dawna (tyczy się to głównie Narnii) to mam wrażenie, że panowie z Metatrone swoim graniem trochę poszerzają temat. Świetnie wypadają klawisze brzmiące zupełnie inaczej niż w kapeli dowodzonej przez Grimmarka i Rivela. Nie są tak nachalne i świetnie współpracują z pozostałymi instrumentami. Absolutną rewelacją jest dla mnie Jo Lombardo, który idealnie odnajduje się w klimatach melodyjnego power metalu. I aż dziwne, że ten wokalista do tej pory nie wypłynął na szerokie wody. Tak jak wspomniałem wcześniej - "Eucharismetal" to zestaw prawdziwych melodic power metalowych przebojów wzbogaconych o chrześcijańskie przesłanie. Obok takich hitów nie da się przejść obojętnie.

Ocena: 5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz